RealMadryt.pl w Walencji: W obozie wroga
Pierwsze odczucia w Walencji
W tym tygodniu oczy całej piłkarskiej Hiszpanii zwrócone będą na Walencję. To właśnie tutaj bowiem odbędzie się finał Copa del Rey, w którym zmierzą się FC Barcelona, który figuruje jako gospodarz, gdyż został wcześniej założony (w 1899 roku), i Real Madryt. Miasto zostało z tego powodu podzielone na dwie części – jedna przygotowana jest na przyjęcie kibiców ze stolicy Hiszpanii, a druga zarezerwowana jest dla Katalończyków. Ja niestety trafiłem bliżej tej drugiej. Mój hotel znajduje się w miasteczku akademickim, które robi naprawdę duże wrażenie. Wielkie i piękne uniwersytety, wszędobylskie palmy, drzewka ze świeżymi pomarańczami, a do dyspozycji studentów praktycznie wszystko, co tylko możliwe – tanie sklepy, zadbane boiska piłkarskie, koszykarskie i siatkarskie, długie ścieżki rowerowe, a przy nich wypożyczalnie rowerów. Gdy porównałem sobie to wszystko do polskich realiów, to zwątpiłem, czy lubelski ośrodek UMCS-u można w ogóle nazywać miasteczkiem akademickim.
Wracając jednak do kwestii piłkarskich, kibice Barcelony zakwaterowani są głównie na terenie politechniki Walencji, która znajduje się na północny-wschód od stadionu Mestalla. Ośrodek madridistas z kolei „rozbity jest” między ulicami Paseo de la Alameda a Avenida de Aragón, dosłownie tuż obok stadionu – na południowym-zachodzie. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że hotel Westin, w którym zameldowana będzie Barcelona, znajduje się dosłownie w sercu obozu kibiców Królewskich. Bez wątpienia będzie to stanowić dosyć duży problem dla służb porządkowych Walencji, zwłaszcza podczas przyjazdu gości z Katalonii. Ale o tym przekonamy się dopiero jutro, gdyż nawet finał nie jest w stanie zmusić Pepa Guardioli do zmiany swoich nawyków i drużyna opuści Barcelonę dopiero w dniu meczu.
Hotel Palau de la Mar, w którym zameldowani będą piłkarze Realu Madryt, jest obok obozu Królewskich, dlatego tutaj większych problemów być nie powinno. Piłkarze do Walencji wyjeżdżają już dzisiaj o godzinie 19:00, dlatego postaram się ich przyłapać przed hotelem. Z kwestii piłkarskich chyba już tyle, bo w Walencji jestem dopiero od wczoraj i na razie niczego innego nie zauważyłem. Jeśli zaś chodzi o samo miasto, to już od samego początku widać różnicę w porównaniu z Madrytem. Przede wszystkim metro – przyzwyczajony do tego, że w stolicy Hiszpanii mogłem się nim dostać praktycznie w każdy zakątek miasta i to za jedno euro, tak w Walencji trzeba się przestawić na dłuższe marsze. Linii metra jest tylko sześć, w godzinach szczytu jeździ co piętnaście minut, a kosztuje aż 2,60 euro. Walencja nadrabia za to widokami – piękne i długie aleje palm czy wielka plaża, z której widać tor Formuły 1.
Może to śmieszne, ale największe wrażenie zrobiła na mnie Avenida de los Naranjos, po której jeżdżą ładne tramwaje i przez całą jej długość ciągną się drzewka pomarańczowe. Niby to nic wielkiego, ale to dosyć ciekawe uczucie, gdy w środku miasta można sobie samemu zerwać pomarańczę. Jeśli chodzi o smak, to już nie jest tak rewelacyjnie, bo są bardzo gorzkie.
Na razie to na tyle. Teraz wybieram się na plażę, a później pod Mestallę i hotel, w którym meldować się będą Królewscy. Może tym razem będę miał więcej szczęścia niż w Madrycie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze