Gwiazdy Realu nie do kupienia!
Od dawna słyszy się o podejściach różnych klubów pod piłkarzy Realu. Najbardziej poluje na nich właściciel Chelsea, Roman Abramowicz.
Od dawna słyszy się o podejściach różnych klubów pod piłkarzy Realu. Najbardziej poluje na nich właściciel Chelsea, Roman Abramowicz. Rosjanin jest miliarderem i tylko gość o rachunku bankowym z tyloma zerami może w ogóle próbować. Wątpliwe jednak, by nawet on zdecydował się aż na tak szaleńczą rozrzutność.
W tej chwili klauzule odejścia najwybitniejszych piłkarzy wyglądają tak: Ronaldo, Zinedine Zidane, David Beckham, Raul i Luis Figo - po 180 milionów euro za każdego, Roberto Carlos - 90 milionów. Chce pan Abramowicz? Proszę bardzo, ale zapłacić trzeba miliard bez dziesięciu milionów! Prezes Florentino Perez, obawiając się zapewne Rosjanina, gorączkowo negocjował ze swoimi piłkarzami podwyższenie tej klauzuli. W piątek zgodził się na to Ronaldo i z uśmiechem pokazał na palcach, że przedłużył umowę z królewskim klubem o dwa lata. W sobotę przedłużył kontrakt do 2006 roku Zidane i też zgodził się na wpisanie sumy 180 milionów. - Teraz w Realu jest jak w Luwrze - zażartował Francuz. Rzeczywiście, w obu instytucjach są teraz dzieła sztuki nie do kupienia. Te z Luwru są bezcenne, za te z Realu nikt takich pieniędzy z pewnością nie da.
To w zasadzie ucina już wszelkie spekulacje o odejściu którejś z gwiazd z Madrytu. Bo przecież sami zgodzili się na ustalenie takiej zaporowej ceny.
W pierwszej połowie meczu w Valladolid nasuwało się jeszcze jedno porównanie z Luwrem. Te gwiazdy (z nich nie zagrał tylko ten "najtańszy", Roberto Carlos) wyglądały jak zakurzone eksponaty muzealne. Real przegrywał do przerwy 0:2 z drużyną, którą jesienią rozgromił 7:2. Ale ile są warte pokazała druga połowa.
Błyskawicznie kontaktowego gola strzelił Ronaldo, potem karnego wykorzystał Figo. Po czerwonej kartce dla Santiago Solariego wydawało się, że wygrać jednak już się nie uda i na czoło tabeli awansuje Valencia (w sobotę rozgromiła Malagę aż 6:1). Real jednak stać było na jeszcze jeden zryw, a tę najważniejszą bramkę zdobył, już w doliczonym czasie gry, niezawodny Ronaldo. Nie dziwi, że takiego gracza kusi jak może Abramowicz. Ale nie dziwi, że Perez robi wszystko, by go zatrzymać.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze