Podsumowanie 21. kolejki La Liga
Atlético i Barcelona bez straty punktów, niesamowite Bilbao
Jeden z naszych użytkowników i redaktor serwisu swiatpilki.com, kluchman, podsumowuje 21. kolejkę ligi hiszpańskiej. Zapraszamy do lektury.
Zakończyła się dwudziesta pierwsza kolejka hiszpańskiej La Liga. Padło w niej mnóstwo goli, było kilka czerwonych kartek i sporych niespodzianek, ale też ostatecznie nie zaszły istotne zmiany na samym szczycie tabeli i w strefie spadkowej – tak na pewno można by było tę serię spotkań podsumować jednym zdaniem. Warto jednak zainteresować się wydarzeniami z ostatnich dni nieco szerzej i w związku z tym prezentujemy kolejne podsumowanie wydarzeń na boiskach Primera División. W dalszej części tekstu jak zawsze można zapoznać się z krótkimi opisami oraz skrótami wszystkich dziesięciu meczów. Po włączeniu odtwarzania wideo zalecamy kliknąć u góry okna na przycisk „Quality” i wybrać najwyższą dostępną jakość filmu, gdyż może ona nie być ustawiona domyślnie.
Celta Vigo 4-2 Real Betis
0-1 Rubén Castro 17'
1-1 Orellana 22'
2-1 Charles 31'
3-1 Orellana 39'
4-1 Nolito 73'
4-2 Rubén Castro 79'
Sędziował: Hernández Hernández
Celta Vigo w ostatnich dniach na zasadzie wypożyczenia pozyskała doświadczonego obrońcę, Ińigo Lópeza, który dotychczas ten sezon spędzał w PAOK-u Saloniki. Do składu gospodarzy na piątkowy mecz powrócił Charles, za to nie mógł w nim zagrać zawieszony za kartki Augusto Fernández. Tymczasem José Antonio Bosch, o którego odejściu z Betisu wspominaliśmy poprzednim razem, został zastąpiony przez Francisco Estepę Domíngueza. To właśnie on pełni obecnie funkcję wyznaczonego przez sąd administratora klubu, czyli po prostu zarządza zamrożonymi akcjami formalnie należącymi do Manuela Ruiza de Lopery. Betis kontynuuje także wzmacnianie składu na dalszą część sezonu. W klubie z Estadio Benito Villamarín nikt nie jest zadowolony z postawy dotychczasowych bramkarzy, w związku z tym do drużyny dołączył Antonio Adán, mający za sobą nieudany epizod we włoskim Cagliari.
Pomimo przewagi optycznej Celty, grający po raz pierwszy pod wodzą Gabriela Calderóna Betis zdołał dość szybko objąć prowadzenie na Estadio Balaídos. Co więcej, w końcu przełamał się Rubén Castro. Kibice Verdiblanos mogli nieśmiało podnieść głowy z nadzieją, że coś w ich drużynie zmieni się na lepsze, że kolejne wybory personalne w klubie mają w końcu coś wspólnego ze zdrowym rozsądkiem i wreszcie są trafione. Jak się później okazało, były to tylko miłe złego początki i chaotyczna defensywa Betisu nie poradziła sobie z kolejnymi przemyślanymi atakami Celty. Gospodarze jeszcze przed przerwą za sprawą Fabiána Orellany i powracającego po kontuzji Charlesa bez większych problemów zdołali trzykrotnie pokonać stojącego w bramce Betisu Guillermo Sarę i zapewnili sobie komfort psychiczny na dalszą część spotkania.
Real Madryt 2-0 Granada CF
1-0 Ronaldo 57'
2-0 Benzema 74'
Sędziował: Gil Manzano
Granada bez zawieszonego za kartki Frana Rico nie była w stanie ugrać choćby remisu z Realem Madryt, jednak już po raz drugi w tym sezonie postawiła Królewskim trudne warunki. Znani z solidnej gry w defensywie podopieczni Lucasa Alcaraza przez całą pierwszą połowę wybijali faworyzowanych rywali z rytmu gry. Real Madryt nie był w stanie całkowicie zdominować zespołu Granady i zepchnąć go do głębokiej defensywy, gdyż goście zaliczali wiele odbiorów i potrafili utrzymywać się przy piłce, choćby nawet na własnej połowie boiska. Dzięki temu obrońcy ekipy przyjezdnych mogli dość spokojnie radzić sobie z większością licznych dośrodkowań pod bramkę Roberto. Najbliżej przełamania defensywy Granady był Cristiano Ronaldo, gdy tuż przed przerwą oddał efektowny strzał z przewrotki. Jednak w tej sytuacji wysoką klasę pokazał także Roberto i oba zespoły zeszły do szatni przy wyniku bezbramkowym.
Rozmowa z trenerem pomogła piłkarzom Realu Madryt i po przerwie rzucili się oni do bardziej zdecydowanych ataków. Choć Blancos nie kreowali wielu sytuacji, to Granada nie potrafiła już tak łatwo oddalać gry od swojego pola karnego i skutkiem tego Cristiano Ronaldo, który przed meczem zaprezentował publiczności swoją złotą piłkę, znalazł w końcu lukę w obronie przeciwnika i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Później po świetnym ofensywnym wejściu Marcelo wynik podwyższył Karim Benzema i mecz został definitywnie rozstrzygnięty. Real Madryt przeważał do samego końca zawodów, a Granada nie potrafiła nawet zbliżyć się do zdobycia kontaktowego gola. Dzięki temu zwycięstwu drużyna Carlo Ancelottiego przynajmniej na jeden dzień wskoczyła na pozycję lidera i mogła spokojnie czekać na to, jak w swoich spotkaniach poradzą sobie Barcelona i Atlético.
Real Valladolid 1-0 Villarreal CF
1-0 Jesús Rueda 40'
Sędziował: Del Cerro Grande
Do sporej niespodzianki doszło na Municipal José Zorrilla, gdzie miejscowy Real Valladolid podejmował zespół Villarrealu. Goście po dwóch świetnych spotkaniach znów popadli w jakiś marazm i choć mecz z Almeríą zakończył się dla nich pomyślnie, to już dwumecz z Realem Sociedad w Copa del Rey i spotkanie ligowe z ostatniej soboty przyniosły znacznie gorsze rezultaty. Bezbarwna a może nawet wręcz nudna gra gości sprawiła, że trafienie Jesúsa Ruedy z ostatnich minut pierwszej połowy dało Realowi Valladolid pierwsze zwycięstwo w tym roku kalendarzowym. Właściwie jedyną naprawdę dobrą okazję dla gości zmarnował niemal niezawodny w ostatnich tygodniach Ikechukwu Uche, który nie potrafił pokonać Diego Marińo w sytuacji sam na sam.
Co prawda te trzy punkty nie pozwoliły jeszcze ekipie Juana Ignacio Martíneza wydostać się ze strefy spadkowej, ale osiągnięcie korzystnego wyniku po meczu pełnym walki powinno podnieść morale w zespole. W przeciwieństwie do zachowania Patricka Eberta, który nie tylko miał w tym sezonie problemy z kontuzjami i wciąż nie gra na swoim najwyższym poziomie, ale co ważniejsze przed meczem z Villarrealem odmówił gry i nie znalazł się nawet na ławce rezerwowych. Niemiecki skrzydłowy, którego kontrakt wygasa po zakończeniu bieżącej kampanii myślami jest już daleko od Valladolid i chciałby jak najszybciej zmienić klub.
Valencia CF 2-2 RCD Espanyol
0-1 Córdoba 3'
1-1 Alcácer 7'
2-1 Jonas 32'
2-2 Sergio Garcia (k.) 45'
Sędziował: Fernández Borbalán
Valencia liczy, że skutecznym lekiem na problemy ze skutecznością środkowych napastników okaże się potwierdzone już wypożyczenie Eduardo Vargasa z Napoli. Można mieć wiele wątpliwości co do tego, czy 24-letni Chilijczyk rzeczywiście prezentuje klasę wymaganą na Estadio Mestalla, gdyż po prostu jak dotąd nigdy nie był wielkim goleadorem, ale na pewno nie można go skreślać już na tym etapie, gdy w nowym klubie nawet nie zadebiutował. Jeśli Valencia wciąż marzy o grze w europejskich pucharach w kolejnym sezonie, na pewno potrzebowała zwycięstwa z Espanyolem jeszcze bez Vargasa w składzie. Katalończycy ostatnio przegrali pierwszy mecz pucharowy z Realem Madryt, co dawało odpoczywającym w tym czasie Blanquinegros niewielką przewagę.
Pierwsze minuty tego spotkania zapowiadały znakomite widowisko. Mecz świetnie zaczął się dla Espanyolu, ponieważ już w trzeciej minucie po świetnym podaniu piętą od Sergio Garcii wynik otworzył Jhon Córdoba. Później już coraz wyraźniejszą przewagę zyskiwali gospodarze i nie tylko szybko doprowadzili oni do remisu, ale także zdołali objąć prowadzenie. Sytuacja była dla Valencii dość komfortowa, po czym krótko przed przerwą bezsensowny faul na Córdobie we własnym polu karnym w niegroźnej sytuacji popełnił Jérémy Mathieu. Doświadczony Francuz tym razem zachował się jak junior, a Sergio Garcia perfekcyjnym strzałem wyrównał wynik meczu. W drugiej połowie gospodarze byli zespołem prezentującym znacznie większą wolę zwycięstwa, lecz dobre chęci nie przełożyły się na kolejne gole i Valencia sprawiła swoim kibicom kolejne rozczarowanie. To już trzeci ligowy i piąty we wszystkich rozgrywkach mecz z rzędu, którego Los Ches nie potrafili zakończyć jako zwycięzcy. W następnej kolejce zespół Juana Antonio Pizziego pojedzie na Camp Nou, zatem kolejne przedłużenie tej niechlubnej passy wydaje się bardzo prawdopodobne.
Sevilla FC 2-3 UD Levante
1-0 Coke 25'
1-1 Barral (k.) 30'
2-1 Rakitić 68'
2-2 Vyntra 71'
2-3 Simao Mate 75'
Sędziował: Fernando Teixeira Vitienes
Sevilla nareszcie plagę kontuzji ma za sobą i już niedługo Unai Emery powinien móc liczyć na wszystkich swoich zawodników. W meczu z Levante zawieszony był Alberto Moreno, ale Sevilla miała w tym spotkaniu raczej atakować, a nie oddawać inicjatywę przeciwnikom. Po niespodziance jaką Levante sprawiło Barcelonie w ostatniej kolejce, Żaby miały szansę powtórzyć ten wynik w Copa del Rey. Zaczęło się dla nich świetnie, lecz gdy samobójczą bramkę strzelił Juanfran, gra Levante zupełnie się posypała i Blaugrana bezlitośnie wykorzystała ten fakt. Na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán Joaquín Caparrós nie mógł za bardzo zmieniać nastawienia swojego zespołu opartego na defensywie, kontratakach i stałych fragmentach gry.
Teoretycznie więc wyraźnie dominująca w tym meczu i utrzymująca posiadanie piłki na bardzo wysokim poziomie Sevilla nie powinna wypuścić z rąk korzystnego wyniku, gdy już taki udało jej się osiągnąć. Początkowo Levante dobrze się broniło, ale cudowny gol Coke zza szesnastki pozwolił przełamać solidny mur gości. Krótko po tym ekipa przyjezdnych wyprowadziła jeden ze swoich pierwszych kontrataków w tym spotkaniu i David Barral zdołał naciągnąć Federico Fazio na faul w polu karnym. Jedenastkę pewnie wykorzystał sam poszkodowany i wszystko zaczęło się właściwie od początku.
Im dłużej trwały ataki gospodarzy, tym Levante grało bardziej niepewnie w obronie, lecz znów świetnie dysponowany był bezsprzecznie jeden z najlepszych bramkarzy w La Liga, Keylor Navas. W międzyczasie z rzutu karnego w słupek trafił Ivan Rakitić, więc walenie głową w mur ze strony zespołu trenera Emery'ego trwało w najlepsze. Chorwat zrehabilitował się w 68 minucie meczu i niewiele wskazywało na to, że Sevilla może popełnić ten sam błąd, co w pierwszej połowie. Jednak go popełniła i ponownie kilka minut po objęciu prowadzenia, gospodarze je stracili. Co więcej, zaczęli nawet przegrywać. Piłkarzom Levante wystarczyły dwa rzuty rożne, by kompletnie załamać i sfrustrować swoich rywali, którzy nie potrafili już atakować z podobną zaciętością, jak wcześniej. Zamiast tego w doliczonym czasie gry piłkarzom puściły nerwy i sędzia wyrzucił z boiska najpierw Nikolaosa Karabelasa, a następnie Jairo. Sevilla swoją świetną serię spotkań bez porażki zakończyła w chyba najmniej spodziewanym momencie. Tymczasem Levante jest już w tabeli wyżej niż lokalny rywal Żab, a więc drużyna Valencii.
UD Almería 1-0 Getafe CF
1-0 Zongo 48'
Sędziował: Iglesias Prieto
Kryzys w Getafe trwa nadal. Drużyna Luisa Garcii Plazy również w niedzielę nie potrafiła przełamać trwającej od listopada fatalnej serii meczów bez zwycięstwa. W meczu z Almeríą Getafe było stroną przeważającą, ale rażący brak skuteczności i błąd arbitra, który nie uznał prawidłowego gola Míchela, nie pozwoliły ekipie spod Madrytu na zdobycie choćby jednego punktu.
Wygraną gospodarzom strzałem głową zapewnił bardzo rzadko występujący w tym sezonie młody Jonathan Zongo. To właśnie napastnik urodzony w Burkina Faso, a nie jak zwykle miało to miejsce, Óscar Díaz, zastąpił w pierwszym składzie wciąż zmagającego się z urazem stawu skokowego Rodriego. Dzięki ostatniej wygranej Almería utrzymała trzypunktową przewagę nad znajdującym się na osiemnastym miejscu Realem Valladolid, z którym Getafe zmierzy się w następnej kolejce.
CA Osasuna 1-5 Athletic Bilbao
0-1 Susaeta 3'
1-1 Armenteros 10'
1-2 Aduriz 16'
1-3 Aduriz 62'
1-4 Ibai Gómez 84'
1-5 Kike Sola 88'
Sędziował: Velasco Carballo
Po pięciu kolejkach bez porażki Osasuna w końcu przegrała, lecz nie z byle kim. Athletic Bilbao, do składu którego powrócił Iker Muniain, wciąż pozostaje w świetnej formie i już w pierwszych minutach pokazał gospodarzom, że tego dnia nie mają oni co liczyć na korzystny rezultat. Basków zupełnie nie zraziła minimalna porażka w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Copa del Rey z Atlético i po prostu kontynuują oni zdobywanie punktów. Gdy na szybkie trafienie Susaety strzałem z rzutu wolnego odpowiedział Armenteros, Athletic ponownie przycisnął i dość łatwo odzyskał prowadzenie, wykorzystując swój największy atut, a więc dośrodkowania i grę w powietrzu.
Osasuna w grze ofensywnej nie czuje się zbyt komfortowo, więc Los Leones bez większych trudności kontrolowali przebieg spotkania, a w drugiej połowie po bardzo dobrym podaniu Andera Herrery swoją drugą bramkę strzelił Aduriz. Gdy Alejandro Arribas za faul na Markelu Susaecie zobaczył swoją drugą żółtą kartkę, nawet najbardziej optymistycznie nastawieni fani gospodarzy zasiadający na trybunach El Sadar nie mogli mieć już żadnych wątpliwości, że Osasuna ten mecz przegra. Grający do końca Athletic znów odniósł efektowne i wysokie zwycięstwo, które znacznie umocniło drużynę Ernesto Valverde na czwartym miejscu w tabeli. W najbliższych dniach Basków czekają dwa ekscytujące mecze na własnym terenie. Wciąż niezdobytą twierdzę San Mamés spróbują podbić dwa najsilniejsze zespoły z Madrytu. Najpierw Atlético, które byłoby w pełni usatysfakcjonowane nawet remisem, a następnie zainteresowany już tylko zwycięstwem Real. Będzie to zarazem ogromny sprawdzian dla defensywy zespołu Carlo Ancelottiego. Tak jak Królewscy będą chcieli pokonać Athletic na jego boisku, tak też gospodarze muszą mieć zamiar odesłania w niepamięć dobrej passy rywali, którzy wciąż pozostają bez straty choćby jednego gola w 2014 roku.
Rayo Vallecano 2-4 Atlético Madryt
0-1 Villa 8'
0-2 Arda Turan 30'
1-2 Viera 40'
1-3 Arda Turan 44'
1-4 Saúl (sam.) 74'
2-4 Larrivey 76'
Sędziował: Undiano Mallenco
W Rayo Vallecano nic się nie zmienia. Trzeba przyznać ekipie Paco Jémeza, że pod nieobecność w składzie Atlético Juanfrana, sprawiła defensywie gości wiele problemów. Coż jednak z tego, kiedy obrona Franjirrojos wciąż popełnia te same banalne błędy. Kartka Raúla Baeny z ostatniej kolejki została anulowana i dzięki temu były defensywny pomocnik Espanyolu mógł wystąpić w niedzielnym meczu. Tym razem to właśnie on stracił piłkę w okolicach własnego pola karnego i tym samym sprezentował pierwsze trafienie drużynie rywali. Czasem można dojść do wniosku, że zawodnicy Rayo przed każdym spotkaniem ciągną losy, kto danego dnia ma popełnić taki sam katastrofalny błąd przy wyprowadzaniu futbolówki. Ponieważ kilka minut po stracie pierwszej bramki rzutu karnego dla gospodarzy nie wykorzystał Jonathan Viera, którego intencje świetnie wyczuł Thibaut Courtois, spokojnie grające Atlético już przed przerwą zdołało zapewnić sobie pewne prowadzenie, a dwa trafienia zaliczył Arda Turan.
Co zapewne nikogo nie dziwi, Rayo nie było w stanie odwrócić losów pojedynku i nadal pozostaje na przedostatnim miejscu w tabeli. Formalnie wciąż bez gola w tym roku kalendarzowym pozostaje Diego Costa, któremu początkowo przyznano trafienie w drugiej połowie meczu, ale ostatecznie zostało ono uznane jako samobójcze w wykonaniu Saúla. Pewnym zmartwieniem dla Diego Simeone jest także to, że kontuzji barku nabawił się Óliver Torres, w związku z czym bardzo utalentowanego pomocnika Los Colchoneros czeka około miesięczna przerwa w grze. W następnej kolejce Atlético zagra przed własną publicznością z Realem Sociedad. Rojiblancos na pewno będą faworytem meczu z nieco chimerycznymi Baskami, lecz można mieć nadzieję na ciekawe widowisko.
FC Barcelona 3-0 Málaga CF
1-0 Piqué 40'
2-0 Pedro 55'
3-0 Alexis 61'
Sędziował: Clos Gómez
W Barcelonie wciąż gorąca jest sprawa transferu Neymara i to wcale nie ze względu na postawę obecnie kontuzjowanego Brazylijczyka na boisku. Regularnie pojawiające się doniesienia i oskarżenia w sprawie całkowitej kwoty i jej składowych, którą FC Barcelona zapłaciła za pozyskanie młodego atakującego doprowadziły w końcu do rezygnacji ze stanowiska prezesa klubu Sandro Rosella. Do końca kadencji obecnego zarządu tj. do czerwca 2016 roku najważniejszą osobą w Dumie Katalonii ma być Josep Maria Bartomeu, aczkolwiek nie brakuje głosów, że po zakończeniu trwającego sezonu w Barcelonie powinny zostać zwołane wybory. Tymczasem z Málagą rozstał się Bobley Anderson, który do końca rozgrywek będzie występował w belgijskim Sportvereniging Zulte Waregem. Zapewne po części dzięki odejściu z drużyny Iworyjczyka, Bartłomiej Pawłowski otrzymał w końcu powołanie od Bernda Schustera. Jak się później okazało, jeszcze w pierwszej połowie Roque Santa Cruz doznał kontuzji i Polak zastąpił go na boisku.
Jednak Pawłowski niekoniecznie dobrze będzie wspominał ostatni niedzielny wieczór, bo choć mógł w końcu zagrać i to przeciwko nie byle komu, to jego drużyna ten mecz łatwo przegrała, a sam Polak nie otrzymał zbyt wielu dobrych podań od kolegów. Grająca bez kontuzjowanego Weligtona Málaga nie potrafiła skutecznie realizować defensywnej taktyki nakreślonej przez swojego trenera i Willy Caballero od pierwszych minut miał dużo pracy. Barça chcąca zwycięstwem uczcić siedemsetny występ Xaviego Hernándeza w swoich barwach całkowicie dominowała na murawie, a z argentyńskim bramkarzem rywali męczyła się do około czterdziestej minuty. Wówczas wynik meczu strzałem z kilku metrów otworzył zupełnie niepilnowany przy rzucie rożnym Gerard Piqué. W drugiej połowie Blaugrana strzeliła rywalom dwa kolejne gole i pewnie utrzymała pozycję lidera. Z drugiej strony Lionel Messi wciąż musi poczekać na swoja pierwszą ligową bramkę od czasu powrotu do gry po kontuzji. Na razie Argentyńczyk dobrze czuje się w roli podającego. Ponieważ Málaga w czterech ostatnich kolejkach zdobyła zaledwie jeden punkt, powróciła w okolice strefy spadkowej.
Real Sociedad 4-0 Elche CF
1-0 Damián Suárez (sam.) 2'
2-0 Griezmann 12'
3-0 Vela 50'
4-0 Griezmann 74'
Sędziował: Iglesias Villanueva
Pilkarze Realu Sociedad tak jak w poprzedniej kolejce szybko objęli dwubramkowe prowadzenie i podobnie jak w niedawnym meczu z Getafe nie uznano im jednego prawidłowego trafienia. Tym razem niezadowolony z decyzji sędziego liniowego mógł być Imanol Agirretxe. Na szczęście dla Txuri-Urdin na tym podobieństwa do spotkania na Coliseum Alfonso Pérez się kończą. Elche przez większą część meczu miało wiele problemów ze stwarzaniem sobie sytuacji strzeleckich przeciwko drużynie Jagoby Arrasate, zwłaszcza w okresie, gdy miało jeszcze szanse na coś więcej niż zaledwie gola honorowego. Za to w ekipie gospodarzy w świetnym stylu przypomniał o sobie Antoine Griezmann. To właśnie francuski skrzydłowy był główną gwiazdą wieczoru dzięki trzykrotnemu pokonaniu bramkarza rywali. Co prawda przy pierwszym trafieniu Griezmanna piłka jeszcze przed linią została dotknięta przez prawego obrońcę Elche, Damiána Suáreza, i ostatecznie w statystykach to na konto tego ostatniego powędrował gol z drugiej minuty spotkania, ale nie zmienia to faktu, że najlepszy strzelec Realu Sociedad zanotował przed własną publicznością bardzo udany występ. Warto też wspomnieć o znakomitym trafieniu Carlosa Veli z pierwszych minut drugiej połowy, będącym ozdobą poniedziałkowego meczu na Estadio Anoeta.
Styl gry Basków oparty na wyprowadzaniu wielu szybkich, bezpośrednich ataków wciąż dobrze sprawdza się przeciwko ligowym średniakom, ale jak dotąd często zawodzi w rywalizacjach z drużynami z ligowej czołówki. W tym sezonie ligowym spośród zespołów znajdujących się w pierwszej siódemce tabeli Liga BBVA, Real Sociedad zdołał wygrać tylko z Athletikiem Bilbao. Za to Txuri-Urdin nadal dobrze radzą sobie w Copa del Rey i po pewnym zwycięstwie 3-1 w pierwszym meczu z Racingiem Santander są już bardzo blisko awansu do półfinału.
Tekst ukazał się także na swiatpilki.com.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze