Drugi półfinał LM: W Londynie 1:0
Chelsea kontra Barcelona o miejsce w finale w Monachium
Półfinałowe spotkanie Ligi Mistrzów na Stamford Bridge od początku prowadzone było w dość szybkim tempie, a oba zespoły starały się wyprowadzać cios za ciosem licząc na ominięcie gardy rywala. Gardy nie zawsze szczelnej, momentami zbyt wolno reagującej na błyskawiczne ruchy pięści przeciwnika.
Po dwudziestu minutach bliżsi pierwszego nokdaunu konkurenta do gry monachijskim finale byli goście z Hiszpanii, gdy Alexis Sánchez trafił w poprzeczkę bramki Petra Čecha po wyjściu do podania rzuconego z głębi pola. Chelsea odgryzała się dynamicznymi wyjściami z własnej połowy, szukając Drogby, Maty i Ramiresa. W międzyczasie dwie dobre okazje miał Fàbregas, a pod koniec pierwszej połowy piłka po strzale byłego pomocnika Arsenalu minęła już bramkarza The Blues, lecz sprzed linii bramkowej wybił ją Ashley Cole.
Im bliżej końca tej odsłony spotkania, tym mniej do powiedzenia w ataku mieli gospodarze. Wcześniej ich motorem i sercem był Didier Drogba, reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej od parunastu minut dawał niestety do zrozumienia, że dolega mu niepojący uraz kolana. Gdy jednak monumentalny napastnik otrzymał podanie w polu karnym od Ramiresa, po stracie Messiego, posłał rywala na deski. Do przerwy 1:0 dla Chelsea.
Druga połowa starcia londyńskiego boksera-weterana wagi ciężkiej z zabójczym, barcelońskim kołowrotem ciosów rozpoczęła się, zgodnie z przewidywaniami, od natarć zawodnika przebywającego w stolicy Anglii na występach gościnnych. Im mocniej deszcz zraszał ring walki i twarze obu contenderów, tym bardziej cisnęli rywala chyżonodzy przybysze z Katalonii. Wynik starcia zmianie nie ulegał.
FC Barcelona przeciwnika podgryzał, ustawiał pod celny cios, przebierał kończynami, lecz decydującego na miarę gola uderzenia zadać nie potrafił.
Trener londyńczyków Roberto di Mateo starał się ożywić krwiobieg swego boksera, mocno poranionego we wcześniejszych walkach sezonu Premier League, wpuszczając na boisko Salomona Kalou za wychowanka Realu Madryt Juana Matę, a kilkanaście minut później Bosingwę za Ramiresa. Podobnie czynił dowódca oponenta Pep Guardiola, wprowadzając Thiago i Cuencę. Obrazu klinczu w południowej dzielnicy Londynu to nie zmieniło.
Jak w przypadku zderzenia madrycko-monachijskiego wagi superciężkiej, tak starcie Barcelony z Londynem rozstrzygnie się w walki rundzie drugiej. Na stadionach gospodarzy rewanżów półfinałów Ligi Mistrzów sezonu 2011/12. Zadecydują Estadio Santiago Bernabéu i Estadio Campo Nuevo.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze