Raúl dla RealMadryt.pl: Chciałbym pograć jeszcze przez rok
Były kapitan Królewskich udzielił w Doha obszernej rozmowy naszemu portalowi!
Czwartek, 20 marca, Doha – i chyba najbardziej charakterystyczny budynek zauważalny w panoramie stolicy tego maleńkiego kraju: hotel The Torch. To tam, o godzinie 18:00, umawiamy się z legendą Realu Madryt, Raúlem Gonzálezem Blanco. Kilka minut później dostajemy wiadomość: „Przyjedźcie na 21. piętro”.
W restauracji, z której widać całe, pięknie oświetlone miasto, Raúl wita nas wraz z całą swoją rodziną. Jest żona Mamen, najstarszy syn Jorge, wokół biega 4-letnia córeczka María. Są też rodzice Raula, którzy po raz pierwszy odwiedzili go w Katarze. Po kilkunastu minutach dołączają także bliźniaki – Héctor i Mateo. Brakuje tylko Hugo, który przebywa na turnieju piłkarskim w Japonii.
W takich okolicznościach zasiadamy wraz z rodziną państwa Gonzalezów do stołu, popijamy herbatę, żartujemy. Pytania padają różne: co sądzimy o kryzysie w Hiszpanii, jak znosimy zimą 20-stopniowe mrozy. Mama Raúla chwali bliźniaki, które w szkole opanowały naukę podstaw języka arabskiego, a Mamen uspokaja wciąż biegającą wokół stolików Maríę, zauważając jednocześnie z podziwem, że Mateo byłby w stanie wygrać mistrzostwo świata w jedzeniu naleśników na czas.
Atmosfera iście rodzinna, a wśród tego wszystkiego ja – mająca od ponad 10 lat jednego idola, który teraz siedzi przede mną, a ja zastanawiam się, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi. Przyszliśmy na wywiad, a kończymy przy stole. Mija 20 minut, 40. Sytuacja się nie zmienia. Żona Raúla wciąż prosi, żebym coś zjadła, czegoś się napiła. Uśmiecham się i przytakuję, po czym mówię, że na razie udawanie, iż jest to dla mnie sytuacja całkiem normalna, nieźle mi wychodzi. Gorzej będzie, kiedy po wszystkim dotrę do hotelu, zadając sobie pytanie, czy to wszystko stało się naprawdę? Mamen się uśmiecha i mówi do mnie: „Pamiętaj, że jeśli rano nie będziesz mogła w to uwierzyć, to jedynym, co musisz zrobić, jest sięgnąć po aparat – i pooglądać zdjęcia”.
Po około godzinie czasu Raúl powoli się podnosi i pyta: „To co, chyba pora, żeby nagrać wywiad? Idziemy?”. Idziemy! :)
RealMadrid.pl: Witaj Raúl, jak się czujesz?
Raúl: Bardzo dobrze, cieszę się, że tu jestem i rozmawiam z tobą.
RealMadrid.pl: Ja bardziej! Chciałabym zacząć od cytatu: „Katar to nuda. Pierwszy raz znajduję się w miejscu tak innym, tak dziwnym. Dallas też różniło się od wszystkiego, ale Katar przeszedł wszystko. Nie widzę nikogo, kto sprawiałby wrażenie zabawnego, chyba nic ich tutaj nie cieszy. Nie ma pubów ani sklepów, nie ma nawet gdzie pójść na spacer. Widziałem zaledwie jednego McDonald’sa… Chciałbym zobaczyć, co Katarczycy robiliby w Hiszpanii. Pewnie piliby piwo, chodzili na walki byków lub mecze, oglądali flamenco. Nawet nie wyobrażają sobie, co tracą”.
Pamiętasz kto i kiedy wypowiedział te słowa?
Raúl: Nie pamiętam, przyłapałaś mnie (śmiech). Ja to powiedziałem?
RealMadrid.pl: Tak, nie pamiętasz kiedy?
Raúl: Nie, kiedy to było?
RealMadrid.pl: W kwietniu 1995 roku, podczas Mistrzostw Świata do lat 20, w Katarze.
Raúl: Ah tak, gdy tu byłem. Od tamtej pory wszystko bardzo mocno się zmieniło. Katar to kraj o wielkim potencjale, który bardzo zaangażował się w ostatnich latach w sport i edukację. Wtedy rzeczywiście nie było tutaj nic, tak jak to opisałaś. Całkiem nic! (śmiech) Ale to było prawie 20 lat temu.
RealMadrid.pl: Byłeś wówczas na początku swojej kariery – zadebiutowałeś już w pierwszej drużynie Realu Madryt, byłeś też o krok od wygrania twojej pierwszej z sześciu lig.
W tym roku od dnia twojego debiutu w Realu minie dokładnie 20 lat. Wiem, że mnóstwo osób musiało zadawać ci już to pytanie, ale wymienisz nam kilka najważniejszych momentów, które miały miejsce podczas tych ostatnich dwudziestu lat? Być może był to któryś gol, mecz, zdobyty tytuł – a może po prostu rozmowa z kimś, kto zmienił coś w twoim życiu?
Raúl: Bardzo wiele znaczących chwil miało miejsce podczas pierwszego sezonu. Najważniejszą osobą był dla mnie Jorge Valdano, który pozwolił, abym zadebiutował i grał w pierwszym zespole. Kolejnym ważnym momentem był pierwszy gol, którego strzeliłem przeciw Atlético Madryt. To było marzenie, móc wykrzyknąć „Gol!” na Santiago Bernabéu, i to przeciw Atleti, które było moją poprzednią drużyną. Trzecią najważniejszą rzeczą, która wydarzyła się w tym samym roku była wygrana liga. Miałem 17 lat i do tej pory pamiętam, jak świętowaliśmy, a ja po raz pierwszy pojechałem na Cibeles. To było coś wyjątkowego i wzruszającego, i do tej pory to wspominam.
RealMadrid.pl: Skoro zaczęliśmy od przeszłości, powiedz: zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo w ciągu tych 20 lat zmieniłeś nie tylko swoje własne życie, ale i życie wielu osób, które przez cały ten czas stawiały sobie ciebie za wzór? Myślisz czasem o tym?
Raúl: Tak, bo miałem naprawdę ogromne szczęście. Gdziekolwiek byłem – czy był to Real Madryt, czy później Niemcy, czy też tutaj, w Katarze – nieustannie wspierało mnie mnóstwo osób. Wiele z nich jechało by kibicować mi zarówno do Niemiec, jak i do Kataru, a gdy grałem w Realu, przyjeżdżali do Madrytu.
Jako że jest to klub, który ma kibiców na całym świecie, ciężko jest móc z każdym porozmawiać, ale wiem, że istnieje wiele osób, które wspierały mnie od samego początku. Niektórzy mówią mi, że odkąd nie ma mnie w Realu, nie oglądają już meczów tak często, jak kiedyś, a zamiast tego jadą za mną w inne miejsca. Jestem im za to bardzo wdzięczny, bo zawsze czułem się przez kibiców kochany.
Zawsze, gdy grałem w piłkę – zarówno w Realu, jak i w moich kolejnych dwóch drużynach – próbowałem dawać z siebie wszystko, tak aby kibice byli zadowoleni. Teraz, mimo wieku, w jakim jestem i w ostatnich momentach mojej kariery, nadal przyjeżdża oglądać mnie wiele osób i nadal tak samo mocno mnie to wzrusza. Spójrz na siebie! Przyjechałaś tutaj, żeby po tak długim czasie zrobić ze mną wywiad. Było to twoje marzenie i cieszę się, że udało ci się je spełnić.
RealMadrid.pl: Strasznie ci dziękuję. Powiedz, czy wielu młodych zawodników przychodziło do ciebie po rady w konkretnych sytuacjach? Mówiąc na przykład: „Raúl, mam taki i taki problem – co mam zrobić?”
Raúl: Ja sam, kiedy przyszedłem do Realu, prosiłem o rady i słuchałem najstarszych, aby wiedzieć, jak powinna rozwijać się moja kariera, tak by nakierować ją na właściwe tory. Z biegiem lat, gdy brałem na siebie coraz większą odpowiedzialność, dołączyłem do grona weteranów, którzy udzielali rad młodszym.
Myślę, że każdy potrzebuje czegoś innego. Wiele osób prosi o porady, zatem jeśli widzisz, że rzeczywiście możesz być w stanie komuś pomóc, to starasz się to zrobić.
To jest pewien cykl, który się zamyka. Ci z nas, którzy kiedyś byli najmłodsi, teraz są starsi i to my udzielamy rad młodszym. Myślę, że to jeden z piękniejszych aspektów piłki. Ostatecznie przestajesz kiedyś grać, masz też byłych kolegów z boiska, którzy również już nie grają, a wciąż się widujecie, tak jak ja widuję swoich znajomych – tu w Katarze, w Dubaju, w Madrycie, gdziekolwiek. Razem wspominamy piękne momenty, które wspólnie przeżyliśmy.
RealMadrid.pl: Luis Villarejo i Carlos Bonelli w swojej książce „Raúl, el futuro” pisali: „Na boisku nawet błędy w wykonaniu Raúla wyglądały pięknie”. Luis Figo pewnego dnia powiedział: „Raúl z dwóch okazji strzela trzy gole”.
W trakcie twojej kariery można było usłyszeć mnóstwo podobnych komentarzy, wypowiadanych przez różne, często bardzo znamienite osobistości. Masz jakiś ulubiony cytat, który w sposób szczególny utkwił ci w pamięci?
Raúl: Wiem, że istnieje wiele osób, które mówiły na mój temat cudowne rzeczy. Ale nie poświęcam temu wiele uwagi. Osobiście uważam, że pochwały potrafią zmylić. Kiedy wszyscy dobrze o tobie mówią, lepiej jest czasem się wyłączyć – wiedząc, że robisz wszystko tak, jak powinieneś, ale jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, że jeśli dalej nie będziesz pracował z taką samą nadzieją i pasją, to wszystko może się szybko skończyć. Właśnie z tego powodu moje uszy są najczęściej na takie komentarze zamknięte i nie potrafię przytoczyć ci żadnego konkretnego cytatu. Gdybym chwilę pomyślał, pewnie mógłbym to zrobić, ale nie lubię rozmawiać o tego typu rzeczach.
Wiem, że uszczęśliwiłem bardzo wielu ludzi, i że wielu z nich dobrze o mnie mówi, ale lubię żyć z dnia na dzień i myślę, że to z krytyki i złych momentów można czasami wydobyć więcej pozytywnych wniosków, aby dalej iść naprzód. Tak jak powiedziałem, pochwały często potrafią być zgubne, dlatego gdy młodzi zawodnicy zaczynają od słuchania porównań do tych, którzy grają przez długi czas – to czasami hamuje ich rozwój i nie wykorzystują całego swojego potencjału.
RealMadrid.pl: Żałujesz czegoś? Czegoś, co wydarzyło się, lub też nie wydarzyło w twojej karierze?
Raúl: Nie, myślę, że niczego nie należy żałować. Zawsze, gdy coś robisz, robisz to z myślą, że w danej chwili jest to najlepsza decyzja. Oczywiście, gdy grałem w Realu Madryt myślałem, że pozostanę w nim do końca swojej kariery. Nadszedł jednak moment, w którym zdecydowałem, że trzeba było coś zmienić, że potrzebowałem innych doświadczeń, innej energii. I ostatecznie okazało się, że była to bardzo dobra decyzja. Przygoda w Niemczech była trochę ryzykowna, ale świetnie się udała – w każdym aspekcie. Teraz z kolei powoli żegnam się z piłką, spędzam więcej czasu z rodziną, nie podróżuję tyle i stopniowo zostawiam piłkę z boku, przyjmując inne punkty widzenia na przyszłość.
W Katarze poza grą w piłkę pracuję w Aspire Sports Academy. Prawie 24 godziny na dobę żyję tutaj piłką, kształceniem najmłodszych. To całkiem inny poziom, ale wciąż wysoki, z dużą konkurencją. Umiejętność nauczania i przekazywania dzieciom pozytywnych wartości jest bardzo trudna i skomplikowana, dlatego trzeba się do tego dobrze przygotować.
RealMadrid.pl: A zatem na tym się tutaj skupiasz, na nauczaniu dzieci gry w piłkę.
Raúl: Tak, staram się w tym pomóc. Katar jest krajem, który mocno idzie naprzód, ale wciąż potrzebuje pewnych walorów, idei, czegoś w rodzaju idola. Są tu dobrzy zawodnicy, ale brakuje oczywistego punktu odniesienia, dlatego na pewno pozytywem jest to, że mają tutaj mnie. Przyjechali już też inni zawodnicy, i w przyszłości pojawią się kolejni, którzy będą mogli służyć tym dzieciom za wzór.
Myślę jednak, że tym, czego w Katarze potrzeba najbardziej, jest „wzór katarski” – a więc by zawodnik stąd zrobił skok do przodu i zagrał w Europie, w jednej z mniej lub bardziej renomowanych drużyn, tak aby dzieci zobaczyły, że tam da się dotrzeć. By nie zmieniając swojej kultury i tradycji, które są inne od naszych, zmieniły trochę swoje przyzwyczajenia, tak aby mogły zostać profesjonalnymi zawodnikami w Europie, na poziomie, o którym mówi się, że jest najlepszy.
RealMadrid.pl: Gdy byłeś mały, pierwszą koszulką, którą powiesiłeś na ścianie swojego pokoju była koszulka reprezentacji Hiszpanii. Nie Atlético, nie Realu Madryt, tylko La Selección. Dlaczego?
Raúl: Dlatego, że Hiszpania to mój kraj. Urodziłem się w 1977 roku, a gdy miałem 5 lat, w 1982, odbyły się mistrzostwa świata w Hiszpanii. Pamiętam, że dużo kłóciłem się wówczas z rodzicami, bo nie pozwalali mi oglądać wielu meczów, a ja nie chciałem chodzić wcześnie spać, tylko oglądać je razem z nimi (śmiech).
Zawsze bardzo chciałem móc zagrać w reprezentacji i bronić jej barw. Byłem jeszcze wtedy kibicem Atlético, a później, od 15. roku życia – Realu Madryt, ale gra w reprezentacji Hiszpanii zawsze była czymś wyjątkowym. To coś zupełnie innego od całej reszty. Oczywiście, gra w Realu, na przykład podczas spotkania w Lidze Mistrzów i wygranie go jest czymś wspaniałym, ale nie można tych dwóch rzeczy ze sobą porównać. Nie potrafiłbym wybrać, co jest ważniejsze, ale uważam, że gdy zakładasz koszulkę reprezentacji twojego kraju, to coś zupełnie innego.
RealMadrid.pl: W książce Enrique Ortego „Raúl. El triunfo de los valores” możemy przeczytać, że od dnia twojego debiutu w reprezentacji, 9 października 1996 roku w Pradze, rozpoczął się twój maraton z La Roja. Autor pisze: „Wszyscy trenerzy, którzy kolejno obejmowali stanowisko selekcjonera, ślepo w niego wierzyli”.
10 lat po twoim debiucie sytuację tą zmienił Luis Aragonés, co wywołało dużą polemikę. A jaka była twoja pierwsza reakcja na wiadomość, że nie zostałeś powołany: złość, smutek, rozczarowanie…?
Raúl: Trochę nie mogłem w to uwierzyć, odczuwałem też odrobinę smutku, bo w reprezentacji chciałbyś móc grać zawsze. Ale cóż, taką decyzję podjął trener i dziś również jest ona podejmowana w stosunku do innych zawodników. W reprezentacji ciężko jest się utrzymać przez długi czas, ale gdy dla niej grałem, broniłem jej barw całą swoją dumą i całą swoją pasją, starając się dać z siebie wszystko. To normalne, że w piłce tego typu decyzje muszą być podejmowane.
Od tamtego momentu Hiszpania zdobyła dwa mistrzostwa Europy i została mistrzem świata. To niesamowita generacja zawodników, którzy spełnili marzenie wszystkich Hiszpanów, aby wygrać coś ważnego. Ja również cieszyłem się z tych sukcesów, oczywiście przejawiając odrobinę zdrowej zazdrości, że nie mogłem być wówczas na boisku. Tak było i musiałem to zaakceptować.
RealMadrid.pl: Do którego momentu myślałeś, że brak powołania był czymś tymczasowym? Rok, dwa lata później, do Euro w Austrii i Szwajcarii? A może do momentu, w którym opuszczałeś Real Madryt?
Raúl: Straciłem powołanie w 2006 roku, a w Madrycie grałem do 2010. Codziennie ciężko trenowałem i całe szczęście również regularnie grałem, starając się dać z siebie wszystko swojemu klubowi. Gdyby trener reprezentacji uważał, że mógłbym jej w czymś pomóc, to byłbym zachwycony otrzymawszy od niego telefon. Ten nigdy jednak nie zadzwonił.
Oczywiste jest to, że kiedy nie grasz w reprezentacji, to coś tracisz – ale zyskujesz też coś innego. Tak musisz na to patrzeć. Przez dziesięć lat, jedenaście miesięcy w roku i 24 godziny na dobę żyłem piłką. Gdy straciłem powołanie miałem więcej czasu dla rodziny, dla dzieci, zdarzał się czasem wolny weekend, aby móc gdzieś wyjechać. A zatem z jednej strony było to coś złego, a z drugiej – dobrego. Czasami jedne drzwi się zamykają, ale otwierają się inne. Wtedy musisz zacząć szukać i dalej próbować, i trochę tak właśnie było w moim przypadku.
RealMadrid.pl: Przechodząc do aktualności: powiedziałeś, że Katar nie jest już nudny, bo od lat 90-tych wiele się tu zmieniło. W Europie mówi się, że kraje arabskie nie czują piłki nożnej. Zgadzasz się z tym?
Raúl: Na Półwyspie Arabskim są różne kraje. W Katarze kibicowanie przychodzi ludziom jeszcze ciężko. Mówią, że 15-20 lat temu stadiony były tutaj pełne, że było więcej ludzi i lepsza atmosfera. Teraz dużo się zmieniło, bo kraj rozwinął się mocno w bardzo krótkim czasie. Każdy mecz można obejrzeć w telewizji, a z drugiej strony są miesiące, w których przez upał ciężko jest im wybrać się na stadion. Wymówek szukają wszędzie, a prawda jest taka, że stadiony są praktycznie puste. Przychodzą 2-3 tysiące kibiców, czasami 5 czy 7, ale niewiele więcej.
W innych krajach z kolei, jak na przykład Arabia Saudyjska, stadiony są pełne. Na mecze przychodzi 60 tysięcy, czasami 40. W Abu Dabi i Dubaju, i ogólnie – w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, też na mecze chodzi więcej ludzi niż tutaj. Ale Katarczycy uwielbiają piłkę nożną. Oglądają wszystkie mecze Realu, Barcelony, ligi francuskiej czy angielskiej. Lubią piłkę i jedynym problemem jest to, że ciężko jest im wyjść na mecz.
To jest ta różnica, że przyzwyczaiłem się do gry w obecności dużej publiczności, a teraz jest jej mniej. Katar jednak bardzo cieszy piłka – zwłaszcza teraz, gdy w 2022 roku odbędą się tu mistrzostwa świata, które na pewno będą niesamowite. Wszystko będzie bardzo blisko, m.in. stadiony, z których pewnie te najbardziej oddalone od siebie będą wymagały nie więcej niż jednej, czy półtorej godziny jazdy. To będzie świetne i chyba nie ma innego kraju, który mógłby zorganizować Mundial w taki sposób.
RealMadrid.pl:To właśnie miało być kolejne pytanie: co uważasz na temat mistrzostw w Katarze? Mając na uwadze fakt, że zostaną zorganizowane bodajże między listopadem a styczniem – myślisz, że to dobry pomysł?
Raúl: Latem w Katarze jest bardzo gorąco. Byłem tu o tej porze roku i mistrzostwa świata w takich warunkach byłyby trudne. Nie ze względu na grę, bo przy użyciu odpowiednich technologii są w stanie zapewnić na stadionach idealne warunki zarówno zawodnikom, jak i kibicom. Ale Mundial to piłkarskie święto, odbywające się również poza stadionami – i latem byłoby ono niemożliwe.
Miesiące zimowe, od października do lutego byłyby najbardziej optymalne, ale decyzję podejmą osoby, które muszą ją podjąć. Ze swojego doświadczenia tutaj wiem, że w niektórych miesiącach letnich nie dałoby się ich zorganizować. Jeśli z kolei miałby to być kwiecień lub maj, i jeśli pogoda by dopisała, to nie byłoby jeszcze aż tak źle, bo nawet w Brazylii w czerwcu będą miejsca, w których będzie bardzo gorąco. W Stanach Zjednoczonych i kilku innych krajach też tak było, i nie był to taki duży problem.
RealMadrid.pl: Jeśli Mundial odbędzie się między listopadem a styczniem, to jak rozwiązałbyś problem lig krajowych w tym czasie? Rozgrywki powinny zostać zawieszone, czy może powinny kontynuować bez piłkarzy powołanych przez reprezentacje, co oczywiście najbardziej odczułyby drużyny najlepsze – np. Real Madryt zostałby praktycznie bez zawodników.
Raúl: Niemożliwe jest, aby ligi kontynuowały wówczas swoje rozgrywki. Jeśli podjęta zostanie decyzja o organizacji mistrzostw, to przez te półtora miesiąca wszystko musiałoby zostać zawieszone – trzeba bowiem myśleć również o wcześniejszych przygotowaniach drużyn do Mundialu. Wydaje mi się, że aktualnie plan jest taki, aby kalendarz krajowych rozgrywek ligowych za 4-5 lat został ujednolicony i domyślam się, że osoby odpowiedzialne za ten temat już o tym wszystkim myślą.
Na dzień dzisiejszy zapewne byłyby ligi bardziej i mniej pokrzywdzone, dlatego w jakiś sposób trzeba będzie im to wynagrodzić. W Anglii w grudniu i styczniu rozgrywanych jest najwięcej spotkań. W Niemczech z kolei rozgrywki przerywane są wówczas na miesiąc, więc może Niemców problem ten nie dotknie w takim stopniu. Myślę jednak, że ostatecznie wszystko jakoś się rozwiąże i będzie to wielki Mundial, tego bym bardzo chciał.
RealMadrid.pl: Zbliżając się powoli do końca naszej rozmowy: w ciągu ostatnich lat piłkarski świat był świadkiem zakończenia kariery przez wszystkich zawodników Realu z ery „Galacticos” – buty na kołku zawiesił Roberto Carlos, Ronaldo, Figo i Zidane, ostatnim z nich był David Beckham. Wciąż grasz już tylko ty.
A zatem pytanie nieuniknione: kilka tygodni temu, najpierw w mediach hiszpańskich, a później na całym świecie, pojawiła się informacja, że obecny sezon jest twoim ostatnim. Później masz podobno zapisać się na kurs trenerski, aby zostać trenerem niewiele później. Wszystko się zgadza?
Raúl: Cóż, nie, bo wciąż nic nie zdecydowałem. Kończę kontrakt w Al Sadd w czerwcu tego roku i muszę zastanowić się, czy będę dalej grał, czy nie – a jeśli tak, to czy będzie to miało miejsce tutaj, czy gdzie indziej. Na chwilę obecną nie spieszy mi się z podjęciem tej decyzji, ale wiem, że będę musiał zrobić to za miesiąc, góra półtora. Jasne jest, że decyzja o zakończeniu mojej kariery zbliża się coraz bardziej i jeśli nie zostanie podjęta teraz, to stanie się to niewiele później (śmiech).
Na pewno będzie to również decyzja rodzinna, biorąc pod uwagę to, co będzie najlepsze dla nas i dla dzieci. Wszyscy mówią o tym, że zostanę trenerem, ale muszę jeszcze zdobyć licencję, tak więc powoli, wszystko w swoim czasie. Bycie trenerem to coś, co być może nadejdzie, a może i nie nadejdzie, bo nawet nie zdecydowałem jeszcze, czy nim zostanę.
Zawsze mówiłem, że futbol to moja pasja i można pomagać mu na wiele różnych sposobów. Jest to coś, w czym czuję się dobrze. Krok po kroku będę myślał o tym, jaką drogę chciałbym obrać i jaką podejmę decyzję. Dowiecie się o tym w swoim czasie! (śmiech) Póki co sam jeszcze tego nie wiem, taka jest prawda, dlatego na dzień dzisiejszy nic nie jestem w stanie ci powiedzieć. Powiedziałbym, że tak, to mój ostatni sezon, ale z drugiej strony myślę, że być może chciałbym pograć jeszcze przez kolejny rok. Nie jest to łatwa decyzja, dlatego wymaga czasu (śmiech).
RealMadrid.pl: Wcześniej mówiono, że mógłbyś pograć przez jeszcze jeden sezon w Stanach Zjednoczonych. Kontaktował się z tobą jakiś klub? Mogłaby to być dla ciebie jedna z opcji?
Raúl: Zawsze jest jakaś drużyna, która do mnie dzwoni. Nie powiem ci teraz, czy była ona ze Stanów Zjednoczonych, czy nie. Jasne jest, że Real Madryt ani nie zadzwonił, ani nie zadzwoni (śmiech). Żartowałem! Zawsze jest możliwość gry w innym miejscu, bo wciąż otrzymuję różne telefony. Mogę również zostać tutaj. Mam jeszcze rok kontraktu z Akademią, więc muszę wszystko ocenić i przemyśleć. Na szczęście – i to mogę tobie powiedzieć – mam pewne może nie oferty, ale propozycje, bo nie jest to jeszcze kwestia konkretnych ofert. To jednak zawsze jest dobra wiadomość.
Chociaż przypomnę ci, że kończę niedługo 37 lat i nadchodzi już powoli czas na to, by myśleć o innych rzeczach i zostawić grę w piłkę. Zobaczymy, co zdecyduję.
RealMadrid.pl: Jeśli decyzja o zakończeniu kariery wciąż nie została ostatecznie podjęta, to myślę, że właśnie przekazałeś nam wszystkim bardzo dobrą wiadomość. Powiesz coś jeszcze na zakończenie kibicom z Polski?
Raúl: Dziękuję im za wszystkie lata, w ciągu których mnie wspierali. Wiem, że mam tam wielu sympatyków i dziękuję im za ciepło, jakie zawsze mi okazują. Na pewno z wieloma z nich jeszcze nieraz będę miał okazję się spotkać, tak jak dziś mam przyjemność rozmawiać z tobą.
RealMadrid.pl: Bardzo dziękuję.
Raúl: Cała przyjemność po mojej stronie. Mocno was ściskam.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze