0:4…

Real Madryt przegrał z Atlético 0:4 po bramkach Tiago, Saúla, Griezmanna i Mandžukicia. Królewscy nie byli po prostu żadnym przeciwnikiem i zebrali najniższy wymiar kary.

Pierwsze minuty były nerwowe z obu stron i największymi wydarzeniami były urazy Godína i Koke wynikające ze starć z Khedirą. Problem Hiszpana okazał się poważny i już po 10 minutach musiał on opuścić boisko. Pierwsza poważna okazja zakończyła się bramką dla Rojiblancos. Po dośrodkowaniu piłkę przed pole karne zgrał Mandžukić, a tam znalazł się Tiago. Portugalczyk uderzył w Casillasa, ale temu uciekła piłka i wtoczyła się do siatki. Cztery minuty później było już 2:0 – Siqueira położył Carvajala i podrzucił piłkę na 6. metr, gdzie czekał Saúl. Hiszpan uderzył przewrotką i piłka wpadła od słupka do bramki Casillasa. Real przez ten okres nie stworzył żadnej okazji. Po 25 minutach Atleti zmniejszyło intensywność i Królewscy zaczęli po raz pierwszy pojawiać się przed polem karnym gospodarzy. Pierwszą groźną sytuację Real stworzył w 32. minucie, ale obrona zablokowała strzał Benzemy. W 35. minucie kolejną groźną sytuację miało Atlético, ale Khedira zablokował strzał z bliskiej odległości ręką – arbiter był blisko, ale nie odgwizdał karnego. Królewscy zaczęli lepiej grać piłką w ostatnich 10 minutach, ale nie przyniosło to bramki. Do przerwy 2:0 dla gospodarzy dzięki świetnemu rozpoczęciu spotkania.

W przerwie Khedirę zmienił Jesé. Królewscy drugą połowę zaczęli z dużo większą intensywnością, ale nie potrafili stworzyć dogodnej okazji. Ponownie łatwiej do strzałów dochodzili gospodarze, w 59. minucie piłkę Griezmannowi podał Carvajal, ale Francuz trafił w Casillasa. Kilkadziesiąt sekund później ten sam zawodnik był bliski zdobycia gola przewrotką, a kilka minut później tylko złe trafienie w piłkę przez Tiago uratowało Casillasa od gola. Bramka przyszła w 67. minucie, kiedy Saúl skontrował wrzutkę Ardy wzdłuż linii bramkowej, a Griezmann można powiedzieć, że „strzelił gola Varane'em”. Real znowu dostał swoje kilka minut, ale nie przyniosło to żadnego efektu. Mecz zamknął gol Mandžukicia, który wpakował piłkę do bramki głową po dośrodkowaniu Torresa.

Wydaje się, że bez dwóch zdań to najgorsza porażka w erze Ancelottiego. Królewscy nie byli żadnym zagrożeniem dla rywala i nie oddali nawet jednego celnego strzału na bramkę. To kolejne takie spotkanie przeciwko Atleti. Ani zawodnicy, ani trener nie zrobili w tym sezonie nic, co pokazałoby jakiś rozwój w derbowych starciach, a stwierdzenie o wygranej w Lizbonie robi się coraz mniej śmieszne. Jeśli Real trafi na Rojiblancos w Lidze Mistrzów, to faworyt będzie tylko jeden. Tymczasem w Lidze Atlético zbliża się na 4 punkty, a jutro Barcelona będzie miała szansę doskoczyć na 1. Za tydzień w sobotę mecz z Deportivo.

Atlético Madryt 4:0 REAL MADRYT
1:0 Tiago 14’ (asysta: Mandžukić)
2:0 Saúl 18’ (asysta: Siqueira)
3:0 Griezmann 67’ (asysta: Saúl)
4:0 Mandžukić 89’ (asysta: Torres)

SKŁADY:
Atlético Madryt: Moyá - Juanfran, Miranda, Godín, Siqueira - Arda, Tiago, Gabi, Koke [10', Saúl (71', Raúl García)] - Griezmann (77', Torres) i Mandžukić.
Ławka: Oblak, Gámez, Giménez, Mario.

REAL MADRYT: Casillas - Carvajal, Varane, Nacho, Coentrão - Khedira (46', Jesé), Kroos, Isco (69', Illarra) - Bale, Cristiano i Benzema (72', Chicharito)
Ławka: Keylor Navas, Arbeloa, Diego Llorente, Lucas Silva.