Niespełnione marzenie
Koszykarze przegrali w finale Euroligi
Koszykówka po raz kolejny potwierdziła swój piękny, a zarazem brutalny charakter. Real Madryt zaprzepaścił siedemnaście punktów przewagi i znakomite otwarcie rywalizacji, pozwalając przeciwnikom na przejęcie inicjatywy. Tego wieczoru marzenie, drugi raz z rzędu, spełnili zawodnicy Olympiakosu (100:88).
Królewscy rozpoczęli w sposób charakterystyczny, czyli nieśmiało pod koszem i odważnie zza obwodu. Grę prowadził przede wszystkim Rudy Fernández, a zespół, co ciekawe, lepiej radził sobie z zatrzymywaniem akcji ofensywnych rywali, aniżeli konstruowaniem własnych. Składnych ataków brakowało, jednak wszelkie braki wypełniły celne rzuty za trzy. Real Madryt w ciągu dziesięciu pierwszych minut totalnie sparaliżował obrońców tytułu (10:27).
Ogromnym zaskoczeniem była niesamowicie szczelna defensywa madryckich zawodników, grających nie tylko ambitnie, ale i mądrze. Porządek zaburzyło kilka zmian, co chętnie wykorzystał Olympiakos, rozpoczynając proces odrabiania strat. Zagrał agresywniej pod swoim koszem, zaczął trafiać z dystansu i pobudził kibiców w czerwonych koszulkach do dopingu. Poczynania Królewskich stały się chaotyczne i bardzo niepewne, a siedemnaście punktów przewagi szybko zmniejszyło się do ledwie czterech (37:41).
Gdy tylko do gry włączył się Vassilis Spanoulis, Madryt stracił prowadzenie. Lider greckiego zespołu w nieco ponad minutę trzykrotnie trafił za trzy, nadając meczowi zupełnie nowy, bardzo zacięty charakter. Real Madryt przez chwilę poczuł się zagrożony, ale z czasem poukładał grę, podejmując wyzwanie.
Pojedynek trzymał w napięciu do samego końca. Destrukcyjny wpływ na obronę madrytczyków miała dwójka najniższych zawodników, Sergio Rodríguez i Jaycee Carroll. Obaj gubili krycie i spóźniali się z interwencjami, pozwalając przeciwnikom na stosunkowo łatwe punkty. Olympiakos korzystał z czystych pozycji i umacniał swe prowadzenie na tablicy wyników (84:70). Na odrobienie czternastu punktów Los Blancos mieli cztery minuty z sekundami i choć nigdy się nie poddają, w ich oczach zagościło zwątpienie.
Real Madryt nie potrafił zaburzyć płynności przeciwnego zespołu, a przede wszystkim uniknąć strat ze swojej strony. Rodríguez poderwał drużynę do walki, ale było już za późno. Olympiakos kontrolował sytuację na parkiecie i nie powtórzył błędu rywali z pierwszej części spotkania. Obronił tytuł mistrzowski.
Podopieczni Pabla Lasa kończą piękną przygodę z Euroligą z gorzkim posmakiem. Sporym sukcesem można śmiało określić sam awans do finału rozgrywek, wyczekiwany od wielu lat. Drużyna przywróciła białe barwy na europejski szczyt, nabrała cennego doświadczenia i obrała dobry kierunek na przyszłość. Może za rok się uda.
100 – Olympiakos B.C. (10+27+24+39): Law (20), Spanoulis (22), Papanikolaou (5), Printezis (5), Powell (2) – Hines (12), Antić (10), Perperoglou (10), Shermadini (3), Sloukas (11), Katsivelis (-).
88 – Real Madryt (27+14+20+27): Llull (14), Rudy (21), Suárez (5), Mirotić (7), Begić (6) – Draper (-), Reyes (4), Rodríguez (17), Carroll (5), Slaughter (9).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze