10 najbardziej interesujących meczów 2010 roku
Pozycje 7 i 8
8. Manchester United 1:2 Chelsea
Trzeba mieć odwagę, aby w jednym z najważniejszych meczów sezonu posadzić na ławie swojego najlepszego napastnika. To właśnie zrobił Carlo Ancelotti poświęcając Didiera Drogbę. Dlaczego? Aby Nicolas Anelka mógł zagrać na pozycji fałszywego środkowego napastnika i kłopotać tym samym parę środkowych obrońców Manchesteru - Rio Ferdinanda i Nemanję Vidicia. Francuz do tej właśnie roli nadawał się najlepiej.
Chelsea zdominowała posiadanie piłki podczas pierwszej połowy na Old Trafford. Anelka głęboko cofał się po futbolówkę i uruchamiał dwóch skrzydłowych - Joe Cole'a oraz Florenta Maloudę. Oni natomiast odważnie wchodzili w luki pomiędzy środkowymi a bocznymi obrońcami Czerwonych Diabłów, tworząc zagrożenie pod bramką rywala. To Cole zresztą zdobył sprytnie pierwszą bramkę dla drużyny ze Stamford Bridge.
W drugiej połowie sposób gry Manchesteru przeszedł drastyczną metamorfozę - piłkarze Fergusona zastosowali wysoki pressing, w związku z czym Chelsea nie potrafiła wejść w swój rytm gry i rozegrania piłki. Ancelotti zmienił więc Anelkę na Drogbę. Ten przetrzymywał piłkę w oczekiwaniu na wsparcie kolegów z drużyny, co z czasem przyniosło drugą, kluczową dla wyniku spotkania bramkę.
7. FC Barcelona - Arsenal 6:3 (dwumecz).
Kapitalne widowisko w obu spotkaniach, reklamowane jako zderzenie dwóch drużyn grających najbardziej atrakcyjny futbol w Europie. A przecież w pierwszym meczu najbardziej istotne było nie to, co obie drużyny potrafią zrobić z piłką, a bez piłki właśnie. Barcelona narzuciła bardzo wysoki, bezlitosny pressing. Seydou Keita często zmieniał się w lewego skrzydłowego, zespół Guardioli zmuszał obronę Arsenalu do gry na bardzo wąskiej przestrzeni. Było to mocno przerażające dla gospodarzy. Do tego stopnia, że londyńczycy nie potrafili przenieść piłki z obrony do środka pola.
Ten barceloński Blitzkrieg mógł przynieść prowadzenie 5:0 przed przerwą dla Katalończyków, jakimś cudem jednak Almunia zachował czyste konto.
W drugiej połowie Arsenal stracił dwie niemal identyczne bramki. Thomas Vermaelen przesunął się zbyt blisko środka boiska, więc dwie górne piłki do Ibrahimovicia i chłodne wykończenie Szweda dały Barcelonie pewne prowadzenie. Lecz agresywny pressing hiszpańskiej drużyny dał się jej z czasem we znaki - zmęczenie spowodowało utratę dwóch goli i ostatecznie remis 2:2. Odsłonięta, pozbawiona ochrony linia obrony gości nie miała siły przeciwstawić się szybkości Theo Wallcota.
Rewanż to już mistrzowski popis Leo Messiego. Arsenal nie wiedział, jak bronić się przed grającym na całej szerokości boiska Argentyńczykiem. We wszystkich czterech golach dla Barcelony Messi miał ogromny udział.
Następne pozycje wkrótce.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze