"Mourinho nie chce, żebyście znali go takiego"
Druga twarz Portugalczyka
Wszyscy znamy José Mourinho z ławki, z konferencji prasowych. Dziennikarze śledzą każdy jego trenerski krok. Ale Portugalczyk ma też drugie życie, to prywatne. Tego Mourinho nie zna wielu osób. Historia radia COPE zaczyna się od José Mário - syna szkoleniowca Realu Madryt - który na co dzień trenuje na pozycji bramkarza w CD Canillas, madryckim klubie świętującym w tym roku 50. rocznicę powstania. Canillas ma około 30 ekip i zrzesza około 700 dzieci. Klub ma podpisaną umowę z Realem Madryt i w jego szeregach występowali synowie między innymi Zidane'a czy Ronaldo. Okazuje się, że Mourinho zapłacił czesne za dwudziestu chłopców - dziesięciu w tym roku i dziesięciu w poprzednim - które wynosi około 700 euro na rok.
Dokładnie całą historię w radiu COPE opowiedział prezes Canillas, José Manuel Álvarez. - Syn Mourinho po treningu zobaczył, że jedna z matek wypłakiwała mi się, że nie może zapłacić za treningi swojego syna. Zapytał mnie o co chodzi i wytłumaczyłem mu całą sprawę. Wydawało mi się, że to koniec, ale po kilku dniach zadzwonił Javier García Coll, który pilnuje prywatnych spraw każdego członka pierwszej drużyny Realu Madryt i poprosił o numer konta, na który można przelać pieniądze za najbiedniejsze dzieci. Ta matka pracuje dziennie po dwanaście godzin, zarabia tygodniowo 350 euro i ma na wychowaniu trzech synów. 700 euro rocznie to dla niej ogromny wydatek. Mourinho za pośrednictwem Colla zaoferował pomoc najbiedniejszym w drużynie. Potem na treningu dziękowałem mu osobiście, ale on stwierdził, że to nic takiego, żebyśmy o tym zapomnieli, że po prostu wspiera klub i to jest normalne. Trzeba mu dziękować już za samą obecność, przychodzi normalnie na treningi, chce być traktowany jak normalny rodzic, niczego nie kwestionuje. Bardzo pomaga klubowi, zawsze pyta o potrzeby, szczególnie w sprawach ubrań.
W studiu znalazła się także matka jednego z chłopców, którym pomógł Mourinho, Pilar Pastor. - Mourinho po prostu wykonał piękny gest, nie przejmował się niczym. Nie mogłam mu podziękować osobiście, ale jeśli będzie okazja, na pewno to zrobię. Trzeba podkreślić, że on w większość dni przychodzi oglądać po południu treningi swojego syna, nic więcej. Mój problem? Jestem rozwiedziona i muszę sama zadbać o synów. [prezes Álvarez wtrącił, że pani Pilar to matka-bohaterka] Oczywiście, że chcę mu podziękować. To coś pięknego. Także dlatego, że on się z tym nie wychyla, nie chwali, on nie chce, żebyście znali go takiego, nie robi tego, żeby się popisać. On nie chce, żeby ludzie poznali jego inną stronę.
Prezes Álvarez podzielił się także jednym z innych zachować Portugalczyka. - Ludzie go naprawdę nie znają. On potrafi mocno zaskoczyć. W poprzednim sezonie zorganizowaliśmy tradycyjny obiad dla naszych graczy i rodziców w restauracji jednej z matek. Wszyscy spotkali się o trzeciej. I nagle otwierają się drzwi i wchodzi Mourinho. Zachowywał się jak jeden z rodziców, nie było dystansu, był bardzo skromny, rozmawiał z każdym. Ja znam innego Mourinho. Palec w oku? Moim zdaniem to nie było dobre, ale on rozumie swój błąd, prosił o wybaczenie, zreflektował się. Traktuje się go mocno niesprawiedliwie. On mówi o nieprawidłowościach w meczu Pucharu Europy, media wytykają te same błędy, a on dostaje za to karę pięciu meczów. Czy to jest sprawiedliwe? Kara za prawdę? Czy ma odpowiednie formy wyrażania racji, tego nie wiem, ale to skromny, normalny człowiek.
Większość chłopców napisało do Mourinho małe listy z podziękowaniem. Jeden z nich odczytano w COPE. Autorem jest 11-letni Mousa Toure z Mali. Prezes Álvarez skomentował, że to świetny chłopak, dobry uczeń, który codziennie wieczorem, po 21, wraca sam metrem przez całe miasto do domu, sam w takim wieku! A oto jego list: "Witam panie Mourinho, nazywam się Mousa Toure. Chociaż jestem za Chelsea, to kibicuję również trochę Realowi. Gram w CD Canillas. Powiedziano mi, że opłacił pan moją składkę za ten rok. Życzę panu wiele szczęścia w obecnym sezonie i bardzo dziękuję za ten gest. Dziękuję za wszystko. Mam nadzieję, że pan to przeczyta. Żegnam, Mousa Toure".
W studiu obecny był także Rafa Cano, dyrektor sportowy, który opisał Mourinho działającego przy klubie. - Zachowuje się jak każdy inny rodzic. Mogę powiedzieć, że ostatnio na jednym z meczów pobiegł po daleko wybitą piłkę i podał ją chłopcom z powrotem do gry. Dzieci wiedzą kim jest, ale traktują go już normalnie. Oczywiście nikomu nie podoba się prześladowanie rodzica, ale dzieci i rodzice proszą po treningu o zdjęcia i autografy, rodziców jest nawet więcej. Mourinho fotografuje się ze wszystkimi, nie robi problemów, chociaż zastrzega, że jest po prostu jednym z reszty rodziców.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze