Historyczna spuścizna La Liga
Felieton Phila Balla
Phil Ball to autor poczytnych książek o piłce hiszpańskiej i Realu Madryt, ekspert ESPN.
----------------------------------------------------
Hiszpańscy kibice mają bardzo silną tendencję do traktowania klubów La Liga schematami utartymi od lat. Interesująco jest obserwować, jak te opinie wpływają na rozwój drużyn. Przykład? Ostatni mecz Realu z San Sebastian z Villarrealem, kibic Biało-Niebieskich rzuca głośno w barze: "Villarreal? A co to jest Villarreal? Może teraz tak, ale za dziesięć lat będą grać w Segunda B z Alcorcónem. A my nadal będziemy w pierwszej lidze."
Ujmując sprawy historycznie, rzeczywiście Villarreal jest drużyną z bardzo skromnym dorobkiem w najwyższej klasie rozgrywkowej. Zarazem to drużyna w Hiszpanii lubiana i zachowująca polityczną neutralność. Ma także oryginalne kolory, spokojnych kibiców i gra futbol atrakcyjny dla oka. Jak tu ich nie lubić. Młoda generacja hiszpańskich kibiców traktuje Villarreal jako jedną z najważniejszych sił ligi, chociaż patrząc na dzieje hiszpańskiego futbolu nie ma to większego uzasadnienia. Villarreal to bardzo dobry przykład na klub, który nie wrył się jeszcze utartym stereotypem w świadomość hiszpańskiego narodu kibicowskiego. Inni nie mają tyle szczęścia.
Na przykład kibice Realu Sociedad są święcie przekonani, święcie po stokroć, że zdecydowana większość sędziów w lidze gwiżdże przeciwko ich zespołowi. Fani zespołu z San Sebastian w zasadzie nawet o tym nie mówią, lecz przyjmują ów sędziowski dopust boży jako naturalną konsekwencję obecnego klimatu politycznego w Hiszpanii.
Ano, sędziowie też ludzie. I oni, jak wszyscy, mają poglądy polityczne i doświadczenia kulturowe. A przede wszystkim, obciąża ich ta właśnie spuścizna historyczna, o której traktuje artykuł.
Przecież wychowali się w atmosferze sugerującej szczególne postrzeganie hiszpańskich drużyn. Real Sociedad to przykład najprostszy, każdy kojarzy ten klub z baskijskim nacjonalizmem. Czy sędziowie są na tyle uprzedzeni przez te wewnątrz-hiszpańskie zawirowania, aby dyskryminować na boisku wybrane ekipy? Być może. Ja akurat zajmuję stanowisko pośrodku skrajnych opinii. Co ciekawe, podczas wspomnianego wcześniej meczu z baskijskim Realem kibice Villarrealu wywiesili transparent oprotestowujący rzekome złe traktowanie przez sędziów ich zespołu. Narzekają więc wszyscy, nie tylko Baskowie. Paranoja? Być może.
Po drugiej stronie jest Real Madryt, nadal uważany w Hiszpanii za zespół faworyzowany, będący w centrum zainteresowania i centrum życia politycznego. Tak widzi Królewskich opinia publiczna i tak ich przedstawia, chociaż prasa popularna, tabloidowa jest przekonana, że teraz sędziowie pomagają Barcelonie, ku krzywdzie Madrytu zresztą. To ogromna zmiana w postrzeganiu otaczającej nas rzeczywistości, którą Katalończycy uważają zresztą za absurdalną. Przecież częścią ich narodowej tożsamości jest postrzeganie siebie jako wiecznej ofiary wszechrzeczy. Niezbyt dobrze czują się więc w roli nowej elity, z bractwem sędziowskim będącym teraz z nimi w dobrej komitywie.
"Tak właśnie wygrywa Real" czyli así, así, así gana el Madrid - ta słynna przyśpiewka niosła się przez Hiszpanię już po śmierci generała Franco, gdy zbudowany przez niego reżim policyjny chylił się ku upadkowi. Uzewnętrzniała podejrzenia wobec sędziów, którzy mieli wyciągać pomocną dłoń w stronę Realu, gdy stołeczna drużyna jej potrzebowała. Przyśpiewka demaskowała rzekomą wolę elit politycznych, które zdecydowały, kto ma wygrywać futbolowe potyczki w tym kraju.
Nikt wprawdzie nie sugerował, że sędziów opłacał reżim. Raczej, że mało który z arbitrów zaryzykowałby odważną decyzję na korzyść drużyny przeciwnej grającej z Realem na jego boisku. Tym bardziej w sytuacji przesądzającej o wyniku. Tak to właśnie wyglądało, tak to się w Hiszpanii przyjęło. Taki swoisty rodzaj narodowego makijażu. Zresztą wspomniana przyśpiewka nadal czasami wybrzmiewa na wrogich Realowi stadionach. Czy za jakiś czas usłyszymy Así, así, así gana el Barcelona?
Trzech kolegów mojego syna, grających z nim w jednej z młodzieżowych drużyn w San Sebastian otwarcie kibicuje Realowi Madryt. Nikt nie ma do nich większych pretensji. Chłopcy zdają sobie sprawę z historycznych nieporozumień i tragicznych zaszłości, nikt ich jednak za ekscentryczne w Kraju Basków kibicowskie poglądy nie zlinczuje. A jeszcze niedawno otwarte kibicowanie Madrytowi było tutaj nie do pomyślenia. Być może czasy się zmieniają, być może to obecność Xabiego Alonso w Realu? Przecież łatwiejszym wyborem wydaje się być Barcelona, co również ma podłoże polityczne. Pomiędzy Baskami i Katalończykami zawsze istniało pewne niepisane porozumienie, pewna solidarność. To postrzeganie futbolu przekazywane było w rodzinach, z ojca na syna. Dlatego pewien znajomy Bask, zapytany przeze mnie, dlaczego syn kibicuje Realowi, odpowiedział: "Para joderme, żeby mnie wkurzyć."
Sevilla, Valencia i madryccy Rojiblancos również są mocno osadzeni w lokalnych środowiskach. Cała trójka to hiszpańska waga ciężka w kategoriach historycznych triumfów, każdy z nich zdobywał mistrzostwo kraju. A jednak ciąży nad nimi przekleństwo niemocy sprostania wielkiej, prowadzącej dwójce, jak gdyby to te kluby winne były dominacji madrycko-barcelońskiej. O takim Atlético mówi się, że dużo szczeka, lecz gryzie poniewczasie. Nie jest to zespół szczególnie w Hiszpanii lubiany - nadal kojarzy się go z czasami Jesúsa Gila, rozrzutnością i korupcją na widoku całego społeczeństwa. Zmazanie tego wizerunku jeszcze trochę potrwa.
Większą sympatią cieszą się Valencia z Sevillą, w dużej mierze dzięki otwartemu, ofensywnemu futbolowi jaki prezentują. Do tego dochodzi jeszcze pasja i hałas na trybunach. Trenerzy ryzykujący porzucenie atrakcyjnego stylu gry długo tam raczej nie zabawiają. Tam ma obowiązywać futbolowy styl flamenco.
Pozostałe drużyny dla La Liga klasyczne? To Espanyol, Athletic Bilbao, Racing Santander, Sporting i Real Saragossa. To kulturowe monolity, definiowane przez społeczności, z których się wywodzą, ich szczególną naturę. Typowy Hiszpan usłyszy nazwę takiego zespołu, zobaczy barwy i natychmiast pojawi się w jego umyśle odpowiednia kalka, testament i spuścizna danego klubu.
To właśnie te historyczne powiązania i bagaże nadaje lidze hiszpańskiej szczególny, charakterystyczny smak. Ja nie mam z tym żadnego problemu, a co więcej, zachęcam do zapoznania się i zrozumienia tego fascynującego, niespotykanego gdziekolwiek indziej tematu.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze