Advertisement
Menu
/ Marca

Mourinho: Dobre wyniki to zasługa wszystkich, za złe odpowiedzialny jestem ja - cz. I

Pierwsze część obszernego wywiadu z trenerem

Jest pan w Realu Madryt już trzy miesiące. Jest tak, jak się pan tego spodziewał?
To już trzy miesiące? Tak, tak. Muszę przyznać, że chyba nic mnie nie zaskoczyło. Wymiar socjalny i wielkość tego klubu widać na samym boisku. Gdy natomiast pracujesz lub przygotowujesz treningi, to po prostu masz do dyspozycji dwudziestu piłkarzy i piłkę. Wymiar tego klubu najmniej odczuwalny jest na boisku treningowym. Gdziekolwiek indziej wymiar Realu Madryt jest nieprawdopodobny. Ten okres przygotowawczy mogę na przykład porównać do trzech poprzednich. Z Chelsea i Interem również byliśmy w tym mieście, w tym samym hotelu, pracowaliśmy na tych samych boiskach i graliśmy z tymi samymi rywalami. Mimo to z Realem Madryt wszystko wyglądało zupełnie inaczej - hotel Beverly Hills był inny, boiska treningowe były inne, mecz z Galaxy był inny, mecz z Américą też był inny.

Różnica ta dotyczy również kibiców, prawda?
Tak, tej różnicy naprawdę nie da się opisać. Odczuwasz ją przede wszystkim w sposobie, w jakim do meczu z tobą podchodzą rywale. W meczach z Realem Madryt rywal gra tak, jakby walczył o życie. Na przykład Standard Liège trzy dni po spotkaniu z nami miał kolejkę ligową. Mimo to piłkarze wylewali z siebie siódme poty, trener nie robił żadnych zmian, aby drużyna nie wypadła z rytmu. Wszystkie zmiany przeprowadzili w ostatnich minutach, aby grać na czas i nie przegrać. Gdy jesteś trenerem Realu Madryt, z takich spraw zdajesz sobie sprawę najszybciej. Mówiłem to już piłkarzom - mecze towarzyskie są po to, aby się rozwijać pod względem indywidualnym i drużynowym, ale trzeba także myśleć o wyniku, ponieważ jest on najważniejszy dla rywala. Gra z Realem Madryt to dla każdej drużyny coś nowego. Na spotkanie z Galaxy przyszło 80 000 kibiców, Allianz Arena również była pełna... Real Madryt generuje wokół siebie takie oczekiwania, jak nikt inny.

Jest pan tego świadom, że w historii Realu Madryt i ogólnie futbolu nie było jeszcze takiego trenera, który generowałby wokół siebie większa oczekiwania niż sami zawodnicy?
W tym roku Real Madryt szedł w innym kierunku niż Real Madryt z ostatnich lat. Nie pozyskaliśmy ani Zidane'a, ani Figo, ani Cristiano, ani Kaki. Klub pozyskał takich zawodników, jakich chciałem. Cieszę się, że mam do dyspozycji takich piłkarzy, jak Canales, Özil czy Pedro León. Ale nie są to zawodnicy na taką skalę, aby specjalnie dla nich otwierać Bernabéu i wpuszczać po 70 000 kibiców na prezentację.

Dlatego siła medialna spada przede wszystkim na trenera.
Jeśli przychodzi trener, który ma naprawdę udaną karierę, który w poprzednim sezonie dokonał czegoś ważnego dla całego madridismo, który nie ukrywa, że przychodzi tutaj po to, aby wygrać wszystko, to tylko słabe wyniki i nieudane mecze mogą zmienić ogólną opinię na jego temat. Jestem trenerem, który od pierwszej minuty chce generować wielkie nadzieje.

Usatysfakcjonowanie kibiców w dużej mierze zależy od tego, co się posiada.
Piłkarze zawsze są do dyspozycji klubu, a trener zawsze jest do dyspozycji klubu i jego piłkarzy. Tak właśnie postrzegam moją funkcję. Wciąż powtarzam moim zawodnikom, że na szczęście dla mnie to oni wychodzą jako pierwsi z autokaru i wchodzą do hotelu. Ja mogę się w tym czasie ukryć za nimi i mieć trochę spokoju. Tak właśnie wygląda moja taktyka - piłkarze wychodzą pierwsi, ja za nimi i biegiem do drzwi. Ludzie krzyczą: "Aaa, aaa, Cristiano!", a ja mam spokój.

Jaką drużynę otrzymał pan w spadku po Pellegrinim? Jakie są wady i zalety tego Realu Madryt?
Ciężko powiedzieć. Po pierwsze postanowiłem zbudować od zera zupełnie nowy Real Madryt. Nie zamierzam się zatem skupiać na przeszłości. Oczywiście miałem na początku jakiś wstępny pomysł, ponieważ w poprzednim sezonie obejrzałem z dwadzieścia meczów Realu Madryt, ale nie oglądałem ich jako przyszły trener, lecz ewentualny rywal w Lidze Mistrzów. Moja taktyka nie polega na tym, aby przyjść do klubu i wyciąć wszystko, co miało miejsce w przeszłości. Jeszcze nigdy w karierze nie przyszedłem do klubu, który znajdował się na zwycięskiej ścieżce. Benítez na przykład przyszedł do Interu, który ma za sobą sezon, w którym wygrał trzy puchary. Ja z kolei przyszedłem tutaj i zastałem drużynę, która na przestrzeni ostatnich dwóch lat nie wygrała niczego. Jak do tej pory, zdobyliśmy jedynie puchar Alicante, puchar Beckenbauera i Trofeo Bernabéu.

Zatem buduje pan od podstaw nowy Real Madryt.
Uznałem, że najlepiej będzie zacząć od zera. Real Madryt miał w swojej grze pewne elementy, które mi się podobały lub nie. Postanowiłem jednak zacząć zupełnie od nowa. Muszę jednak przyznać, że to była ryzykowana decyzja, gdyż nie miałem zbyt dużo czasu na pracę, okres przygotowawczy zacząłem z siedmioma zawodnikami, a reprezentanci cały czas wyjeżdżali. Produkt finalny, do jakiego zmierzam, nie powstałby na bazie tych obecnych fundamentów. Praca z poprzedniego sezonu może mi jedynie pomóc w uzyskiwaniu dobrych wyników na samym początku, gdyż zachowana jest jako taka stabilizacja. Jednak gdybym budował swoją drużynę na fundamentach tej poprzedniej, to nigdy nie uzyskalibyśmy tego, co chcę.

A czy dokonanie tego będzie możliwe już w tym sezonie, czy to projekt na dłuższą metę?
Ciężko jest osiągnąć swoje cele już w tym pierwszym sezonie, ponieważ na to potrzeba czasu. Spójrzmy na Barcelonę - tam trenerzy dokonują tylko małych korekt. Barça ma swoją filozofię jeszcze od czasów Cruyffa lub nawet Michelsa. Później przyszedł Van Gaal - korekta. Przyszedł Rijkaard - korekta. Teraz jest Pep, który ma łatwiej, gdyż jest z tego klubu i zna jego kulturę. Real Madryt musiał natomiast sobie radzić z wieloma przeciwnościami. Tutaj nowy trener nie robi korekt, ale totalną rewolucję. Na pewno pięciu ostatnich trenerów Realu Madryt miało coś ze sobą wspólnego, ale drużyna Capello nie może być porównywana do drużyny Schustera, ta do Juande Ramosa, a ta do Pellegriniego. W tych zespołach robiono wszystko oprócz właśnie korekt. To nieustanny konflikt różnych pomysłów, dlatego zawodnicy nie potrafią przyswoić konkretnej filozofii gry.

Wydaje się, że ma pan przed sobą ogromną pracę do wykonania.
Piłkarzom naprawdę niełatwo jest przyswoić dany styl gry. Ja zamierzam ich do tego przyzwyczajać powoli, krok po kroku. Nie da się przecież tego zrobić w ciągu jednego dnia. Nie można przeskakiwać niektórych etapów, wszystko musi być robione po kolei, z odpowiednimi przerwami. Chcę najpierw osiągnąć niezbędną stabilizację, a dopiero później dokonywać korekt.

Będzie pan miał na to wystarczająco dużo czasu?
Posłuchaj, za dwa dni mam pierwszy ligowy mecz i nie przeznaczyłem jeszcze ani jednej minuty na pracę przy stałych fragmentach gry. Nie mam czasu. Nie mam czasu. Nie mogłem wszystkiego nagle zatrzymać i zacząć ich uczyć odpowiedniej strategii. Może jutro przeznaczę na to trochę czasu, jeśli sam trening mnie zadowoli. Wtedy będę mógł powiedzieć: "Teraz mam pół godziny na pracę".

Dużo jeszcze brakuje do tego, aby zobaczyć prawdziwy Real Madryt Mourinho?
Jeśli obejrzysz mecz z Peńarolem, powiesz, że tej drużynie brakuje dobrego wykańczania akcji. Ale ja nie jestem dziennikarzem, tylko trenerem. Nie chcę być jakimś wielkim rewolucjonistą, który przyjdzie, będzie miał wielki start, wygra dwa mecze, drużyna się rozkręci, a za dwa miesiące nadejdą same porażki.

Zatem chce pan zainstalować w Realu Madryt filozofię, która będzie trwać wiele lat.
Oczywiście, że tego chcę. Te drobne korekty chcę zostawić moim następcom, nawet jeśli mieliby zupełnie inne pomysły. Jestem dumny, gdy oglądam na przykład Chelsea, która w dalszym ciągu wygrywa. Oczywiście duża w tym zasługa Ancelottiego, ale przechodząc do tego klubu, miał wszystko - warunki pracy, odpowiednią mentalność i drużynę na dziesięć lat. Potrzebował tylko jakiegoś pojedynczego wzmocnienia i własnych pomysłów. Z Interem jest podobnie, tylko ta drużyna nie jest na dziesięć lat, ponieważ jest nieco starsza. Jednak to Inter, który ma zawodników gotowych do dalszego wygrywania. Jeśli kiedykolwiek tak będzie, że po moim odejściu klub nagle zacznie spadać po równi pochyłej, to nie będę się cieszył, że udało mi się uciec. Gdy opuszczam klub, lubię mieć tę świadomość, że jest gotowy do wygrywania i ma świetlaną przyszłość. Lubię coś po sobie zostawiać.

Chciałby pan zostać w Realu Madryt na całe życie? Niekoniecznie na pozycji trenera.
Na całe życie? To niemożliwe, ponieważ Real Madryt to szczególny klub. A wszystko to za sprawą waszej mentalności. Podobnie zresztą jest w Portugalii czy we Włoszech. Nie mamy takiej mentalności. Dlatego właśnie Pep, który według mnie mógłby trenować Barçę tyle, ile Ferguson trenuje United, na pewno nie spędzi tutaj tyle czasu. Powiem ci coś. Gdy rozmawiałem z Realem Madryt na temat klauzuli odstępnego, jaką miałbym zapłacić, gdybym chciał odejść, powiedziałem: "To zależy od was. Chcecie dziesięć milionów? Niech będzie. Chcecie sto? Zatem sto". Nie przychodzę tutaj z myślą o odejściu.

Zdaje pan sobie sprawę z tego, że dopóki wszystko nie zacznie funkcjonować, dookoła będą się pojawiać głosy, że drużyna brzydko gra, nie zapewnia widowiska...
Tak, wiem o tym. I muszę przez to przejść z niezachwianą świadomością, że idę dobrą drogą. Muszę być pewny tego, że zajdziemy tam, gdzie chcę. Dzięki takiemu nastawieniu będziemy coraz lepsi. Jedną rzeczą jest to, gdy drużyna po czterech miesiącach nie jest w czołówce, ale widać poprawę, a inną jest, gdy tej poprawy w ogóle nie widać. Jestem przekonany, że na przestrzeni całego sezonu drużyna będzie się cały czas poprawiać. I ważne jest, aby tę pewność mieli także piłkarze. Wówczas to przekonanie zapanuje nawet w dyrekcji, wśród kibiców, w prasie i będzie dużo lepiej. Jednak najważniejsze jest, abyśmy wierzyli w to ja i piłkarze. Po tych pierwszych trzech miesiącach mogę powiedzieć, że zawodnicy są zadowoleni i wiedzą, w jakim kierunku zmierzamy.

Czy piłkarze przyswajają już idee Mourinho?
Gdy masz nowego trenera, nie jest łatwo. Na przykład na wczorajszym treningu pracowaliśmy przede wszystkim nad komunikacją. Trener zatrzymuje grę, trener pyta, piłkarz odpowiada, piłkarz przekazuje to innym. Gdy trener widzi, że piłkarze się między sobą komunikują, nie przerywa, tylko słucha. Tego typu sytuacje lubię najbardziej. To jest najprostszy sposób na rozwiązywanie problemów.

Co pan woli: wygrywanie czy dobrą grę?
Nie da się wygrywać bez dobrej gry. To jest hipokryzja i sztuczne tłumaczenie się przed kibicami: nie wygrywamy, ale gramy ładnie. Są trenerzy, którzy mówią, że ich drużyny grają bardzo dobrze, ale mają pecha... Cały mecz gramy dobrze i w ostatniej minucie tracimy bramkę po stałym fragmencie. Później rywal zabiera nam piłkę na środku boiska i strzela kolejną. Mieliśmy kontrolę nad całym meczem, posiadanie piłki 90%, ale raz popełniliśmy błąd w obronie i zremisowaliśmy. To wielka hipokryzja. Czasami myślę o takich trenerach i mówię sobie: to są mądrzy ludzie, ja jestem jednak głupi. Gdy ja przegrywam, zawsze szukam prawdziwego powodu - przegraliśmy, bo słabo zagraliśmy, przegraliśmy, bo popełnialiśmy błędy, przegraliśmy, bo rywal był lepszy. Zawsze znajdę wyjaśnienie porażki. Inni natomiast, ci mądrzejsi, zawsze powiedzą, że rozegrali fantastyczny mecz.

Odnosi się pan do Wengera.
Ja po prostu mówię, że jest w Europie pewien trener, którego drużyna od dziesięciu lat gra fantastyczny futbol. Tak, ich futbol jest fantastyczny, a jego zawodnicy wiecznie młodzi. Dziesięć lat temu mieli dwadzieścia lat. Teraz mają trzydzieści i w dalszym ciągu są młodzi. To zawsze jest młoda drużyna, która gra fantastyczny futbol, ale nigdy nie wygrywa. To dla mnie hipokryzja. Można grać, kładąc nacisk na dynamikę lub organizację taktyczną. Największą siłą moich drużyn jest organizacja, ustawienie taktyczne. Odpowiednie odległości między liniami, niewielki ruch na pozycjach. Tak, niektóre schematy taktyczne są barwniejsze. Możesz obejrzeć film czarno-biały lub kolorowy, ale jeśli nie będziesz miał montażysty, producenta, aktorów i dyscypliny, to nic z tego nie wyjdzie.

Ma pan przygotowanych dużo wariantów taktycznych?
Na Bernabéu wybiegliśmy z Canalesem, Cristiano i Özilem w pierwszym składzie, nie mając jednoznacznie przydzielonych pozycji. Okazało się, że drużyna nie była jeszcze gotowa na taką dynamikę. Nie potrafiliśmy się utrzymywać przy piłce. Nie jesteśmy na to gotowi. Dlatego dużo bardziej podobała mi się druga połowa, w której poszczególne pozycje były odpowiednio przydzielone. Pedro León na jednym boku, Di María na drugim, Granero w środku tuż przed Xabim. Konkluzja? Nie możemy przeskakiwać niektórych etapów. Zanim będziemy mogli korzystać z dynamiki, która polega na wymienności pozycji, najpierw musimy odnaleźć stabilizację przy jasno określonych pozycjach. Mogę zapewnić, że to osiągniemy, ale nie z dnia na dzień. Ja jestem pracownikiem, nie czarodziejem.

Zatem jeszcze dużo pracy przed panem.
Tak, musimy pracować praktycznie pod każdym względem. Ale zawodnicy mają umiejętności, nadzieję i są odpowiednio zdyscyplinowani. Tak, muszę to podkreślić - dyscyplina tych zawodników jest niesamowita. Nie wiem, jak to było w przeszłości, może to zasługa Pellegriniego, ale piłkarze przyjeżdżają na treningi godzinę wcześniej, chcą pracować, a po zajęciach wykonują indywidualne ćwiczenia. Umiejętności i zapał do pracy tych piłkarzy daje mi tę pewność, że tutaj powstanie naprawdę zgrana drużyna. To jest nasz cel: wygrywać i grać dobrą piłkę. Wygrywać i grać brzydko? To niemożliwe. Może raz na dwadzieścia meczów. Czasami też może się zdarzyć, że zagramy bardzo dobrze, a przegramy.

Wierzy pan, że ten zespół zajdzie tam, gdzie pan chce?
Jestem co do tego przekonany. Kiedy to się stanie? Nie wiem. To Real Madryt i tutaj nie ma wystarczająco dużo czasu i cierpliwości. Nie możemy podchodzić do tej Ligi Mistrzów w ten sposób, że może wyjdziemy z grupy. Nie. Chcemy zdobyć Puchar Europy. Chcemy zająć pierwsze miejsce w grupie.

Drużynie będzie brakować Raúla?
Futbolowi będzie brakować Raúla, gdy zakończy karierę. Realowi Madryt będzie go brakować już teraz, ponieważ to żywa historia. A gdy piłkarz i historia łączą się w jedność, nie da się takiego braku nie odczuć. Jednak czas się nie zatrzymuje. Dziesięć lat temu stawał się jednym z najlepszych. Jeśli zapytasz mnie, czy chciałbym go tutaj mieć, bez wahania odpowiedziałbym, że tak. Ale to dla mnie logiczne, że tego typu zawodnik otrzymuje od klubu możliwość samodzielnego wyboru. Klub postawił sprawę jasno: albo zostajesz, albo odchodzisz gdziekolwiek chcesz. Raúl ma bzika na punkcie futbolu, dlatego chciał pograć jeszcze dwa lata w Schalke. Cieszę się z jego powodu. Nigdy nie miałem okazji z nim pracować. Przed przejściem do Realu Madryt rozmawiałem z nim dwa czy trzy razy. Teraz miałem okazję porozmawiać z nim nieco dłużej, wymienić się opiniami. Chciałbym tutaj jeszcze być, gdy wróci do Madrytu. A wróci na pewno. To jego miejsce.

Czy Raúl może być Guardiolą Realu Madryt?
Nie wiem, czy chciałby zostać trenerem. Jeśli tak, to bardzo dobrze. Mógłby zostać następcą Mourinho na ławce Realu Madryt. A jeśli chciałby być najpierw moim asystentem, to nie ma problemu. Prezes również go przyjmie z otwartymi rękami

W Hiszpanii się mówi, że polityka może poróżnić nawet kochanków w łóżku. Jak wyglądają pańskie relacje z Valdano?
Dobrze, normalnie. Mamy ten sam celŁ chcemy, aby Real Madryt odnosił jak największe sukcesy. Nie ma między nami żadnego problemu. A nawet jeśli w przyszłości będziemy mieć odmienne zdanie na dany temat, również nie będzie z tym problemu. Wręcz przeciwnie - to zaleta. Gdy zawsze się z kimś ze wszystkim zgadzasz, jest nudno. Na wczorajszym treningu zapytałem moich pomocników, jak powinna wyglądać jedenastka na Mallorcę. Każdy podał mi swój skład i taktykę. Potem ja wyraziłem swoje zdanie. I wtedy słyszę, że ktoś miał na dany temat takie samo zdanie jak ja, ale bał się, że się z tym nie zgodzę. Tchórzostwo! Powinien mi to powiedzieć wcześniej, ponieważ gdybym miał inne zdanie, a on potrafiłby mnie przekonać do swojego, to zmieniłbym plan. Z Valdano jest tak samo. Jeśli będzie taka sprawa, w której nie będziemy się ze sobą zgadzać, zachowamy spokój i porozmawiamy.

A jak wyglądają pańskie relacje z Florentino?
Prezes płaci nam za to, aby niczym się nie przejmować. Jeśli brakuje mu problemów, to droga wolna. Powitamy go z otwartymi rękami. On zajmuje się przede wszystkim tymi najważniejszymi sprawami klubu. Płaci nam za to, aby nie myśleć o mniej ważnych. Jeden trenuje, jeden wybiera, jeden płaci, jeden rozmawia z prasą... Jeśli prezes chce wiedzieć, co doskwiera Gago, to niech dzwoni do lekarza. On mu wszystko wyjaśni. Jeśli zapyta mnie, dlaczego wystawiłem w pierwszym składzie danego zawodnika, również na spokojnie mu to wyjaśnię. Prezes jest po to, aby mu nie przeszkadzać. Florentino mnie zatrudnił, obdarzył pełnym zaufaniem, stworzył świetną drużynę, mamy idealne warunki pracy... Dał mi wszystko to, czego potrzebowałem. Podczas sezonu zawsze będę do jego dyspozycji, ale nigdy nie będę mu się narzucał. I chciałbym tutaj coś podkreślić. Dobre wyniki są zasługą wszystkich. Natomiast za słabe odpowiadam ja. Mam nadzieję, że będziemy wygrywać, abyśmy wszyscy byli zadowoleni. Po 31 sierpnia zamknie się okienko i nie będzie już rozmów o transferach. Będziemy tylko ja i piłkarze.

Moratti czy Florentino?
Bardzo się od siebie różnią. Moratti jest jedynym właścicielem Interu. Inter to Moratti, a Real Madryt to Florentino i tysiące socios, którzy wybrali go na prezesa. Florentino jest głową całego madridismo. Władza w obu tych klubach jest zupełnie inna.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!