Con huevos y cojones
Przed meczem z Granadą
W normalne wielkanocne popołudnie pewnie niewielu z naszych czytelników myśli o Realu Madryt i o tym, jaki może być wpływ jednego zawodnika na postawę drużyny albo czy na przykład mecz na Camp Nou zakończony porażką Królewskich może być czymś pozytywnym. O godzinie 12:00 wypada jednak odejść od wielkanocnego śniadania i zobaczyć, jak Real Madryt poradzi sobie po dwutygodniowej przerwie – większość graczy wyjechała na mecze reprezentacji, więc i szybkie odbicie się po przegranej w Barcelonie zostało odroczone w czasie.
Nie ma co ukrywać – musimy schować kalkulatory do szuflad i na jakiś czas przestać patrzeć na największego rywala madrytczyków. Warunek numer jeden w kwestii mistrzostwa Hiszpanii jest prosty – wygrać wszystko. To szalenie trudne zadanie, ale nie niemożliwe. W Wielkanoc szczególnie trudno być nie powinno, ale na spacerek też nie ma co liczyć – na boisku nikt się nie położy.
W jakiej formie jest Real Madryt? Takie pytania zadajemy sobie po każdej przerwie reprezentacyjnej. Na początek wypada wspomnieć o nieobecnych i powracających. Na Santiago Bernabéu na pewno zabraknie pauzującego za kartki Isco, a także kontuzjowanych lub odpoczywających Pepego, Daniego Carvajala i Samiego Khediry. Aż trzech z czterech wyżej wymienionych to pewniacy w jedenastce, na którą tak często stawia Carlo Ancelotti, ale wiadomość pozytywna raczej poprawia nastroje madridistas – do gry wraca James Rodríguez.
Wokół Kolumbijczyka na początku sezonu stworzył się niemały szum, kiedy z Madrytu wyprowadził się Ángel Di María, a sprowadzenie pomocnika Monaco wiązało się z wydatkiem rzędu około 80 milionów euro. Ten jednak z zadań – ofensywnych i defensywnych (innymi słowami: efektownych i efektywnych) – wywiązywał się znakomicie. Zdobywał gole, notował asysty, zasuwał w obronie nie mniej niż światowej klasy defensywni pomocnicy. Wydawało się, że po urazie, owszem, będzie cierpiał nie tylko on, ale niewielu spodziewało się, że Real Madryt bez niego straci aż tyle atutów. Na szczęście to już minęło… i oby nie wróciło.
A w jakiej formie będą pozostali? W tej kwestii po przerwie na reprezentacje może jesteśmy nieco mądrzejsi – Raphaël Varane potrafi nie tylko wyskakiwać do główek w polu karnym rywala, ale także strzelać bramki, więc byłoby sympatycznie, gdyby przypomniał sobie to także w koszulce Królewskich. Za takimi golami jak ten na Camp Nou trochę się stęskniliśmy. Gareth Bale znów pokazał jak się strzela i jak się asystuje – za tym tęsknimy chyba jeszcze bardziej. O Cristiano Ronaldo martwić się raczej nie musimy (wróci prędzej czy później), ale jego partner z reprezentacji, Fábio Coentrão, pokazał, że umie nie tylko dobrze bronić, ale i atakować z wielką korzyścią dla drużyny. Toni Kroos czy Luka Modrić nie mają wielu minut w nogach, więc jutro powinniśmy widzieć świeży – i oby chętny do ataku i skuteczny w obronie – środek pola. Jeśli tutaj wszystko będzie grać, a przód utrzyma skuteczność na swoim normalnym poziomie, wynik nie powinien być dla Granady cudem na miarę Zmartwychwstania.
Rywal Królewskich mierzy się z problemami zupełnie innego wymiaru. W Andaluzji nie myśli się o wygraniu najbliższych dziesięciu spotkań ligowych i nie istnieje kwestia przerw między nimi na Ligę Mistrzów. Utrzymanie w tabeli to cel zespołu Abela Resino, ale już dziś wiadomo, że o jego zrealizowanie będzie piekielnie trudno – dziewiętnaste miejsce w tabeli, najgorsze wyjazdowe wyniki i słabiutka forma. Z drugiej strony Granada raczej nie jest drużyną łatwą do „rozjechania”. Na jej stadionie trochę pomęczyła się Barcelona, a ostatnio raczej nie pozwalają rywalom na goleady. Od porażki z Sevillą w 13. kolejce nie przegrała więcej niż dwiema bramkami. Zresztą to nie defensywa, lecz atak jest największym problemem – Granada to najmniej bramkostrzelny zespół w Primera División.
Futbol wraca na Santiago Bernabéu. Oby był to futbol ofensywny, skuteczny, może być nawet galaktyczny, chociaż Raúl ostatnio powiedział, że nie przepada za tym słowem. My je lubimy – zwłaszcza, gdy Real Madryt rozjeżdża rywali i pokazuje, że warto wierzyć w remontadę. Niech dziś jaja będą tylko na wielkanocnych stołach. I obyśmy po meczu nie musieli mówić o tym, że jaj zabrakło tym, którzy myśleli, że mecz wygra się sam.
huevos – jaja (na przykład od kury)
cojones – jądra
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze