Krzysztof Materna dla RealMadryt.pl: Kibicuję Barcelonie dłużej, niż żyję
Znany satyryk, aktor, reżyser szczerze o Realu i Barcelonie
Umilając sobie oczekiwanie na hiszpański klasyk w sobotnie popołudnie, na wrocławskim Rynku spotkaliśmy Krzysztofa Maternę - znanego i lubianego satyryka, aktora, reżysera i producenta filmowego. Jak się okazało, Pan Krzysztof jest wieloletnim kibicem Barcelony. Zgodził się na udzielenie nam krótkiego wywiadu w kontekście wieczornego spotkania.
Panie Krzysztofie, zapraszamy do obejrzenia z nami meczu. Do Wrocławia zjechało się grubo ponad 200 osób z całej Polski, by wspólnie obejrzeć Gran Derbi.
Ale ja jestem za Barceloną... Ja jeden i Was kilkuset? (śmiech) Mecz obejrzymy w hotelu z Hirkiem Wroną.
Ale nie ma się Pan czego obawiać, jesteśmy tolerancyjnymi kibicami.
I bardzo dobrze. Nie podobają mi się zachowania typu: rzucanie śnieżkami w bramkarza drużyny przeciwnej, wzajemne obrażanie się czy burdy po meczu.
Rozumiem, że jednak nie da się Pan namówić. Jak długo kibicuje Pan już Katalończykom?
Dłużej niż żyję.
Dlaczego akurat FC Barcelona?
Mam zasadę, że kibicuję artystom i wirtuozom. Iniesta, Xavi... To piłkarze tak nieprzewidywalni i kreatywni, z tak wielkim potencjałem... Czerpię wielką przyjemność z oglądania ich w akcji. Podobnie jest z Fabregasem. Nie chcę wspominać o Messim (i Ronaldo z Realu), bo to jednak przede wszystkim wielkie indywidualności. Wykonują inną pracę niż reszta drużyny. Wybrałem Barcelonę także dlatego, że regionalne ambicje, których manifestem jest katalońska drużyna, są mi niezwykle bliskie.
Jak w takim razie zapatruje się Pan na antagonizmy, którymi naznaczona jest rywalizacja naszych klubów?
Jestem przede wszystkim kibicem, kibicem Barcelony, ale dalekim od nacjonalistycznego podejścia do sprawy. Ambicje regionalne - tak, nacjonalizm - nie. Nie żywię też żadnych negatywnych uczuć do Realu. Antagonizmy to coś, co mnie w ogóle nie dotyczy.
Skoro tak, czy miał Pan jakiegoś piłkarza Realu - w dowolnym okresie - którego darzył Pan szczególną estymą?
Na pewno kimś takim był Raúl. Niezależnie od tego, co prezentował na boisku, bardzo szanowałem go za profesjonalizm, wzorowe podejście do pracy i generalnie całą "otoczkę". Przez lata gry w Realu tworzył historię. Również Figo, mimo że do Madrytu przeszedł z Barcelony.
Kiedy Figo odchodził to też Pana serce nie kłuło?
- Proszę Pana, serce mnie nie kłuje i lepiej, żeby tak pozostało (śmiech)
A jeździ Pan na mecze swojej drużyny? Był Pan już na Camp Nou?
Za kilka dni wybieram się na rewanż Barcelony z Chelsea. Mam to szczęście, że jestem często zapraszany na mecze, w zeszłym roku byłem na Wembley na finale Ligi Mistrzów pomiędzy Manchesterem i Barceloną. Heineken zaprosił mnie też na tegoroczny finał, jednak w tym samym czasie odbędzie się benefis mojego przyjaciela Janusza Stokłosy w teatrze w Kaliszu, więc meczu nie obejrzę. Rewanżowe spotkanie z Chelsea to będzie jednak dopiero drugi raz, kiedy jestem na meczu Katalończyków. Nie byłem zresztą nigdy w samej Barcelonie, jednak znam ją już tak dobrze z opowieści, że czuję się jakbym mieszkał tam przez kilka lat życia.
Swoich ulubieńców Iniestę i Xaviego będzie Pan miał okazję zobaczyć w Polsce podczas EURO 2012.
No tak. Co mnie zdziwiło - słyszałem, że w sprzedaży jest jeszcze dużo wolnych biletów.
Porozmawiajmy o sprawach bieżących. Czy Barcelona ma jeszcze szanse w pogoni za Realem w lidze?
Jeżeli wygramy dziś (wywiad był przeprowadzony na kilka godzin przed Gran Derbi - przyp. red.), przewaga stopnieje do jednego punktu, a wtedy w Madrycie zrobi się nerwowo. Presja zacznie robić swoje i tak naprawdę wszystko może się zdarzyć. O presji rozmawiałem zresztą niedawno z Jurkiem Dudkiem, z którym się przyjaźnimy. To obecnie ważny czynnik w futbolu. Presja, którą Mourinho nakłada na sędziów, presja, której poddawani są piłkarze... Taki Pepe potrafi zagrać genialnie, ale ewidentnie nie radzi sobie z emocjami podczas meczu, one biorą nad nim górę.
A co z Ligą Mistrzów? Przewiduje Pan sukces któregoś z hiszpańskich klubów?
Jeżeli w rewanżu Barcelona pierwsza strzeli gola, to Chelsea będzie musiała się otworzyć, co Katalończycy na pewno wykorzystają. Wydaje mi się, że Real będzie miał trudniejszą przeprawę z Bayernem. W pierwszym meczu Niemcy zagrali z Realem jak chcieli, druga strona nie nawiązała walki. No i trzeba pamiętać, że Bayern przyjedzie do Madrytu bardzo zmotywowany, by zagrać na Allianz Arena w finale.
Obowiązkowe pytanie na koniec. Kto wygra dzisiejszy mecz?
- Nie mam wątpliwości. Wygramy my!
Dziękuję za rozmowę.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze