Advertisement
Menu
/ swiatpilki.com

Podsumowanie 18. kolejki La Liga

Barça i Atlético nie zwalniają, zwycięstwo Sociedadu w derbach

Jeden z naszych użytkowników i redaktor serwisu swiatpilki.com, kluchman, podsumowuje 18. kolejkę ligi hiszpańskiej. Zapraszamy do lektury.

Okres świąteczno-noworoczny z pewnością ma wiele zalet. Niestety ma też swoje wady, a tę największą dzieli z miesiącami letnimi oraz przerwami na mecze reprezentacji. Ta wada to oczywiście brak meczów na boiskach hiszpańskiej Primera División. Jeszcze nie tak dawno temu, bo na przełomie października i listopada, rozgrywane były trzy kolejki ligowe bez choćby dnia przerwy. Tym razem na kolejny mecz kibice musieli czekać około dwóch tygodni. Można było się stęsknić, a otwarcie okienka transferowego i rozegranie meczu charytatywnego nie mogą być w tym przypadku wystarczającą rekompensatą. Tym bardziej, że w międzyczasie na boiskach angielskiej Premier League rozegrano trzydzieści spotkań. Dlatego dla wyposzczonych fanów iberyjskiego futbolu na najwyższym poziomie mamy kolejne podsumowanie kolejki La Liga.

Nie będziemy w tekście poruszać zbyt wielu informacji związanych z rynkiem transferowym. Plotek i spekulacji jak zawsze w tym czasie jest bardzo dużo, a niektóre kluby na pewno dokonają w najbliższej przyszłości zmian w swoich kadrach. Jest to jednak na tyle obszerny temat, że mógłby stanowić podstawę osobnego długiego newsa, który szybko traciłby na aktualności, więc w tym, jak również w następnych podsumowaniach, będziemy wspominać głównie o transferach już dokonanych. Warto jednak napisać, że aż 73 piłkarzy występujących w klubach Liga BBVA ma kontrakty obowiązujące do czerwca 2014 roku i mogą już bez żadnych przeszkód negocjować z innymi ekipami swoją letnią przeprowadzkę. Aż dziesięciu spośród nich broni barw Rayo Vallecano. Na tej długiej liście nie brakuje naprawdę dobrych graczy, a poza Rayo w najgorszej sytuacji pod tym względem jest Real Valladolid, który może wkrótce stracić dwie swoje największe gwiazdy, czyli Javiego Guerrę i Patricka Eberta. Nie lepiej jest również w Osasunie i Levante, gdzie umowy kończą się kilku bezsprzecznie podstawowym zawodnikom.

Wracając do meritum, osiemnasta seria spotkań wyróżniła się tym, że sędziowie nie pokazali ani jednej czerwonej kartki, co w tym sezonie jest w Hiszpanii dość rzadkie. Goli padło nieco mniej niż kolejce przedświątecznej, ale za to sytuacja w tabeli robi się coraz ciekawsza. Poniżej prezentujemy skróty i komentarze do wszystkich dziesięciu spotkań. Po włączeniu odtwarzania wideo zalecamy kliknąć u góry okna na przycisk „Quality” i wybrać najwyższą dostępną jakość filmu, gdyż może ona nie być ustawiona domyślnie.

Málaga CF 0-1 Atlético Madryt
0-1 Koke 70'

Sędziował: José Antonio Teixeira Vitienes

Málaga była bardzo zainteresowana transferem José Sosy, Argentyńczyka występującego w Metaliście Charków. Podobno klub z Andaluzji doszedł już wcześniej do słownego porozumienia z samym piłkarzem, ale wszystko zmieniło się tuż po otwarciu okienka transferowego. Diego Simeone już wcześniej współpracował z Sosą w Estudiantes, a teraz postanowił sprowadzić go do Madrytu. Sam Sosa nie zastanawiał się długo po otrzymaniu takiej propozycji i oferta Málagi zdecydowanie straciła dla niego na atrakcyjności. Można zastanawiać się po co Atlético ten 28-letni pomocnik, który jak dotąd w Europie niczego wielkiego nie zaprezentował i nie spełnił oczekiwań ani w Bayernie Monachium, ani w Napoli. Mimo to kibice Rojiblancos chyba mogą Simeone zaufać jak mało komu. Jak przyznał sam Argentyńczyk, niektórzy chcieliby, aby był on Sir Alexem Fergusonem tego klubu. Wydaje się, że wypożyczenie Sosy to po prostu wydłużenie ławki rezerwowych wobec nadchodzących wielu ważnych spotkań na trzech frontach. Być może też jest to forma zabezpieczenia na wypadek odejścia z klubu Léo Baptistão, który wciąż ma wielu adoratorów z Rayo i Betisem na czele. Sosa pomimo krótkiego pobytu w Madrycie, znalazł się w kadrze na mecz z Málagą. Była więc szansa na jego debiut w nowym zespole.

Atlético pomimo braku Gabiego, Mario Suáreza i Raúla Garcíi na pewno nie chciało pozwolić sobie na stratę punktów tuż przed meczem z Barceloną. Warto jednak przypomnieć, że na Estadio La Rosaleda aż czterech graczy Los Colchoneros było o jedną żółta kartkę od zawieszenia na jedno spotkanie. Juanfran, Koke, Arda Turán i Filipe Luis musieli uważać, by nie podpaść starszemu z braci Teixeira Vitienesów, a więc sędziemu głównemu w tym meczu. Gospodarze na pewno nie zamierzali rywalom ułatwiać zadania. Dwa ostatnie minimalne zwycięstwa znacznie poprawiły pozycję Málagi w tabeli i pozwoliły nieco oddalić się od strefy spadkowej, ale to wciąż za mało, by czuć się bezpiecznie. Klub z Andaluzji podobno szuka alternatyw dla José Sosy i zamierza pozyskać innego ofensywnego pomocnika. Jeśli wierzyć mediom, zdecydowanym faworytem Málagi jest Pablo Pérez z Newell's Old Boys.Argentyńczyk przeszedł już nawet testy medyczne. Może to znaczyć, że wszyscy są tam przekonani, iż nadal aktualna sprawa 400 tysięcy euro należnych Martinowi Demichelisowi zostanie wkrótce rozwiązana. Tak czy inaczej, na razie Málaga nie może nikogo pozyskać bez względu na chęci. Skoro mają być transfery, to najwyraźniej Bernd Schuster już zupełnie nie liczy na Bartłomieja Pawłowskiego. Dla Polaka znów zabrakło miejsca nawet wśród zmienników i nie można wykluczyć, że już w styczniu zmieni on pracodawcę.

Bernd Schuster miał na ten mecz bardzo klarowny i niezbyt skomplikowany pomysł. Po prostu zaparkować autobus. Mieliśmy więc na boisku wielu defensywnych zawodników, brak miejsca dla atakujących Atlético i dużo fauli. Nie było to najciekawsze spotkanie dla postronnego widza. Niemiecki trener chciał przede wszystkim nie stracić bramki. To wszystko było aktualne do około sześćdziesiątej minuty. Wówczas gospodarze zaczęli stopniowo grać coraz odważniej, dążąc do zdobycia gola. Właśnie na to przez cały mecz czekał Diego Simeone. Piłkarze Atlético nareszcie mogli wykorzystać swój potencjał ofensywny i wyprowadzić skuteczny atak, dający im trzy punkty. Po szybkiej akcji i błysku Diego Costy, piłkę w siatce umieścił Koke. Od tego momentu goście bez żadnego problemu oddali inicjatywę drużynie Málagi, która nie była w stanie poważnie zagrozić bramce Courtoisa. Jedynym problemem dla Rojiblancos pozostaje to, że Juanfran otrzymał w pełni zasłużoną żółtą kartkę i nie będzie mógł zagrać z Barceloną, z czego na pewno bardzo cieszy się Neymar. W następnej kolejce Juanfrana na prawej obronie prawdopodobnie zastąpi nominalny stoper, a więc Alderweireld albo młodziutki, lecz niezwykle utalentowany Manquillo.

Skrót meczu



Real Valladolid 0-0 Real Betis

Sędziował: Velasco Carballo

W drugim spotkaniu osiemnastej kolejki zmierzyły się Real Valladolid i Real Betis, czyli dwie drużyny mające spore problemy z regularnym zdobywaniem punktów i znajdujące się w dolnej części tabeli. Dla Betisu to kolejny mecz o ogromnej stawce. Porażka z Almeríą jeszcze bardziej pogrążyła zespół Juana Carlosa Garrido na ostatniej pozycji w lidze. Valladolid to ekipa znajdująca się po siedemnastu meczach tuż nad strefą spadkową. Gdyby Betis przegrał, jego strata do bezpiecznych lokat wzrosłaby do aż ośmiu punktów. Zespół z Benito Villamarín jest w ostatnich dniach łączony z transferami wielu piłkarzy. Opierając się na doniesieniach mediów, można stwierdzić, że niczyja lista życzeń nie jest tak długa, jak ta Betisu. Niestety klub nie ma tez zbyt wielu pieniędzy na wzmocnienia, więc prawdopodobnie będzie liczył na wypożyczenia oraz piłkarzy tanich, a więc takich, którym kończą się kontrakty z obecnymi drużynami, lub zwyczajnie w nich niepotrzebnych. Ci gracze mają jednak zapewnić dość jakości, by Betis pozostał w Primera División. Mnóstwo transferów latem i prawdopodobnie kolejne zimą. W międzyczasie zwolnienie najdłużej pracującego na swoim stanowisku trenera w lidze i dyrektora sportowego, którego zastąpił asystent nowego szkoleniowca. Gdzieś w tle wciąż nierozwiązana sprawa sądowa Manuela Ruiza de Lopery, byłego prezesa Betisu oskarżonego o kradzież klubowych pieniędzy. Ciężko przewidzieć, co z tego ostatecznie wyniknie, ale stabilizacja to ostatnie słowo, jakiego można by użyć do opisania aktualnej sytuacji w ekipie Verdiblancos. Pytanie, czy w tym wszystkim jest jeszcze jakiś plan, czy tylko improwizacja. Pozytywną wiadomością dla trenera Garrido pozostaje z pewnością to, że Damien Perquis, który doznał podwójnego złamania szczęki na początku listopada, powinien już niedługo dołączyć do treningów z kolegami.

W związku z tym, o czym pisaliśmy we wstępie, dla Realu Valladolid wzmocnienia są znacznie mniej istotne niż przedłużenie kontraktów z piłkarzami już będącymi w klubie. Niestety w meczu z Betisem Juan Igancio Martínez ponownie musiał radzić sobie bez Patricka Eberta, który zmaga się z kolejną kontuzją. Liczne urazy Niemca sprawiają, że nie może on zaoferować drużynie tyle, co w poprzednim sezonie, gdy był jedną z najjaśniejszych postaci w La Liga. Mimo to zespół gospodarzy był nieznacznym faworytem spotkania z Verdiblancos. Ogromna presja ciążąca na rywalach, umiejętność gry Realu Valladolid z kontrataku i dobra forma strzelecka Javiego Guerry musiały skłaniać do takich wniosków. Z drugiej strony defensywa zespołu trenera Martíneza wcale nie jest w tym sezonie jej mocnym punktem, więc można było mieć nadzieję na przyzwoite widowisko.

Niestety dość grząska murawa na Municipal José Zorrilla oraz występujące na niej kałuże nie ułatwiały gry obu zespołom. Podobnie zresztą jak dość silny wiatr. Dodając do tego pewną zauważalną ostrożność i niechęć trenerów do nadmiernego ryzyka, otrzymaliśmy w pierwszej połowie wyrównany i nieszczególnie porywający mecz z nieznaczną przewagą Betisu. Po przerwie nieco więcej inicjatywy wykazywał Real Valladolid, aczkolwiek nadal brakowało determinacji, dokładności i pomysłu. Szybko stało się jasne, że w tym spotkaniu wyjdzie komuś jedna akcja, jeden strzał, jeden stały fragment gry albo skończy się bezbramkowym remisem. Remisem, który tak naprawdę nikogo nie powinien satysfakcjonować, a który jednocześnie wydawał się zbyt cenny, by pozwolić sobie na jego stratę. Najwyraźniej podobnie uważał trener Martínez i aby zwiększyć szansę swoich piłkarzy na zdobycie bramki w końcówce, zdjął z boiska Larssona i wprowadził na nie wysokiego i silnego napastnika, Manucho. Jak się okazało, niewiele to pomogło i osiemnasta kolejka La Liga zaczęła się w rozczarowującym stylu. Mimo to wszystkie hity wciąż były jeszcze przed nami.

Skrót meczu



Valencia CF 2-0 Levante UD
1-0 Piatti 42'
2-0 Feghouli 73'

Sędziował: Muńiz Fernández

Najbliższa przyszłość Valencii i ewentualne ruchy na rynku transferowym oczywiście w dużym stopniu zależą od tego, czy klub ostatecznie przejmie Peter Lim. Rozmowy w tej sprawie wciąż trwają, więc pozostaje tylko czekać. Trenerem Los Ches został w końcu Juan Antonio Pizzi i derbowy mecz z Levante był jego debiutem na nowym stanowisku. Od Argentyńczyka oczekuje się przede wszystkim poprawy rezultatów. Nietoperze zdecydowanie potrzebują nowego napastnika i jak już informowaliśmy, Pizzi chętnie widziałby w drużynie Angela Correę, a więc swojego byłego podopiecznego z San Lorenzo. Correa jest nazywany nowym Kunem Agüero. Tego typu nowych panów X i Y było już w piłce wielu i ich kariery toczyły się bardzo różnie, najczęściej nie dorównywali oni zawodnikom, do których ich porównywano, więc na ten moment lepiej zachować ostrożność. Wcześniej pozyskany Rúben Vezo nie znalazł się w kadrze meczowej, zatem na swój pierwszy mecz w nowym klubie musi jeszcze poczekać. W meczu z Levante trener Pizzi miał ten luksus, że mógł skorzystać ze wszystkich zawodników. Po przerwie świątecznej nikt nie był kontuzjowany, nie było także żadnych zawieszeń za kartki.

Joaquín Caparrós nie miał podobnego przywileju i nie mógł skorzystać z kilku zawodników, w tym z Christiana Lella, którego oskarżono o przemoc domową. Niemiec został zwolniony po złożeniu wyjaśnień przed sędzią, lecz w kadrze meczowej nie mógł się już znaleźć. Ponadto drużyna Caparrósa znajduje się w jeszcze gorszym okresie i notuje słabsze wyniki niż Valencia. W każdym innym sezonie należałoby uznać to za jak najbardziej oczywiste i normalne. Ten sezon jest inny. Po siedemnastu kolejkach oba zespoły miały w tabeli tyle samo punktów.

Ostatnia kolejka 2013 roku, pomimo minimalnych porażek z madryckimi potentatami, mogła zarówno dla Valencii, jak i dla Levante zapowiadać lepszą przyszłość, gdyż zagrały one po prostu niezłe mecze. W sobotnich derbach gospodarze od początku uzyskali przewagę. Levante dobrze radziło sobie z atakami lokalnych rywali do 42 minuty. Wówczas błąd przy wybiciu piłki głową popełnił Loukas Vyntra. Futbolówka nie opuściła nawet pola karnego i po chwili dopadł do niej Pablo Piatti, który nie mógł zmarnować tak dobrej okazji. Valencia wreszcie znalazła sposób na pokonanie zasieków przed bramką Keylora Navasa i zmusiła przeciwników do bardziej otwartej gry. Tak przynajmniej powinno być w teorii, bo Levante zmieniać swojego nastawienia nie zamierzało i nadal skupiało się na obronie, licząc, że uda się coś wskórać po jednym z nielicznych kontrataków lub stałych fragmentów gry. Nie udało się. Valencia swoją dominację przypieczętowała drugim golem po świetnej indywidualnej akcji Feghouliego i odniosła w pełni zasłużone zwycięstwo. Pomysł na grę nowego szkoleniowca Nietoperzy w jego pierwszym boju sprawdził się co najmniej nieźle. Z drugiej strony kolejny raz zawiódł Hélder Postiga. Portugalski napastnik może wkrótce zostać zmuszony do poszukiwań nowego klubu, bo na Estadio Mestalla zupełnie nie radzi sobie w roli następcy Roberto Soldado. Teraz drużynę Juana Antonio Pizziego czeka trudny test w Pucharze Króla, gdzie Valencia zmierzy się z Atlético. Niedawnej klęski Blanquinegros na Estadio Vicente Calderón raczej nie trzeba nikomu przypominać.

Skrót meczu



UD Almería 3-0 Granada CF
1-0 Dubarbier 14'
2-0 Verza (k.) 28'
3-0 Vidal 79'

Sędziował: Estrada Fernández

Po odejściu Hernána Pellerano Almeria pozyskała już dwóch piłkarzy. Na zasadzie wypożyczenia z opcją transferu definitywnego do klubu dołączył Chilijczyk Hans Martínez, a z Maccabi Tel Aviv po kilku latach przerwy na Estadio de los Juegos Mediterráneos wrócił Mané. Obaj zawodnicy, podobnie jak Pellerano są obrońcami. Niestety w międzyczasie trener Francisco na ponad miesiąc stracił innego defensora, Nélsona, który podobnie jak Rodri, jest kontuzjowany. Ten ostatni przebywa w klubie na zasadzie wypożyczenia z Barcelony i podobno Almería chciałaby go wykupić. Trudno się temu dziwić, lecz na pewno wiele zależy od tego, czy zespół zdoła utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jeśli nie, Rodri na pewno znajdzie kilka innych ekip zainteresowanych jego niemałymi umiejętnościami strzeleckimi.

Granada przez najbliższe dwa do trzech miesięcy będzie musiała sobie radzić bez Odiona Ighalo, który przeszedł operację kontuzjowanej łękotki. Co prawda Nigeryjski napastnik i tak zdecydowanie przegrywał rywalizację o pierwszy skład swojego zespołu z Youssefem El-Arabim i strzelił w tym sezonie zaledwie jedną bramkę na ligowych boiskach, ale tego typu straty w żadnej drużynie nie są mile widziane. Co nie mniej ważne, przeciwko Almeríi z powodu tak zwanej grypy żołądkowej nie mógł zagrać podstawowy bramkarz gości, Roberto. Granada, pomimo miejsca w środku tabeli, miała zaledwie pięć punktów przewagi nad strefą spadkową i cztery nad swoim sobotnim rywalem. Drużyna Lucasa Alcaraza nie zremisowała żadnego meczu od września, więc zdecydowanie można było liczyć w tym starciu na bramki.

Gole rzeczywiście padły, a mecz świetnie ułożył się dla gospodarzy. Przy pierwszej bramce sędzia liniowy sygnalizował spalonego Óscara Díaza, ale ten nie dotknął piłki po strzale Dubarbiera i arbiter główny postanowił uznać bramkę. Gdy Diego Mainz popełnił bezmyślny faul w polu karnym, pojawiła się doskonała okazja na podwyższenie rezultatu. Verza fatalnie spudłował z jedenastu metrów dwie kolejki wcześniej, ale tym razem się nie pomylił. Od tego momentu Almería mogła już w pełni kontrolować przebieg wydarzeń na boisku. Tym razem gracze beniaminka uczynili to w znacznie lepszym stylu niż mieli w zwyczaju. Obyło się bez głębokiej defensywy we własnym polu karnym. Zamiast tego gospodarze stwarzali sobie kolejne okazje do podwyższenia rezultatu i w końcu po jednym z kontrataków wynik ustalił Aleix Vidal. Przeważająca w posiadaniu piłki Granada zupełnie nie miała pomysłu na to, jak odrobić straty. Ogromna większość ataków gości nie stwarzała żadnego zagrożenia pod bramką strzeżoną przez Estebana. Almería zagrała prawdopodobnie swój najlepszy mecz w tym sezonie i dzięki siedmiu punktom zdobytym w ostatnich trzech kolejkach, znacznie poprawiła swoją sytuację w walce o utrzymanie. Natomiast Granada przegrała cztery z pięciu ostatnich spotkań ligowych, co w połączeniu z odpadnięciem z Copa del Rey, zmusza do wyciągnięcia oczywistego wniosku – drużyna Lucasa Alcaraza jest w kryzysie. Następne dwa mecze Granada zagra na własnym stadionie z Realem Valladolid i Osasuną – dwiema kolejnymi ekipami z dołu tabeli. Ewentualne niekorzystne wyniki w tych starciach nieuchronnie włączą Granadę do grona zespołów walczących o swój byt w Primera División.

Skrót meczu



Sevilla FC 3-0 Getafe CF
1-0 Vitolo 34'
2-0 Bacca 55'
3-0 Rakitić 77'

Sędziował: Ayza Gámez

Sevilla po słabym początku sezonu wyraźnie złapała wiatr w żagle i w ostatnich kolejkach punktowała na poziomie ligowej czołówki. Unai Emery w końcu rozwiązał największe problemy zespołu, który gra nie tylko coraz skuteczniej, ale też coraz bardziej efektownie. Jedynym łatwo dostrzegalnym problemem pozostaje pewne uzależnienie drużyny od obecności na boisku Rakiticia. Trudno jednak nie zauważyć coraz lepiej funkcjonującego pressingu. Do meczu przeciwko Getafe zespół Sevilli znów przystępował bez kilku podstawowych graczy. Na liście kontuzjowanych i zawieszonych było łącznie aż siedmiu zawodników. Z drugiej strony do kadry meczowej po kilku miesiącach przerwy nareszcie wrócił zmagający się z kontuzjami Marko Marin. Jak się później okazało, Niemiec dostał nawet szansę występu.

W ostatnich dniach Sevilla zdecydowała się wypożyczyć do Bragi rumuńskiego napastnika, Raúla Rusescu, który w Andaluzji nie mógł liczyć na regularne występy i zagrał w zaledwie jednym spotkaniu bieżących rozgrywek. Ponadto obowiązujący do 2015 roku kontrakt z Sevillistas rozwiązał Hedwiges Maduro. W sierpniu Holender nie został nawet zarejestrowany przez Sevillę do rozgrywek i od stycznia będzie bronił barw PAOK-u Saloniki. Tymczasem były prezes klubu, José María del Nido, robi co może, aby uniknąć kary pozbawienia wolności. Niedawno poprosił hiszpański rząd o ułaskawienie. Przy okazji meczu Sevilli z Getafe można było podpisać się pod petycją w tej sprawie.

Getafe w przeciwieństwie do swojego niedzielnego rywala znacznie lepiej prezentowało się w pierwszych kolejkach ligi, niż obecnie. Jakiś czas temu zespół Luisa Garcii Plazy zajmował nawet miejsce w okolicach pierwszej czwórki, lecz im dłużej trwa sezon, tym gorsza gra i słabsze wyniki podmadryckiej ekipy. Trudno oprzeć się wrażeniu, że ogromny potencjał ofensywny takich piłkarzy jak: Pedro León, Pablo Sarabia, Ángel Lafita, czy Diego Castro, zupełnie nie jest w Getafe wykorzystywany. Częściowo przez mniej jakości na innych pozycjach, ale na pewno też częściowo z winy szkoleniowca, któremu brakuje koncepcji gry innej niż najprostsze rozwiązania.

Pomimo osłabień Sevilla bez większych problemów uzyskała wyraźną przewagę. Gospodarze od pierwszej minuty kreowali coraz groźniejsze akcje i objęcie przez nich prowadzenia było kwestią czasu. Natomiast Getafe długo miało problemy ze stworzeniem jakiegokolwiek zagrożenia pod bramką Beto. Piłkarze Unaia Emery'ego dopięli swego w 34 minucie, gdy po zespołowej akcji Vitolo w końcu znalazł drogę do bramki. Zaledwie minutę później Miguel Ángel Moyà powinien być po raz drugi zmuszony do wyciągnięcia piłki z siatki, ale bardzo dobrze zapowiadającą się kontrę w fatalny sposób zmarnował Kevin Gameiro, który podał futbolówkę wprost do jedynego pozostającego w okolicach własnego pola karnego obrońcy Getafe. Po przerwie Sevilla w pełni kontrolowała przebieg wydarzeń na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán, a przy niemającym już czego bronić rywalu, kolejny recital rozgrywał Ivan Rakitić, regularnie posyłając fantastyczne podania do atakujących kolegów. Swoją dziewiątą ligową bramkę w tym sezonie zdobył też Carlos Bacca i gospodarze pewnie podtrzymali swoją znakomitą passę, coraz mocniej aspirując być może nawet do gry w Lidze Mistrzów.

Skrót meczu



FC Barcelona 4-0 Elche CF
1-0 Alexis 7'
2-0 Pedro 16'
3-0 Alexis 63'
4-0 Alexis 69'

Sędziował: Fernández Borbalán

Do składu Barcelony po ponad miesiącu przerwy nareszcie wrócił Víctor Valdés. Jak już powszechnie wiadomo, 31-latek postanowił po tym sezonie odejść ze stolicy Katalonii. Media z coraz większym przekonaniem informują, że następcą Valdésa na Camp Nou zostanie młodszy od niego o dziesięć lat Marc-André ter Stegen. Niemiec odrzucił propozycję przedłużenia wygasającego w 2015 roku kontraktu z Borussią Mönchengladbach i pragnie w lecie wykonać duży krok do przodu w swojej piłkarskiej karierze.

Zdrowy jest też Lionel Messi, ale Gerardo Martino nie zdecydował się na powołanie Argentyńczyka na mecz z Elche. Z drugiej strony zawieszony za kartki był Sergio Busquets, a Dani Alves nie mógł zagrać z powodów zdrowotnych. Teoretycznie nawet bez tych piłkarzy mecz na Camp Nou z beniaminkiem powinien być dla Barçy formalnością. Tym bardziej, że Elche, mające serię trzech porażek z rzędu, było dodatkowo osłabione brakiem kilku podstawowych piłkarzy, mianowicie: Coro, Manu Herrery i Damiána Suáreza, który kolejkę wcześniej został ukarany czerwoną kartką. Elche nie gra może spektakularnej piłki, ale kilka kolejek temu wyglądało na drużynę, która dzięki solidności i dyscyplinie dość spokojnie utrzyma się w Primera División. Ostatnie słabe wyniki nakazują zmianę tego poglądu. Fran Escribá i jego podopieczni bardzo zbliżyli się do strefy spadkowej i nie pozostało im nic innego, jak przekonywać samych siebie, że zdobycie choćby punktu w Barcelonie wcale nie jest niemożliwe.

Beniaminek bynajmniej nie zamierzał w starciu w renomowanym rywalem stosować defensywnej taktyki i grać w sposób podobny do tego, co Málaga zaprezentowała dzień wcześniej. Nie było także żadnego dobrowolnego oddania piłki Barcelonie i cofnięcia się całym zespołem pod własne pole karne. Elche chciało grać otwarty mecz, czym na pewno podnieśli poziom rozrywki dla licznie zgromadzonych na stadionie fanów gospodarzy. Piłkarze Blaugrany bardzo chętnie korzystali z tego optymizmu oraz wolnych przestrzeni za plecami defensorów przeciwnika i już po nieco ponad kwadransie gry nikt nie mógł mieć wątpliwości, że w tej kolejce obrońcy tytułu nie oddadzą pozycji lidera. Barcelona bez nadmiernej straty sił panowała nad wydarzeniami boiskowymi, po czym, pomimo zmarnowania rzutu karnego przez Xaviego, bardzo łatwo i przyjemnie dopisała sobie kolejne zwycięstwo. W ostatniej kolejce przed świętami bohaterem Katalończyków był Pedro. Tym razem hat-trickiem popisał się Alexis Sánchez. Dzięki temu do ligowego hitu w ostatniej kolejce pierwszej rundy La Liga Barça przystąpi zajmując miejsce na szczycie tabeli.

Skrót meczu



CA Osasuna 1-0 RCD Espanyol
1-0 Álvaro Cejudo

Sędziował: Iglesias Villanueva

Po siedemnastu kolejkach Espanyol zajmował w miarę bezpieczne miejsce w środku tabeli. Katalończycy są mniej więcej tam, gdzie powinni przyjmując za kryterium potencjał kadrowy poszczególnych drużyn La Liga, zatem sytuacja w drużynie Javiera Aguirre przed spotkaniem z Osasuną była dość spokojna. Nieco inaczej prezentowało się nastawienie Osasuny. Zespół Javiego Gracii przeżywa wyraźny wzrost formy, ale wciąż potrzebuje punktów, by uciec od strefy spadkowej. Klub z Nawarry ostatnio pozbył się Ariela Núńeza. Paragwajczyk wrócił do Libertad, a więc zespołu, z którego był wypożyczony. 25-letni napastnik cieszył się zaufaniem trenera José Luisa Mendilibara, ale ten został zwolniony po trzech kolejkach sezonu. Niestety dla siebie, Núńez nie znalazł podobnego uznania u nowego szkoleniowca Osasuny i nie miał szans na satysfakcjonującą liczbę minut na murawie.

Mecz na El Sadar był typowym przykładem spotkania, w którym zadecydowały epizody. Zgromadzeni na stadionie kibice oglądali wyrównane starcie z dużą ilością walki i niewieloma dogodnymi sytuacjami podbramkowymi. Rozstrzygającym detalem okazał się fatalny indywidualny błąd prawego obrońcy Espanyolu, Javiego Lópeza. Z prezentu od rywala bezlitośnie skorzystał Álvaro Cejudo i od tej pory Osasuna mogła nieco zmienić sposób gry. Oczywiście gospodarze, jak mają w zwyczaju robić w podobnych sytuacjach, zaczęli znacznie mniej grać w ataku pozycyjnym. Tym samym posiadanie piłki po stronie zespołu Javiera Aguirre systematycznie rosło, a Rojillos starali się ograniczyć do kontrataków. Na swoje nieszczęście Espanyol miał wiele problemów ze sforsowaniem muru ustawionego przez przeciwników. Tak czy siak, napór Los Pericos mógł w końcu dać ekipie gości doskonałą okazję do wyrównania. Już w doliczonym czasie gry doszło do ogromnej kontrowersji, gdy piłkę ręką we własnym polu karnym zagrał Oier. Jednak pomimo głośnych protestów piłkarzy Espanyolu, sędzia Iglesias Villanueva nie zdecydował się wskazać na jedenasty metr i Osasuna odniosła bardzo cenne zwycięstwo. Tym samym zespół z Pampeluny, uwzględniając rozgrywki Copa del Rey, nie przegrał od pięciu spotkań. W najbliższym czasie oba zespoły czekają między innymi mecze z Realem Madryt. Gracze Javiego Gracii zmierzą się z Królewskimi w Pucharze Króla, natomiast Espanyol podejmie ich w następnej kolejce ligowej.

Skrót meczu



Real Sociedad 2-0 Athletic Bilbao
1-0 Griezmann 43'
2-0 Rubén Pardo 90+3'

Sędziował: Pérez Montero

Niewątpliwym hitem osiemnastej serii spotkań były derbi vasco na Estadio Anoeta. Nie tylko ze względu na kontekst historyczny i czasami polityczny tych spotkań, ale przede wszystkim dlatego, że Real Sociedad i Athletic Bilbao zajmowały wysokie lokaty w tabeli. Obie drużyny walczą o Ligę Mistrzów, a taka sytuacja nie zdarzała się w przeszłości zbyt często. Zwycięstwo gospodarzy pozwoliłoby im bardzo zbliżyć się do lokalnego rywala. Gdyby wygrali zawodnicy Ernesto Valverde, ich przewaga nad Txuri-Urdin wzrosłaby do siedmiu punktów. W poprzedniej kampanii Real Sociedad dwukrotnie pokonał Athletic, ale w tym sezonie Los Leones prezentują znacznie lepszą dyspozycję. Ernesto Valverde pozbierał do kupy i nieco odświeżył wypalony zespół zostawiony przez Marcelo Bielsę. Blisko 50-letni szkoleniowiec mógł także liczyć na właściwie wszystkich swoich zawodników. Jagoba Arrasate nie miał podobnego przywileju i poza piłkarzami, do których nieobecności można było już przywyknąć, nie mógł wystawić Alberto de la Belli oraz Davida Zurutuzy. Pod znakiem zapytania stały również występy Xabiego Prieto i Carlosa Martíneza. Na szczęście ta dwójka zdążyła na czas uporać się ze swoimi problemami.

Wysoka stawka tego spotkania wyraźnie dała się odczuć w jego pierwszych minutach. W poczynania obu zespołów wkradało się wiele niedokładności i nerwowości. Mimo to mecz był bardzo dobry w odbiorze dla widzów ze względu na tempo i dynamikę gry. Nieznaczną przewagę udało się uzyskać gościom z Bilbao, ale nikt nie chciał iść na wymianę ciosów. Przez to w kolejnym już meczu tej kolejki nieco brakowało licznych spektakularnych akcji ofensywnych. Dobrze pilnowany i mało widoczny był Antoine Griezmann. Niemniej ten fakt nie przeszkodził francuskiemu crackowi w byciu decydującą postacią niedzielnego wieczoru. To właśnie Griezmann świetnym strzałem zza pola karnego pod koniec pierwszej połowy wyprowadził Real Sociedad na prowadzenie. Tym samym zdobył swojego dwunastego gola w dwunastym kolejnym meczu oraz pobił rekord należący do Thierry'ego Henry'ego, zostając najskuteczniejszym Francuzem w historii pierwszej rundy Primera División. Co więcej, stał się też trzecim piłkarzem Txuri-Urdin, który trafił do siatki w trzech kolejnych ligowych derbach. Wcześniej tej sztuki dokonywali tylko Jesús Satrústegui i José Mari Bakero.

Po przerwie nadal minimalnie przeważał Atheltic i nadal nie przynosiło to pożądanego przez lwy efektu. Jak później przyznał ich szkoleniowiec, zabrakło im zimnej krwi. Gdy Jagoba Arrasate po ponad godzinie gry zdecydował się zdjąć z boiska Imanola Agirretxe i zastąpić go Gorką Elustondo, nikt nie mógł mieć najmniejszych wątpliwości, że gospodarze chcą po prostu utrzymać do końca korzystny rezultat. Skupieni na obronie zawodnicy Realu Sociedad w ofensywie liczyli już głównie na szybkość swoich atakujących. W samej końcówce spotkania jeden z kontrataków pozwolił gospodarzom na podwyższenie rezultatu. Przytomne podanie od Seferovicia na bramkę zamienił Rubén Pardo, a przewaga gości w tabeli nad ich baskijskimi rywalami stopniała do zaledwie jednego punktu. Real Sociedad wygrał piąty ligowy mecz z rzędu, a w dziewiętnastej kolejce na Griezmanna i spółkę czeka kolejny trudny rywal – Villarreal CF. Co ciekawe z tym samym przeciwnikiem Baskowie zagrają w 1/8 finału Copa del Rey. Tym samym w ciągu mniej więcej tygodnia będziemy świadkami aż trzech spotkań pomiędzy ekipami Jagoby Arrasate i Marcelino Garcíi Torala.

Skrót meczu



Real Madryt 3-0 Celta Vigo
1-0 Benzema 67'
2-0 Ronaldo 82'
3-0 Ronaldo 90+3'

Sędziował: Álvarez Izquierdo

Przerwa w grze Realu Madryt trwała nieco krócej niż w przypadku innych zespołów, bowiem Królewscy już drugiego stycznia zagrali towarzyskie spotkanie z Paris Saint-Germain. Była to zresztą przyczyna, dla której mecz z Celtą Vigo odbył się dopiero w poniedziałek. Real zdołał minimalnie pokonać mistrza Francji po trafieniu Jesé Rodrígueza, ale gra defensywna Hiszpanów pozostawiała wiele do życzenia. Fakt, że Carlo Ancelotti w obu połowach wystawił zupełnie różne jedenastki i skorzystał przy tym również z piłkarzy rezerw, niekoniecznie musi uspokajać ludzi, dla których losy madryckiej drużyny nie są obojętne. Wszystko przez to, że problemy Realu w grze obronnej nie są żadną nowością. Tak czy siak, rywale zaprezentowali wyjątkowo słabą skuteczność, więc nowy rok Los Blancos rozpoczęli w dobrych nastrojach.

Bez względu na przebieg sparingu, dla piłkarzy Realu Madryt o wiele większe znaczenie musiał mieć rozgrywany na własnym stadionie mecz ligowy. Poza Samim Khedirą, którego na boisku nie ujrzymy jeszcze przez długi czas, Ancelotti wciąż nie może liczyć na Raphaëla Varane'a oraz Fábio Coentrão. Przedłużające się problemy z kolanem młodego stopera i wciąż niepewna data jego powrotu do normalnych treningów z całą pewnością martwią włoskiego szkoleniowca. Z kolei Coentrão powinien wrócić do gry jeszcze w tym miesiącu. Zdaniem angielskich dziennikarzy nie jest jednak całkowicie pewne w barwach jakiego klubu. Co prawda w Madrycie właściwie wszystkie upoważnione osoby powiedziały już jasno i wyraźnie, że żadnych transferów w zimie nie będzie i nie ma powodu, by tym ludziom nie wierzyć, ale przedstawiciele prasy jak zawsze wiedzą swoje i ponownie łączą Portugalczyka z przenosinami do Manchesteru United. Raczej jedynym, co mogłoby skłonić włodarzy klubu z Estadio Santiago Bernabéu do pozwolenia na odejście 25-letniego lewego obrońcy jest bardzo silna wola samego zainteresowanego. Trudno na ten moment stwierdzić, czy Coentrão rzeczywiście rozważa przeprowadzkę już teraz, czy też wszystko ma swoje źródło w oczywistej prawdzie, iż gazety muszą o czymś informować, a czas otwartego okienka transferowego to dla nich wymarzony okres do plotkowania. Wciąż niepewna jest również przyszłość Xabiego Alonso i z pewnością wielu kibiców zadaje sobie pytanie, czy Bask zostanie w Madrycie, czy też nie. Tak naprawdę wszystko w tej sprawie zależy tylko od niego i jego rodziny. Podobno Real zaoferował mu dwuletni kontrakt i podwyżkę zarobków.

Luis Enrique, który w trakcie swojej kariery piłkarskiej zdecydowanie stracił sympatię fanów Blancos, nie mógł w Madrycie skorzystać z kontuzjowanego obrońcy, Andreu Fontàsa. Porażka w poniedziałkowym meczu wobec punktów zdobytych przez rywali w walce o utrzymanie mogła skierować Celtę do strefy spadkowej. Szkoleniowiec gości postanowił więc wprowadzić istotne zmiany w taktyce swojego zespołu i zagrać znacznie defensywniej, niż Celta dotychczas miała w zwyczaju również z przeciwnikami z ligowej czołówki. Być może wpływ na taką decyzję miał wciąż głęboko tkwiący w świadomości społecznej wizerunek Realu Madryt jako drużyny najgroźniejszej, gdy gra z kontrataku, a styl wprowadzany powoli przez Carlo Ancelottiego jeszcze nie wszystkich przekonał. Tak czy inaczej, Celta na Estadio Santiago Bernabéu nie walczyła zbyt zaciekle o posiadanie inicjatywy, przynajmniej do czasu utraty pierwszego gola. Strategia gości sprawdzała się dość długo. Real Madryt pomimo ciągłych ataków, nie był w stanie wypracować sobie zbyt wielu czystych pozycji strzeleckich. Liczne dośrodkowania z bocznych sektorów boiska nie przynosiły pożądanego efektu. Lepsze okazje po sporadycznych kontratakach stwarzała Celta, a środkowy napastnik ekipy z Vigo, Charles, dwukrotnie zawiódł w sytuacjach sam na sam z Diego Lópezem. Momentem przełomowym były zmiany przeprowadzone przez szkoleniowca gospodarzy. Na boisku pojawili się Jesé Rodríguez oraz Gareth Bale, a ustawienie zespołu zostało zmienione na bardzo ofensywne 4-4-2 z Cristiano Ronaldo grającym obok Karima Benzemy. Pozwoliło to w końcu przełamać dobrze dysponowaną tego dnia defensywę Celty i Real Madryt odniósł dość wysokie zwycięstwo, utrzymując dystans pięciu punktów straty do Barcelony i Atlético. Cristiano Ronaldo dzięki dwóm trafieniom z tego spotkania osiągnął już granicę 20 bramek w bieżącym sezonie Primera División oraz 400 w całej swojej profesjonalnej karierze. Portugalczyk oba gole zadedykował niedawno zmarłemu rodakowi i legendzie światowego futbolu, Eusébio.

Skrót meczu



Rayo Vallecano 2-5 Villarreal CF
0-1 Uche 10'
0-2 Perbet 12'
0-3 Perbet 40'
0-4 Uche 57'
0-5 Uche 65'
1-5 Castillo 66'
2-5 Castillo 90'

Sędziował: Hernández Hernández

Kontuzja Caniego boleśnie odbiła się na ostatnich wynikach Villarrealu. Rozgrywający Submarino Amarillo nie mógł wystąpić także w zamykającym osiemnastą serię spotkań meczu na Estadio de Vallecas. Problemem gości był zaledwie jeden zdobyty punkt w trzech ostatnich kolejkach, przez co Villarreal stracił niedawno zajmowane przez siebie czwarte miejsce w tabeli. Weekendowe wyniki zepchnęły drużynę Marcelino Garcii Torala na dopiero siódmą lokatę, więc przełamanie złej passy i dopisanie sobie trzech punktów w starciu z najczęściej przegrywającą drużyną ligi, było wręcz obowiązkiem Żółtej Łodzi Podwodnej.

O sytuacji Rayo można w tym sezonie niemal co kolejkę pisać to samo. Drużyna gra efektownie i bardzo nieefektywnie. W czterech ostatnich kolejkach zdobyła jeden punkt. Przed meczem z Villarrealem pewne było jedno – Błyskawice nie zrezygnują ze swojego bardzo ofensywnego stylu gry. Paco Jémez już nieraz powtarzał, że jeśli ktoś chce widzieć inaczej grające Rayo Vallecano, to tę drużynę musi objąć inny szkoleniowiec. Tylko ciekawe, czy znany ze swej łysiny Hiszpan znajdzie w końcu sposób na zmianę mizernej postawy swojej drużyny w defensywie.

Jeśli taki pomysł już jest, to nie było go widać na murawie w ostatni poniedziałek. Gospodarze tak jak mają w zwyczaju, od pierwszej minuty narzucili rywalom swoje warunki gry, długo utrzymując się przy piłce i atakując bramkę Sergio Asenjo. Efekt tego wszystkiego był taki sam, jak zazwyczaj, czyli brak efektów w wyniku spotkania. Drużyna Villarrealu wcale nie dążyła do zmiany przebiegu widowiska. Po prostu broniła się i czekała na swoją szansę. Okazja przyszła już w dziesiątej minucie. Szybka kontra zakończyła się umieszczeniem piłki w siatce przez Ikechukwu Uche. Nie zmieniło to postawy gospodarzy, którzy dalej grali tak samo, ale chwilę później kolejną kontrę piłkarzy w żółtych koszulkach wykończył Jérémy Perbet. To się nazywa skuteczność. Coś, czego zadziwiająco łatwo tracącej gole ekipie z Vallecas bardzo brakuje. Mecz w następnych minutach przebiegał podobnie. Rayo wymieniało ogromną liczbę podań, Villarreal strzelał bramki. Gdyby w piłce nożnej były przyznawane noty za styl, być może Paco Jémez mógłby być spokojny o utrzymanie swojego skromnego klubu w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jednak na nieszczęście dla Rayo, piłka nożna ma niewiele wspólnego ze skokami narciarskimi. Na pocieszenie rozmiary i tak bardzo wysokiej porażki zdołał jeszcze zmniejszyć Nery Castillo. Tym samym był to jedyny mecz osiemnastej kolejki La Liga, w którym obie drużyny przez 90 minut przynajmniej po razie pokonały bramkarza przeciwników. O Rayo Vallecano bardzo dużo mówią statystyki. Jest to zespół, który jak dotąd stracił najwięcej bramek spośród wszystkich drużyn w czołowych ligach europejskich. Jednocześnie ma czwartą największą liczbę oddanych strzałów w Primera División, co przekłada się na piętnastą lokatę pod względem liczby zdobytych goli. Może i statystyki często kłamią, lecz na pewno nie w tym przypadku. Dzięki wygranej w Madrycie, Villarreal traci tylko jeden punkt do Realu Sociedad. To czyni najbliższa starcia pomiędzy tymi ekipami jeszcze ciekawszymi. Aby już w tym tygodniu wyprzedzić Basków w tabeli, Żółta Łódź Podwodna będzie musiała przełamać swoją serię słabych wyników na El Madrigal.

Skrót meczu

Tekst ukazał się także na swiatpilki.com.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!