Orłowski dla RealMadryt.pl: Jestem koneserem futbolu
Komentator Canal+ o pracy dziennikarza i nie tylko
Jeśli ktoś z was czuje w dniu dzisiejszym niepowetowaną pustkę z powodu braku transmisji z RPA i obecności głosów komentatorów w swoich domach, zapraszamy do lektury drugiej części wywiadu z… komentatorem Canal+ i dziennikarzem „Piłki Nożnej” i „Piłki Nożnej PLUS” – Leszkiem Orłowskim. Z pierwszą częścią możecie zapoznać się tutaj.
Marcin Meller powiedział kiedyś, że jeśli uda mu się namówić Magdę Mołek na przeprowadzenie rozbieranej sesji zdjęciowej, to może z czystym sumieniem odejść ze stanowiska redaktora naczelnego Playboya. Czy ty masz jakiegoś piłkarza, z którym chciałbyś przeprowadzić wywiad, dzięki któremu poczułbyś się spełniony zawodowo?
To nie jest takie proste zrobić wywiad np. z Leo Messim czy z Cristiano Ronaldo. Każdy by chciał, ja również, ale w tym przypadku wchodzą w grę przede wszystkim kwestie organizacyjne, a poza tym techniczne czy finansowe. Wiadomo, że piłkarz z najwyższej półki nie odbierze telefonu, tylko trzeba zgłosić chęć przeprowadzenia wywiadu odpowiedniej osobie i czekać na termin – np. za trzy dni w Madrycie o 16:33.
A czym masz kogoś konkretnie, z kim chciałbyś przeprowadzić wywiad?
Szczerze mówiąc, nie zastanawiałem się nad tym. Zdecydowanie bardziej od robienia wywiadów z piłkarzami interesują mnie rozmowy z trenerami. Umówmy się – piłkarze gadają banały i jeśli dziennikarz nie zaprzyjaźni się z danym zawodnikiem i nie namówi go na naprawdę szczerze rozmowy, to wszystkie wywiady są takie same. Dlatego sam fakt zrobienia wywiadu z Leo Messim nie jest moim zdaniem powodem do dumy, a jest nim to, żeby w tej rozmowie znalazło się coś ciekawego. Uważam, że trenerzy mają więcej do powiedzenia i chętniej się dzielą swoimi przemyśleniami. Dlatego myślę, że gdyby udało mi się zrobić wywiad z Arsene’em Wengerem, to byłbym bardzo, ale to bardzo zadowolony. Guardiola nie udziela indywidualnych wywiadów, więc on odpada.
Swego czasu w rankingu najbardziej perspektywicznych piłkarzy na pierwszym miejscu na pozycji lewego obrońcy dałeś Marcelo. Wszyscy uważali go za następcę Roberto Carlosa, ale jak na razie te prognozy się nie sprawdzają.
Tak, ale on jest jeszcze młodziutki. Póki co pięknie się rozwija. Przyszedł do wielkiego klubu z dalekiej, brazylijskiej prowincji. Zresztą całą Brazylię można uznać za prowincję wobec Europy, bo wszyscy chcą tutaj grać. To, że zdarzają mu się błędy i nie wszystko mu się udaje, wcale nie jest powodem do tego, żeby go skreślać. Miał ten nieszczęsny mecz z Sevillą, w którym Jesús Navas troszkę go ośmieszył, ale wiadomo, że każdy obrońca przegrywa pojedynki i nawet Roberto Carlos nie zawsze wracał na swoją połowę po akcjach ofensywnych. Jest to świetnie wyszkolony technicznie piłkarz, głowę też mu chyba trochę wyprostowali w Madrycie. Dlatego za kilka lat może zostać następcą Roberto Carlosa, nie widzę ku temu żadnych przeciwwskazań.
Twoim piłkarskim idolem jest Brian Laudrup. Dlaczego?
Szczerze mówiąc, nie pamiętam piłkarza, który by tak świetnie się kiwał. Piłkarz, który potrafi minąć trzech zawodników, to jest ktoś, kto potrafi przyciągać uwagę. Z tego względu jednym z moich ulubionych piłkarzy jest Leo Messi, ale trzeba pamiętać także tych, którzy kiwają się nie gorzej od niego. Mam tu na myśli np. Arjena Robbena, na którego patrzę z podziwem i przyjemnością. Gra skrzydłowych to jest to, co może być najpiękniejsze w futbolu. Laudrup nie spełnił się do końca przez trenerów, którzy uważali, że szkoda marnować miejsca dla zawodnika, który głównie biega przy linii bocznej.
Porozmawiajmy o twojej pracy dziennikarza. Jakie były twoje początki?
Wsiadłem w tramwaj, przyjechałem pod redakcję „Piłki Nożnej”, wszedłem i zapytałem, czy mogę coś napisać, i tak to się zaczęło. Nie ma w tym żadnej tajemnicy.
Jednak teraz ciężko byłoby ot tak po prostu przyjść i niemal od ręki znaleźć się w redakcji.
Nie, to się tylko tak wydaje. Zawód dziennikarza nie jest takim zawodem, że ktoś zostanie skreślony, bo nie ma jakiegoś papierka. Decyduje co innego – umiejętność posługiwania się językiem polskim i wiedza o danym zagadnieniu. Jeśli wejdzie się do redakcji w odpowiednim momencie, to przeważnie dostanie się jakąś szansę. Nie ma czegoś w rodzaju konkursu CV na wakujące posady. Jeśli w redakcji jest 15 dziennikarzy, to jeśli ktoś jest dobry, to może zostać tym szesnastym.
Jest to też inny zawód z tego powodu, że wręcz odradzane jest studiowanie dziennikarstwa.
Podzielam tę opinię, bo usiłowałem studiować trochę dziennikarstwo na studiach podyplomowych. To są bardziej studia z historii prasy, prasoznawcze, więc ten kierunek powinien nazywać się prasoznawstwo albo medioznawstwo. Wtedy nazwa byłaby adekwatna do tego, co się na tych studiach robi. Jeśli chodzi o mnie, na studiach magisterskich byłem na kierunku historia. Poza tym nie sposób zostać dziennikarzem piłkarskim, nie interesując się futbolem od najmłodszych lat. Mówi się, że dziennikarz sportowy poradzi sobie w każdym innym dziale gazety, a o odwrotnej sytuacji już raczej nie ma mowy. Myślę, że ta teza jest uzasadniona, bo nie da się w pół roku czy w rok „nabyć” wiedzy potrzebnej, by pracować w dziennikarstwie sportowym. Trzeba mieć jakiś tam „background” zdobyty poprzez oglądanie meczów czy czytanie sportowych gazet od najmłodszych lat. Taka jest bowiem specyfika tego zawodu.
Czy już podczas studiów marzyłeś o tym, by zostać dziennikarzem sportowym, czy jednak to przyszło samo?
Historia bardzo mnie interesowała i do dzisiaj interesuje. Szczerze mówiąc, od zawsze wiedziałem, że jedna z tych rzeczy będzie moim zawodem, a druga – moim hobby. Tak się akurat złożyło, że gdy przyszedłem do „Piłki Nożnej”, to akurat byłem w takim stanie zawieszenia po skończeniu studiów a przed ewentualnym podjęciem dalszej nauki na studiach doktoranckich. Okazało się, że nie idzie mi najgorzej, i już zostałem. W tym momencie rozstrzygnęło się, że pisanie o futbolu stało się moim zawodem, a historia – hobby.
W „Piłce Nożnej” często można czytać analizy taktyczne twojego wykonania. Dużo czasu poświęcasz na oglądanie gry poszczególnych drużyn?
Zacznę może od tego, że nie uważam się za kibica piłkarskiego. Lubię oglądać piłkę nożną, bo to jest gra przez wielkie „g”. Uważam ją za najwspanialszy sport świata. Dlatego nie interesuje mnie, czy wygra jakiś konkretny zespół, bo nigdy nie byłem fanatycznym kibicem, co najwyżej miałem jakieś swoje sympatie...
Jakie, jeśli można wiedzieć?
Mieszkałem przez kilka lat w Olsztynie i zawsze kibicowałem zespołom z tego miasta i z Warmii i Mazur. Cóż, one jednak nie odwzajemniają mojego uczucia (śmiech), bo już od dawna OKS Olsztyn nie potrafi awansować do pierwszej ligi. Bardziej zresztą kibicowałem nawet siatkarskiej drużynie AZS-u Olsztyn niż Stomilowi w tamtych czasach.
Wróćmy do kwestii taktyki.
Interesuje mnie to, jak grają zespoły. W jaki sposób trener wykorzystuje piłkarzy, na jakiej zasadzie ich dobiera, a więc ogół zagadnień taktycznych. Albo jest się kibicem, albo koneserem. Nie chce popadać w jakąś megalomanię i mówić, że jestem ekspertem, ale za konesera piłki nożnej mogę się chyba uważać.
Co do wspomnianej analizy taktycznej, to czy zdarza ci się oglądać po kilka razy jeden mecz danej drużyny?
Pewnie, bardzo to lubię. Nagrywam niektóre spotkania i gdy na przykład przygotowuję się do analizy gry danej drużyny, to oglądam mecz pod kątem tego zespołu, ta druga wtedy mnie mniej interesuje. Zresztą kwestie taktyczne uważa się za jakąś magiczną dziedzinę wiedzy, a trenerów za jakichś czarodziejów – nic z tych rzeczy, tak naprawdę to wszystko jest dosyć proste.
A ile czasu dziennie przeznaczasz na oglądanie piłkarskich spotkań?
Oj, wiele wolnych chwil na to poświęcam. Praktycznie codziennie coś oglądam – jak nie na żywo, to z nagrania. Szczerze mówiąc preferuję te drugie.
Poza tym jakie masz zainteresowania?
Oczywiście poświęcam wiele czasu rodzinie. Lubię też czytać książki – literaturę i historyczne. Czasami gram w tenisa i w piłkę, gdy mam czas, a poza tym na więcej zainteresowań nie mogę już sobie pozwolić.
Nie zostałeś piłkarzem, bo tak jak kiedyś powiedziałeś, piłkarz przy uderzeniu piłki głową nieodwracalnie traci część szarych komórek?
Nie, po prostu nie miałem do niej talentu. Grywam amatorsko z kolegami ze studiów, ale nigdy nie miałem zapędów, by dostać się do Reprezentacji Dziennikarzy.
Jesteś dziennikarzem, który często używa bardzo kwiecistych zwrotów, jak np.: „Zidane prezentował grację kombajnu zbożowego”. Skąd się one biorą?
Jakieś skojarzenia zawsze człowiekowi przychodzą do głowy. Jedni się ich boją, a ja nie mam tego lęku i co mi tam w głowie zakiełkuje, to to piszę. Zresztą tak jak już powiedziałem – dużo czytam i uważam, że każdy, kto chce zostać dziennikarzem, powinien czytać dużo dobrej literatury. Niekoniecznie beletrystyki, ale książek napisanych dobrym językiem. W przeciwnym razie nie da się przyswoić języka, który nie jest szkolny, a wiadomo, że takim się nie posługuje w mediach.
Często też bywasz krytykowany za zbyt jednoznaczne opinie na jakiś temat. Np. gdy Gago przychodził do Realu, to napisałeś, że może stać się liderem zespołu i głównym rozgrywającym. Tymczasem, jak dobrze wiemy, tak się nie stało.
Albo ma się lęk przed powiedzeniem, co się myśli, i nie pisze się danej rzeczy w obawie przed skompromitowaniem, albo się takiego lęku nie ma. Ja należę do drugiej grupy osób, bo uważam, że wszystko jest do dyskusji. Jeśli coś napiszę, to nie jest to jakaś prawda objawiona, tylko bardzo się cieszę, jeśli się to komuś nie spodoba i ma inne zdanie. Często zdarza się, że coś wychodzi inaczej, niż się prognozowało. Każdy piłkarz się rozwija i jeśli pisze się o nim w danym momencie, to nie sposób przewidzieć, kim będzie za rok, dwa czy trzy. Nie mam żadnych uprzedzeń, by nie wyrażać swojej opinii, bo okaże się, że się ona nie sprawdziła. Trzeba sobie również zdać sprawę z tego, że skoro nie da się bez pomyłki wytypować wyników wszystkich meczów, to równie ciężko jest bezbłędnie przewidzieć np. rozwój danego piłkarza. Jednak jest jedna rzecz, którą udało mi się przewidzieć bez pudła – że Higuaín szybko zastąpi w pierwszym składzie Benzemę.
Kiedyś pomyślałem sobie, że skoro używasz takiego kwiecistego języka i masz ciekawe rozważania na dane tematy, to zapewne jesteś autorem rubryki „Football fiction” w „Piłce Nożnej PLUS”. Zgadłem?
Nie, pudło (uśmiech). W początkach istnienia tego działu dwa czy trzy razy napisałem do niego teksty, bo wtedy się zmienialiśmy. Ale od pewnego czasu jeden człowiek to robi i to nie jestem ja.
Można się dowiedzieć, kto jest tą osobą?
Nie (uśmiech).
Oprócz pisania zajmujesz się również komentowaniem meczów w Canal+, i to nie tylko ligi hiszpańskiej, ale również polskiej Ekstraklasy w Klubie Kibica. Czy da się w ten sam sposób podejść do komentowania Gran Derbi i meczu pomiędzy Piastem Gliwice a Polonią Bytom?
Oczywiście. To i to jest moją pracą, za obie jestem wynagradzany i jedną i drugą staram się wykonywać najlepiej jak potrafię. Szewc nie zawsze robi jakieś wymyślne kozaczki, ale czasem dostaje również zlecenie na zwykłe trepy i też musi je zrobić najlepiej jak umie. Dlatego tego typu kwestia nie istnieje, po prostu uprawiam swój zawód i tyle.
Gdybyś miał wybierać pomiędzy oglądaniem spotkania z udziałem drużyn z dolnych rejonów Primera División a klasyku polskiej ligi, jak np. Wisła Kraków – Legia Warszawa, to co byś wybrał?
Często staję przed takim wyborem, np. czy obejrzeć w piątek wieczorem mecz Bundesligi, czy Ekstraklasy. Często jest tak, że włączam mecz naszej ligi, a po jakimś czasie przełączam na chwilę na mecz niemieckiej ekstraklasy, i już przy nim zostaję. Nie ma co ukrywać, że w Polsce słabo gra się w piłkę, dlatego rzadko oglądam naszą Ekstraklasę, nie znajduję na to czasu. Natomiast interesują mnie głównie ligi zagraniczne, zwłaszcza te pięć najsilniejszych, a także europejskie puchary i mecze reprezentacji.
Z którym z pracowników stacji Canal+ najlepiej ci się pracuje podczas komentowania meczów Primera División?
Odpowiedź może być tylko jedna – ze wszystkimi. Z każdym troszkę inaczej się komentuje. Z Jackiem Laskowskim chyba najszybciej zaczynamy dowcipkować. Nie wiem, czy to jest dobre, czy złe. Niech już to oceniają widzowie. Generalnie to Jacek decyduje, kto z kim komentuje dany mecz i ma swoje powody, by takie a nie inne pary zestawiać. Wszyscy moi współkomentatorzy są świetni, zawsze są tak przygotowani do meczu, że aby czymś ich zaskoczyć, muszę się bardzo postarać. Oprócz tego mają to, czego ja nie mam, czyli warunki głosowe i lepszą dykcję.
Co dla ciebie jest ciekawszym zadaniem – napisanie artykułu, w którym zawierasz swoje wnioski i przemyślenia, czy komentowanie meczu?
Jestem dziennikarzem prasowym, po 13 latach pracy w „Piłce Nożnej” mogę nieskromnie powiedzieć, że jestem zawodowcem. Praca w telewizji jest moim dodatkowym zajęciem, to w gazecie jestem na etacie. Tak czy owak bardzo lubię obie rzeczy i mogę stwierdzić, że komentując mecze mogę odpocząć od pisania, a pisząc odpoczywam od komentowania. Tak się to układa, że w weekendy mówię, a w tygodniu piszę.
Gdyby przyszło ci komentować spotkania mistrzostw świata i miałbyś wybór pomiędzy meczem Polaków a Hiszpanów, to który byś wybrał?
Moja wiedza na temat reprezentacji Polski jest zdecydowanie mniejsza. Nie widziałbym siebie w roli komentującej lub nawet współkomentującej mecz naszych reprezentantów. Niech robią to ci, którzy są z tym tematem na bieżąco i potrafią wychwycić wszystkie niuanse. Trzeba znać swoje miejsce w szyku i mierzyć siły na zamiary.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze