Advertisement
Menu
/ cope.es

Mourinho: Bóg musi myśleć, że jestem świetnym gościem

Portugalczyk dla <i>Cadena Cope</i>

Nie jest pan wielkim zwolennikiem głębokich i osobistych wywiadów?
Nie za bardzo je lubię, ponieważ mam, bardziej niż odczucie, pojęcie, że wszystkie moje słowa są interpretowane często w zbytnio skomplikowany sposób. Dlatego im mniej mówię, tym lepiej dla mnie. Jednak to jest Real Madryt, klub z wielkim znaczeniem społecznym, trener Realu nie może się ukrywać.

Chce pan już, by nadszedł wtorek, by rozpocząć dwumecz w Lidze Mistrzów przeciwko Olympique'owi Lyon?
Tak, bardzo. To rozgrywki, które się mi podobają. Lubię wszystkie rozgrywki, z których można odpaść. To napięcie, emocje, uczucie, że nie możesz zawieść, że najmniejszy detal decyduje o przejściu dalej. Lubię taki typ rozgrywek.

Oglądał pan Barçę z Arsenalem?
Tak.

Czy uważa pan, że są w kryzysie, nie wygrali od dwóch meczów?
Nie, nie można tego tak interpretować. To mecz Ligi Mistrzów, a kiedy dochodzimy tam do 1/8 finału, to każdy mecz decyduje się w małych detalach, taka jest normalna prawda o Lidze Mistrzów, dlatego często różnica między wygraną, remisem i porażką to mały detal, który okazuje się znaczący. Nie wydaje mi się, żeby w rzeczywistości Barça była w kryzysie.

Jeśli powiedziano by panu, że może pan wygrać tylko jeden tytuł, wybrałby pan Ligę, Puchar czy Champions League?
Nigdy nie dokonywałem wyborów w życiu. Zawsze priorytetem było dla mnie następne spotkanie. Dzisiaj powiem, że Liga, ponieważ następny mecz gramy z Levante, jeśli nie wygramy, to zrobimy krok w tył. Trudno jest wybrać, ale wszyscy wiemy, że Real jest mistrzem rozgrywek w Europie z 9 Pucharami Europy na koncie. Wszyscy wiemy, że Real bardzo chce wrócić do wygrywania i zdobyć La Decimę. Jednak normalnie Puchary Europy przychodzą jako następstwo wykonanej pracy, nie przez przypadek. I przypadkiem nie jest, że wygrałem go z Porto w swoim drugim sezonie pracy tam, nie jest też przypadkiem, że wygrałem Ligę Mistrzów z Interem w drugim sezonie we Włoszech, ponieważ normalnie jeśli konstruujesz ekipę budując głowę, tułów i nogi, to drugi sezon jest sezonem, w którym drużyna jest dużo bardziej kompletna. Jednak mamy takie same szanse na wygranie Pucharu w tym sezonie, co reszta klubów, które pozostały w rozgrywkach.

Marzy pan o triplete? Powiedziałby pan madridistas, że jest pan podekscytowany szansą wygrania trzech trofeów czy jest to raczej swoista chimera dla Realu?
Wygrałem już triplete z Interem. To dla mnie nic nowego, możemy wygrać te trzy puchary, ale też przegrać we wszystkich rozgrywkach.

Czy brak jakiegokolwiek pucharu byłby ciężki?
Byłby ciężki głównie dla osób, które nie są do tego przyzwyczajone. My, ludzie, przyzwyczajamy się do rzeczy, które przytrafiają się nam po kilka razy w życiu. Mi nigdy się to nie przytrafiło, więc byłoby to trochę ciężkie. To jest piłka, ale wierzę w pracę. Ciężko pracujemy, piłkarze dobrze pracują, klub współpracuje z tą drużyną. Normalną tendencją jest, że coś wygramy i rozpoczniemy cykl, który będzie okresem wielkich zwycięstw. Jednak oczekuję o wiele więcej od drużyny w następnym sezonie niż w tym. Mimo wszystko na razie wciąż gramy na trzech frontach, a będąc na nich, trzeba walczyć.

Zostanie pan na następny sezon?
Jeśli mnie nie wyrzucą... Kiedy podpisywałem kontrakt na cztery lata, to chciałem go wypełnić. Opuszczając mistrzowską drużynę jak Inter na rzecz Realu Madryt, nie zrobiłem tego, by po roku odejść. Chcę tutaj być, chcę kontynuować pracę. Czuć, że warunki do pracy są dobre, by robić, co trzeba. Czuć, że kibice, piłkarze i dyrekcja są ze mną. Jeśli będziemy trzymali się razem i wierzyli w ten projekt, to oczywistością jest, że zostanę.

Po raz pierwszy mówi pan tak bezpośrednio, że zostanie. Jeszcze miesiąc temu był pan bardziej dwuznaczny...
W tej kwestii się nie zmieniłem. Jakiś czas temu powiedziałem, że wszyscy jesteśmy zadowoleni, że nie ma żadnego powodu, żebym nie miał kontynuować pracy. Jednak prawda jest taka, że dzisiaj jestem bardziej zadowolony niż miesiąc temu. Dzisiaj klub podąża w bliższym mi kierunku. Myślimy tak samo, mamy taką samą filozofię pracy, mamy lepszy stosunek do pracy, ponieważ stosunki osobiste zawsze miałem bardzo dobre, czy to z prezesem, czy z José Angelem [Sánchezem, dyrektorem wykonawczym klubu]. Zawsze czułem się tutaj dobrze, ale teraz czuję się dobrze i na poziomie osobistym, i na poziomie pracy.

Co się zmieniło? Dlaczego jest pan teraz bardziej zadowolony?
Komunikacja jest świetna, wykonując naszą pracę myślimy już również o następny sezonie, patrzymy w przyszłość, klub o wiele lepiej mnie rozumie. Zawsze mówiłem, że łatwo jest ze mną pracować, ponieważ jestem osobą bardzo zorganizowaną, bardzo metodyczną, nie zostawiam wątpliwości na boku. Jednak również mam odczucie, że nie jest łatwo ze mną pracować z powodu mojego charakteru. A teraz znamy się o wiele lepiej. Dyrekcja doskonale wie jak lubię pracować. Oczywiście jestem o wiele bardziej związany z piłkarzami, ponieważ widzimy się każdego dnia. Moje relacje z prezesem są świetne, mieszczą się w mojej filozofii, którą jest: "jeśli mi płacą, to ja jestem tym, który musi pracować, to nie prezes ma się zamartwiać każdego dnia". Ja muszę się zamartwiać i ułatwiać życie prezesowi. To moja misja w klubie. A z José Ángelem mam świetną relację pracy, dzielimy wiele idei i wszystko jest dobrze. Mam nadzieję, że z czasem będzie jeszcze lepiej.

Już drugi raz odwołując się do swoich zwierzchników wymienia pan Florentino Péreza i José Ángela Sáncheza. Nie wiem czy celowo, czy nie, ale drugi raz omija pan Jorge Valdano.
Nie, ja nic nie omijam. Jorge Valdano ma swoją pracę w klubie. Jeśli ją ma, to znaczy, że klub jest bardzo zadowolony z jego pracy. Jestem nikim, by go oceniać. Dla mnie żadnym problemem nie jest praca w tym samym klubie z Valdano, zawsze traktował mnie dobrze i nie mam z nim żadnego osobistego problemy. Jednak pracując dzień w dzień, ja mam swoją pracę w Valdebebas, które jest miejscem zarezerwowanym praktycznie tylko dla tych, którzy pracują tutaj każdego dnia. Valdebebas, które jest moim miejscem, łączę z "górą" klubu, którą jest Concha Espina, za pomocą prezesa i José Ángela Sáncheza. I taka sytuacja bardzo mi się podoba.

Niech pań dokończy zdanie: Moje relacje z Jorge Valdano są...
Normalne.

Czy było inaczej miesiąc temu, kiedy miał pan te tarcia z Jorge Valdano, kiedy wciąż nie dostawał pan "9"... czy to wpływało na to, że był pan mniej zadowolony?
Wolę pracować bezpośrednio z prezesem. Uważam, że trener klubu w hierarchii jest pod wieloma ludźmi, ale jeśli chodzi o funkcjonalność, to jest bardzo ważny dla dynamiki klubu. Idealną strukturą dla klubu jest, kiedy trener składa raporty bezpośrednio dla prezesa oraz dyrektora finansowego i wykonawczego, jakim jest José Ángel, ponieważ najwyraźniej trener z kultury łacińskiej (Portugalia, Hiszpania, Włochy) nie jest taki sam w Anglii, tutaj potrzeba człowieka do tego typu misji.

Wysłał pan wiadomość Preciado w stylu: "Właśnie tak, tak, Manolo, dokładnie tak"?
Nie ma takiej potrzeby. Remis był świetnym wynikiem dla Sportingu, który wciąż jest w zagrożonej strefie i potrzebuje każdego oczka. A zremisowali z drużyną, której praktycznie nikt nie potrafi wydrzeć punktów. Punkt z Barceloną ma ogromną wartość. Trzeba wykonać wielką pracę, by z nimi zremisować: ciężko pracować muszą trener, drużyna, kibice, ponieważ remis z Barçą jest trudny do osiągnięcia.

Czy pana walka z Valdano była po to, żeby zrozumiano jak ważna jest pozycja trenera w Realu Madryt?
Dla mnie schemat organizacyjny nie jest kluczową sprawą, dla mnie najważniejsza jest codzienna funkcjonalność, to definiuje sposób w jaki pracujesz. W Valdebebas mam władzę, którą powinienem mieć. Nie widzę potrzeby, żeby ktoś inny musiał wykonywać to samo z nami, jeśli nie jest to prezes lub José Ángel. Mam swoje klarowne idee, prezes również. José Ángel ma wizję, która bardzo mi się podoba, nie chodzi tylko o futbol. Jeśli klub jest zadowolony z Valdano, który robi wiele innych rzeczy dla klubu, to ja nie mam z tym żadnego problemu, jestem zadowolony.

Kto będzie priorytetowym celem na następny sezon: środkowy pomocnik czy napastnik?
Dla mnie najważniejsze przed kolejnym sezonem będzie wygranie czegoś w tym sezonie. Teraz rozmowa o piłkarzach jest sprawą wewnętrzną, a nie zewnętrzną. Obecnie mamy trzech świetnych napastników: Higuaína, który jest nasz, Benzemę, który jest nasz, i Adebayora, który może być nasz za ustaloną kwotę, którą wszyscy znamy, nie trzeba będzie robić żadnych biznesów. I mamy też Moratę, który się rozwija i pracuje, który pewnego dnia będzie pierwszym napastnikiem Realu Madryt, a w następnym sezonie będzie już piłkarzem pierwszej drużyny. Uważam, że Morata będzie mógł grać nawet na pozycji Cristiano. W środku mamy wielu dobrych piłkarzy, mamy dosyć zrównoważoną drużynę. Jednak to normalne, że latem Real dokona jednego, dwóch czy trzech transferów.

Dlaczego usunął pan w cień Canalesa i Pedro Leóna?
Mamy kadrę złożoną z 24 piłkarzy i obecnie tylko jeden z nich jest kontuzjowany, Higuaín. Podstawa pierwszej jedenastki jest znana. Po niej muszę stworzyć jak najbardziej zrównoważoną ławkę, na której zawsze będę mógł znaleźć rozwiązanie. Stopera mam zawsze pod ręką, Albiola lub Garaya, również bocznych obrońców, których wybieram z trójki Arbeloa, Ramos, Marcelo; potrzebuję też dwóch piłkarzy środka pola, Lass jeśli nie jest na ławce, to gra; siedzi również napastnik, Benzema lub Adebayor, i Kaká, który jeśli nie gra w pierwszym składzie, to musi być na ławce z powodu swoich umiejętności i tego, co może wnieść do drużyny. Zostaje mi więc wolne miejsce dla Granero, Gago, Pedro lub Canalesa. Chcę motywować piłkarzy, raz powołać jednego, raz drugiego, dać temu 10 minut, temu 15, ale to nie jest łatwa sytuacja. Jedni pracują ciężej niż inni, inni są psychicznie odporniejsi na presję niż inni. Życie piłkarza Realu Madryt nie jest łatwe. Trzeba wiedzieć, że można cierpieć, trzeba wiedzieć jak radzić sobie z problemami. Niektórzy ojcowie czy agenci wolą odwrócić się od problemów i odejść, by zostać królami w królestwach o mniejszej presji. Jednak myślę, że młody piłkarzy nie może się odwracać i rezygnować, musi walczyć na maksymalnym limicie, by zostać królem w królestwie jakim jest Real Madryt.

Co się panu w nich nie podoba, ich zachowanie, może uważa pan, że są słabi psychicznie, jaki jest z nimi problem?
Problemem jest posiadanie siły psychicznej, by walczyć z przeciwnościami. Przejście do Realu Madryt i wygranie rywalizacji z Özilem czy Kaką to nic łatwego. Albo odpuszczasz, albo walczysz. A jeśli grasz na skrzydle, to masz przed sobą Cristiano i Di Maríę, nie jest łatwo posadzić Cristiano i Di Maríę na ławkę, nie jest łatwo znaleźć się przed nimi, to ogromne trudności. Adán może chcieć walczyć o miejsce zmiennika Casillasa, najlepszego bramkarza na świecie, lub chcieć odejść do klubu, gdzie będzie grał co tydzień, ale nie będzie musiał tak pracować. Wszystko zależy od każdego z osobna. I piłkarz musi się dostosowywać do sytuacji. Jeśli Adán nie pracowałby, jak pracował przez ostatnie miesiące, to nie byłby przygotowany na te 89 minut gry, nie byłby przygotowany w ogóle do gry. Zagrał, jak zagrał, ponieważ przez ostatnie 7 miesięcy pracował jak piłkarz pierwszego składu, chociaż wiedział, że wcale nim nie jest. To kwestia mentalności i wychowania. Jesteśmy tutaj, by wychowywać małe dzieci. Taka sama historia ma miejsce w przypadku Moraty: Morata nie może być podstawowym piłkarzem Realu, bo tak chce prasa; musi wskoczyć do składu dzięki swojej pracy: strzelaniu bramek w Castilli, pomocy drużynie w awansie. A w następnym roku będzie codziennie pracował z pierwszą drużyną, uczył się i czekał na szansę. To jest część rozwoju zawodników.

Więc, trenerze, jaka jest w tym rola szkoleniowca? Mówi się, że jest pan supermotywatorem, tutaj rolą Mourinho jest pomoc w wykonaniu tego jakościowego skoku?
Jestem trenerem, nie jestem ich ojcem czy agentem. Jestem z piłkarzami dwie czy trzy godzinny dziennie, pozostaje wciąż dwadzieścia jeden godzin. Jednak chciałbym być kimś takim. Na przykład, zapytano mnie w tym sezonie czy ten piłkarz powinien odejść w grudniu, a ja powiedziałem, że nie. Odpowiedziałem, że on ma umiejętności, by zostać w Realu i grać tutaj przez kolejne 10 lat.

Jednak na początku liczył pan na Canalesa, ponieważ zagrał w pierwszym składzie przeciwko Mallorce.
Tak, wybiegł w podstawowym składzie, a Özil był na ławce. Jeśli wygralibyśmy z Mallorką 3:0, a on byłby najlepszym zawodnikiem, to zapewne wciąż grałby w pierwszym składzie, a Özil siedziałby na ławce. Jednak tak nie było.

Oczekiwał pan po Canalesie więcej? Tak jak oczekiwał pan mniej po Marcelo, a potem był zaskoczony?
Mówimy o procesach, w których nigdy nie wiadomo jak potoczy się sytuacja. Adaptacja Özila była szybsza niż wszyscy się spodziewaliśmy. Canales również rozpoczął sezon bardzo dobrze, ponieważ był w rytmie gry po mistrzostwach Europy.

Czy coś w Sergio Ramosie nie przekonuje Mourinho, czy można jakoś inaczej zinterpretować zostawienie go na ławce, kiedy Champions League jest coraz bliżej?
Lubię wyciągać pozytywne aspekty. A pozytywnym aspektem jest dla mnie rozmowa o postawie Arbeloi. Trener nigdy nie ma złych odczuć, gdy na boisku gra Arbeloi. Może nie strzela takich bramek jak Marcelo, może nie możemy oczekiwać od niego wielkich rajdów na skrzydle, ale normalnie jego bezpośredni rywal praktycznie nie dotyka piłki lub dotyka ją bardzo rzadko, to Arbeloa dominuje, on ma kontrolę i daje dzięki temu swojej drużynie ogromne bezpieczeństwo. Taki piłkarz bardzo mi się podoba, nie robi żadnych przykrych niespodzianek. I wydaje mi się, że w drużynie takiej, jak Real, która ma ogromną ofensywną dynamikę gry, ważne jest posiadanie pewnych tyłów. Sergio to piłkarz, który mi się podoba, mogę powiedzieć, że na pewno zagra z Levante. Nie mam z nim żadnych problemów. Jednak w meczu z Espanyolem wiedziałem, że Callejón to szybki chłopak, agresywny i trudny do zatrzymania, a Arbeloa dawał mi tę pewność z tyłu. Marcelo z drugiej strony boiska atakował więcej i nie grał w tygodniu w meczu reprezentacji. A Arbeloa w meczu reprezentacji rozegrał 15 minut. Z kolei Ramos grał pełne 90.

A czy w Lyonie Ramos również zagra w pierwszym składzie?
Trzeba zagrać świetnie przeciwko Levante, jeśli chce się zagrać z Lyonem. Jeśli ktoś myśli, że odpuści sobie spotkanie z Levante, żeby się oszczędzić... Tak, można odpoczywać w domu i odpoczywać na boisku.

Jest jakiś piłkarz, który odpoczywał na boisku?
Nie, moi piłkarze to profesjonaliści. Ich życie prywatne nie sprawia żadnych problemów, wszyscy pojawiają się o wyznaczonych porach, nikt się nie spóźnia, jest w porządku.

Kto zagra z Lyonem: Benzema czy Adebayor?
A może zagrają razem. [śmiech] A może nie zagra żaden z nich i wystawimy w środku pola trivote. [śmiech]

Czy Real z Barceloną wygrają zanim umrę?
Na pewno. Z całkowitą pewnością. Podpisałem kontrakt na 4 lata i w tym czasie na pewno obejrzymy nasze zwycięstwo.

Już w kwietniu?
Nawet może i w maju. I w sierpniu w Superpucharze. Okazji będzie dużo.

W Barcelonie wiedzą, że zagracie z nimi zupełnie inaczej i śmieją się, że może na lewej obronie wystąpi Adebayor.
Zostało dużo czasu. Ani my, ani oni nie wiedzą, co z kim będzie, kto będzie w jakiej formie, kto będzie wtedy "martwy". Ktoś może teraz grać fantastycznie, a do kwietniowych meczów podejdzie zupełnie bez formy, może w ogóle nie dostanie powołania. Zobaczymy, ciągle jest za wcześnie. Ale rozumiem dlaczego tak wiele mówi się o tych meczach.

Czy gra z Barceloną w ćwierćfinale Ligi Mistrzów byłaby zbyt dużym ryzykiem?
Jeśli zagralibyśmy z Barçą w 1/4 finału Champions League, to oznaczałoby, że obie drużyny awansowały dalej. Jednak na razie chcę wyeliminować Lyon. Jeśli ktoś powiedziałby mi, że żeby wygrać dwumecz z Lyonem musimy wpaść potem na Barcelonę, to odpowiedziałbym: ok, niech tak będzie. Jednak najpierw chcę wyeliminować Lyon, ponieważ 1/8 finału to dla Realu Madryt podwójna bariera.

Chciałby pan, żeby Adebayor pozostał na dłużej?
Real w przypadku Adebayora jest w uprzywilejowanej sytuacji. Ma piłkarza na sześć miesięcy i już ustalił kwotę, za którą może go wykupić. To piłkarz, który się mi podoba. Nie można go porównać ani do Benzemy, ani do Higuaína. Wszyscy mają inne charakterystyki, a ja zawsze lubiłem mieć w kadrze napastników z różnymi charakterystykami.

Co sądzi pan o występie Raúla przeciwko Valencii?
Nie oglądałem tego spotkania. Byłem w Londynie. Jednak nie zaskoczył mnie i bardzo się cieszę z jego bramki.

Czy Raúl grałby dość dużo w tym sezonie w Realu?
Bez żadnej wątpliwości.

Chciał go pan przekonać do pozostanie w klubie?
Nie, chciałem mu tylko przekazać moją opinię. A moja opinia była taka, że piłkarz z jego prestiżem i w jego wieku musi wykorzystywać ostatnie lata swoje kariery piłkarskiej do tego, by pozostawać szczęśliwym.

Czy dla pana przedłużenie kontraktu z Pepe jest fundamentalne?
Tak.

Dlaczego czasami stara się być pan kontrowersyjny w czasie swoich konferencji prasowych?
Według mnie nie jestem kontrowersyjny. To nie ja ułożyłem tę listę 13 błędów sędziego, ułożył ją sędzia. W meczu z Almeríą to Pérez Lasa się mylił. Z Osasuną przegraliśmy, a mówiłem o arbitrze dobrze. Może jestem agresywny w sposobie mówienia. Nie jestem poprawny politycznie, nie zawsze mówię to, co ludzie chcą usłyszeć.

Skończy pan w Espanyolu... Zanim pan wróci do Portugalii będzie pan tam pracował...
Ja? [śmiech]

Czy mógłby pan znowu trenować Barcelonę?
Nie.

Ale dlaczego nie?
Dlaczego nie... Są rzeczy, od których nie ma odwrotu. Od odczuć barcelonismo wobec mnie nie ma odwrotu. Ja też jestem osobą, która oddaje zbyt wiele swojej drużynie, by potem trenować jej rywala. Na przykład nie mógłbym trenować Juventusu. Nie mogę prowadzić Realu przez 4 lata, jak mam zamiar prowadzić, i potem odejść do rywala. Co więcej, powiem panu, że wolałbym, żeby Pep został w Barcelonie na całe życie, ponieważ od kilku lat twierdzę, że Barça jest idealna dla Pepa, a Pep jest idealny dla Barçy.

Dlaczego?
To jego dom, jego kultura, jego sposób myślenia, jego kontrola sytuacji, jest po prostu perfekcyjnie.

Wiele razy zaznaczał pan, że jest interistą. A czy czuje się pan madridistą?
Czuję, że chcę wygrywać bardziej niż wszyscy madridistas razem wzięci. To na pewno. Chcę wygrywać bardziej niż jakikolwiek madridista zasiadający na Bernabéu. Jednak nie mogę stwierdzić, że jestem madridistą na całe życie. Stwierdzenie, że czuję się madridistą? Mogę stwierdzić, że tak, ponieważ jeśli podchodzę do czegoś profesjonalnie, to robię to całym ciałem i duszą. Chcę stworzyć tutaj taki samym typ emocji, odczuć, współudziału i empatii, które stworzyłem w Chelsea i Interze, dzisiaj jestem gotowy cierpieć za te kluby. Chcę, żeby wygrywali moi przyjaciele i w dniu, w którym opuszczę Real Madryt, chcę czuć to samo. Chcę pewnego dnia wrócić do Madrytu i zostać przywitanym tak, jak ostatnio przywitano mnie w Londynie. Zaproszono mnie na obiad dyrektorów Chelsea. Przez to można stwierdzić, że wykonałem swoją pracę dobrze i zostawiłem tam po sobie coś zarówno z punktu widzenia osobistego, jak i profesjonalnego, co bardzo się mi podoba.

Jaki jest pan w swoim domu? Jak wygląda pański wolny dzień?
W ostatnich dwóch wolnych dniach byłem w Londynie. Normalny lot, nieprywatny, poleciałem zobaczyć przyjaciół, Chelsea, przejść się po mieście z rodziną. Tam ludzie cię nie zatrzymują i bardzo cię szanują.

A może pan wyjść na spacer w Madrycie?
To trochę bardziej skomplikowane. Mam mało czasu, moje dzieci są w szkole, a moja żona również lubi prywatność...

Miał już pan czas na spacer po parku Retiro?
Nie.

Chciałby pan to zrobić?
Chciałbym zrobić wiele rzeczy, ale nie jest to takie łatwe.

Chciałby pan, żeby pański syn został piłkarzem?
Chciałbym, żeby cieszył się życiem, jak ja i czuł tę samą satysfakcję osobistą, jaką czuję ja z powodu pracy w świecie, w którym zawsze chciałem pracować. Obecnie szaleje na punkcie futbolu, ale ja chcę, żeby tylko był szczęśliwy. Na razie nauka jest dla niego najważniejsza.

To dobry bramkarz?
To nie jest najważniejsze. Dla mnie najważniejsza jest grupa, w której przebywa z innymi dzieciakami i ich fantastycznymi ojcami. Świetnie się z nimi rozumiem. A czy jest dobry, czy słaby, to jeszcze zobaczymy. Podoba mi się filozofia, że wszystkie dzieci powinny grać w polu. Każdy powinien mieć swój czas na bramce. Bardzo podoba mi się kultura drużyny Canillas.

Ma pan twittera?
Nie. Również nie mam facebooka. Real nad tym pracuje. Jest parę kont, ale wszystkie są fałszywe, a jedno ma nawet kilka milionów fanów. Ktoś nieźle sobie pogrywa...

Często zmienia pan miasta, w których żyje. Co najbardziej wtedy pana martwi? Nie wiem, na przykład fryzjer?
Absolutnie nic. To nie jest dla mnie problem. Świetnie się aklimatyzuję. To nie są moje słowa, ale pewien trener powiedział, że jeśli ma się boisko, 20 piłkarzy, 2 bramkarzy i piłkę, to wtedy jest się szczęśliwym. Ja nie zagłębiam się w takie szczegóły: dobre miasto dla mojej żony i dzieci to miasto spokojne i bezpieczne. A po drugie, musi być w nim klub z ambicjami, taki, żeby mi się podobał. I to wszystko.

Dlaczego wam, Portugalczykom, poza Cristiano, tak trudno jest się golić? Nie przeszkadzają wam brody? [śmiech]
Nigdy o tym nie myślałem. Jeśli golę się dwa dni z rzędu, to mam problemy ze skórą. Jednak właśnie kończę rozmowy na temat reklamy dla... Mogę powiedzieć nazwę? Dla Brauna, by golić się codziennie. [śmiech]

Abramowicz, Moratti czy Florentino?
Núńez z Porto zawsze traktował mnie świetnie. Z Abramowiczem było świetnie do momentu przyjścia osoby, której w klubie już nie ma. To świetny przyjaciel, fantastyczna osoba. Moratti... spektakularny człowiek. Kibic piłki, chory na Inter, przyjaciel swoich przyjaciół. A z Florentino dopiero się poznajemy, ale z każdym razem umacniamy naszą relację, co bardzo się mi podoba.

Powiedział pan niedawno, że boi się tylko Boga, więc czy myślał pan kiedykolwiek, co Bóg może o panu myśleć?
Musi myśleć, że jestem świetnym gościem. [śmiech prowadzących i Mou] Dokładnie tak musi myśleć, ale ja bym siebie tak dobrze nie oceniał. Mam po prostu fantastyczną rodzinę, pracuję tam, gdzie zawsze marzyłem, by pracować. Bóg pomógł mi osiągnąć to, co osiągnąłem, więc musi oceniać mnie bardzo dobrze.

Czy zdarzyło się panu udzielać tak ciężkiego wywiadu, jak ten ostatni, który przeprowadził z panem Ribot dla RealMadrid TV?
Óscar Ribot jest bardzo ciężkim dziennikarzem. [śmiech]

A nie mógł pan poprosić Boga, żeby zatrzymał Messiego w klasztorze lub sprawił, żeby Xavi zechciał zostać astronautą?
Za bardzo lubię futbol, żeby źle życzyć wielkim. Zostawmy ich w spokoju.

Jest pan według badań dziewiątą osobą na świecie z największym wpływem na innych, nawet przed Obamą. Oszaleliśmy?
Ja? Na pewno? A na którym miejscu jest moja żona? Chyba ósma w najgorszym wypadku... [śmiech] Oszaleliśmy, naprawdę. Ja nie rządzę nawet w swoim domu...

A co sądzi pan o piosence "Pa-pa-americano"?
To piosenka, którą piłkarze i Ribot codziennie puszczają w szatni... Nie mogę już jej słuchać. [śmiech prowadzących] A kiedy wracam do domu, to czeka na mnie syn z... "Pa-pa-americano"... [śmiech]

Naprawdę ma pan niewielką władzę w domu.
Malutką.

Zakończymy testem, który przechodziły już wszystkie gwiazdy, z którymi tutaj rozmawialiśmy, między innymi Iker Casillas, Xabi Alonso, Cesc, Fernando Alonso, Rafa Nadal czy Pau Gasol. Szybkie pytanie, szybka odpowiedź. Zaczynamy, miasto do życia?
Londyn.

Miejsce do zapomnienia o świecie, wyłączenia się, odpoczynku z rodziną?
Mój dom. Szukam takich miejsc, gdzie nikogo nie spotkam, ale to niemożliwe.

Ulubiony film?
Wczoraj oglądałem przez trzy czy cztery godziny CSI: Las Vegas, ale to po prostu ostatnie DVD, które kupiłem.

Ulubiona aktorka?
Uważam, że mężczyźni to lepsi aktorzy. Najbardziej lubię Anthony'ego Hopkinsa.

Florentino Pérez jest ponad innymi?
To mój prezes, jego słowa to dla mnie rozkazy.

Ulubiona grupa muzyczna?
Bryan Adams.

Ulubiona piosenka?
It's time.

Ulubiony posiłek?
Lubię pasztet strasburski.

Osoba spoza piłki, którą pan podziwia?
Nikt ze sportu, bo świat sportu nie ma porównania z resztą. Wybieram Mandelę. To historia niesamowitego życia z powodu idei, która wydawała się niemożliwa do zrealizowania. Do tego mógł zobaczyć to, czego dokonał.

Marzenie? Dziesiąty Puchar Europy?
Dla mnie to byłby trzeci Puchar Europy... Na razie chcę wygrać z Levante. Potem porozmawiamy o innych sprawach.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!