Madryt rozstrzelany z dystansu
Królewscy przegrali drugi mecz w finale (94:79)
Świetna skuteczność koszykarzy FC Barcelona, jak i marna defensywa zespołu ze stolicy, przesądziły o wyniku trzeciego finałowego starcia Ligi Endesa. Katalończycy zafundowali graczom Realu Madryt aż szesnaście trójek i odnieśli drugie w tegorocznej serii zwycięstwo, różnicą piętnastu punktów (94:79). Całe szczęście pojedynek o mistrzostwo nie został jeszcze zakończony. Następne starcie już w czwartek. Barcelonie do tytułu brakuje jednej wygranej, Madrytowi jeszcze dwóch.
Katalończycy już na samym początku zaskoczyli przyjezdnych stuprocentową skutecznością w rzutach za trzy. Pięć rzutów, pięć trafień, piętnaście punktów z samego dystansu. Real Madryt nie zraził się wyśmienitą dyspozycją rywali i niczym niewzruszony kontynuował spokojne zbieranie punktów spod kosza. Pablo Laso zareagował dopiero przy dziesięciu punktach straty (27:17).
Drużynie brakowało pomysłów, co przy mocnej defensywie miejscowych często skutkowało wymuszonymi, nieprzygotowanymi rzutami. Bardzo dużo było również nieporozumień, błądzenia z piłką. Różnica punktowa (34:20) dość wyraźnie odzwierciedlała różnicę w grze, szczególnie obronnej. Barça była w tym elemencie stabilniejsza, a przewagę zbudowała na niekończących się trójkach – po dwudziestu minutach miała ich na koncie już dziesięć.
Królewscy przystępowali do drugiej połowy z dwunastoma punktami na minusie (52:40) i miało być już tylko lepiej. Niestety, rywalizację celnymi rzutami za trzy otworzyli Juan Carlos Navarro i Konstantinos Papanikolaou, szukając chyba jakiegoś rekordu. Sergio Llull starał się pociągnąć zespół i zmotywować kolegów, lecz każda kolejna trójka ze strony przeciwników niweczyła jego starania i odbierała wszelką ochotę do rywalizacji.
Szesnaście punktów różnicy było już poważną stratą, trudną do odrobienia (71:55). Jeszcze trudniej było rozpocząć sam proces odrabiania, zwłaszcza przy dobrej defensywie rywala. Goście odpuścili, chwilami złościli się na siebie nawzajem i chyba powoli myśleli o kolejnym meczu, który trzeba już wygrać. Koniecznie.
94 – FC Barcelona (31+21+28+14): Huertas (12), Navarro (19), Papanikolaou (12), Nachbar (14), Tomić (6) – Dorsey (4), Sada (2), Abrines (-), Oleson (15), Lorbek (2), Lampe (8).
79 – Real Madryt (20+20+23+16): Llull (15), Fernández (7), Darden (-), Mirotić (11), Bourousis (13) – Reyes (2), Díez (-), Rodríguez (9), Carroll (13), Slaughter (5), Mejri (4).
Skrót spotkania | Statystyki | Runda pucharowa
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze