MŚ: Bracia Boateng awansowali
Niemcy i Ghana w drugiej rundzie
Ghana – Niemcy 0-1
0-1 Mesut Özil 60'
Zapewne wielu z was miało w dzieciństwie taką sytuację, że będąc pokłóconym ze swoim bratem, za wszelką cenę chciało się udowodnić swoją wyższość nad nim na boisku. Wydawałoby się mistrzostwa świata w seniorskiej piłce nożnej nie są adekwatnym miejscem do wyrównywania takich porachunków. Nic bardziej mylnego. W dzisiejszym meczu pomiędzy reprezentacją Niemiec i Ghany byliśmy świadkami pierwszego w historii pojedynku między braćmi, którzy zagrali w przeciwnych drużynach. Mowa o Kevinie-Princie i młodszym o dokładnie półtora roku Jérômie Boatengach, mających matkę Niemkę i ojca Ghańczyka. Nasi zachodni sąsiedzi wygrali 1:0 i z pierwszego miejsca awansowali do 1/8 finału, w którym zagrają z Anglią. Jednak także „Czarne Gwiazdy” uzyskały promocję i w kolejnej fazie zmierzą się ze Stanami Zjednoczonymi.
Skąd przywołane na wstępie niesnaski? Mający za sobą kilkadziesiąt występów w juniorskich i młodzieżowych reprezentacjach Niemiec Kevin-Prince zdecydował się na grę dla ojczyzny ojca, po tym jak stwierdził, że nie miał większych szans na grę w dorosłej kadrze narodowej. Smaczku tej historii dodaje zdarzenie z tegorocznego finału Pucharu Anglii, kiedy to w meczu z Chelsea pomocnik Portsmouth na tyle zdecydowanie zaatakował Michaela Ballacka, że ten z powodu kontuzji musiał pożegnać się z marzeniami o występie na boiskach Republiki Południowej Afryki. Wtedy to doszło do decydującej akcji tej historii. Będący wtedy jeszcze piłkarzem Hamburgera SV Jérôme skrytykował brata: „Jest mi za niego wstyd, bo zachował się niepoprawnie”. Kevin-Prince również nie przebierał w słowach i rzucił mu ripostę: „Skoro mnie nie bronił, to znaczy, że nie jest moją rodziną. Zrywam z nim wszelkie kontakty, przestał dla mnie istnieć”.
Słusznie zatem spotkanie to zapowiadano jako bratobójczy pojedynek. Zapewne nie doszłoby do niego, gdyby nie Holger Badstuber, a dokładnie jego mierna dyspozycja w meczu z Serbią, co zmusiło selekcjonera Joachima Löwa do desygnowania młodszego z Boatengów do gry od pierwszej minuty. Bezpośrednich starć pomiędzy braćmi było jednak jak na lekarstwo, dlatego podgrzana do granic możliwości przed meczem atmosfera przez całe 90 minut była dużo lżejsza.
Sprawiający często kłopoty wychowawcze Kevin-Prince (ma na koncie m.in. zdemolowanie w 2009 roku 13 samochodów podczas świętowania urodzin swojego kolegi czy wydawanie pieniędzy na prawo i lewo: „Miałem ponad 2000 czapek bejsbolowych, 160 par butów i 20 skórzanych kurtek. Jednego dnia potrafiłem kupić trzy samochody - Lamborghini, Hummera i Cadillaca Oldtimera. Każdego za sześciocyfrową kwotę”) nie zwyzywał swojego brata, jak to niegdyś stało się w przypadku braci Diego i Gabriela Milito. Grający wtedy odpowiednio w Racing Club de Avellaneda i Club Atlético Independiente piłkarze pokłócili się podczas meczu i zaczęli się wyzywać od „sk...”, co przyprawiło siedzącą na trybunach matkę o palpitację serca. Takie zajście sprokurowane przez starszego z braci byłoby o tyle niesmaczne, że matka Jérôme’a jest macochą Kevina-Prince’a... O tym, czy pani Martina Boateng była dzisiejszego wieczoru na Soccer City Stadium w Johannesburgu, światowe agencje nie podały. Być może atmosferę załagodziło przywitanie się przed meczem obu Boatengów, mimo że wcześniej zapowiadali, że do niego nie dojdzie.
Jak to często bywa, z dużej chmury mieliśmy mały deszcz. Mimo że obie drużyny nie były pewne awansu do najlepszej szesnastki, nie był to mecz, w którym obie ekipy za wszelką cenę chciały wygrać. Być może stało się tak dlatego, że w przypadku remisu i braku zwycięstwa Serbii w starciu z Australią, tak Niemcy, jak i Ghańczycy zagraliby w kolejnej fazie turnieju. Szczególnie na takim rozwiązaniu mogło zależeć wicemistrzom Europy, gdyż gdyby zwyciężyli, to zajęliby pierwsze miejsce w grupie i w 1/8 finału trafiliby na Anglię. Jednak kolejna spiskowa teoria dziejów została obalona, gdyż zanim „Socceroos” wyszli na prowadzenie w pojedynku z drużyną z Bałkanów, podopieczni Löwa strzelili już decydującą o losach spotkania bramkę. W 60. minucie kreowany za następcę Ballacka Mesut Özil strzelił na tyle mocno i precyzyjnie zza pola karnego, że dobrze spisujący się Richard Kingson nie miał nic do powiedzenia. Pomocnik Werderu Brema odkupił tym samym swoje winy z 25. minuty, kiedy to przegrał pojedynek z bramkarzem Wigan Athletic. Takiej możliwości nie miał Asamoah Gyan, który w 51. minucie zmarnował sytuację sam na sam z Michaelem Neurem. Z prostej przyczyny – podopieczni Milovana Rajevacia nie ruszyli do szaleńczego odrabiania strat. Czyżby dlatego, że znali wynik z Mbomela Stadium w Nelspruit i nie chcieli walczyć o remis, który dawałby im mecz z Anglią w 1/8 finału?
Skrót spotkania
Galeria zdjęć
Ghana: Kingson – Sarpei, Mensah, Jonathan, Pantsil – Ayew (90. Adiyiah), K.P. Boateng, Asamoah, Annan, Tagoe (64. Muntari) – Gyan (82. Amoah)
Niemcy: Neuer – Lahm, Mertesacker, Friedrich, J. Boateng (71. Jansen) – Müller (67. Trochowski), Schweinsteiger (81. Kroos), Khedira, Özil, Podolski – Cacau
: Ayew (Ghana) - Müller (Niemcy)
Sędzia: Carlos Simon (Brazylia)
Stadion: Soccer City Stadium (Johannesburg)
Tabela grupy D
Drużyna | Punkty | Bramki | Różnica +/- |
Niemcy | 6 | 5-1 | +4 |
Ghana | 4 | 2-2 | 0 |
Australia | 4 | 3-6 | -3 |
Serbia | 3 | 2-3 | -1 |
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze