James jedynym pozytywem w meczu z Atlético
Kolumbijczyk powoli pokazuje swoją wersję z mundialu
Jednym z nielicznych pozytywów związanych z rewanżowym meczem Superpucharu Hiszpanii przeciwko Atlético jest postawa Jamesa Rodrígueza. Kolumbijczyk na Vicente Calderón pokazał to, czym zachwycał cały świat na mundialu i co ostatecznie sprawiło, że trafił do Realu Madryt. Były gracz Monaco dokonał tego grając na pozycji mediapunta.
W odróżnieniu od starcia w Superpucharze Europy, gdzie James został ustawiony w środku pola wraz z Kroosem i Modriciem, tym razem Rodríguez mógł wystąpić na swojej ulubionej pozycji, na której błyszczał przez całą dotychczasową karierę zarówno klubową, jak i reprezentacyjną. Choć James w obu meczach teoretycznie miał wykonywać zadania podobne do tych powierzanych Cristiano Ronaldo, w rzeczywistości jego rola znacznie różniła się od tej Portugalczyka.
Na papierze Rodríguez znajdował się bliżej lewej strony, jednak w samym meczu poruszał się zawsze za plecami Benzemy, na pozycji mediapunta. To właśnie tam nowy nabytek Królewskich czuje się najbardziej komfortowo i jest w stanie zaprezentować pełen wachlarz swoich umiejętności. W pierwszej połowie na Calderón to Kolumbijczyk sprawiał najwięcej zagrożenia pod bramką Atlético.
Ciągłe wypady do przodu Coentrão sprawiły, że James miał znacznie więcej miejsca w środku. Ponadto, mając za sobą trzech środkowych pomocników, nie musiał aż tak angażować się w defensywie, jak miało to miejsce w Cardiff, gdzie młody pomocnik wypadł znacznie gorzej niż w piątek.
Z Jamesem w roli mediapunta zyskuje cała drużyna. W starciu z Colchoneros widać było, że Kolumbijczyk w żadnym momencie nie ucieka od gry – więcej – był najaktywniejszym graczem w szeregach Los Blancos. Wiedział, że piłki będą przez niego przechodzić i nie miał problemu z wzięciem ciężaru gry na swoje barki.
Rodríguez był również zdecydowanie najlepszym partnerem do gry kombinacyjnej. Najpierw do spółki z Benzemą fantastycznie rozklepał defensywę Atlético, a następnie kilkukrotnie w świetny sposób obsługiwał podaniami Bale'a, który przy odrobinie szczęścia mógł wpisać się na listę strzelców.
Poza asystowaniem James sam również stwarzał zagrożenie. W rzeczywistości był zdecydowanie najbardziej niebezpiecznym zawodnikiem Królewskich. To właśnie on miał dwie najlepsze okazje na zdobycie bramki w pierwszej połowie. Najpierw jego strzał z pola karnego fantastycznie obronił Moyá, następnie uderzenie Kolumbijczyka z dystansu o milimetry minęło słupek Rojiblancos.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze