Advertisement
Menu
/ Marca

Mourinho: Na 100% chcę trenować Real Madryt

Obszerny wywiad z "nowym trenerem Realu Madryt?"

Jest pan świadom tego, że w przypadku wygrania sobotniego finału Ligi Mistrzów stanie się pan legendą Interu?
Inter to szczególny klub. Przeszedł przez wiele ciężkich lat, w ciągu których inwestowano wielkie pieniądze, ale nie przynosiły one spodziewanych efektów. Klub, kibice i piłkarze od dawna czekają na triumf w Lidze Mistrzów. Teraz mamy finał, do którego prowadziła bardzo wyboista droga. Musieliśmy się zmierzyć cztery razy z obecnym mistrzem, mieliśmy ciężki pojedynek z Chelsea, a ponadto rewanże graliśmy na wyjazdach. Zdobycie Scudetto, Pucharu Włoch i zajście do finału Ligi Mistrzów już jest czymś wielkim. Inter przeżywa magiczne chwile. Klub wkroczył w tym sezonie w inny wymiar i jego przyszłość będzie od teraz zupełnie inna. I nie ma tutaj znaczenia, czy Mourinho pozostanie czy też nie. Gdy odejdę, Inter w dalszym ciągu będzie wygrywał.

Pańska drużyna jest pełna zawodników, którzy byli niechciani w swoich pozostałych klubach. Jak można wyjaśnić ten sukces?
Klub wykonał wielką pracę. To nie tylko zasługa Mourinho. Wraz z Brancą i Orialim tworzymy świetną ekipę. Oczywiście, że istniało ryzyko, że to się nam nie uda, ale wszystko potoczyło się inaczej. Na początku chciałem sprowadzić Lamparda i Carvalho, ale byli nie na sprzedaż. Ponadto myślałem, że Eto’o, Sneijder i Lucio nie są na rynku, dlatego nie będzie się dało ich kupić. Szybko udało się nam zaklepać transfery Motty i Milito, którzy grali w mniejszych, potrzebujących pieniędzy klubach. Byli nasi już w kwietniu. Wiedziałem, jakiego piłkarza potrzebuję, dlatego bacznie śledziłem rynek. Gdy Kaká przeszedł do Realu Madryt, uznałem, że sprowadzenie tego „malucha”, którym byłem wręcz zafascynowany, stanie się możliwe. Gdy Ibra powiedział mi podczas okresu przygotowawczego, że chce odejść do Barcelony, dostrzegłem możliwość wyjęcia Eto’o. To samo stało się z Lucio w Bayernie. Odrzucony po odrzuconym i udało się nam stworzyć coś wyjątkowego. Sześciu nowych zawodników z miejsca wskoczyło do pierwszego składu i udało się nam odnieść wielki sukces.

Czy wymiana Ibry na Eto’o była pierwszym golem strzelonym Barçy?
Dany zawodnik może być wielkim piłkarzem dla jednej drużyny, a dla drugiej już nie. Dlatego najważniejsze przy wyborze zawodnika jest to, co chcemy z nim zrobić. Ibra był w Interze niesamowity. Zdobywał mistrzostwa z nami, z Juve i Barceloną. Nie sądzę, aby miał za sobą jakiś słaby sezon w Barçy. To nie jest po prostu idealny piłkarz do kultury tego zespołu. Musi ciężej pracować, a w przyszłym sezonie na pewno lepiej sobie poradzi. Eto’o, Milito i Sneijder to piłkarze wręcz stworzeni do Interu. Wesley przyszedł tutaj w środę i już w najbliższy weekend zagrał w derbach Mediolanu. Było to możliwe dzięki temu, że już wcześniej mieliśmy odpowiednie fundamenty. Potrzebny był nam po prostu jeden kawałek, który trzeba było dopasować. Z Samuelem było tak samo. To piłkarz idealnie pasujący do naszego systemu. To jest właśnie filozofia tej drużyny.

W Barcelonie nie są zadowoleni z Ibry...
To są piłkarze o innej osobowości. Eto’o ma nieprawdopodobną pokorę. Czy w Barcelonie był innym człowiekiem? Nie wiem. Czy to Mourinho go zmienił? Nie wiem. Wiem tylko tyle, że to piłkarz o wielkiej pokorze. Potrafi podejść z szacunkiem do rywala. Nie uważa się za jakiegoś fenomenalnego zawodnika. Codziennie ciężko pracuje, dba o siebie, jest ambitny i robi to, co powie mu trener. Jest nieprawdopodobny. Ibra natomiast powiedział mi, że chce odejść do Barçy, aby zdobyć Złotą Piłkę i zostać najlepszym na świecie. Jednak nie jest łatwo być najlepszym w drużynie, w której grają Messi, Xavi czy Iniesta. To nie było to, czego się spodziewał. Z drugiej strony Eto’o odnalazł tutaj dokładnie to, czego potrzebował. Drużynę pełną ambicji i marzeń, ale jednocześnie pokorną. Ten Inter jest niczym rodzina, a Eto’o czuje się tutaj kimś ważnym. On chciał w dalszym ciągu wygrywać, a ja mu obiecałem, że jeśli będzie grał w mojej drużynie, to ma to zagwarantowane.

Jak wyglądał pojedynek z Barceloną?
Mecz, jaki rozegraliśmy na San Siro, zaskoczył Barcelonę. Nie spodziewali się, że ktoś ośmieli się z nimi tak zagrać. Na przestrzeni ostatnich dwóch lat nikt nie potrafił znokautować tego zespołu. To była niespodzianka. Oni chcieli narzucić nam wysoki pressing w środku pola, ale piłki tam nie było, ponieważ przerzucaliśmy ją od razu do ataku. W ofensywie natomiast spisaliśmy się wyśmienicie. W kwestii pojedynku z Barceloną nie można mówić tylko o rewanżu. Ten pierwszy mecz był tym prawdziwym i najważniejszym. To, co zaprezentowaliśmy na Camp Nou, jest tam dosyć częstym obrazkiem. Jednak znokautować Barcelony w pierwszym meczu nikt nie potrafił. Na tym właśnie polega różnica.

Ponadto Inter grał w osłabieniu.
Broniliśmy się tylko i wyłącznie dlatego, że w Mediolanie wygraliśmy. W pierwszym meczu mogło być spokojnie 5:2, ale oni mówią tylko o rewanżu, ponieważ ktoś nieprzeciętnie mądry chce narzucić innym swoją własną ideologię i filozofię. Bardzo łatwo jest narzucić innym taką wersję, która oczyści twój wizerunek. I teraz cały czas mówią o tym, że Inter postawił w Barcelonie autobus. Nie, nie postawiliśmy autobusu - postawiliśmy Airbusa 340 z rozpostartymi skrzydłami. Pytanie brzmi - dlaczego? Ponieważ w pierwszym meczu wygraliśmy 3:1, grając Mottą, Sneijderem, Pandevem, Eto’o i Milito. Gdy zdjąłem Pandeva, wpuściłem w jego miejsce Balotelliego. To właśnie w tym pierwszym spotkaniu Inter wygrał dwumecz i pozostawił Barcelonę bezbronną.

Jednak Pep nie potrafi tego przeboleć.
Tak samo, jak ja nie potrafię przeboleć tego, że w meczu grupowym w Barcelonie niczego nie zaprezentowaliśmy i przegraliśmy 0:2. Po spotkaniu udałem się na konferencję prasową i nie pozostało mi nic innego, jak pogratulować i przyznać, że byli lepsi. To była najłatwiejsza konferencja prasowa w całej mojej karierze. Drużyna świadkiem, że w rewanżu na Camp Nou wymagałem od piłkarzy tego samego, co w pierwszym meczu. Chcieliśmy wytrwać pierwszych 10 minut ducha wielkiej remontady, a później przejść do ataku. Na rozgrzewce kontuzji doznał jednak Pandev, a po 20 minutach czerwoną kartkę ujrzał Motta. Widowisko? Widowiskiem jest to, że Inter awansował do finału.

Co pan zawdzięcza Van Gaalowi?
Możliwość pracy z nim przez trzy lata w tak wielkim klubie, jakim jest Barcelona. Jednak wiele mnie to kosztowało. Pracowałem jak wół. Wyjeżdżałem oglądać w akcji naszych najbliższych rywali, przygotowywałem niezbędne analizy, rozmawiałem, trenowałem... Zapłaciłem za to wszystko wielką pracą i potem. Van Gaal to wielki trener, a wobec mnie zawsze był szczery. Ponadto był bardzo ważny w kilku najważniejszych etapach mojej kariery. Pamiętałem, że miałem okazję zostać drugim trenerem w Benfice. Jednak nie puścił mnie. Powiedział mi, że jeśli to byłaby propozycja objęcia funkcji pierwszego trenera, to by mnie puścił. Ale nie na drugiego. Powiedział, że byłbym lepszy od jakiegokolwiek ich wyboru. Był wobec mnie fantastyczny i za to mu dziękuję. Jego wizerunek zewnętrzny nie ma nic wspólnego z jego osobą.

Tak samo jest z panem?
Tak.

W sobotę wygra mistrz czy uczeń?
Nie jestem jego uczniem. Znam Van Gaala jako trenera, ale on mnie z tej strony nie zna. Zna Mourinho tylko jako asystenta. A to jest ogromna różnica.

Co się stało z Realem Madryt?
Nie wiem. Ja jestem na bieżąco z futbolem z kraju, w którym obecnie pracuję. Jeśli o tej samej porze odbyłyby się mecze Real Madryt - Barça, River - Boca i Atalanta - Bolonia, to wybrałbym ten ostatni. Dopiero później, jakbym miał czas, obejrzałbym Real Madryt, Barcelonę, Manchester, Bayern i inne wielkie europejskie kluby. Nie znam zbyt dobrze Realu Madryt od środka. Mogę sobie tylko wyobrazić, jakie są marzenia zawodnika czy kibica Realu Madryt - być najlepszym i zdobywać tytuły. Jeśli czegoś ci brakuje, to nie jesteś szczęśliwy. Real Madryt w tym sezonie niczego nie zdobył, dlatego są zapewne nieusatysfakcjonowani.

Sukces w futbolu zapewnia praca zespołowa czy forma indywidualna?
Ja jestem za zespołem. Sukcesy indywidualne nie za bardzo mnie interesują. Zawodnicy, którzy rozumieją, że to zespół jest najważniejszy, mają ze mną bardzo dobrze i ostatecznie są zadowoleni ze wspólnej pracy. Gdy jakiś zespół odpowiednio funkcjonuje, to zawodnicy w nim grający również. Ten sezon w wykonaniu Sneijdera był wspaniały. Poprzedni już nie. Różnica polega na tym, że drużyna, w jakiej w tym sezonie występował, również była wspaniała. Na pierwszym treningu zawsze powtarzam moim podopiecznym, że muszą zrozumieć, iż to zespół jest najważniejszy. Gdy ktoś uważa inaczej i twierdzi, że jest ważniejszy od zespołu, to czekają go ze mną katorgi.

Co pan sądzi o Realu Madryt jako o klubie historycznym?
To klub, który sprawia, że gdy do niego przychodzisz, to niezależnie od tego, jak wielkim piłkarzem czy trenerem jesteś, czujesz się mały. Jeśli Beckham, Figo, Kaká czy Ronaldo porównają się do historii Realu Madryt, poczują się malutcy.

Potrafi pan normalnie pracować z dyrektorem sportowym?
Zapytajcie Branki. Nasza współpraca była wspaniała. W każdym klubie wewnętrzna struktura jest inna i w każdej czułem się bardzo dobrze. W Chelsea zajmowałem się sekcją sportową, a Kenyon ekonomiczną. Nie było żadnych problemów. W Interze to Branca jest dyrektorem sportowym. Oriali jest odpowiedzialny za rynek transferowy, a ja jako trener nie mam z tym żadnego problemu. Najważniejsze jest to, aby wiedzieć, kto jest kim i za co odpowiada.

Ma pan łatkę trenera defensywnego. Czy to sprawiedliwe?
Barcelonie strzeliliśmy trzy bramki, a mogło być ich cztery czy pięć. W meczu z Chelsea na Stamford Bridge rozegraliśmy wielkie spotkanie, mając w składzie pięciu atakujących. Dopiero na Camp Nou postawiliśmy Airbusa, ale futbol polega na równowadze. Jeśli chcesz zostać mistrzem, musisz to zrozumieć. Moje ekipy praktykują wyważony futbol - strzelają bramki, grają w piłkę, są agresywne i nikogo się nie boją. Są przygotowane na wielką rywalizację.

W Hiszpanii panuje taka opinia, że jeśli nie grasz jak Barcelona, to nie potrafisz grać w piłkę. Zgadza się pan z tym?
To jest zupełnie inna historia. To kwestia kultury, na którą nie mają wpływu trenerzy. Rijkaard nie praktykuje w Galatasaray takiego samego futbolu jak w Barcelonie. Jeśli Guardiola odszedłby do Anglii lub Włoch, to również nie stawiałby na taką grę, jak w Barcelonie. Tutaj wszystko zależy od zawodników, jakich masz do dyspozycji. Ze szkółki Barcelony są Xavi, Iniesta, Arteta, Cesc i wszyscy grają tak samo. To szkółka, która stawia na taki sam futbol od czasów Cruyffa. W Interze jest inaczej - ten klub zaczyna budować swoją nową historię na bazie zwycięstw. Każdy ma swoje gusta. To tak samo, jakby zapytać, czy wolisz Ferrari czy Aston Martina. Wybierasz jedno, ale to nie oznacza, że drugie uważasz automatycznie za gówno. To są różne style futbolu. Kopia zawsze jest gorsza od oryginału. Trzeba odkryć coś nowego.

Czy od przyszłego sezonu będzie pan trenerem Realu Madryt?
Nie wiem. Uważam jedynie, że trener lub piłkarz, który nigdy nie pracował w Realu Madryt, ma ogromną lukę w swojej karierze. Tak, jestem pewny na 100%, że chcę trenować Real Madryt. Jednak czy to będzie teraz czy później - nie mogę powiedzieć.

Zatem po tym sezonie na pewno odejdzie pan z Interu?
Moimi jedynymi opcjami są Real Madryt i Inter. Jeśli coś zdołałoby mnie wyciągnąć z Interu po dwóch latach wspaniałej pracy, to dokonałby tego tylko i wyłącznie Real Madryt. A jeśli odejdę, to odejdę ze spokojem, mając świadomość, ze odmieniłem ten klub.

Która reprezentacja jest według pana faworytem na Mundialu?
Na razie chcę wakacji. Po finale Ligi Mistrzów popracuję jeszcze tydzień, by zaplanować całe przygotowania i wtedy wyjeżdżam. Co do Mundialu, to trudno jest wskazać faworyta. Hiszpana gra świetnie. Podobnie, jak Argentyna, Anglia czy Brazylia. Portugalia ma dobrą drużynę z Cristiano Ronaldo, ale nie taką, by wygrać Mundial. Nawet z Cristiano biegającym 1000 km/h nie mają szans.

Jeśli miałby pan postawić, to na kogo?
Nie obstawiam, ale chciałbym, żeby wygrał jakiś piłkarz, którego trenuję lub trenowałem.

Pańską uwagę przykuła liczba piłkarzy, którzy nie pojadą na Mundial?
Selekcjonerów bardziej obchodzi profil grupy zawodników. I z tego powodu nie powołują niektórych piłkarzy, chociaż ci są świetni. Dzisiaj selekcja to inna sprawa. Trzeba mieć podstawę w postaci 12 czy 13 piłkarzy, którzy zostaną uzupełnienie ludźmi, którzy mogą wnieść coś do grupy i poradzić sobie z potrzebami turnieju. Na przykład Ronaldinho to nie jest gracz na ławkę. I dlatego Dunga go nie powołał. W tego typu turniejach, gdzie przebywa się ze sobą prawie dwa miesiące, profil ludzki jest bardzo ważny.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!