Diego Simeone marzył o grze w Realu Madryt
Historia sprzed 20 lat
Archiwa mają to do siebie, że często skrywają tajemnice, niewygodne fakty czy zapomniane historie, ale warto do nich zaglądać, wspiąć się na drabinę i sięgnąć po wybraną teczkę. W piłkarskim świecie takich teczek jest mnóstwo. Wiedzieliście o tym, że Cristiano Ronaldo w 2003 roku zostałby piłkarzem Valencii, gdyby Nietoperze nie poskąpiły kilkunastu tysięcy euro? Albo o tym, że dwa lata później Leo Messi prawie wylądował w Cádiz, bo konkurencja w Barcelonie była zbyt duża? Takie ciekawostki można odnaleźć wertując historyczne annały.
Diego Pablo Simeone. Wszyscy kojarzą go z Atlético Madryt i odwrotnie: Rojiblancos kojarzeni są przede wszystkim z Argentyńczykiem. Cholo jest uwielbiany przez całe Estadio Vicente Calderón i nad rzeką Manzanares nikt nie wyobraża sobie obecnego Atleti bez niego. Dziś trener mistrzów Hiszpanii twierdzi, że nigdy nie przyjmie oferty z Realu Madryt, choćby proponowano mu worki ze złotem, ale wielu colchoneros nie pamięta lub nie chce pamiętać, iż Simeone dwadzieścia lat temu marzył tylko i wyłącznie o grze na… Santiago Bernabéu!
Gdy sezon 1993/94 dobiegał końca, a Cholo reprezentował jeszcze barwy Sevilli, Real Madryt spisywał już ówczesne rozgrywki na straty i godził się z tym, że FC Barcelona Johana Cruyffa sięgnie po czwarte z rzędu mistrzostwo Hiszpanii. W biurach na Bernabéu zastanawiano się, jak uporać się z hegemonią Barçy. Wiadomo było, iż pracę straci Benito Floro, a drużynę w przyszłości poprowadzi Jorge Valdano, ale zmiana trenera to nie wszystko. Potrzebowano świeżej krwi. Nie tylko na ławce, lecz przede wszystkim na murawie. Królewscy bacznie obserwowali rynek transferowy i już w kwietniu mieli na oku kilku zawodników. Jednym z nich był oczywiście Simeone.
Cholo miał wówczas 24 lata i był uznawany za jednego z najlepszych pomocników w Primera División, który nie tylko odwalał czarną robotę w defensywie, ale często trafiał też do siatki. Co za tym idzie, interesował się nim nie tylko Real, ale także Barcelona. Prasa rozpływała się nad grą Simeone i twierdziła, że mógłby zostać nowym Ulim Stielike Los Blancos. Problem stanowiły jednak wygórowane żądania andaluzyjskiej drużyny, która oczekiwała 600 milionów peset (3 miliony euro) i dwóch piłkarzy. Nie było to na rękę Argentyńczykowi, który 15 kwietnia 1994 roku postanowił udzielić krótkiego wywiadu gazecie ABC i jasno wyraził swoje pragnienia.
„Gdybym miał opuścić Sevillę, odszedłbym tylko do Realu Madryt. Jeśli powiedziałbym inaczej, skłamałbym, a jako profesjonalista naturalnie aspiruję do gry w jednej z wielkich drużyn”, powiedział, chcąc wywrzeć presję na zespole i utorować sobie drogę do stolicy Hiszpanii. Takie zabiegi w świecie futbolu są stosowane po dzień dzisiejszy i nie trzeba daleko szukać, by znaleźć analogiczną sytuację – James Rodríguez i jego wywiad dla Marki.
W tamtym czasie Królewscy interesowali się oczywiście nie tylko Cholo, ale przede wszystkim Fernando Redondo. Na Bernabéu ceniono sobie wyżej umiejętności El Príncipe i już wówczas, gdy Simeone udzielał wspomnianego wywiadu, jego rodak był bliżej gry u boku Butragueńo, Míchela czy Fernando Hierro. W kwietniu Ramón Mendoza (prezes Realu) i Javier Pérez (prezes CD Tenerife) negocjowali transfer Redondo.
Ostatnie słowo należało jednak do Jorge Valdano, który musiał wybrać między kimś z dwójki rodaków. Postawił na Redondo. Simeone obszedł się smakiem gry w drużynie swoich marzeń i jeszcze tego samego lata wylądował na Vicente Calderón. Nikt nie wie, jak potoczyłaby się historia, gdyby Valdano podjął wówczas inną decyzję, ale na pewno żaden madridista nie żałuje, że Redondo został piłkarzem Realu, a z czasem ulubieńcem trybun i jedną z legend klubu.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze