Arbeloa: Odpoczywać będziemy po zakończeniu karier
Wywiad z Hiszpanem
Dzisiaj jest z nami wyjątkowy gość. Najlepiej przedstawi go ten filmik. No i kto to jest? To spartanin. To Álvaro Arbeloa. Co tam, Álvaro?
[śmiech] Dobry wieczór.
Ty mógłbyś przeprowadzić sam taką przemowę.
Tak, oczywiście. Miła prezentacja [śmiech].
Mógłbyś to przedstawić całkowicie z pamięci.
Tak, w większości.
Mam takie pytanie pośrednio z tym związane. Ty studiowałeś biznes, powiedz mi czy to czas dla takich ludzi, dla biznesmenów? Czy to czas dla odważnych?
Uważam, że teraz bardziej niż kiedykolwiek.
Naprawdę?
Tak.
Czyli nie powinniśmy czekać w domach na swoje szanse?
Teraz mamy doskonały czas dla odważnych przedsiębiorców, kiedy sprawy idą źle. Geniusz rodzi się, gdy go potrzeba.
Można być przedsiębiorcą z sukcesami w czasach kryzysu, prawda?
Cóż, na pewno tak.
Jesteś pewny, bo ciebie otaczają ludzie z sukcesami.
[śmiech] No tak, mam szczęście, że otaczają mnie ludzie, którym w życiu poszło bardzo dobrze, to prawda.
Nie wiem czy piłkarze dotykają nogami ziemi, czasami mówimy, że wy żyjecie w bańce, ale wydaje się, że ty jesteś jednym z tych gości, którzy żyją blisko codziennej rzeczywistości.
Tak, myślę, że tak. Uważam, że wszyscy żyjemy dosyć blisko tej rzeczywistości, bo wszyscy mamy rodziny, przyjaciół, wszyscy oglądamy telewizję i wiemy, co dzieje się wokół nas. Oczywiście inną sprawą jest odczuwanie tego na swojej osobie, ale widzisz, co dzieje się wokół ciebie i to rozumiesz.
Brat naszego kolegi cierpi na stwardnienie rozsiane. To loteria, jednego dotyka to, drugiego tamto, ale w tym przypadku dotknęło to zupełnie zdrowego człowieka, do tego piłkarza.
Jasne jest, że nie da się tego kontrolować i z dnia na dzień coś takiego zmienia twoje życie. To wielkie nieszczęście dla całej rodziny. Mogę tylko przesłać wyrazy wsparcia Carlosowi i jego rodzinie.
Dokładnie, trzeba wsparcia. A kiedy ty zdałeś sobie sprawę, że będziesz piłkarzem i będziesz z tego żyć?
Nie wiem czy jest jeden dzień, bo wszystko idzie bardzo szybko i nie ma czasu na myślenie. Ja na przykład w dniu, kiedy debiutowałem w drużynie Raúla, Zidane'a, Carlosa, Figo czy Ronaldo, to pomyślałem sobie, że cóż, zostało mi już niewiele [śmiech].
Do tego debiut w takim otoczeniu, w takim miejscu.
Było wielu, którzy tak debiutowali, a potem nie mieli odpowiednich karier. Kiedy jesteś tak blisko tego wszystkiego, to wiesz, że musisz pracować jeszcze lepiej. Ja debiutowałem obok takich potworów i powiedziałem sobie tylko „Matko moja”.
W drodze do tej sytuacji ile razy pytałeś siebie czy to ma sens?
Wiele razy myślisz, że to nie ma sensu, że się nie uda. Masz momenty zwątpienia. Myślisz sobie, że po co to wszystko, że tylko niewielu to się udaje. Ale na szczęście szedłem dalej i udało się. Zawsze miałem rodzinę, która mnie wspierała w tym wszystkim, kobietę, która była przy mnie. Oni byli przy mnie w słabszych chwilach i pomogli iść dalej.
Otoczenie jest ważne, prawda?
Ogromnie. Jest kluczowe, w moim przypadku jestem tutaj przy tym stole dzięki swojemu wysiłkowi, ale jeszcze bardziej dzięki wysiłkowi mojej rodziny.
Jeśli nie ma odpowiedniego otoczenia, to zaczynasz się rozregulowywać.
Tak, to prosta sprawa.
W meczu może ci iść lepiej czy gorzej, ale jeśli wracasz do domu i jeśli źle, to mówisz do widzenia.
Jasne. Spędzasz w domu sporo więcej czasu niż trenujący czy grając, to sam człowiek staje się człowiekiem i jeśli chcesz odnosić sukcesy w piłce, to poza nią musi ci się układać dosyć dobrze.
Jak tam z twoim urazem?
Dobrze. Jutro wracam do treningu z drużyną, cieszę się, że to było tylko kilka dni i mam nadzieję, że wrócę na top.
Jesteśmy z Álvaro Arbeloą. Od dawna chcieliśmy z nim porozmawiać, mamy wiele pytań, to bohater dzisiejszego wieczoru.
***
Więc cóż, mistrzowie pierwszej rundy. Jest dobrze, co?
Dobra wiadomość.
Wszystko pod kontrolą?
Zawsze lepiej jest być na górze. Teraz trzeba to zakończyć na takim miejscu, na jakim jesteśmy teraz.
Pierwsze miejsce bez zaległego meczu i to poczucie zależności od siebie samego. W takich rozgrywkach to dosyć ważna sprawa, prawda?
To jasne. Tym bardziej po takim początku sezonu, gdzie traciliśmy do lidera 6 punktów po pierwszych kolejkach. Teraz jesteśmy z przodu bez jednego meczu, co oznacza, że wykonaliśmy pewne sprawy odpowiednio. Wiemy jednak, że jeśli chcemy wygrać mistrzostwo, to nie możemy potknąć się za wiele razy.
Ten Real rozpoczął z wątpliwościami, ale nagle nabraliście wielkiego rozpędu. Czuliście to?
Nie masz czasu, żeby o tym myśleć. Wygrywaliśmy i zbieraliśmy to 17., 18. czy 19. zwycięstwo, ale nie byliśmy świadomi tego rekordu, który był tworzony. Po prostu wychodziliśmy wygrywać. To była spektakularna seria i teraz, gdy nadeszły trudniejsze chwile, docenia się to bardziej. 22 wygrane z rzędu to coś bardzo trudnego do osiągnięcia.
Jaką wartość w tym wszystkim ma sama szatnia? Jaki procent zasług ma ta atmosfera, którą widać na zewnątrz?
Słuchaj, to zawsze jest ważne. Kiedy jest dobra atmosfera, to można pracować z odpowiednią naturalnością. Zdrowa atmosfera jest bardzo ważna.
Z tych transferów na ten sezon, kto zrobił największe wrażenie?
Trudno byłoby wskazać jednego, bo doszli bardzo ważni zawodnicy, wszyscy pomagają i naprawdę wszyscy radzą sobie dobrze. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że ci nowi zawodnicy nie tylko pomagają na boisku, ale są także doskonałymi kolegami.
Kroos jest tak chłodny, na jakiego wygląda?
Kroos to fenomen. Ma może trochę taki wizerunek, ale ja mam z nim bardzo dobre stosunki. On jest superzabawny, każdego dnia coraz śmielej używa hiszpańskiego. Według mnie, uczy się naprawdę bardzo szybko. Czasami powie coś po niemiecku i ja stwierdzam, że pojechałbym do Niemiec i byłbym bez szans na naukę tego języka, nie wiem jak on uczy się tak szybko hiszpańskiego [śmiech]. Jednak naprawdę robi wiele, żeby się zintegrować i jest naprawdę fajnym gościem, bardzo dobrym człowiekiem.
Ci Niemcy tak mają, co?
To maszyny. Mamy przykłady w Samim czy Mesucie, kiedy tu był. Ci gracze bardzo dobrze wprowadzili się do ekipy, a jako profesjonaliści zawsze zachowywali się na 6. Z mojego doświadczenia powiem, że trudno o Niemca, który przyszedłby i by sobie nie radził czy nie był wielkim profesjonalistą.
Najpierw aktualności, potem reszta. Więc aktualności, Cristiano Ronaldo. Złota Piłka, tam doceniono graczy Realu, graczy z Hiszpanii, ale zobacz Álvaro, że mocno krytykujemy naszą ligę, bo chcemy rozgrywek z pełnymi stadionami i dobrą atmosferą. Jest ta krytyka, ale na tych galach hiszpańska piłka jest na topie.
Tak, bo mamy szczęście, że w tej lidze grają wielcy zawodnicy. Mamy dwie ekipy, Real i Barcelonę, które są odnośnikami na świecie, więc to normalne, że mamy wielu piłkarzy na takich galach.
Patrzysz na tę jedenastkę z gali i mówisz, że dla ciebie zabrakło kogo?
Cóż, uważam, że każdy ma swoje preferencje i gusta. Mi naprawdę bardzo, bardzo, bardzo brakowało Modricia.
Dla mnie Godína.
Za ten sezon, który rozegrał, na pewno na to zasługiwał, bo miał wielki sezon, podobnie Pepe, wielki rok. Ja jednak pozostaję przy Luce, bo może mam do niego ogromną słabość, ale według mnie powinien się tam znaleźć.
Tęsknicie za nim?
Tęsknimy, bo to bardzo ważny zawodnik, wielki piłkarz i jasne, że go brakuje. Jednak mamy szczęście, że teraz na tej pozycji dobrze gra Isco, a to brutalnie dobry zawodnik.
Cristiano. Trudno cokolwiek o nim mówić, trudno do kogokolwiek go porównać.
Trochę trudno [śmiech]. Trudniutko.
Ty trenujesz z nim codziennie. Zgadzasz się z Jorge Mendesem, który stwierdził, że ludzie z zewnątrz nie rozumieją ile on poświęcił, żeby być tym, kim jest?
Jest ciężko. My widzimy co robimy na treningach, ale potem jedzie do domu i trzyma się ścisłego reżimu, dba o siebie, dalej pracuje i myśli przez 24 godziny o tym, jak być najlepszym. Więc na końcu odpowiedź na to pytanie zna tylko on.
Mascherano w filmie o Messim spróbował opowiedzieć jak czułby się jako Messi przez 5 minut. Ty chciałbyś być Cristiano Ronaldo przez minut?
Pozostajesz na tych chęciach [śmiech]. Dostajesz 5 minut na bycie Supermanem, dostajesz pelerynę, czas mija, a ty się rozglądasz i chcesz więcej. Prawda jest taka, że byłoby fajnie poczuć, co znaczy być Cristiano.
Widziałeś kiedyś kogoś podobnego? To pytanie aż przynosi mi wstyd.
Cóż, trudna sprawa, bo nikt nie miał takich osiągnięć. Ma więcej goli niż meczów w Realu. Patrzysz na to i pytasz jak to możliwe.
Kiedyś z 28 bramkami miałeś pewne Pichichi.
28 bramek to było brutalne osiągnięcie. Pamiętam, że kiedy Romario strzelił 30, to wszyscy rozdziawili buzie, pytali co to za jaja. Nie wiem... Nie wiem czy takie liczby się powtórzą.
Powiedz mi, czy Isco ma w swoich nogach Złotą Piłkę?
Jak powiedziałem, na dzisiaj Isco to brutalnie dobry zawodnik. Zrobił krok dalej ku byciu spektakularnym zawodnikiem, takim, którego zagrania puszcza się na vine'ach, gdzie pokazuje się te zwody. Teraz to kompletny zawodnik. Wykonał taki wysiłek, żeby grać w Realu Madryt, że osiągnie to, co tylko zechce.
Kibice kochali go od pierwszego meczu, ale musiał przejść tę przemianę.
Musiał to przejść, bo nigdy nie był do tego przyzwyczajony. Musiał zacząć biegać. Powiedziałem mu, że to zaczyna wyglądać tak, jakby odbieranie piłek sprawiało mu frajdę, jakby lubił ten stan, gdy po meczu nie może się ruszyć. Jemu naprawdę podoba się to nastawienie, że da z siebie wszystko, że odbierze piłkę. Zaczyna dostrzegać piękno tej drugiej strony futbolu, tego poświęcenia i cóż, teraz to dla mnie wyjątkowy gracz, który jest po prostu inny. Robi z piłką takie rzeczy, że zostanie tym, kim zechce. Ma 22 lata i jest przyszłością Realu i reprezentacji.
Ależ zwód Karima, co?
Uohhh! Czapki z głów, coś niesamowitego. Jednak więcej, trzeba było to zrobić, żeby dać czas Cristiano na dojście. On podniósł wzrok, widział Cristiano i to było idealnie idealne, co trzeba było zrobić. Karim to spektakularny piłkarz, po prostu cudowny. Uważam, że to najlepsza możliwa „9” na świecie, jaką może mieć Real Madryt. My, którzy znamy go od długiego czasu, znamy jego umiejętności i to zawodnik, przy którym naprawdę dziwi, że ktoś może mieć wobec niego wątpliwości. Nie wiem, ja nie wiem co jeszcze musi zrobić Karim, żeby naprawdę zaczęto uznawać go za najlepszego napastnika na świecie.
To „9”, która gra jak „10”, a myśli jak „6”.
Wszystko robi dobrze. U nas Cristiano gra na skrzydle, ale tak naprawdę to on jest „9” Realu Madryt. A Karim umie podłączyć się do akcji, wyjść na pozycję, stworzyć przestrzeń, a Cristiano doskonale to wykorzystuje.
Najważniejsze to znać swoją rolę w drużynie, żeby wszystko odpowiednio działało.
Oczywiście. To jest ważne i mogę powiedzieć, że mamy przywilej posiadać Karima Benzemę w Realu Madryt.
Ostatnio to ty podałeś do Nacho, ten strzelił, było wielkie świętowanie...
[śmiech] Tak, bardzo się cieszyłem, bo on na to zasługuje. Nacho to zawodnik na szóstkę we wszystkim. On zawsze wywiązuje się spektakularnie ze swoich zadań, nigdy się nie krzywi, zawsze trenuje na maksa, daje z siebie wszystko. Dzisiaj był dzień wolny, a on pojawił się w Valdebebas. To chłopak, który walczy o każdą minutę na boisku i każdy wychowanek powinien patrzeć na Nacho.
Jesé powinien więc patrzeć na Nacho.
Jesé to zawodnik z wyjątkowymi możliwościami i pokazał kim jest w poprzednim sezonie. Na pewno po tak poważnej kontuzji, i już z nim o tym rozmawiałem, nie będzie mu łatwo odzyskać tak spektakularny poziom. Musi być cierpliwy, potrzebuje minut, potrzebuje treningu, bo to były długie miesiące bardzo poważnej kontuzji. Jesé ma wszystko, żeby być kluczowym zawodnikiem dla Realu Madryt.
W poprzednim roku Pepe powiedział mi jedną rzecz o Coentrão. Zapytałem o wartość Coentrão, a on odpowiedział, że trzeba zrozumieć skąd wywodzi się zawodnik, wtedy widzi się dużo więcej. Chodzi o pochodzenie, rodzinę, korzenie, a często przypinamy łatki ze względu na samą cenę transferu.
Tak, na pewno tak. Historię każdego zawodnika zna tylko on sam. Na pewno Fábio musiał sporo wycierpieć, żeby dojść do tego momentu, zostawić wiele za sobą. Nikt niczego mu nie podarował i jest w Realu Madryt, bo pokazał, że to kawał dobrego zawodnika.
Jak James. Strzelił coś na mundialu i stwierdziliśmy, że przychodzi gwiazdka, ale nie gość od odbioru i biegania.
Ta, przyszedł przez autostrady, nie? [śmiech]
No tak.
Właśnie dlatego. Wystarczy popatrzeć na pracę Jamesa każdego dnia, grę z piłką i bez niej, asysty, gole... Wtedy może się wydawać, że te 80 milionów to było niewiele.
Przy tym wszystkim, przy tych emocjach, motywacji, zawodnikach, nie masz gwarancji, że wygrasz Ligę. Ale jesteście chyba na dobrej drodze.
Cóż, wymagania w Lidze są obecnie bardzo wysokie i gwarancji nie dostaniesz nigdy. Uważam, że jesteśmy na dobrej drodze, rozgrywamy świetną ligę i wiemy, że w tym roku to wielki cel. Nie wygraliśmy mistrzostwa od trzech lat, dla nas to długi okres. Mamy wielką motywację w tych rozgrywkach.
Dobrze było odpaść z Pucharu? Czy może nie chcesz już gadać o tym Atleti?
Nie, nic bardziej mylnego. Dla nas to był ogromny cios.
Ale to nie wyjdzie wam na dobre?
Realowi nigdy nie wychodzi na dobre odpadnięcie z rozgrywek, tym bardziej przeciwko Atlético. Myślę, że każdy z moich kolegów zapłaciłby, żeby w środę zagrać przeciwko Barcelonie, żeby dalej walczyć o Puchar, żeby walczyć o tytuł, więc nie wyszło to nam na dobre. Wszyscy jesteśmy dosyć mocno wkurzeni, że wygrało z nami Atlético Madryt. Że mamy teraz więcej czasu na Ligę i Ligę Mistrzów? No tak, ale nie o to tutaj chodzi.
Czy brak meczu w środku tygodnia może wam wręcz zaszkodzić?
My jesteśmy przyzwyczajeni do gry w systemie środa-niedziela, mamy szeroką kadrę. Chcielibyśmy dalej grać w Pucharze. Teraz faktycznie będzie więcej czasu na odpoczynek, ale odpoczywać to będziemy po zakończeniu karier. Teraz wszyscy chcemy grać i im więcej meczów, tym lepiej.
Álvaro, szczerze, dlaczego Atleti jest dla was taką ością w gardle?
Moim zdaniem nie chodzi o to, że nam nie leżą. Niedawno wygraliśmy przeciwko nim mistrzostwo Europy. Wiadomo, że to trudny rywal, który dobrze rywalizuje. W poprzednim roku Barcelona nie wygrała chyba z nimi żadnego meczu i na pewno radzą sobie doskonale, ale my niedawno mieliśmy 14 lat bez porażki z nimi. Oni jeszcze nie mają z nami takiej serii, więc byłbym ostrożny w tych ocenach.
Ostatnio na Calderón miałeś ten ostry atak...
Czasami jesteś spóźniony, mylisz się. Już na boisku przeprosiłem Gabiego. Na pewno to nie jest ostatni taki faul, jaki zobaczymy. Ja nigdy nie chciałem nikogo zranić, chyba nigdy nikomu nie sprawiłem kontuzji [śmiech]. Jak mówiłem, spóźniłem się, przeprosiłem, tyle.
Taki jest styl tych meczów?
Nie.
Ale podchodzicie do tego tak, że gracie na granicy, jakby to był koniec...
Styl tych meczów to gra na 100% i staranie się o wygraną, ale nie chodzi o kopanie się czy brudną grę. Jest wielkie napięcie, wielka stawka, ale na końcu chodzi o wygraną i strzelanie bramek.
Była niezła mobilizacja na rewanż.
Dajesz mi teraz szansę, więc chcę podziękować ludziom za to, co zrobili na Concha Espina, to było brutalne. Koledzy zajechali na stadion oniemiali. W imieniu kolegów i Realu Madryt milion podziękowań dla kibiców. Zabolało nas, że nie wywalczyliśmy awansu, bo fani dali z siebie wszystko.
Rozmawialiśmy o piłkarzu i życiu codziennym. Wydaje się, że jesteście też coraz bliżej fanów. Ostatnio wyszliście z szatni podziękować za wsparcie. Teraz ta Concha Espina. Wydaje się, że jesteście bliżej.
Na końcu gramy też dla nich. Oni zapełniają stadion, oni płacą nie wiem ile za bilet czy koszulkę... Kibice nadają sens futbolowi.
Dla nich wygrywacie, z nimi przegrywacie, ich radujecie, jak w Lizbonie. Patrzyliście na nich po triumfie?
Oczywiście. Masz przyjaciół czy rodzinę, patrzysz na reakcje. Ludzie płakali i to była brutalna radość z powodu tego, ile znaczył ten triumf i sposobu, w jaki przyszedł.
A ten bieg Xabiego...
Myślę, że tam trochę widać uczucia, jakie Xabi Alonso ma do tego Realu Madryt, co znaczy ten klub w jego życiu. Nikt nie może wątpić w jego madridismo.
Tęsknisz za nim?
Jasne, każdego dnia.
Tak?
Tak. Dzieliłem z nim szatnię przez 7,5 roku, nie tylko w Realu, także w Liverpoolu czy reprezentacji. Byliśmy przyjaciółmi, nasze żony to przyjaciółki, nasze dzieci to przyjaciele, dalej tak jest, więc tak, tęsknię za nim.
To lato trochę zakręciło niektórymi ludźmi. Cesc poszedł do Mourinho, a Alonso do Guardioli. Co będzie następne?
Takie jest życie. To ciekawa sprawa, ale taki jest futbol. Na pewno Cesc jest zadowolony z pracy z Mou, Mou jest zadowolony z Cesca, Pep z Xabiego. To ludzie piłki, to ludzie top, a dobrzy goście szybko znajdują porozumienie.
Więc Xabi powiedział ci, że odchodzi do Bayernu. Jak zareagowałeś?
Nie wiedziałem, co powiedzieć, ale okazałem wsparcie i stwierdziłem, że jeśli to jest najlepsze dla ciebie i twojej rodziny, to dajesz, nie myśl i podejmij wyzwanie.
Zrozumiałeś sytuację, gdy jego opinia o Złotej Piłce wywołała takie zamieszanie?
Cóż, myślę, że Xabi zawsze powtarzał, że Cristiano to najlepszy zawodnik, z jakim grał. To normalne, że kiedy przechodzi do nowej drużyny i dostaje pytanie czy jego nowy bramkarz zasługuje na Złotą Piłkę, to odpowiada, że tak, też na nią zasługuje. Nie powie, że słuchaj, że nie, że skąd, nie zasługuje. To jego kolega, musi mówić o nim dobrze. Poza tym on rozegrał dobry mundial, był świetnym bramkarzem. Jednak Xabi zawsze mówił, że Cris jest najlepszy i zasługuje na Złotą Piłkę. Mimo wszystko nie będzie mówić źle o koledze.
To było też trochę czyste medialne zamieszanie, prawda?
Tak. Na pewno, trzeba o czymś gadać. Czasami jednak wydaje się, że gdy kogoś chwalisz, to od razu kogoś ganisz, a ja myślę, że nie do końca tak jest. Jeśli mówię dobrze o tobie, to nie znaczy, że twoi koledzy to jakaś porażka [śmiech].
Jeszcze zapytam o media. Pytałem o Xabiego, więc teraz Diego López. On musiał odejść, wyszedł Milan, jak to przyjąłeś?
Popatrz, Diego w Milanie jest szczęśliwy ze swojej profesji. Jest szczęśliwy, bo się go docenia. Szczęśliwy, bo jest spokojny, bo gra bez nerwowości i napięcia. Nie wiem czy inny zawodnik wytrzymałby to, co wytrzymał Diego López i mógł do tego grać na poziomie, na jakim grał on. Teraz jest szczęśliwy, rodzina czuje się dobrze. To jest ważne.
Miał wielkie zasługi nie tylko w dobrej grze, ale też wytrzymywaniu tych analiz każdej minuty twojego występu.
Tak, jak mówiłem, to były bestialskie wymagania i medialna wytrzymałość czegoś takiego jest bardzo trudna.
Traktowaliśmy go źle?
Na pewno niesprawiedliwie, też źle. Ja powiedziałbym, że źle.
Więc źle?
Tak [śmiech].
Ta debata o nim i o Ikerze mu zaszkodziła?
Nie wiem czy zaszkodziła, ale nie jest komfortowo żyć w ciągłym egzaminie.
Przekształcamy futbol w wielkie emocje. Kiedy mówisz, że Cristiano jest najlepszy, dzisiaj oznacza to, że Messi jest gorszy.
Dla mnie nie. Kiedy mówisz dobrze o Cristiano, to niemożliwe, żeby nadawać temu znaczenie, że Messi nie jest dobry. Mówimy o dwóch graczach, którzy są wśród najlepszych w historii.
Jak zatrzymywać Messiego?
Dobre pytanie [śmiech]. Przy wielu podwojeniach i wielkim szczęściu. To też brutalnie i bestialsko dobry zawodnik, którego osiągnięcia z Barceloną są imponujące. Cóż, to niesamowita motywacja mieć takiego piłkarza za rywala.
Było o Diego, czas na Ikera. Było wiele historii o was obu. Czy coś cię w tym wszystkim zabolało?
Posłuchaj, jeśli dzisiaj pytasz o sytuację, to między Casillasem a Arbeloą jest zero konfliktów, zero problemów i mamy szczęście dzielić szatnię, dzielić radości i dzielić tytuły. To temat, który chyba już nawet nie interesuje ludzi.
Bycie przyjaciółmi nie interesuje ludzi?
Nie wiem czy kiedy o tym mówiono, to ludzie się tym interesowali, ale wyobrażam sobie, że po trzech latach trochę ich to znudziło [śmiech].
Jesteście przyjaciółmi?
Jesteśmy kolegami. Co do przyjaciół, to jeden ogląda tutaj ten wywiad, Alexis, znamy się od 4. roku życia, a w futbolu masz wielu kolegów, ale niewielu przyjaciół, jak w życiu.
Czy dla ciebie to dziwna sytuacja?
Nie, ciężko jest mieć przyjaciół w życiu. To dobre słowo na Facebooku, ale w prawdziwym znaczeniu przyjaźni w życiu masz niewiele takich osób.
Czy jakieś słowa Ikera cię rozczarowały? Nie przypadły ci do gustu?
Powiedziałem, że nie.
Ja nie mógłbym chyba codziennie widywać się z kimś, z kim się nie zgadzam. Musiałbym to jakoś rozwiązać.
Jak mówiłem, zero problemów i konfliktów. Między mną i Ikerem wszystko jest rozwiązane, nie ma problemu.
Pozostaję więc spokojny.
Możesz pozostać spokojny [śmiech].
Przeżywałeś złe chwile w reprezentacji?
Złe?
W jakiejś chwili było gorzej?
Jak wszędzie, w reprezentacji było źle, kiedy nie szło dobrze. Jednak przeżywałem szczęśliwe momenty, czułem się lubiany przez większość kolegów, trenera, pracowników. Gdy teraz rozmawiamy o kadrze, mam same dobre wspomnienia.
Nie było jakiegoś krytycznego momentu?
Nie, żadnego, nigdy. Ja zawsze chciałem jeździć na kadrę, czułem dumę z noszenia tej koszulki. Były lepsze i gorsze dni, ale oceniając to dzisiaj, było dużo więcej momentów dobrych niż złych. Miałem szczęście grać w kadrze, która osiągnęła coś, czego nie dokonał nikt inny.
Tak przy okazji, powiedz szczerze, czy na kadrze chciałeś kiedyś przekonać kogoś do transferu do Realu Madryt?
Miałem wielu dobrych kolegów, których chciałem mieć w Realu Madryt... [śmiech] Niestety to byli świetni zawodnicy, więc grali w świetnych klubach i tam się im podobało.
Futbol, ale czy możesz wytłumaczyć sprawę Mourinho? Nie mówię o sporcie, ale bardziej o aspekcie socjalnym.
Wielu rzeczy nie da się wytłumaczyć. Chyba przekroczono granice. Teraz Mou ma szczęście, że jest szczęśliwy w Londynie, w Anglii, ma wielką ekipę, cieszy się tym. Zostawił za sobą etap, który był ciężki nie tyle dla niego, co dla jego rodziny.
Rozmawiasz z nim?
Tak, oczywiście.
Co ci mówi?
Rozmawiamy o różnych sprawach. Mam dobre stosunki z prawie wszystkimi... nie, ze wszystkimi trenerami, jakich miałem, z Rafą, z Vicente, z Pellegrinim, z Caparrósem, którego mocno pozdrawiam. Z Mou rozmawiam o wszystkim, nie tylko o piłce, ale też na tematy osobiste.
Powiedz mu, że chętnie przeprowadzilibyśmy z nim wywiad.
Ta? To będzie trudne [śmiech].
Wyjechał trochę wkurzony, co?
Myślę, że po wszystkim, co się działo, ma wiele powodów, żeby być dotkniętym przez większą część mediów w Hiszpanii.
Straciliśmy trochę zdrowego rozsądku?
Cóż, niektórzy tak, niektórzy nie. Każdy ma swoje sumienie i wie jak się zachowywał.
Nie chcę tu nikogo porównywać, ale ja widziałem całkowitą histerię, która nikomu nie pomagała. Wy mieliście ciężką atmosferę, każda sprawa była iskrą wrzuconą do benzyny, z nami było podobnie, także z kibicami.
Chyba bardziej na końcu. On był tutaj przez trzy lata i zawsze pamiętasz o końcu, wtedy było napięcie. Jednak było też wiele dobrych chwil, momentów, kiedy nas bronił, nadstawiał siebie za nas, kiedy byliśmy mu wdzięczni, bo nadstawiał pierś, żeby przyjmować wszystkie ciosy... Prawda jest taka, że ja mogę mówić o José tylko dobrze.
Taka była jego strategia?
Nie wiem, zapytaj go. To jasne, że często chciał nas bronić czy po prostu wierzył, że jego czyny pomagały zawodnikom i klubowi.
Stworzono z tego ruch, mourinhismo.
Mourinhismo... Mourinhismo to bardziej sposób na robienie rzeczy, twarda obrona swoich czynów, wychodzenie naprzeciw, obrona swoich idei, niż obrona Mou czy chwalenie José. To sposób na bycie uczciwym i posiadanie jakiejś integralności, bardziej niż kroczenie za Mourinho.
Oni są trochę męczący na portalach społecznościowych.
Kto? Mourinhistas?
Tak, potrafią wkurzyć.
[śmiech] Ja nie wiem, bo łatwo przyklejać etykietki. Trudno mówić o ogóle, mamy w nim wszystko.
Czy Mourinho to najlepsze trener, jakiego miałeś?
Posłuchaj, powtórzę, że miałem wyjątkowych trenerów, którzy do tego wygrali wszystko w swoich karierach. Ancelotti wygrał wszystko, Del Bosque wygrał wszystko, Benítez wygrał wszystko, Pellegrini wygrywa wszystko, Aragones wygrał wszystko. Są inni i trudno wybrać jednego, to byłoby niesprawiedliwe. Wszyscy czegoś mnie nauczyli, sprawili, że jestem lepszym zawodnikiem i wszystkim jestem wdzięczny.
Przed przerwą jeszcze jedna sprawa o Mourinho: kiedy zdaliście sobie sprawę, że to The Special One?
Ja opowiadam historyjkę z meczu z Galaxy, który przegrywaliśmy 0:2 i zrobił wtedy taką awanturę... Chodzi o rzeczy, jakich nie widzisz, kiedy ma to wyjątkowe traktowanie zawodników, jak ojciec czy przyjaciel. To dla mnie czyni go wyjątkowym, a nie konferencje czy wyniki.
***
Lata lecą, a wyglądasz coraz lepiej. Szykujesz się na jakiś triathlon?
Na pewno za kilka lat tego spróbuję. Kiedy będę mógł się dobrze przygotować.
Co ci się w tym podoba? Pokonywanie siebie?
Wysiłek. To dosyć ciężki test. Obym mógł kiedyś zostać Iron Manem.
Po Cristiano masz najwięcej wspomnień z Realu Madryt na Twitterze, ale Cristiano nie odpowiada fanom, ty tak. Dlaczego tak to lubisz?
Nie wiem. To środek, który pozwala ci posłuchać ludzi. Ma swoje wady i zalety, ale wszyscy powinniśmy go używać, według mnie. Ja pochodzę z bardzo technologicznej rodziny, związanej z tymi tematami i to jakoś mnie naznaczyło.
W tym sezonie zdążyłeś już obronić Zidane'a przy tym zamieszaniu z tytułem trenera.
Cóż, są drudzy, nie jest najgorzej, co? Jak na nietrenera, nie jest źle.
Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co wynika, gdy coś napiszesz czy powiesz?
Nie wiem, co z tego wynika.
Na przykład przy odpowiedzi dla Piqué o teatrze.
Wtedy po prostu broniłem klubu, moich kolegów. Myślę, że to było dosyć zabawne. Pamiętam, że Del Bosque wtedy stwierdził coś w stylu, że co wy macie z tym Twitterem, co to ma być, ale nic się nie stało. Ale to jest zdrowe.
Piqué mówił nam, że to normalne, że każdy broni swojego.
To jasne, to było naturalne i jeśli nas atakują, to trzeba się bronić.
W NBA lepiej do tego podchodzą.
Tak?
Tak, tam takie wymiany zdań są normalne, mają inne podejście, intensywniejsze do Twittera czy Facebooka.
Tyle, tak trzeba do tego podchodzić.
Chcę jeszcze wrócić do zakończenia przygody z kadrą, kiedy po Lidze Mistrzów powiedziałeś, że to zamknięty cykl. Jak oceniasz teraz kadrę?
Decyzję podjąłem dużo wcześniej. Miałem pecha, że nie mogłem pożegnać się tak, jak chciałem, czyli wyjazdem do Brazylii, ale jasno widziałem od dawna i dużo rozmawiałem o tym z Xabim, że to koniec pewnej generacji. To był idealny moment na zostawienie miejsca innym, na skupienie się na Realu Madryt. Ja w kadrze przeżyłem bardzo intensywny etap, także sparingów, gdzie dzisiaj każdy walczy w takich meczach o życie. Dla mnie mundial w Brazylii był idealnym momentem na pożegnanie. Nie udało się, tyle.
Simeone, on przy każdych derbach wypuszcza jakieś przesłanie. Kibice, bilety, Iker, Fideo. Jak to widzicie?
Cholo ma to szczęście, że większość mediów jest po jego stronie, a wtedy dużo łatwiej jest przesłać jakąś wiadomość. Jeśli byłby w Realu, miałby trudniej. My też nie nadajemy temu wielkiej wagi. On robi najlepsze rzeczy dla Atlético, tyle, bez problemu.
A czy Barcelona to dla was ciągle wielki rywal?
Widzimy wielkiego rywala w Barcelonie i w Atleti. Atlético dało już wielkie dowody, że może rywalizować na poziomie Realu i Barcelony, wygrali Ligę i doszli do finału Ligi Mistrzów.
Najlepszy boczny obrońca w Hiszpanii to...
[śmiech] Najlepszy...
Prawy obrońca. Prawy!
[śmiech] Mamy szczęście, że posiadamy wielu świetnych obrońców. Jeśli mam wybrać jednego, to jasne, że stawiam na Daniego, na mojego kolegę.
Jesteś już dziesięć lat na najwyższym poziomie, wygrałeś wszystko, a ciągle jesteś krytykowany. Te słynne przezwisko, że jesteś pachołkiem... Jak to widzisz?
Szczerze, dopóki w wątpliwość nie podają mnie trenerzy i koledzy, to jestem dosyć spokojny. Martwiłbym się, gdyby było inaczej. Wiem, co osiągnąłem, co wygrałem, u jakich trenerów byłem w stanie grać i tyle. Nie muszę też za bardzo martwić się opiniami ludzi i tym, co mówią.
Masz świetne stosunki z Carvajalem w sytuacji, gdy to on w Realu najbardziej na ciebie naciskał i on odbiera ci najwięcej minut.
Mamy, świetne stosunki. Nie mogą być lepsze, bo to wyjątkowy chłopak, radzi sobie doskonale. Gra, bo na to zasługuje. Ta rywalizacja jest zdrowa, zmusza mnie do codziennego wysiłku i utrudniania wyboru trenerowi. Myślę, że Dani ma 22 lata i będzie obrońcą w Realu przez długi czas, to samo dotyczy kadry.
On przez długi czas, a ty? Przetrzymałeś ostatnie lato, ale ten rok zaczął się od wieści, że Mourinho chce Arbeloę.
[śmiech] Mam wielkie szczęście grać w Realu Madryt, który jest najlepszym klubem na świecie. Mam 1,5 roku kontraktu i chciałbym być tutaj jak najdłużej, żeby ostatnią koszulką w topowym futbolu była ta biała, ta Realu Madryt. To byłoby spełnienie marzenia, o to walczę każdego dnia.
Czy myślisz czasami o odejściu?
Zawsze są chwile, gdy widzisz trudności, gdy widzisz ciemniejsze momenty, jakieś wątpliwości. Jednak sądzę, że kiedy przy tym wszystkim stajesz, to widzisz, że jesteś w najważniejszej organizacji na świecie, więc jak ma nie być trudnych dni? Jak ma nie być takich wymagań? Jak nie ma być wątpliwości? To jasne, że będą. Każdy zawodnik Realu Madryt ma gówniane chwile, bo ciężko jest być zawodnikiem Realu Madryt. To jest superwymagające. To nic łatwego, ale to na końcu najlepszy klub na świecie i dla mnie to powód do dumy, że tutaj jestem. Obym mógł być tu jak najdłużej, a wszystko to wytrzymam.
Jedną z tych najtrudniejszych chwil w ostatnich latach było 0:5 na Camp Nou. Jaki był kolejny dzień?
Wyobraź sobie. Jeśli Barcelona strzela ci pięć goli, to dzień jest bardzo ciężki i bardzo skomplikowany. Ciężko było wrócić do domu i czekać na to wszystko, co miało przyjść. Potrafiliśmy jednak to odwrócić, pokonać Barcelonę Guardioli i wygrać mistrzostwo. Przełamaliśmy tę brutalną serię Barcelony.
Co zrobiliście z tym zdjęcie Piqué?
Tym z piątką? No cóż... [śmiech] Trochę u nas to wisiało.
W szatni?
Chyba przed finałem Pucharu Króla, ale nie tylko Piqué. Powiesiliśmy wiele rzeczy, które pomagały w motywacji, pokazywały, że ci z nami wygrali, byli lepsi i że to nie może się znowu zdarzyć.
A czy mógłbyś przeprowadzić debatę z Xavim czy za bardzo byście dyskutowali?
To jest piękno debat, że masz różne opinie i każdy może wyrazić swoją. Najważniejsze, żeby pamiętać, że w debacie masz opinie, a nie absolutne prawdy.
Uważasz, że Xavi czasami przesadzał?
On ma swój sposób myślenia, ale każdy musi pamiętać, że myśli tak, ale inni myślą w inny sposób i trzeba to uszanować.
[połączenie z angielskim dziennikarzem] Co zostało z Arbeloi z Anglii?
Zostaje wiele, bo najważniejszy jest człowiek i jego sposób bycia. Spędziłem tam sporo lat, wiele się zdarzyło, na szczęście wszystko poszło dobrze. Mocno dojrzałem. Liverpool pozwolił mi rozwinąć się także piłkarsko dzięki kolegom i trenerowi, który wiele u mnie zmienił. To on wystawił mnie na boku, Rafa mocno na mnie wpłynął. Mogłem też doświadczyć innej kultury, nauczyć się innego języka, poznać Premier, która jest fantastyczna.
Pamiętasz swój pierwszy mecz w pierwszym składzie w Liverpoolu?
[śmiech] Tak, to był dwumecz z Barceloną, która była wtedy mistrzem Europy, z Rijkaardem, Messim, Eto'o czy Ronaldinho. Mecz był na Camp Nou, mieliśmy zajechać po 4-5 bramek, a wygraliśmy.
Jak zareagowałeś na to, że masz grać na lewej stronie?
Wiele razy jestem o to pytany, bo to ciekawa sprawa. Rafa wystawił mnie na Messiego, tylko on mógł to wymyślić.
Zaskoczyłeś Leo, co?
Nie, miałem wielkie szczęście, że mogłem rozegrać świetne spotkanie. Na pewno on miał gorszy dzień [śmiech], bo już wtedy był fenomenalny. Prawda jest też taka, że byłem nowy, ledwo znałem język, byłem w Deportivo stoperem, Rafa przestawił mnie na bok i do tego na lewą stronę. Mieliśmy szczęście, że wszystko poszło dobrze, wygraliśmy, w rewanżu też kryłem Messiego na lewej stronie. Rozegrałem doskonały dwumecz.
[powrót do Hiszpanii] Gerrard, jaki on jest?
Jest wielki, to żywa legenda, nie tylko Liverpoolu czy Anglii, ale światowej piłki.
Odchodzi.
Zgadza się. Po wielu latach, szkoda, że bez mistrzostwa. W poprzednim sezonie był blisko. My też byliśmy blisko wygrania z Rafą. Na szczęście wygrał przynajmniej ten słynny Puchar Europy.
Jak to szło? Dobry Steven i...
Zły Carragher. Jamie miał ten charakter, Stevie był spokojniejszy [śmiech].
Jak widzisz powrót Torresa?
Widzę, że jest szczęśliwy i zadowolony. On zawsze chciał wrócić do Atlético. U piłkarza widać to wszystko na boisku.
Na portalach społecznościowych jest też ta akcja z „Arbeloa Cap17an”.
Nic o tym nie wiem [śmiech]. Mamy szczęście posiadać czterech świetnych kapitanów, czyli Ikera, Sergio, Pepe i Marcelo. To ludzie, którzy są w drużynie od przynajmniej 8 lat. Ja zawsze chciałem być dobrym kolegą, bronić klubu, trenera, kolegów. To nie sprawia, że zasługuję na bycie kapitanem, bo mamy czterech wyjątkowych kapitanów, którzy są tutaj od wielu lat, którzy dawali z tą opaską świetne przykłady.
Ale przy tym ruchu idziesz do szatni i koledzy to widzą.
[śmiech] Powiem ci, że był taki dzień, gdy wygwizdano Benzemę po zmarnowanej sytuacji i okazałem mu wsparcie. Wtedy jeden z kolegów wytknął mi, że chyba chcę być kapitanem. Ja mogę się z tego tylko śmiać, bo dla mnie to był zwykły gest wsparcia dla kolegów. Jesteśmy drużyną i musimy się wspierać. Kiedy coś nie idzie, to masz przy sobie resztę. Najważniejsze to bycie dobrym kolegą, żadnym kapitanem czy coś w tym stylu. Mamy czterech kolegów, którzy doskonale wywiązują się z tych obowiązków. Ja jestem dumny z bycia ich kolegą.
Powiesz kto ci to wytknął?
Nie [śmiech].
Musiałem zapytać. Ciągle jest w drużynie?
Jest.
Takie sprawy rozwiązują się same, bo spędzacie ze sobą wiele czasu?
Tak, ale najważniejsze to na końcu mówisz sobie wszystko otwarcie. Jeśli coś ci się nie spodobało, to idź temu na przeciw, miej odwagę powiedzieć koledze co myślisz.
Opowiadałeś o kryciu Messiego. Czy jesteś szczególnie dumny z jakiegoś takiego występu? Na przykład walki z Ribérym?
Tak, także z gry przeciwko Cristiano na EURO. Zawsze musiałem kryć trudnych rywali [śmiech]. Prawda jest taka, że kiedy gram na takich przeciwników, to gram najlepiej. Może też dlatego, bo wtedy ludzie bardziej skupiają się na obronie, widzą na kogo grasz, że twój rywal nie gra za dobrze i jesteś doceniony. Kiedy robisz to naprzeciwko Cristiano, Messiego czy Ribéry'ego, to ludzie widzą to dokładniej.
Trener coś za bardzo nie rotuje. Grywasz ty czy Varane, ktoś w środku pola i tyle. Chicharito jedenaście minut w ostatnich meczach, Illarra nieobecny od mundialu. Nie martwi was to?
Od mundialu rozegraliśmy cztery mecze, więc to słaba podstawa. Ancelotti na pewno ma to dobre, że wszyscy u niego są zaangażowani, uważni, wszyscy są przygotowani na szansę. On najlepiej wie kto ma grać. Jeśli uważa, że w tym momencie mają grać ci, trzeba to przyjąć. Myślę, że nie możemy zapomnieć o pracy w poprzednim sezonie, kiedy dzięki Ancelottiemu praktycznie do końca walczyliśmy o trzy puchary.
Wróćmy do mediów. Mam wrażenie, że kiedy krytykuje się Arbeloę, to mniej za futbol, a bardziej są to ataki osobiste. Co najbardziej cię zabolało?
Na pewno są sprawy, które bolą. Szczególnie chodzi tu o rodzinę, która cierpi. Ty po takim czasie przyzwyczajasz się do tego. Wiem kto będzie o mnie mówić źle, a kto będzie szczery. Na końcu jesteśmy małym cyrkiem, w którym wszyscy się znamy.
Niektórzy nazywają cię pachołkiem.
Cóż, niech nazywają tak wszystkich, którzy osiągną tyle co ja.
Czytasz czy słuchasz relacji z meczów?
Czasami tak, czasami nie, ale już nie tyle ile kiedyś. Jaką korzyść mi przyniesie mi relacja, jeśli sam wiem jak zagrałem. Co za różnica dla mnie czy MARCA wystawi mi piątkę czy siódemkę. Ja wiem jak zagrałem. Najważniejsza jest opinia trenera. Po tylu latach jestem ponad tym.
Ostatnia przerwa i będziemy kończy wywiad z Arbeloą.
***
Przed tobą najgorsze.
[śmiech] Nie wierzę.
Czas zapytać o prezesa.
Pytaj, proszę bardzo.
Rozmawiasz z prezesem o piłce?
Tak, oczywiście.
Jakie macie stosunki?
Bardzo dobre. Z prezesem mam doskonałe stosunki. Kiedy przychodziłem do Realu w wieku 18 lat, był to drugi rok Florentino, kupiono Zidane'a, wygrano Puchar Europy. Odszedłem, kiedy odszedł on, a wróciłem, kiedy wrócił on. Poza naszymi stosunkami sądzę, że on zrobił to, co obiecał, czyli wygrał La Décimę, stworzył wyjątkową drużynę i uczynił z Realu największą organizację sportową na świecie. Lepiej nie mógł tego zrobić.
Byłeś w szkółce, pracujesz w Valdebebas.
To brutalna sprawa. Tego, co on zrobił z naszą rezydencją, nie da się opisać. Codziennie mu za to dziękujemy.
Jak reagujesz, gdy ludzie wstawiają to twoje zdjęcie w koszulce Atleti?
Ludzie są coraz lepsi w tych tematach [śmiech].
Co sądzisz o przemocy w futbolu? I czy uważasz, że trybuny jakby się uspokoiły?
Uważam, że wszystko co walczy z przemocą, jest fenomenalne. Sport to całkowite przeciwieństwo przemocy, to spektakl, to święto. Rodzice muszą zabierać dzieci, żeby dopingować, żeby dobrze spędzić czas. To musi być futbol. Przemoc i obelgi muszą zostać poza tym wszystkim.
Ødegaard, tak dobry jak mówią?
Nie widziałem go za bardzo. Obejrzałem jakiś filmik na Twitterze. Wydaje się bardzo dobry.
Mówią, że Real go już zaklepał. A jego ojciec będzie pracować w szkółce.
Poważnie? Ojciec też jest taki dobry? [śmiech wszystkich]
Co za biznes!
***
W ostatniej części wywiadu Arbeloa opowiadał o współpracy z akcją „Groterapia”. Piłkarz jest jej ambasadorem razem z Człowiekiem w Czerni, jedną z gwiazd programu El Hormiguero. „Groterapia” ma za zadanie budować miejsca do zabaw w szpitalach i klinikach dla dzieci chorujących na raka.
***
Myślę, że miło spędziliśmy czas i zapytaliśmy o wszystko. Dziękujemy. Powiedz tam Mou, że go odwiedzimy.
No dobra, przekażę.
Już jak Messi będzie w Chelsea.
... Oby! [śmiech] Nie no, to żart. [śmiech]
To była przyjemność. Życzymy wszystkiego najlepszego. Dbaj o siebie, zdrowia.
Dziękuję.
Álvaro Arbeloa udzielił powyższego wywiadu w programie Al Primer Toque w radiu Onda Cero w nocy z poniedziałku na wtorek.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze