Mourinho: Klub powinien bazować na ideach trenera
Druga część wywiadu z nowym trenerem <i>Blancos</i>
Powiedział pan, że nie zna jeszcze filozofii Realu Madryt. Mówił pan prawdę czy rzeczywiście musi ją pan dopiero odkryć?
Teraz wszyscy chcą mi zadawać tego typu pytania. Już sobie wyobrażam, co się będzie działo na konferencji prasowej po prezentacji. Ale to ja tak naprawdę chcę zadawać pytania. Mam tyle pytań, które potrzebują odpowiedzi! Jako lider zespołu i trener, jeśli chodzi o podejmowanie decyzji, jestem wielkim samowładcą. Uznaję jednak pełną demokrację jeśli chodzi o to, co w podjęciu tej danej decyzji może mi pomóc.
W których sekcjach chciałby się pan konsultować z ludźmi z klubu?
Mam na przykład swoje własne zdanie na temat tego, jak powinna funkcjonować sekcja medyczna i ciężko będzie mnie pod tym względem zmienić. Najpierw chcę jednak zobaczyć, jak to wszystko działa w Realu Madryt. Chciałbym porozmawiać z Valdano, Pardezą, Chendo... Ale niech jedno będzie jasne - klub powinien działać wokół i na bazie pomysłów trenera. To trener ma wpływ na organizację w klubie. Zanim jednak te pomysły narzucę, chciałbym popytać i posłuchać.
Będzie wiele zmian w schemacie organizacyjnym?
Niektórzy mówią, że jestem dyktatorem, który nie lubi współpracować z dyrektorem do spraw sportowych. A jest zupełnie na odwrót. Lubię pracować w grupie, narzucać innym pewną odpowiedzialność... Jestem bardzo lojalny wobec osób, z którymi pracuję. Jeśli na to przystaną, wszyscy będziemy się rozwijać i iść do przodu.
Wydaje się, że piłkarze również są zakochani w metodach pracy Mourinho.
Obiecuję im już teraz, że wycisnę z nich wszystko to, co najlepsze, że będę o nich dbał. Posłuchajcie, byłem w Valdebebas, ponieważ klub zorganizował nam przechadzkę po obiekcie. Sekcja dla VIP-ów jest nieprawdopodobna - drewniane ściany, wygodne fotele... Od tej pory sekcja ta będzie dla piłkarzy, nie dla VIP-ów. Lub po prostu stworzymy drugą taką samą. VIP-ami tego klubu są bowiem piłkarze, którzy muszą się czuć jak u siebie w domu. Jeśli przyjdzie im w Valdebebas zjeść obiad lub pójść na drzemkę, to muszą się czuć jak najlepiej.
Nie będzie chyba takiej sekcji w klubie, która nie zostanie przez pana dokładnie zbadana...
Do klubu chcę przejść na spokojnie. Najpierw będę obserwatorem, będę zadawał pytania, a dopiero potem powoli proponował swoje rozwiązania. Po prezentacji zamierzam zostać w Madrycie na tydzień, aby to wszystko jakoś ruszyć. Potem wyjadę na wakacje z rodziną. Jestem zmęczony, ale nie mogę się doczekać pracy w Realu Madryt.
Mówi pan to wszystko nie tylko jako trener, ale również menedżer klubu, który jest w angielskim futbolu czymś naturalnym.
Tak, ale tutaj jest również dyrektor do spraw sportowych. W Interze był nim na przykład Marco Branca. Posiadanie dobrego dyrektora do spraw sportowych, dobrego dyrektora wykonawczego czy dobrego sekretarza technicznego ma fundamentalne znaczenie. Nie chcę być menedżerem, który robi wszystko. Trener jest w pełni odpowiedzialny tylko za pierwszy zespół. Nikt nie będzie się mieszał w to, co robię i jak pracuję. Nikt mi nie będzie sugerował, czy powinienem zagrać 4-4-2 czy 4-3-3. Nikt nie będzie mógł wejść w przerwie meczu do szatni, aby porozmawiać z piłkarzami. To ja za to odpowiadam. Nie mam jednak wątpliwości, że w tak wielkim klubie znajdą się miejsca pracy dla innych osób. Nie ja sam będę kupował piłkarzy. Najpierw porozmawiam na ten temat z dyrektorem do spraw sportowych, który ma przecież swoje własne zdanie. Chcę pracować w grupie. Jeśli dany zawodnik mi się podoba, a na przykład sekretarzowi technicznemu już nie, to chciałbym to od niego usłyszeć.
Ma pan zatem inne wyobrażenie na temat organizacji klubu niż na przykład w Barcelonie, gdzie wszystko ma zakodowane pewną filozofię i styl.
Tak jest. Tylko ja decyduję o tym, jak będzie grać pierwszy zespół. To bardzo łatwe - klub może zdecydować, co zrobimy na przestrzeni tych czterech lat, jaki kierunek obierzemy, jakie będą nasze priorytety. Klub może poprosić mnie na przykład o jak najszybszy triumf w La Liga, Copa del Rey czy Lidze Mistrzów. Mogą ode mnie wymagać sukcesów na krótszą metę, ale też na dłuższą. Jeśli chcą, abym przygotował pewną strukturę, która będzie działać również po moim odejściu, to nie ma problemu.
W Chelsea i w Interze zdobywał pan tytuły już w tym pierwszym sezonie pańskiej pracy. Uważa pan, że to będzie kluczowe także w Realu Madryt?
Możliwe, że pozyskali mnie właśnie dlatego, że mogą oczekiwać sukcesów na krótszą metę. Ale jestem w stanie przygotować odpowiednie fundamenty na przyszłość. To oczywiste, że pracuję przede wszystkim dla siebie, ale także dla klubu. W Chelsea w dalszym ciągu są skauci i trenerzy od przygotowania fizycznego, których sprowadziłem. Tak samo w Interze. Chcę coś zostawić po sobie w tym klubie. I nie tylko tytuły, ale także awans na inny poziom.
Gdy mówi się na temat pańskiego stylu, przypomina się dwa mecze - rewanż na Camp Nou i finał Ligi Mistrzów. Czy to rzeczywiście jest styl Mourinho? Jest pan przygotowany na te debaty?
Debaty są czymś naturalnym w świecie futbolu. We Włoszech użyłem mocnych słów, by wyjaśnić, co w debatach boli mnie najbardziej - prostytucja intelektualna. Odnoszę się tutaj do tych, którzy piszą tylko po to, aby kogoś pognębić, oskarżyć, obrazić... Nie zależy im na tym, aby obiektywnie opisać to, co dostrzegają. Uciekam od tych, którzy praktykują tego typu prostytucję. W Barcelonie nie postawiliśmy autobusu, tylko Airbusa! Jeśli jednak ktoś nie chce wyjaśnić, dlaczego tak zrobiłem (kontuzja Pandeva, czerwona kartka Motty i zaliczka z pierwszego meczu), uprawia prostytucję intelektualną.
A jak pan wyjaśni grę w finale na Bernabéu?
Finały to tego typu mecze, które trzeba wygrywać, a nie je rozgrywać. Moja drużyna szukała słabości rywala i chciała je jak najlepiej wykorzystać. Bayern jest szybszy od Interu. Dlatego gdybyśmy się chcieli utrzymywać długo przy piłce, to byśmy ją tracili. Jeśli jestem wolniejszy i tracę piłkę, to przegrywam mecz. Zdecydowałem zatem, że nie będziemy się utrzymywać przy piłce, skupimy się na defensywie i zmusimy Bayern do tego, aby tę piłkę tracił. Pracowaliśmy nad pięcioma akcjami po odebraniu futbolówki. Po jednym z takich zagrań padła druga bramka. To wszystko było wypracowane.
Van Gaal i Guardiola nie potrafili rozbroić tej defensyw. Czy José Mourinho poradziłby sobie z takim Interem Mediolan?
Oczywiście, że tak, ponieważ znam ich granice. Najważniejsze jest to, aby poznać granice i zalety swojego własnego zespołu. Inter ma wiele słabości - zarówno pod względem indywidualnym, jak i drużynowym. Sztuczka polega na tym, aby te słabości ukryć. I myślę, że w tym sezonie to się nam udało. Inter zmagał się z blokadą psychiczną, ponieważ cały czas odpadał w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Jednak po wyeliminowaniu Chelsea uwierzyliśmy, że możemy pokonać każdego. Trzeba umieć wykorzystać tę siłę mentalną.
Doświadczenie i pewność siebie Bayernu nie pozwoliły Van Gaalowi wygrać finału.
Rozmawiałem z nim. Van Gaal myślał, że mnie zna, ale tak naprawdę znał mnie jako swojego asystenta, a nie jako trenera. Ja natomiast wiedziałem, czego się mogę po nim spodziewać. Podam pewien przykład - wiedziałem, że Lucio będzie miał przestrzeń przy rozpoczynaniu akcji, ponieważ nie jest dobry technicznie, ale po przekroczeniu połowy boiska zostanie otoczony przez trzech zawodników. Przed finałem powiedziałem mu: "Nie możesz się zapuszczać do ataku". Do ataku przeszedł tylko raz, ale gdy wygrywaliśmy już 2:0.
Pańska Chelsea grała w dany sposób. W Interze zaprezentował pan zupełnie inny styl. Czego się można zatem spodziewać po Realu Madryt?
Trzeba wiedzieć, co masz do swojej dyspozycji i jak najlepiej to wcielić w życie, aby zadać cios rywalowi. Jeśli mamy Čecha, który potrafi posyłać dalekie i precyzyjne piłki, oraz Drogbę, który potrafi się utrzymywać przy piłce i walczyć w powietrzu, to dlaczego z tego nie skorzystać? Jeśli jednak masz Milito, który już tego nie potrafi, musisz znaleźć inne rozwiązanie. Real Madryt ma Cristiano Ronaldo i Kakę, którzy w pojedynkach jeden na jednego są wspaniali. Dlatego trzeba znaleźć taki system, który pozwoli im jak najczęściej znajdować się w takich sytuacjach. Styl, jaki prezentujesz, zależy od piłkarzy, jakich posiadasz.
Jak wyglądają negocjacje w kwestii rozwiązania kontraktu z Interem?
W ostatnich godzinach wyglądają naprawdę normalnie i wydaje się, że dojdziemy w końcu do porozumienia. Chcę, aby Inter uświadomił sobie, że mój cykl dobiegł końca, że chcę odejść do Realu Madryt. Myślę, że już to zrozumieli.
Inter w dalszym ciągu próbuje pana zatrzymać czy już się pogodził ze stratą?
Ja jestem już historią w Interze, a Inter jest historią dla mnie. Oni wiedzą, jaki jestem. Nic nie zmieni mojej decyzji - nowy kontrakt, pieniądze... Wiedzą, że nie ma sensu o mnie walczyć.
Jest pan zatem pewny tego, że będzie nowym trenerem Realu Madryt?
Nie chcę odchodzić z Interu w niemiłej atmosferze. Chciałbym, aby wszystko się rozwiązało w pokojowych warunkach. Ale tak, nie mam wątpliwości co do tego, że będę trenował Real Madryt. Niezależnie od tego, co się wydarzy.
To prawda, że chciałby pan mieć w swoim sztabie jakiegoś byłego zawodnika Realu Madryt?
Tak. W moich poprzednich klubach zawsze tak było. Przychodzę tutaj z moimi trzema asystentami, ale potrzebuję więcej ludzi. Chciałbym mieć kogoś takiego jak Steve Clarke w Chelsea, który zna klub, angielską ligę, piłkarzy, rywali...
Zatem liczy pan na ludzi, którzy pracują obecnie w klubie.
Nie chcę nikogo wyrzucać. Jeśli jesteś gotowy dawać z siebie wszystko dla mnie i dla klubu, to zostajesz. Mając na uwadze ogrom obowiązków, jaki mnie tutaj czeka, dobrze jest mieć u boku kogoś, kto pracuje tutaj już od wielu lat i zna ten klub od podszewki.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze