iNada es imposible!
Zapowiedź meczu z Rayo
Piłkarze Realu Madryt z pewnością wiedzą już, jak się czuje bokser po dwóch ciężkich ciosach. Wiedzą też jednak (a przynajmniej mamy taką nadzieję), że wylądowanie na deskach nie oznacza końca walki. Można się podnieść, nawet, jeśli wszyscy naokoło myślą inaczej. Ba, Królewscy są w o tyle dobrej sytuacji, iż mają na to 90 minut, a nie 10 sekund, tak, jak bokserzy. 90 minut domowego spotkania w ramach 31. kolejki ligi hiszpańskiej, który rozpoczną dziś o godzinie 22, a ich przeciwnikiem będzie Rayo Vallecano. Transmisja od 21:55 na Canal+ Family2.
Przed piłkarzami Realu Madryt oraz sztabem szkoleniowym zadanie zarówno łatwe, jak i trudne. Łatwe, ponieważ na Santiago Bernabeu przyjeżdża Rayo Vallecano – najsłabsza obrona w lidze (63 stracone bramki). Blancos zaś to drugi najlepszy atak, z 81 bramkami na koncie. Wiadomo jednak, że statystyki nie grają, a żadnego przeciwnika nie można lekceważyć. Zwłaszcza mając w pamięci pierwszy mecz rozegrany z Rayo w tym sezonie i wyszarpane zwycięstwo 3:2. Motywacji nie powinno zabraknąć, ze względu na – delikatnie mówiąc – nieciekawą sytuację w tabeli. Ultimatum jest jedno, niepodważalne. Zwycięstwa we wszystkich meczach do końca sezonu ligowego. Jeśli Królewskim to się uda to nikt nie będzie miał prawa zarzucić im, że nie walczyli do ostatniego meczu, do ostatniej minuty, do ostatniego tchu.
Trudne, ponieważ wiara piłkarzy mimo wszystko mogła ulec skruszeniu. Tutaj na scenę wkracza publiczność na Bernabéu. Czy kibice wybaczą Królewskim dwie ostatnie wpadki i będą stali murem za swoim klubem? Realowi potrzebne jest wsparcie, jak nigdy jeszcze dotąd w tym sezonie. Dodatkowo, będą znane już wyniki meczów Barcelony i Atlético. Katalończycy o 16:00 zagrają derby z Espanyolem, natomiast cztery godziny później Rojiblancos rozpoczną swój mecz z Bilbao. Obaj rywale Królewskich w walce o tytuł zagrają na wyjeździe. Z pozoru wydaje się, że obu rywali czekają ciężkie mecze. Atlético zagra z Baskami, którzy z pewnością postawią im wysoko poprzeczkę – tak, jak Barcelonie, z którą wygrali u siebie 1:0. Azulgranę natomiast czeka jeden z trzech najtrudniejszych meczów, które pozostały jej do rozegrania w tym sezonie. Przynajmniej na papierze. Jeśli któryś z rywali straci punkty to z pewnością wleje nadzieje w białe serca.
Cieszy z pewnością powrót dwóch piłkarzy do składu – Sergio Ramosa i Ángela Di Maríi. Zwłaszcza bez Fideo ciężko sobie wyobrazić podstawową jedenastkę. Jeśli chodzi o Ramosa to jeden z kapitanów będzie chciał się zrehabilitować za mecz z Barceloną. Martwi natomiast słaba postawa zarówno bocznych obrońców, jak i Xabiego Alonso. Wszystko to z powodu braku odpowiednich zmienników, którzy mogliby odciążyć graczy z pierwszego składu. Trudno bowiem oczekiwać, że każdy piłkarz będzie w świetnej formie od pierwszej do ostatniej kolejki. Mozna mieć nadzieję, że w przyszłym sezonie ławka zostanie wzmocniona, a zawodnikom nie będą dolegać kontuzje. Na cały sezon wypadł bowiem Khedira, Jesé tak samo, w dodatku przez jakiś czas nie mógł grać Varane, kontuzji doznał Arbeloa i musimy sobie radzić z jednym Carvajalem. Również Bale miał drobne urazy w pierwszej części sezonu. Kontuzje i brak zmienników to tylko jeden z czynników, które złożyły się na to, jak potoczyły się dwie ostatnie kolejki ligowe.
Miniony tydzień pokazał, jak pięknym i nieprzewidywalnym (często nie pomyśli dla nas) sportem jest piłka nożna. Można go podsumować najkrócej słowami „z nieba do piekła”. Nastroje po dwóch meczach z Barceloną i Sevillą diametralnie się zmieniły – z dużego optymizmu na skrajny pesymizm, z małą nutką nadziei na odmianę losu. Wierzą jednak nieliczni, bowiem Real Madryt już nie zależy tylko od siebie, ale też musi liczyć na to, że dwaj najgroźniejsi rywale stracą punkty w przynajmniej jednym meczu (w przypadku Atlético – w dwóch). Wydawać by się mogło, że kibicowanie takiemu klubowi jak Królewscy to niemal same zwycięstwa i sukcesy, w końcu zobowiązuje do tego historia oraz posiadani zawodnicy i cała otoczka. Otóż nie. Bywają również upadki, bywają takie tygodnie, jak ten miniony, gdy wiara słabnie, ale jak pokazuje sezon 2006/07, należy walczyć do samego końca. Ten, kto nie wierzy, nie jest bowiem godzien nazywać się kibicem tego klubu.
Ku pokrzepieniu serc:
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze