Sami i Lena: Jesteśmy młodzi i szczęśliwi
Wywiad dla niemieckiego <i>GQ Magazine</i>
Magazyn GQ w lutym tego roku przeprowadził wywiad z Samim Khedirą oraz jego partnerką, niemiecką modelką Leną Gerncke. Gdy pojawili się na okładce niemieckiej edycji magazynu, zdjęcia z sesji wykorzystali dziennikarze tunezyjskiego pisma Attounissia, którzy zostali za to srogo ukarani i groziło im pięć lat więzienia, chociaż Tunezja to stosunkowo łagodny islamski kraj.
Nasreddine Ben Said, Habib Guizani i Hedi Hidhri zostali oskarżeni o rzekome niszczenie publicznej moralności. Tym zarzutom stanowczo sprzeciwił się jednak sam zainteresowany, Sami Khedira.
Wywiad.
Kochani Leno i Sami, zaczniemy niestety od pytania przypominającego te z tabloidów. Jak staliście się parą tak doskonałą?
Lena Gercke: Nie uważam nas za parę perfekcyjną. Jesteśmy w bardzo miłym, ale i bardzo normalnym związku. Oboje szukaliśmy szczęścia.
Prasa bulwarowa nazywa was niemieckimi Beckhamami. Do tej pory jednak odcinaliście się od życia publicznego.
Sami Khedira: Oboje jesteśmy otwartymi ludźmi i zdawaliśmy sobie sprawę, że prędzej czy później zmierzymy się z takimi ocenami. Z drugiej strony początek związku to bardzo delikatny czas, a my nie chcieliśmy ryzykować. Nie chcieliśmy wtedy z nikim dzielić się naszym życiem.
Lena: Ponadto nie ma czego ukrywać. Jak już mówiliśmy, w naszym związku nie ma nic spektakularnego. Spotkaliśmy się dzięki znajomym, zakochaliśmy w sobie i tyle.
Sami, ty z reguły jesteś w Madrycie, Lena natomiast bardzo dużo podróżuje w pracy. Czego szczególnego potrzebuje taki związek na odległość?
Sami: Jeżeli oboje chcemy tego samego, to wszystko działa. Oczywiście inaczej jest, gdy pracujesz w tym samym mieście i codziennie spotykasz się na kanapie. Lecz jeżeli naprawdę ci zależy, tak z serca, to działa. Myślę, że to całkiem kochana rzecz, gdy nie widzimy się przez cały tydzień i nie możemy doczekać momentu, gdy znów będziemy razem.
Lena: Robimy również to, co robię zwykłe pary. Czasami, gdy wychodzimy, ktoś prosi o fotografię z Samim, ale to normalne. Ja mam dom w Berlinie, a drugi w Nowym Jorku. Po ostatnich latach życia na łeb, na szyję potrzebowałam domu, gdzie mogę się rozluźnić. I tak jest tutaj, z Samim w Madrycie. Żyjemy raczej spokojnie. Gdy tu przyjeżdżam, nie jestem zainteresowana zabawą na mieście, a po prostu byciem razem.
Co dla ciebie znaczy to, że Lena nie jest typową żoną piłkarza - ma już własną karierę i to bardzo udaną?
Sami: Jesteśmy równi od samego początku. Rozumieliśmy pewne trudności w życiu drugiej osoby. Na przykład to, że za mną ganiają dzieciaki prosząc o autograf na koszulce.
Czy jedno nie jest zazdrosne, gdy drugie proszone jest o autograf?
Lena: Nasz związek to nie turniej, gdzie rywalizujemy w liczbie rozdanych autografów. To byłby absurd.
Sami: To działa również w drugą stronę - gdy Lena jest na piedestale, to mnie proszą o zrobienie zdjęcia.
Oboje idziecie ambitnie za wytyczonymi sobie celami. Sami jesteś czołowym sportowcem świata, Lena brałaś udział w wielu castingach i konkursach.
Sami: Dzisiaj nie możesz żyć inaczej. Trzeba mieć jasną wizję tego, co chcesz robić w życiu, i to wcześnie, a następnie na nią pracować. Jeśli chcesz być jednym z najlepszych musisz wziąć sprawy w swoje ręce i za wiele o tym nie paplać. Musisz sobie to wszystko rozplanować, a zarazem nie zapomnieć o frajdzie z wykonywanej pracy.
Lena: Nie planowałam zostania modelką. Wzięłam udział w dwóch castingach nie licząc na wiele. Dobrze się bawiłam nie wierząc, że coś z tego będzie.
Często mówicie o wyniku, ambicji, pokonywaniu przeszkód. Dlaczego wielu ludzi kwestionuje te wartości, odnosi się do nich niechętnie?
Lena: Oboje jesteśmy bardzo samokrytyczni i bardzo wiele od siebie oczekujemy. Szukamy w sobie tych wartości.
Sami: Gdy chcesz być na najwyższym poziomie musisz pogodzić się, że czasami zostaniesz skrytykowany. Talent jest niczym bez samodyscypliny.
Lena: Ja nie jestem szczególnie zdyscyplinowana.
Sami: Jesteś, zdecydowanie.
Lena: Raczej w mojej pracy, prywatnie nie.
Sami: Każdy ma swoje słabości, każdy potrzebuje odpoczynku. Lecz gdy przychodzi do pracy to musi dawać z siebie wszystko. Dzięki Lenie po raz pierwszy zrozumiałem, że tak samo jest również w innych profesjach.
Jak dajecie sobie radę z często ostrą krytyką? Gdy na przykład niemiecki minister skrytykuje publicznie swojego rzecznika, musi go potem przeprosić. Heidi Klum, gdy cię, Leno, skrytykowała, zrobiła to w naprawdę ostrym tonie. A gdy prasa krytykuje ciebie Sami, ton jest jeszcze ostrzejszy.
Sami: Mam grubą skórę. Czasami jednak siedzę z gazetą w ręku i dziwię się, o ci im chodzi, i czemu tak bardzo się wysilają. Nie można jednak zapominać, że żyjemy w świecie bardzo publicznym. A w futbolu ogromną rolę grają emocje, dlatego czasami to, co jest napisane, jest napisane dla większego efektu.
Lena: Wkroczyłam do programu "Następna niemiecka topmodelka" nieprzygotowana i nie przejmowałam się tym. Krytykę, jaką usłyszałam od jurorki Heidi Klum nigdy nie odebrałam osobiście. Czasami zastanawiam się, dlaczego prasa bywa tak niesprawiedliwa. Nie przejmuje się człowiekiem. Podchodzę do tego od strony aspektu psychologicznego, że nasze porażki wzbudzają duże zainteresowanie.
Krytykujecie się nawzajem?
Sami: Mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem, że ufamy sobie w stu procentach. Możemy rozmawiać ze sobą o wszystkim, także o sprawach mniej wygodnych.
Lena: Przez lata żyłam bez rodziny, ciągle samotnie podróżując. To naturalne, że Sami jest dla mnie najważniejszą osobą, z którą rozmawiam. Bliskość i zaufanie to rzeczy najważniejsze.
Sami, jesteś jednym z tych piłkarzy, którzy aktywnie odpowiadają na krytykę. Czy jakiś element twojej męskości nie pozwala ci pogodzić się z negatywnymi opiniami? (W październiku ubiegłego roku podczas zgrupowania kadry Sami zarzucił niemieckim mediom "brak szacunku" - przyp. red.)
Sami: Jako mężczyzna nie zgadzam się na pewne rzeczy, lecz jako człowiek czynię to jeszcze mocniej. Jeżeli ktoś kogoś poniża tylko po to, aby sprzedać gazetę, to ja tego nie lubię i nie akceptuję. Sam bardzo rzadko udzielam wywiadów. Robię to tylko wtedy, gdy mam coś do powiedzenia.
W przypadku Mesuta Özila czy Davida Odonkora stale porusza się temat ich integracji z otoczeniem. Jak to jest Sami z tobą, czy tunezyjskie pochodzenie ma na ciebie wpływ?
Sami: Czasami oceniano mnie krytycznie, ponieważ nie wyglądam na typowego Niemca. Lecz my, cała moja rodzina, od początku czuliśmy się w pełni Niemcami. Dyscyplina, punktualność - te zasady zostały mi wpojone. Zwłaszcza mój tato przywiązywał do nich wielką wagę. Ważne jest, aby uczynić wysiłek w celu integracji ze środowiskiem, które wybrałeś do życia. A nie tylko robić swoje. Doświadczyć tego było dla mnie dobrą szkołą. Wiem, jak cieszyć się z małych rzeczy. Oboje to potrafimy.
Dobry piłkarz i modelka mają jedną wspólną cechę - zarabiają sporo pieniędzy i to w młodym wieku. Jak trudno jest oprzeć się pokusie kupna pięciu Ferrari za jednym razem?
Lena: Ani trochę tak nie czuję. Zostałam wychowana na oszczędną osobę, podobnie jak Sami. To nasza wspólna cecha.
Sami: Zawsze wiedziałem, ile zarabiam, ile mam, a ile potrzebuję. Nie powinno się krytykować kogoś za kupno Ferrari, o ile go na to stać. Relacje w tych kwestiach po prostu muszą działać.
Jak odebraliście rewolucję w Tunezji obserwując ją z dystansu?
Sami: Byłem tym wszystkim bardzo poruszony. Często pytałem tatę, co dokładnie tam się dzieje, zwłaszcza w jego starym sąsiedztwie. Na nieszczęście doszło do wielu tragedii. Znani nam ludzie stracili cały dobytek, a czasami życie. Lecz gdy byliśmy tam z wizytą ostatni raz miło było widzieć, jak ludzie cieszą się wolnością.
Lena: Pojechaliśmy tam razem. Szczęście i wdzięczność Tunezyjczyków, z jaką przeżywają wolność, wywierała ogromne wrażenie.
Pracujecie w różnych krajach w tym samym czasie. Czego można się nauczyć o Europie, o naszym Kontynencie?
Sami: Trzeba szanować mentalność innych i dostosowywać się do niej. To proste prawdy których po prostu się uczysz - że każde miejsce może być dla człowieka domem. Dla mnie ciekawe było to, że dopiero w Madrycie zdałem sobie sprawę ze swoich niemieckich cech. Mesut i ja to "te Niemce". Hiszpanie są jacy są. Trzeba to zaakceptować. Bardzo doceniają nasze niemieckie cechy prezentowane w pracy, lecz jeśli jesteś umówiony z Hiszpanem na, powiedzmy, 19.30, to on przyjdzie około 21.30. A półgodzinne spóźnienia uchodzą tutaj za wielką punktualność.
Oboje reprezentujecie Niemcy za granicą kraju. Jak postrzegacie rolę, jaki ten kraj przyjął? Jakie reakcje otrzymujecie prywatnie?
Lena: Mówiąc szczerze nie jest to temat w moim biznesie. Pracuję z ludźmi z całego świata i to, skąd pochodzą, nie ma żadnego znaczenia.
Sami: Zmienił się sposób, w jaki postrzegana jest nasza reprezentacja narodowa. Zawsze byliśmy uważani za twardych, nawet topornych, ale w międzyczasie zaczęliśmy reprezentować także inne wartości. Ponadto pokazujemy wielokulturowość Niemiec i jest to zauważane. Tylko raz spotkał nas w kadrze nieprzyjemny moment, gdy wybraliśmy się do Izraela, a tam dzieci przywitały nas nazistowskim salutem. W takim momencie każdy popada w zadumę, Niemiec z imigracyjnymi korzeniami również.
Na koniec jeszcze jedno pytanie rodem z bulwarówek - jak rozwinie się wasz związek? Macie wspólne plany?
Sami: Jesteśmy ze sobą od roku i wszystko jest wspaniałe.
Lena: Jesteśmy młodzi i szczęśliwi, że mamy siebie. Plany są niepotrzebne.
Materiał video.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze