Świetny początek ćwierćfinałowej serii
Koszykarze z pierwszą wygraną
Już tylko osiem drużyn pozostało na polu bitwy o triumf w tegorocznej edycji Euroligi. Jedną z nich jest Real Madryt, walczący o wejście do Final Four z Anadolu Efes. Pierwszy ćwierćfinałowy mecz zakończył się dla ekipy Pabla Lasa pomyślnie, wygraną różnicą dziewięciu punktów (80:71), lecz nie obyło się bez kłopotów. Seria toczy się do trzech zwycięstw, a kolejne starcie zostanie rozegrane już w piątek.
Rywalizacja była na początku bardzo zacięta, rozgrywana na zasadzie „punkt za punkt”. Najczęściej na tablicy wyników gościł remis, co tylko potwierdzało wysoki poziom, obecny na tym etapie rozgrywek. Zawodnicy obu drużyn prezentowali solidną koszykówkę, popełniali mało błędów, ale nie stronili od przewinień, stąd duża liczba oddanych rzutów osobistych. Madrytczycy nie mogli się przez to rozpędzić. Brakowało im płynności w ataku, a akcje opierały się na zagraniach indywidualnych. Mieli wyraźne kłopoty z atakowaniem, co na przewagę jedenastu punktów zamienili przeciwnicy (27:38).
Pobudka nastąpiła dość szybko, bo jeszcze przed przerwą straty udało się zmniejszyć do trzech (35:38). Była to jedynie zapowiedź tego, co wydarzyło się po odpoczynku i rozmowie z trenerem. Uporządkowana została przede wszystkim gra ofensywna zespołu – zawodnicy wybierali lepsze pozycje do rzutów, podejmowali trafniejsze decyzje. Wyróżnienie należy się K.C. Riversowi, który w najważniejszym momencie meczu postarał się o bezcenne punkty. Łącznie w całym meczu zdobył ich aż dwadzieścia jeden (trafił sześć na siedem oddanych rzutów z dystansu). Zespół dzięki temu nie tylko przejął prowadzenie, ale i zbudował solidną przewagę (61:53).
Zupełna zmiana wizerunku drużyny i wyniku nie byłaby możliwa, gdyby nie świetna, agresywna obrona. Goście stracili w trzeciej kwarcie wiele piłek i nie byli w stanie przedostawać się pod madrycki kosz z taką łatwością, jak podczas pierwszej połowy. Oczywiście nie poddali oni walki, ale nie zbliżyli się do rywala na odległość bliższą niż sześć punktów. Madryt nie miał żadnych kłopotów z obroną prowadzenia i zakończeniem meczu bardzo istotnym zwycięstwem.
80 – Real Madryt (22+13+26+19): Llull (6), Fernández (10), Rivers (21), Reyes (12), Ayón (14) – Nocioni (6), Mačiulis (3), Rodríguez (5), Carroll (3), Bourousis (-), Slaughter (-).
71 – Anadolu Efes SK (20+23+10+18): Draper (6), Janning (6), Perperoglou (5), Krstić (9), Bjelica (6) – Balbay (-), Osman (11), Batuk (5), Sarić (13), Lasme (6), Huertel (4).
Skrót spotkania | Statystyki
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze