Ancelotti twarzą derbowej porażki
Włoch nie wyciąga wniosków
Carlo Ancelotti jest twarzą wczorajszej porażki. Nie można przejść obojętnie obok podobnej klęski. Wynik 4:0 jest dowodem na to, że w trybach białej maszyny coś się zacięło. Sobotnie spotkanie z Atlético było szóstymi kolejnymi derbami bez zwycięstwa. Za każdym razem scenariusz był ten sam – gra toczyła się tak, jak chciał tego Diego Simeone, natomiast zawodnicy oraz trener Realu nie byli w stanie znaleźć na to żadnego lekarstwa.
Gdyby tego było mało, Królewscy zawiedli nie tylko pod względem przygotowania taktycznego. Los Blancos nie mieli duszy, piłkarze Carletto biegali zagubieni jak dzieci we mgle. Zawodnicy Rojiblancos wręcz przeciwnie – doskonale przekładali na murawę założenia Cholo i walczyli o każdą piłkę.
Khedira jedyną nowością
Real na Calderón jechał osłabiony brakiem pięciu podstawowych graczy. Niemniej ani szerokie grono nieobecnych, ani pięć ostatnich spotkań bez zwycięstwa w derbach nie skłoniły nikogo do wyciągnięcia wniosków i opracowania planu B. Jedyną zmianą, którą zdecydował się zastosować Ancelotti, było postawienie od pierwszej minuty na Khedirę, któremu daleko do najwyższej formy i który 30 czerwca opuści klub.
Włoch nie miał zamiaru wzmacniać środka pola czy też zmieniać ustawienia. Postawił na tą samą formułkę co zawsze – wolne wymiany piłki między zawodnikami. I zapłacił za to po raz kolejny. Tym razem Atlético potrzebowało jedynie 18 minut.
Znów bez reakcji
Za każdym razem coraz bardziej może dziwić to, dlaczego Ancelotti tak późno decyduje się na zmiany. Rezerwowi Realu Madryt są najrzadziej wykorzystywanymi zmiennikami w lidze. Nie od dziś wiadomo, że Carlo nie jest zwolennikiem jakichkolwiek korekt. Wczoraj było podobnie. Gdy drużyna przegrywała 2:0 i była zapędzona w kozi róg, również nie zdecydował się na spróbowanie czegoś nowego, by zatrzymać krwotok.
Ancelotti wolał poczekać do przerwy. Wówczas za Khedirę wpuścił Jesé. Carletto postanowił ściągnąć z boiska najsłabsze ogniwo, wpuszczając w jego miejsce kolejnego napastnika, który choć odrobinę ożywił grę.
Tęsknota za liderami
Real Madryt nie pokazał charakteru. Bez Ramosa, Pepe i Marcelo, czyli trzech z czterech kapitanów, Los Blancos zostali bez przywódców. Nikt nie był w stanie wysilić się na jakąkolwiek reakcję, która mogłaby nieco wstrząsnąć zespołem, gdy Atleti prowadziło 2:0.
Cristiano i Bale, którzy mieli być odpowiedzialni za poczynania w ofensywie, na każdego gola rywala odpowiadali opieraniem rąk na biodrach. Ancelotti także nie wyłamał się ze schematu i potyczkę kończył w pozycji siedzącej.
Oznaki zmęczenia
Nie można się również oprzeć wrażeniu, że Królewscy są wyczerpani pod względem fizycznym. Wczoraj drużyna nie przebiegła w sumie nawet stu kilometrów, czyli średniego dystansu odkąd weszliśmy w nowy rok.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze