Bauzá: W meczu z Realem Madryt musimy wydobyć z siebie ogień
Wywiad z trenerem San Lorenzo
Jak zagracie w finale?
Nie jestem więźniem ustawień. Inteligencją trenera jest to, żeby umieć się przystosować do okoliczności. Byłbym zachwycony wystawiając trzech obrońców i dwóch wahadłowych. Tak grałem w LDU Quito i zdobyliśmy Copa Libertadores, a później graliśmy w finale Klubowych Mistrzostw Świata w 2008 roku z Manchesterem United. Wtedy zacząłem z 4-4-2, które czasami przechodziło w 4-1-4-1. Teraz próbujemy ustawienia 4-3-3, z dwoma skrzydłowymi, którzy bardziej lub mniej cofają się do obrony, w zależności od tego, z kim się mierzymy – powiedział Edgardo Bauzá, trener San Lorenzo, w wywiadzie dla dziennika AS.
Argentyna podzieliła się na bilardistas (liczy się zwycięstwo – przyp. red.) i menotistas (liczy się styl). Co pan o tym sądzi?
Jestem jednym z nielicznych, którzy mieli szczęście pracować z oboma tymi trenerami. Kiedy byłem piłkarzem, w reprezentacji trafiłem na Menottiego. Wybrał mnie do szerokiej kadry na mundial w 1982 roku, ale ostatecznie zostałem w domu. W 1990 już pojechałem na mistrzostwa, razem z Bilardo. Jest książka, która opowiada o Bilardo i Menottim jako o dwóch osobach z przeciwnych biegunów.
Obaj zdominowali argentyński futbol.
Przekonaliśmy się, że nikt nie zna prawdy absolutnej. Obaj byli mistrzami świata, ale w Argentynie zatraciła się możliwość zrobienia wielkiej debaty, rozmowy. Wszystko się podzieliło między nich, nawet dziennikarze wybierali sobie stronę, nie było dyskusji. Dla mnie obaj mieli coś interesującego do przekazania.
Czego się pan od nich nauczył?
Od Bilardo nauczyłem innowacyjnych posunięć. On zawsze był do przodu. W 1986 roku jego Argentyna zaczęła pracować nad grą trójką z tyłu. Nigdy wcześniej się tego nie robiło, to była rewolucja. Menotti imponował mi umiejętnością prowadzenia rozmowy tak, żeby przekonać zawodnika. Dla trenera to jest jedno z głównych zmartwień. Z Menottim przeżyłem coś wyjątkowego. Widziałem jak rozmawiał z piłkarzem i przemieniał go w krótkim czasie. Nie mogłem w to uwierzyć. To była jego siła, poza innymi trenerskimi atrybutami.
Jak pan przekonuje zawodników?
Po pierwsze jak ich przekonuje, a po drugie jak to podtrzymuję. Do tego drugiego potrzebujesz wyników. Słuchaj, kiedy wchodzisz do szatni, piłkarze cię obserwują, oceniają, czekają aż coś powiesz… Możesz mieć coś wygranego w dotychczasowej karierze, ale piłkarze są żywi i gotowi. Ja, dla przykładu, przyszedłem do San Lorenzo, które dopiero co zdobyło mistrzostwo.
Co panu zostawił Pizzi?
Do tego zmierzam. Na początku powiedziałem: „Jeśli chcecie się ciągle rozwijać, musimy się zmienić, tak czy tak”. Spojrzeli na mnie, jakby myśleli: „Jeśli jesteśmy mistrzami, po co mamy się zmieniać?!”.
Normalna reakcja…
Powiedziałem im: „Jeśli będziecie bronić tak, jak w tym sezonie, w którym zdobyliście mistrzostwo, nie wygracie nic więcej”. Pierwszy miesiąc był skomplikowany, ponieważ bardzo pracowałem nad aspektem defensywnym. Drużyna nie miała równowagi. Wiedziałem, że do zwycięstwa w Copa Libertadores, które było wielką obsesją, równowaga była niezbędna. Wiele rozmawiałem z liderami grupy.
Kto jest liderem?
San Lorenzo nie ma jednego lidera, ma ich wielu. Jest Romagnoli, Ortigoza, Mercier, Ceto, teraz doszedł Yepes. Taka była moja taktyka, rozmawiać z tymi, którzy są przedłużeniem ręki trenera na boisku. Wytłumaczyłem im dlaczego powinniśmy się zmienić. To było moje pierwsze osiągnięcie w tym klubie. Straciliśmy tylko jedną bramkę u siebie w Copa Libertadores.
Jaki jest obecnie futbol w Argentynie?
Bardzo zwarty, w środku pola zostawia się mało wolnego miejsca, stosuje intensywny pressing, bardziej niż w Europie. To szaleństwo. Pierwsza drużyna nie może pokonać ostatniej. Właśnie dlatego liga argentyńska jest taka trudna dla trenera i taka piękna dla widza. Wynika to z charakteru Argentyńczyków, którzy stają się silniejsi stając naprzeciw rywala. Wydobywa się wtedy z wnętrza coś, co nas charakteryzuje, ja to nazywam ogniem. Trzeba będzie ten ogień wydobyć w meczu z Realem Madryt.
Co pan sądzi o Ancelottim?
Zaczyna brakować słów…
To znaczy?
Ma już tyle trofeów biedaczek… Ośmielę się powiedzieć, że teraz jest według mnie lepszym trenerem. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że dzięki niemu Real Madryt będzie grał tak dobrze. Nie zapominajmy, że włoska mentalność zawsze była dla niego bardzo ważna. Tam mają koncepcje bardzo podporządkowane taktyce. Ja, na dzisiaj, lubię oglądać grę Realu Madryt. Dawno nie widziałem zespołu, który wygrałby w Anglii z taką pewnością, z jaką Real Madryt pokonał Liverpool. Jestem wielkim wielbicielem europejskiego futbolu. Mówiąc to, bardziej przyciąga mnie Barça.
No proszę.
Mam hiszpański paszport. Moi dziadkowie są z Majorki. Stąd ta sprawa z Barçą. Obserwowałem ją od epoki Cruyffa. Byłem podglądać treningi Van Gaala. Jednak byłem również w Madrycie. Spędziłem tydzień z Pellegrinim, rozmawiając z nim, obserwując jego metody.
Pod jakim względem Ancelotti poprawił Real Madryt?
Mourinho wygrał wszystko z kontry! Z Porto, Interem… Nawet z Realem Madryt. Kiedy patrzyłem na jego twarz w Realu Madryt, widziałem smutnego człowieka, ponieważ jego styl nie pasował do charakterystyki klubu. On nie mógł grać w Realu Madryt tak jak chciał, ze względu na historię klubu! Nie czułem stylu gry jego drużyny. Nie podobał mi się.
A Ancelotti?
Czasami też stosuje grę z kontry, ale to tylko jedna z opcji. Wychodzą z szybkością i niesamowitą precyzją. Jednak nie może grać tak cały czas, ze względu na historię klubu.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze