Podnieść się w pierwszym finale
Przed meczem z Sevillą
Real Madryt musi otrząsnąć się po porażce z Barceloną, zapomnieć o jakichkolwiek błędach Undiano Mallenco, skupić się na sobie i najbliższym rywalu. Pierwszy z dziewięciu ligowych finałów zaczyna się całkiem atrakcyjnie dla postronnych fanów. Królewscy udadzą się na trudny teren do Sewilli. Drużyna z Ramón Sánchez Pizjuán jest w bardzo dobrej formie, miejscowi kibice jak zawsze będą pewnie wspierać swoich i za wszelką cenę zdekoncentrować zawodników Realu Madryt. To jednak nie ma znaczenia – od dziś do 38. kolejki po prostu nie można się potknąć, zwłaszcza że Atlético i Barcelona są w tak bliskim otoczeniu w ligowej tabeli.
Gdyby starcia z Betisem w Lidze Europy liczyć nie jako dwa spotkania, ale jako jeden mecz, który i tak zakończył się zwycięstwem Sevilli, Andaluzyjczycy ostatni raz przegrali naprawdę dawno. 9 lutego na własnym stadionie polegli z Barceloną 1:4 i od tamtego czasu w Primera División zdobyli 16 punktów na 18 możliwych. Podopieczni Unaia Emery'ego wreszcie odnaleźli odpowiedni rytm i udało się nawet podnieść po dość wstydliwej porażce z Betisem 0:2, awansując tydzień później na stadionie przeciwnika po rzutach karnych.
W tym sezonie Sevilla może liczyć przede wszystkim na Ivana Rakiticia, który w 26 spotkaniach ligowych strzelił 11 bramek i zaliczył 9 asyst. To najlepszy wynik wśród zawodników spoza wielkiej trójki. Poza tym dobrze spisuje się Federico Fazio, a swoje na pozycji „dziewiątki” robił dotychczas Kolumbijczyk Carlos Bacca. W drużynie Sevilli możemy ujrzeć też kilka znanych na Santiago Bernabéu twarzy. Mecz w pierwszym składzie powinien rozpocząć José Antonio Reyes, z powodu kontuzji z kolei dziś na pewno nie zagra wypożyczony Denis Czeryszew, narzekający na kolejny z wielu w ostatnim czasie urazów.
Real Madryt z kolei przed Klasykiem oceniano jako jedną z najmocniejszych drużyn Europy. Do tego trzeba wrócić, co przyznał zresztą sam Carlo Ancelotti na konferencji prasowej przed dzisiejszym meczem: „To jest jeden z najlepszych zespołów na świecie i będziemy to pokazywać do końca sezonu”. W ostatnich latach Real Madryt potrafił sie szybko obudzić po zimnych prysznicach od drużyny z Katalonii. W poprzedniej rundzie po El Clásico rozbił Sevillę 7:3, wcześniej stracił punkty po porażce z Barceloną dopiero w sezonie 2010/2011.
Sytuacja kadrowa Królewskich nie wygląda jednak najlepiej. Trudno spodziewać się, by jakikolwiek hiszpański komitet potraktował odwołanie się od kartki Ramosa poważnie, dlatego trzeba liczyć się z tym, że dziś wicekapitan Królewskich obejrzy mecz z trybun. Do tego za kartki pauzuje jeden z najważniejszych piłkarzy w drużynie – Ángel Di María. O ile tego pierwszego pewnie bez większych problemów może zastąpić perła w postaci Raphaëla Varane'a, o tyle trudno szukać drugiego Fideo w obecnej kadrze. Ani Isco, ani tym bardziej Asier Illarramendi nie gwarantują takiej jakości w środku pola, jaką mógł dać Argentyńczyk. Poza tą dwójką zabraknie też Jeségo Rodrígueza, Álvaro Arbeloi i Samiego Khediry, którzy leczą poważne urazy.
Dziś fani ligi hiszpańskiej przez cztery godziny będą patrzeć na trzy stadiony. Na Camp Nou i Calderón FC Barcelona i Atlético Madryt nie mają wielkich rywali – zmierzą się odpowiednio z Celtą Vigo i Granadą. Mecz kolejki, pierwszy z dziewięciu finałów, odbędzie się dziś na Pizjuán, gdzie Realowi Madryt w ostatnich latach gra się w kratkę. Dziś nie można do tego dopuścić. Dziś nawet najmniejsze zwycięstwo będzie miało wielką wagę. Radzimy przyzwyczaić się do słów – liczą się tylko trzy punkty.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze