Człapie Alonso, blednie Real
Wszyscy patrzą na Ronaldo, a bez Baska w pełni sił o sukces będzie bardzo trudno
Felieton Dermota Corrigana, dziennikarza mieszkającego w Madrycie.
---------------------------------
Gdy przyszedł koniec sezonu, Real Madryt zanotował trzy potknięcia w lidze - remisy z Málagą, Villarrealem i Valencią w sześciu kolejkach - dzięki czemu Barcelona zmniejszyła stratę do lidera z dziesięciu do czterech punktów. Spadek jakości gry widoczny jest gołym okiem, zwłaszcza w przypadku głównego rozgrywającego zespołu Xabiego Alonso.
Mówiąc krótko i dosadnie, Bask wygląda na mocno styranego. W sumie dziwić to nie powinno. Alonso opuścił zaledwie dwa spotkania ligowe (zawieszenia za kartki) w tym sezonie, a w Lidze Mistrzów i Pucharze Króla grał zawsze, gdy tylko był, mniej lub bardziej, potrzebny. W ostatnich latach sporo występował również w reprezentacji. Teraz tak wiele występów zaczyna zbierać żniwo u niemłodego już - w ubiegłym roku skończył trzydzieści lat - zawodnika Realu Madryt.
Zastępstwa z prawdziwego zdarzenia w Madrycie dla niego nie ma, dlatego też Mourinho nie cierpi oszczędzać Xabiego. Transfer Nuriego Şahina ubiegłego lata miał takie zastępstwo zapewnić, Turek przybył jednak z kontuzją i nie zapracował sobie jeszcze na zaufanie portugalskiego trenera. Sami Khedira to energia i nieustanna praca, lecz nie nadaje się do roli prowadzącego grę. Lass Diarra natomiast woli grać głębiej i przerywać akcje rywala, kreatywności w nim niewiele. Piłkarskim profilem do Alonso najbliżej Estebanowi Granero, brakuje mu jednak odpowiedniego doświadczenia do dyrygowania drużyną.
Prawdopodobną przyczyną zmęczenia Xabiego jest również charakterystyka pracy, jaką wykonuje za kadencji Mourinho. W Liverpoolu to Mascherano był od rozbijania akcji rywala i krycia, Hiszpan mógł więc skupić się na reżyserowaniu boiskowych wydarzeń. W Madrycie, za wyjątkiem gry trivote, trzema środkowymi pomocnikami, Alonso jest zarówno głęboko operującym rozgrywającym, takim odpowiednikiem amerykańskiego quarterbacka w futbolu, rozpoczynającym szybkie ataki w kierunku równie szybkich madryckich atakujących, jak i defensywnym pomocnikiem walczącym na całej szerokości boiska przerywając akcje rywala.
To drugie zadanie wymaga większych nakładów energii, które Xabi Alonso - i bez tego nigdy nie będący demonem szybkości i mobilności- musi gdzieś w sobie znajdować i szybko zużywać. Te dodatkowe obowiązki stoją za mało chlubnym osiągnięciem w obecnym sezonie, czyli większej liczbie żółtych kartek (10) niż bramek i asyst (1+8) w La Liga.
Przyjrzenie się statystykom pomocnika nie wróży dobrze ani jemu, ani jego zespołowi. Wprawdzie według nich Alonso jest drugim najlepszym, po Cristiano Ronaldo, piłkarzem Realu w tym sezonie , lecz zarówno liczby Hiszpana, jak i kierunek w którym zmierzają, tłumaczą słabnącą grę i zawodnika, i Realu Madryt.
Alonso wykonuje średnio 81,4 podania w meczu z celnością 88%. To całkiem dobre, lecz nie powalające na kolana osiągnięcie. Więcej podań ma tylko Xavi, lecz aż dziesięciu zawodników Barcelony oraz Álvaro Arbeloa i José Callejón, a także Bruno z Villarrealu podają celniej od Baska. Co gorsza, średnie rozgrywającego Realu pikują w dół.
Październikowy wyjazdowy mecz z Málagą, od 38. minuty Real prowadzi 4:0. Był to chyba najlepszy w tym sezonie występ Realu. Alonso notuje 102 podania i 92% celności. Cztery dni później w Madrycie rozbity zostaje Villarreal, przyjmując trzy gole w trzydzieści minut gry. Alonso gra 80 minut i znów ma 102 podania i 92% ich skuteczności.
Podczas niedawnych ligowych rewanżów Xabi notuje 67 podań i 82% celności z Málagą oraz 62 podania i 85% celności z Villarrealem. Real oba mecze remisuje. Dzięki wielkiemu występowi Ronaldo w meczu z Atlético wygrywa 4:1, ale Bask znów gra przeciętnie - 56 podań, 82% z nich trafia do adresata.
Spadają statystyki Alonso, spadają i Realu. Gdy drużyna była w gazie, posiadanie piłki, zwłaszcza na Bernabéu, było porównywalne z tym barcelońskim - z Saragossą (72%), Osasuną (77%) i Racingiem Santander (67%). Średnio w tym sezonie Real posiada piłkę przez 60% czasu gry, lecz i ta statystyka systematycznie spada.
W wyjazdowym meczu Realu z Rayo rywale posiadali piłkę przez 47% czasu gry, Betis również wypracował dobre statystyki (49%). W obu przypadkach sędzia podjął kilka korzystnych dla Realu decyzji i udało się wygrać. Pierwszy, zwycięski mecz z Málagą to jej posiadanie piłki przez 39% czasu gry. W remisowym rewanżu drużyna Pellegriniego, i to w Madrycie, poprawiła się do 53%! Tylko wiadomo kto miał częściej piłkę przy nodze na stadionie Realu Madryt w meczu z Los Blancos.
Miejmy jednak w pamięci, że Mourinho czasami celowo oddaje piłkę przeciwnikowi. Popatrzmy więc na inny ważny czynnik - stracone gole i zmarnowane na nie szanse.
Alonso nie zawalił ani wyrównującej stan meczu bramki Cazorli, ani Senny, lecz oba faule zostały popełnione w jego rejonie gry i były dowodem na niemożność kontrolowania gry oraz zamknięcia meczu przy prowadzeniu. Málaga mogła zresztą strzelić wcześniej, gdy Xabi przeżywał trudny czas walcząc z Isco i niejednokrotnie pojedynki te przegrywając. Isco wychodził na dobre pozycje, ale brakowało mu spokoju w wykończeniu. Barcelona czy Bayern takich okazji nie zmarnują.
Wpływ Alonso na grę Realu widzą trenerzy rywali. W ostatnim meczu z Valencią Unai Emery zamiast rozgrywającym Jonasem wyszedł Tino Costą, który miał za zadanie odciąć Xabiego od kolegów z drużyny. Wywiązał się z tego dobrze, a ponadto uciekł Baskowi i oddał kapitalny strzał z dystansu trafiając w poprzeczkę bramki Casillasa. W spotkaniu z Atlético podobną rolę odgrywał Adrián. Gracze Diego Simeone chętnie zostawiali natomiast piłkę Khedirze, aby to on próbował budować ataki Realu.
Niezbyt to Niemcowi wychodziło, podopieczni Mourinho wygrali jednak dzięki wspomnianemu fenomenalnemu występowi Ronaldo. Czy jednak poleganie na momentach magii jednego gracza, choćby nie wiadomo jak utalentowanego i zmotywowanego, to odpowiednia strategia? Aby pokonać Bayern, a tym bardziej nie przegrać z Barceloną, Real potrzebuje więcej kontroli nad meczem. A do tego potrzebuje Xabiego Alonso w najlepszej formie.
Jedyna statystyka Alonso, która ostatnio nieprzerwanie rośnie to liczba żółtych kartek - już siedem w ostatnich dwunastu meczach. To uświadamia, jak hiszpański pomocnik cierpi na boisku. Kibice Realu muszą mieć nadzieję na powrót świeżości i werwy u swego rozgrywającego. Real potrzebuje go teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze