Figo: Byłem zawodnikiem, którego nie chciał prezes
Druga część wywiadu
Poniżej możecie przeczytać zapis drugiej części wywiadu, jakiego Luís Figo udzielił dla portalu Grada360. Część pierwsza ukazała się wczoraj. Zapraszamy do lektury.
Finał Ligi Mistrzów w Lizbonie, jesteś ambasadorem tych rozgrywek…
Jestem zadowolony, ponieważ spędziłem lata współpracując z UEFĄ, mogąc promować mój kraj. Sądzę, że takie rzeczy są bardzo ważne dla futbolu.
(Zdjęcie Luísa Figo wznoszącego Puchar Ligi Mistrzów)
Tutaj mamy puchar pożądany przez cały świat. Miałem możliwość zdobyć go tu, w Madrycie. To był fantastyczny rok. Miałem jakiś uraz, ale ostateczne zwycięstwo pozwala zapomnieć o wszystkim.
Kiedy widzisz się z Pucharem Europy, powinny ci się przypomnieć wszystkie próby, kiedy starałeś się go zdobyć.
To zawsze jest marzeniem, gdy zaczynasz grać w piłkę nożną. W moich czasach istniały już rozgrywki Ligi Mistrzów, mogłeś marzyć o byciu w drużynach, które ją zdobyły. Kiedy widzisz, że masz szansę na zdobycie najbardziej prestiżowego trofeum klubowego, które jest wszystkim i daje ci możliwość walki o kolejne ważne tytuły, jak Puchar Interkontynentalny czy Superpuchar Europy. To wyjątkowa szansa, którą bardzo ciężko zdobyć.
(Zdjęcie Luísa Figo pozującego w koszulce Realu Madryt, z numerem dziesięć na plecach)
Moja prezentacja w Madrycie. Na stadionie.
Był to skomplikowany dzień? Ze względu na ilość ludzi?
Tak, cóż, nie spodziewałem się takiego zamieszania. Byłem przestraszony (śmiech). To był ważny dzień. To był bardzo istotny krok, ostatecznie grałem dużo. W Barcelonie miałem wszystko, a zmiana oznaczała rozpoczęcie wszystkiego od nowa.
Cristiano Ronaldo dobrze poradził sobie z presją, która towarzyszyła jego kwocie transferowej. Dziś Bale kosztuje 100 milionów euro. Jak się do tego odniesiesz, jako piłkarz?
Są ludzie, którzy dobrze radzą sobie z presją, widziałem też wielu, którzy nie żyli z nią dobrze, nie mogli jej udźwignąć. W Madrycie widziałem wielu zawodników, którzy na treningach byli spektakularni, ale później, po wejściu na murawę, nie wiedzieli co się dzieje. Nie pokazywali maksimum możliwości, zaliczali występy poniżej krytyki. Madryckie boisko jest bardzo wymagające. Są formy radzenia sobie z taką sytuacją. Nie twierdzę, że znam tego sekret, ale myślę, że wiele zależy od osobowości, stylu życia i nie myślenia o tym zbyt często. Jeśli kosztujesz 30, 40, 50 lub 100 milionów, ostatecznie zawsze musisz mieć wyniki, ponieważ wyjdziesz tanio lub wyjdziesz drogo, to zależy od wyników osiąganych przez klub. Zawodnik kosztujący 10 milionów może być drogi, a inny, który kosztował 90, może być tani. Myślę, że zbyt częste zastanawianie się nad tym jest złe, ale trzeba nauczyć się z tym żyć.
Cały świat wyraża opinię w przypadku tak dużych transferów. W twoich czasach również się o tym mówiło? Jak sobie z tym radziłeś?
Ciąży na tobie odpowiedzialność. To nie twoja wina, że zapłacili 90 czy 100 milionów za piłkarza, takie są prawa rynku. Jeśli się tym tak bardzo przejmują, muszą go całkowicie kontrolować. W innym wypadku wszystko może się zdarzyć. To otwarty rynek. Jest ktoś, kto płaci lub chce zapłacić, a druga strona się zgadza, to cała sprawa.
Miałeś tu krótki okres, kiedy siedziałeś na ławce rezerwowych.
Nie mogłem tego znieść, ponieważ byłem zawodnikiem, którego nie chciał prezes. Mówiłem o tym kilkukrotnie. Nie wiem co się wtedy zmieniło, ale doskonale pamiętam, że graliśmy mecz z Albacete, grałem w nim i zwyciężyliśmy. To był tydzień z Klasykiem, Real-Barça. Od chwili do chwili – wysłano mnie na ławkę, bez żadnego wyjaśnienia. To było dla mnie bardzo krzywdzące, z całą pewnością. Powiem ci o czym wtedy pomyślałem. To jasne, dlatego odszedłem, miałem jeszcze rok kontraktu w Madrycie, gdzie dobrze zarabiałem i mogłem spokojnie żyć, ale nie podobało mi się takie położenie. Wolałem poszukać nowego projektu i być szczęśliwym, zamiast zarabiać i nie grać.
Biorąc pod uwagę twoje doświadczenia – sądzisz, że Casillas może dobrze znosić tę sytuację, bycie na ławce?
Nie wiem, to indywidualna kwestia. To bardzo ciężkie doświadczenie, zwłaszcza gdy grasz zawsze i nagle może się to zmienić. Dotyczy to wszystkich, ponieważ tylko jedenastu graczy może wejść na boisko. W mojej sytuacji wiedziałem o co chodzi i nie miałem powodu do zostania tutaj.
Jak oceniasz Florentino Péreza jako prezesa?
Jest moim prezesem, ponieważ jest prezesem mojego klubu, Realu Madryt. Nie utożsamiam się z jego ideami, ale szanuję go. Z całą pewnością jest silnym, wpływowym człowiekiem. Mam tylko nadzieję, że robi dobre rzeczy w klubie. Miałem negatywne doświadczenia, ale to przeszłość. Mam nadzieję, jak wszyscy socios, że z pomocą swojego projektu i filozofii zdoła wznieść klub na szczyt. Nie wiem czy tak się stanie, ale czas pokaże.
Wydaje się, że w ostatnich latach, wielcy zawodnicy z historii Realu Madryt nie odchodzą jako słabi, ale jednocześnie nie są dobrzy.
Odejścia zawsze są bardzo skomplikowane. Nie chciałem żadnego hołdu, nie zależy mi na tym. Nie miałem takiego, ale nie potrzebowałem tego. Odejścia zawsze są trudne. Wolałbym odejść w innych okolicznościach, to logiczne, ale była to również moja decyzja, nie chciałem zostać i nie robić niczego. W wieku 32 lat byłem „martwy” dla wielu ludzi, miałem szczęście dobrze wybrać i spędzić cztery szczęśliwe lata w Interze, wygrywając cztery tytuły ligowe. To trochę hiszpańska mentalność, w tej kwestii jest negatywna. W przeciwieństwie do Włoch, gdzie ludzie, prasa i kluby oceniają cię na podstawie gry. W Hiszpanii jesteś skończony po ukończeniu 31 lat. Włochy się tym różnią, popatrz na transfery z Interu do Milanu, z Milanu do Juventusu, zawodnicy w wieku 30–32 lat wciąż grają, ponieważ ich występy są dobre. Andrea Pirlo opuścił Inter, przeszedł do Milanu, a w wieku 32 lat przeniósł się do Juventusu i nadal jest liderem swojej drużyny. Po słabszym występie nie jest dobijany słowami: „Hej, jesteś martwy i masz trzydzieści lat”. Trzeba ocenić występ, a potem o nim rozmawiać. Taka jest rzeczywistość w Hiszpanii, we Włoszech zaś możesz znaleźć wyjście, które pozwoli ci być szczęśliwym i dalej grać. To było bardzo ważne przy podejmowaniu decyzji, ponieważ szukałem szczęścia.
W Anglii również szanują zawodników.
Mówię z własnego doświadczenia, ponieważ nie grałem w Anglii. Moje doświadczenia były właśnie takie. Mogę tylko mówić o swoich sprawach, ponieważ na tym się znam. Nie wiem co może dziać się w innych miejscach. Mówię z doświadczenia.
(Zdjęcie Luísa Figo i Zinédine'a Zidane'a)
Z moim wielkim przyjacielem, Zizou. Byliśmy w Nowym Jorku, na wydarzeniu zorganizowanym przez IWC (International Watch Company – szwajcarski producent zegarków).
Zidane jest teraz drugim trenerem, widzisz siebie w takiej roli?
W tej chwili nie. On jest trenerem, podjął decyzję o kroczeniu taką ścieżką, jest moim przyjacielem. Życzę mu wszystkiego co najlepsze. Mam nadzieję, że będzie miał szansę, by zrobić coś w Madrycie. To zależy od prezesa, od tego czy pojawi się taka opcja, czy nie.
Są ludzie, którzy marzą o zobaczeniu Figo w roli prezesa i Zidane'a w roli trenera.
Nigdy nie wiadomo. Być może za dziesięć lub piętnaście lat (śmiech).
Zdziwilibyśmy się, gdybyśmy wiedzieli, że Luís Figo…
Że zaprezentuję się tutaj, jako prezes, za kilka lat (śmiech). To byłoby dobre, to byłoby dobre (śmiech).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze