Monchi: Byłem na testach w Realu Madryt
Wypowiedzi dyrektora Sevilli
Monchi, dyrektor sportowy Sevilli, udzielił wywiadu magazynowi Jot Down. Hiszpan pracuje obecnie w andaluzyjskim klubie, w którym kiedyś występował jako zawodnik. Grał na pozycji bramkarza. Jak się okazuje, Monchi był w pewnym momencie na testach w Realu Madryt i mógł podpisać kontrakt z Królewskimi. W wywiadzie kilkukrotnie został poruszony temat klubu z Madrytu. Wszystkie takie wypowiedzi znajdują się poniżej:
Juan Arza, jeden z najlepszych piłkarzy Sevilli w całej jej historii, był odpowiedzialny za twój transfer do tego klubu.
Wówczas w dyrekcji klubu i w kategoriach młodzieżowych pracował Pablo Blanco, który zresztą do dzisiaj jest w klubie. Juan Arza współpracował z nim. Przyszedł mnie zobaczyć kilka razy i zdecydowali się podpisać ze mną umowę. Jednak zanim trafiłem do Sevilli, byłem przez tydzień na testach w Realu Madryt, a dokładnie w Castilli. Pierwszym trenerem był wtedy Vicente del Bosque, asystentem García Remón, a trenerem bramkarzy Miguel Ángel. To był rok 1988. Byłem w Madrycie w tym samym tygodniu, kiedy Espanyol grał w finale Pucharu UEFA z Bayerem Leverkusen. Oglądałem ten mecz w hotelu Centro Norte.
Prawdę mówiąc, byłem trochę przeciwny tym testom. Myślałem, że mogą przyjechać i zobaczyć mnie w San Fernando, jednak oni woleli odwrotnie. Trenowałem przez dwa dni, a trzeciego powiedzieli mi, że mogę już iść. Mieliśmy bardzo ważne spotkanie z Montillą, w którym walczyliśmy o awans do Segunda División B. Co ciekawe, na ten mecz przyszli Juan Arza i Pablo Blaco. Powiedzieli mi wprost: „Monchi, w poniedziałek jesteś w Sewilli, żeby podpisać z nami kontrakt”. Real Madryt nie był co do mnie przekonany, a ja byłem takim trochę buntownikiem. Byłem bardzo zaangażowany w wywalczenie awansu z moją drużyną i nie chciałem odchodzić. Dlatego w Madrycie postawiłem sprawę jasno, powiedziałem „albo podpiszecie ze mną umowę, albo wyjeżdżam”. Odpowiedzieli mi, że mogę wyjechać. Nie wiem, czy podpisałbym kontrakt, gdybym został na dłużej. Tak czy inaczej, ja też nie byłem aż tak dobry.
[…]
Jaki był Zamorano?
Kiedy przychodził, był zupełnie nieznany. Trafił do Sevilli ze szwajcarskiego Sankt Gallen, ale gdy się go widziało, od razu się zauważało, że był inny. Miał bestialskie warunki fizyczne, niesamowity wyskok i umiejętność wykańczania akcji. W tamtym sezonie grałem z Polsterem i Zamorano, a w kolejnym z Zamorano i Šukerem. To byli napastnicy, którzy pasowaliby do obecnej Sevilli. Jeśli mieliby lepszych kolegów niż Monchi (śmiech)… Nie wiadomo, dokąd zaszłaby ta drużyna. Dla mnie najlepszy ze wszystkich był Toni Polster. Pozostali nie mieli jego zabójczego instynktu strzeleckiego. Chociaż on mógłby dostać notę 10, a ci dwaj pozostali 9,8, to Toni był prawdziwym killerem. Szkoda, że trafił na Sevillę nieco skromniejszą sportowo. Polster, Davor albo Iván w dzisiejszej Sevilli… aj. Później Šuker i Zamorano odeszli do Madrytu.
[…]
Płacz po Ramosie:
Nie, Dragutinovicia nie polecał Sacchi. To był ostatni dzień okienka. Florentino wpłacił klauzulę za Ramosa. Musieliśmy znaleźć stopera, żeby móc zastąpić Sergio. To prawda, że rozmawiałem z Sacchim, ale nazwiska, które mi podał, analizowałem wcześniej 15 razy. To był jeden z wieczorów, w czasie których płakałem jako dyrektor sportowy z powodu tamtej impotencji. Jednak dyrektor generalny José María Cruz przypomniał sobie w ostatniej chwili, że Pedja Mijatović kilka dni wcześniej był w biurach klubu i polecał stopera grającego w Belgii. Nie znałem go, ale zadzwoniliśmy do ludzi, którzy byli ekspertami od belgijskiej piłki. Drago grał w Liege i tak go sprowadziliśmy. To kosztowało trochę ponad milion, nie było ryzyko, ale nie wyszło źle. Chociaż mieliśmy po prostu szczęście, nic innego.
[…]
W sezonie 2003/04 wykonaliście skok jakościowy.
Takie było nasze hasło. Przyszli Baptista, Hornos, Aitor Ocio, Martí, Esteban, Darío Silva. To pozwoliło nam na zmianę. Mieliśmy za sobą awans do Primera División i dwa lata walki u utrzymanie. Ludzie zaczęli domagać się czegoś więcej. Z tego powodu w naszym dziale marketingu wymyślili hasło, które zwiastowało, że będziemy walczyć o coś innego. Na własnym boisku wbiliśmy cztery bramki Realowi Madryt Quieroza, to był wielki wieczór Reyesa i Alvesa. Później, po tym co Reyes pokazał, mogliśmy go sprzedać do Arsenalu. Za zarobione w ten sposób pieniądze załataliśmy dziury i znów mogliśmy aspirować do wyższych celów. Tak to się kręci.
[…]
Julio César Clemente Baptista, Bestia.
Muszę się przyznać, że Baptistę nazywali Bestią, ponieważ ja się pomyliłem na konferencji prasowej. On nie był Bestią, nazywali go la Roca (skała – przyp. red.). Ja się pomyliłem, powiedziałem la Bestia i tak zostało. Kluczowy był dla niego mecz na La Línea, gdzie graliśmy sparing. Jeden z naszych zawodników dostał czerwoną kartkę, musieliśmy zmienić ustawienie, przesunęliśmy Baptistę do przodu, a on zdobył dwa dole. Caparrós powiedział: „Cholera, ten człowiek ma nosa do bramek”. Zaczął go ustawiać z przodu, na pozycji drugiego napastnika i jak on sobie tam radził – ponad dwadzieścia goli w każdym sezonie.
[…]
Później przyszła wygrana na Bernabéu 1:0 z Realem Madryt, który miał w składzie Raula, Owena, Beckhama, Zidane’a…
Gol Baptisty. Jusuli rozegrał wtedy wybitne spotkanie. Byliśmy o krok od pozycji lidera. Myślę, że wtedy wyszedł nam znakomity sezon.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze