RealMadryt.pl w Madrycie: Rusza inwazja Anglików na Madryt
Kibice United dają o sobie znać
Do meczu z Manchesterem United pozostało już mniej niż dwa dni. Atmosfera rośnie z godziny na godzinę. Już jutro będzie naprawdę gorąco, co gwarantują fani obydwu drużyn.
Kilka miesięcy temu miałem okazję być w Manchesterze, dlatego korzystając z tej okazji chciałbym nieco odkurzyć pamięć i podzielić się z wami spostrzeżeniami. Jeśli znajdziecie coś, co trudniej zdobyć niż bilet na mecz Manchesteru United, to czekam na jakieś przykłady. Chyba nawet za komuny łatwiej było o papier toaletowy. Stadion Old Trafford mieści dokładnie 75 765 miejsc, a do otwartej sprzedaży trafia ledwie kilkanaście tysięcy biletów. A chętnych dziesiątki, jeśli nie miliony, patrząc na ilość turystów przyjeżdżających z Azji. Jeśli chodzi o Azjatów, to jest ich tam naprawdę mnóstwo. Jaka była moja ulga, kiedy ostatnio podczas wizyty na Craven Cottage w Londynie nie spotkałem ani jednego przedstawiciela tamtejszych krajów.
W Madrycie to samo. Wczoraj zrobiłem test i na dziesięć mijany sklepów – w ośmiu obsługiwali Chińczycy, Wietnamczycy i inni przedstawiciele krajów południowo-wschodniej Azji. Jakby nie patrzeć niedługo co piąty człowiek na świecie będzie Chińczykiem, dlatego nic dziwnego, że wiele biznesów nastawia się na tamtejszy rynek. Trudno się dziwić władzom Barcelony, które zastanawiają się nad rozegraniem kolejnego meczu w tym sezonie o godzinie 12, tak aby w Azji można było obejrzeć spotkanie o dogodniejszej porze. Kwestią czasu jest, kiedy takich południowgodzinnych spotkań będzie więcej, a normą stanie się rozgrywanie finałów krajowych pucharów czy superpucharów właśnie w Azji.
Uczcie się języka chińskiego, to klucz do sukcesu.
Wracając do Anglików, nigdzie nie spotkałem lepszej atmosfery piłkarskiej, niż na Wyspach. W Polsce jest doping, są emocje, ale brakuje tego niezwykłego klimatu, jakiego można doświadczyć tylko tam. Puby, język angielski, kibice, piwo, do tego Premier League i mamy dobitną kombinację. Nie można tego porównać do ligi hiszpańskiej. To coś zupełnie innego. Mnie odpowiadają obydwa modele i nie mam z tym żadnego problemu. Dobrze obejrzeć sobie spotkanie ligi angielskiej wczesnym popołudniem, a wieczorem zasiąść przy La Lidze.
Jeśli chodzi o Red Devvils, to kibiców tej drużyny nie spotka się poza granicami Manchesteru i najbliższej okolicy. Klub raczej jest nielubiany w pozostałych częściach kraju, szczególnie w Londynie. Trzeba jednak przyznać, biorąc pod uwagę niewielką liczbę mieszkańców, bo pół miliona nie robi wielkiego wrażenia, miasto stoi na najwyższym poziomie piłkarskim. Bowiem właśnie stamtąd pochodzi obecny mistrz i wicemistrz kraju, a w tym przecież najbardziej utytułowany klub w Anglii – Manchester United.
Fanów Czerwonych Diabłów na pewno nie zabraknie podczas środowego meczu. Tak jak w niedzielę nie mogłem znaleźć miejsca, gdzie obejrzałbym starcie z Evertonem, tak teraz w wielu knajpach ogłaszają się, że właśnie tam można zobaczyć spotkanie Ligi Mistrzów z udziałem Realu i MUFC. Wszystko oczywiście napisane także w języku angielskim, aby skusić brytyjskiego kibica. Wczoraj można było odczuć pierwsze oznaki inwazji sympatyków Czerwonych Diabłów na mieście, co charakteryzuje się głośnymi przyśpiewkami, tak zwanymi „chantami” w języku ojczystym Szekspira.
W najbliższym czasie spodziewajcie się kolejnych relacji prosto z Madrytu. Tymczasem ruszam dalej w miasto.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze