Derby bez Gasparta
Joana Gasparta nie zobaczymy jutro na trybunach Camp Nou. Były...
Joana Gasparta nie zobaczymy jutro na trybunach Camp Nou. Były prezydent Barcelony wylatuje wieczorem służbowo do Seattle. Udaje się tam z misją handlową na polecenia burmistrza Barcelony Joana Closa Niestety, uzgodnionego ponad pół roku temu terminu wizyty w Stanach nie dało się przesunąć nawet ze względu na najważniejszy mecz sezonu. - Od pięćdziesięciu lat zawsze starałem się przy tej okazji być z moją drużyną. Niestety, złożyłem obietnice i muszę jej dotrzymać. O wyniku meczu będzie mnie informował pilot Gaspart przyznaje, że wciąż czuje się odpowiedzialny za Barçę:- Gdybym miał choć cień pewności, że moja obecność może pomóc, mimo całego szacunku dla Izby Handlowej, Ratusza i wszystkich Amerykanów razem wziętych, zostałbym w Barcelonie - mówi. Wierzy, że mimo środowej wpadki Katalończycy są w stanie pokonać Real: - Jako socio jestem zasmucony rezultatem meczu z Malagą, ale jako były prezydent, jestem bardziej niż kiedykolwiek pełen nadziei. Oby ludzie mogli szybko zapomnieć o środowej porażce. Piłkarze muszą wyjść na boisko pełni wiary w zwycięstwo. Może się okazać, że dzięki wygranej z Realem odbudujemy nasze morale.”
Były prezydent uważa, że nie ma powodów, aby bardziej niż zwykle obawiać się królewskich: - Od ponad wieku mecze Barça-Real są podobne. Mimo iż zdobyć można tylko trzy punkty, są to zupełnie wyjątkowe spotkania. Chodzi o niezwykłe emocje, nadzieje i specjalny rodzaj rywalizacji. Jutrzejszy mecz nie różni się pod tym względem od poprzednich. Gości z Madrytu może zdaniem Gasparta zgubić zbytnia pewność siebie: - Najlepiej niech im się wydaje, że już mają ten mecz wygrany. Moim zdaniem to dobrze, że uchodzą za faworytów. Jeśli publiczność nie zawiedzie i będzie jak zawsze zjednoczona, jedyne, o czym będę myślał, to żeby nadeszła 90 minuta meczu i ogłoszono nasze zwycięstwo. Od wielu lat nie przegraliśmy i tym razem nie będzie inaczej.W przeciwieństwie do Laporty, jego poprzednik nie jest zwolennikiem bratania się z Realem: - Mam nadzieję, że nie wszyscy będą się jutro trzymać za rączki i nie będziemy rzucać kwiatów pod nogi rywali. Ja pamiętam karnego przyznanego Realowi przez Gurucete, i nie zapomnę jak Josep Tarradellas zjednoczył prezydentów Núñeza i De Carlosa. Pamiętam kontrowersyjny rzut rożny, którego przyznanie ponad dziesięć tysięcy ludzi uznało za łajdactwo. Mogę podać jeszcze setki innych przykładów. Do rzucania innymi „kwiatkami” były prezydent też nie namawia, choć bynajmniej nie boleje nad tym, co stało się podczas poprzedniej wizyty Realu na Camp Nou. To, co spotkało Luisa Figo nazywa „spontaniczną reakcją, ponad stutysięcznej widowni”.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze