Modridismo
„Widać i czuć, że <i>Lukita</i> znów jest tu”
Felieton autorstwa Jorge Bustosa, dziennikarza El Mundo, współpracownika RealMadrid TV i La Sexty.
Kiedy pytano Bernabéu dlaczego nie zakontraktował Cruyffa, wielki wizjoner wyraził się dość jasno: „Nie podobała mi się jego gęba”. Krytykowano Florentino za uparte sprowadzanie do klubu piłkarzy o pięknych twarzach, którzy przede wszystkim mieli sprzedawać siebie i koszulki, a dopiero później grać w piłkę. Jednak jest ogromny argument, który odpiera te zarzuty – nazywa się Luka Modrić i na dzisiaj, bez rozróżniania na pozycje, jest najlepszym zawodnikiem Realu Madryt. Czy może Realu Modrid. Nikt nie powiedziałby, że One Direction włączyłoby go do składu ani że jego twarz zdobi zeszyty nastolatek. Mimo to Modrić przypomina Cruyffa, nie tylko z twarzy, ale też z umiejętności rozwijania futbolu totalnego: broni, atakując; penetruje, grając kombinacyjnie i kontroluje, ryzykując.
Nie wiadomo dlaczego tak niewielki pomocnik potrafi dominować na tylu polach: lingwistyki – jak Chorwat tak dobrze rozumie akcenty z Francji, Portugalii, Walii czy Malagi; czy historii – dlaczego pochodzący z Bałkanów zawodnik potrafi zawiązać sojusz pomiędzy jeszcze niedawno tak odległymi cywilizacjami ataku i obrony Realu Madryt.
Jego powrót potwierdził to, co wszyscy podejrzewaliśmy. Gorszy okres gry drużyny nie brał się z 4-3-3, nie z dyspozycji Bale'a, ani nawet nie z Instagrama Iriny, ale z kontuzji Modricia. To jego blask widać w podaniu do Benzemy zakończonym nietrafioną przewrotką Cristiano i pierwszym golem Bale'a; jego jest prędkość, z jaką podaje z wolnego do Carvajala, co skutkuje drugim golem Garetha po strzale Cristiano; w jego rękach znajduje się wahadło środka pola, którym hipnotyzuje, zmieniając rytm gry lub znajdując wodę i dostarczając ją na młyn BBC. Wielki jasnowidz w strefie pomocy.
Wpływ Lukity na kolegów jest zdumiewający. Nie tylko szukają go, kiedy zaczyna się robić ciasno, ale także – wiedząc, że jest za nimi – zapominają o niemocy, ożywają i wychodzą do penetrujących podań, wierząc, że im się to opłaci. Z nim na boisku można wskazać w czasie meczu momenty orki na ugorze, ale ostatecznie okazja dla Blancos spada niczym dojrzały owoc. Gdybym miał komuś ofiarować koszulkę Realu, byłaby to ta z jego nazwiskiem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze