Arbeloa: Liverpool będzie walczyć do upadłego
Wywiad z Hiszpanem
Jak oceniłbyś sezon Realu w Lidze Mistrzów?
Radzimy sobie bardzo dobrze. Wygraliśmy dwa pierwsze mecze, co było naszym celem. Wiemy, że ciągle mamy do rozegrania dwa spotkania z Liverpoolem, które będą kluczowe dla układu grupy. Chcemy pokazać się w nich z dobrej strony i przechylić je na naszą stronę.
Dwa spotkania z Liverpoolem... Jaki będzie twój powrót na Anfield?
Powrót do Liverpoolu po pięciu latach będzie bardzo wyjątkowy. Grałem na Anfield, więc to będzie coś pięknego. Jednak nie tylko dla mnie. Powiedziałem kolegom, żeby cieszyli się tym spotkaniem jak najmocniej. Wieczory z Ligą Mistrzów i wielkie mecze, jak ten na Anfield, są bardzo wyjątkowe. Jedziemy zmierzyć się z drużyną, która będzie walczyć do upadłego i da z siebie wszystko, bo oni też potrzebują wygranej.
Jak oceniasz swój pobyt w Liverpool?
Mocno dojrzałem, jako zawodnik i jako człowiek. Byłem tam przez dwa cudowne lata i poznałem nową kulturę.
Debiutowałeś w meczu na Camp Nou przeciwko Barcelonie. Co pamiętasz z tamtego starcia?
To był mój pierwszy mecz w podstawowej jedenastce i debiut w Lidze Mistrzów. O co więcej może prosić ktoś, kto dorastał w szkółce Realu Madryt, niż debiut na Camp Nou i wygrana? To był magiczny wieczór, grałem w wielkim klubie i broniłem barw mistrza Europy. Rozegraliśmy fantastyczny mecz.
W Liverpoolu, kadrze i Realu Madryt występowałeś z „2” lub „17”. Co jest takiego wyjątkowego w tych numerach?
„17” to liczba, w którą najbardziej wierzę i z którą najbardziej się identyfikuję. Uważam, że „17” zawsze mi towarzyszy. Jednak w Liverpoolu i Realu Madryt te numery były już zajęte. W Liverpoolu przez Bellamy'ego, więc musiał czekać na jego odejście. Benítez powiedział, żebym wziął „2”, a to nie był problem. Tutaj w Realu Madryt „17” miał Van Nistelrooy, więc też wziąłem „2”, także dlatego, że pasuje do mojej pozycji na boisku. Jednak jeśli ktoś zapytałby o numer na wyjątkowe spotkanie, zawsze wybierałbym „17”.
Jesteś w Realu już od dłuższego czasu. Dlaczego ten klub jest taki wyjątkowy?
To proste: to najważniejszy klub na świecie. To czyni go wyjątkowym, nie ma większego klubu. Real wygrał najwięcej tytułów, to mówi wszystko.
W poprzednim sezonie przeżywałeś finał Ligi Mistrzów z ławki. Ciężko było nie móc uczestniczyć w tak wielkim spotkaniu?
Mecz odbył się w czasie, kiedy dochodziłem do siebie po kontuzji i lekarze powiedzieli mi, że nie będę do dyspozycji trenera. Jednak bycie tam, w szatni i na ławce, było cudowne. Kiedy doznałem urazu, wszyscy byli bardzo sceptyczni, ale dzięki ciężkiej pracy i wysiłkowi ostatecznie mogłem być z kolegami.
Po porażce z Liverpoolem w finale 2007 roku doceniasz tą wygraną z Realem jeszcze bardziej?
La Décima była najważniejszym tytułem i po wygraniu jej mogę patrzeć w przeszłość bez stresu, który miałem wcześniej. Cztery razy przegrywałem w półfinale i zawsze myślałem o straconej szansie w Atenach, gdzie przegraliśmy z Milanem.
Jaki jest klucz do triumfu gracza w klubie?
Ciężka praca. Bycie stałym, ambitnym i cieszenie się tym wszystkim. Granie w piłkę może wydawać się hobby, ale to na końcu nasza praca. Mam szczęście być kimś, kto codziennie rano budzi się z uśmiechem, wiem, że robię coś, co lubię.
Grasz z Cristiano. Co może powiedzieć o jego umiejętnościach?
Nie ma żadnej wątpliwości, że obecnie Cristiano jest najlepszym graczem na świecie. To wielki profesjonalista i zawodnik, który poprawia się każdego dnia. Nikt nie wyobraża sobie tego, co on robi. Trenowanie i granie z nim pomaga w rozwoju i byciu lepszym. Dla nas to zaszczyt móc liczyć na Cristiano.
Jakie jest twoje pierwsze piłkarskie wspomnienie?
Zawsze pamiętam szczególnie ten finał z golazo Zidane'a, bo właśnie w tamtym roku przyszedłem do Realu Madryt. Tamten mecz i wygranie La Noveny były fantastyczne.
Najlepszy moment w karierze?
Trudno wybrać jeden. Wszyscy pamiętają swój debiut. Ja zrobiłem to w Realu Madryt przy Zidanie, Figo, Raúlu, Ronaldo... Coś imponującego. Gra z tamtymi piłkarzami, którzy byli moimi idolami, była bardzo wyjątkowa.
A najcięższy moment?
Kontuzje są ciężkie, ale najtrudniejszym momentem była dla mnie porażka w finale Ligi Mistrzów w Atenach.
Z oglądania jakiego meczu jako widz cieszyłeś się najbardziej?
Jak mówiłem, z finału Ligi Mistrzów, gdzie Real wygrał La Novenę. Jednak historia i wielkość tej drużyny jest oparta na jej tytułach w Lidze Mistrzów i każde zwycięstwo w finale tych rozgrywek zasługuje na wyróżnienie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze