Przed meczem w Kantabrii
Niedziela, godzina 19:00
Niejednego zapewne kibica męczy przeświadczenie, że mimo kilku tygodni do zakończenia rozgrywek sezonu 2009/2010 Primera División, losy mistrzostwa rozstrzygną się za siedem dni. Przed tym jednak czeka Królewskich mecz, który może zadecydować o losach tegorocznego mistrzostwa już teraz. Największym błędem piłkarzy Realu Madryt w starciu z Racingiem Santander będzie zlekceważenie niedzielnego rywala.
W takich momentach wyświechtane frazesy o tym, że właśnie z takimi oponentami i w takich meczach wygrywa się lub przegrywa walkę o mistrzostwo nabierają jakiejś magicznej mocy. Na tym etapie rozgrywek nie trudno o wypowiedzi w takim tonie. Ale powodów do zmartwień kibice Los Blancos naprawdę nie mają. Racing Santander mógł poszczycić się na przestrzeni ostatnich miesięcy etykietą solidnego, ligowego średniaka. Dziś to określenie nie jest najbardziej odpowiednie, bowiem klub Francisco Perní całkiem szybko i niespodziewanie zawitał w rejony strefy spadkowej.
Właściwie można powiedzieć, iż problemy zaczęły się wraz ze startem rozgrywek, a jedyny dobry okres, w którym podopieczni Miguela Ángela Portugala czuli się naprawdę bezpieczni, to końcówka starego i początek nowego roku, kiedy to Los Verdiblancos zajmowali miejsca 14-11, a wizytówką tamtej zwyżki formy było styczniowe, wyjazdowe zwycięstwo nad Sevillą i recital Canalesa. Obecnie jest nieco, a może i dużo gorzej, bowiem siedemnaste miejsce i przewaga sześciu punktów nad osiemnastym CD Tenerife nie napawa optymizmem. Obrazu goryczy dopełnia fakt, iż najlepszym strzelcem zespołu z Kantabrii pozostaje nadal młodziutki Sergio Canales.
Jeszcze korzystniej na rzecz Realu Madryt przedstawia się statystyka ostatnich spotkań z Racingiem. Sezon 2007/2008 to dwa zwycięstwa - 3:1 i 2:0. Sezon 2008/2009 to także dwie wygrane - tym razem dwukrotnie stosunkiem 2:0. W tym sezonie Real Madryt był wyjątkowo skromny, na Santiago Bernabéu zwyciężając tylko jedną bramką (a mogło być różnie; nieuznany gol Canalesa...). Jak widać, Kantabryjczycy jakąś zaporą nie do przejścia - nawet na własnym boisku - nie są. Inna sprawa, że do powrotu na pozycję lidera przed Gran Derbi potrzebne jest nam zwycięstwo co najmniej dwoma golami (Blaugrana rozprawiła się z Baskami z Bilbao 4:1).
Ale mamy kim tego dokonać. Do składu powracają Karim Benzema i Lassana Diarra, w podróży do Santanderu uczestniczyli także Ezequiel Garay i Guti. Cristiano Ronaldo i Gonzalo Higuaín to w tym momencie okazy zdrowia. Absencja wykartkowanych Sergio Ramosa i Xabiego Alonso nie powinna być odczuwalna. Przypuszczalny skład, jaki wystawi w tym spotkaniu Manuel Pellegrini prezentuje się następująco: w bramce Iker Casillas, blok defensywny utworzą Arbeloa, Albiol, Garay i Marcelo. W pomocy wystąpić mają: Lass, Gago, Granero oraz Rafael van der Vaart. Co do pary napastników nie ma żadnych wątpliwości.
Kim postara się postraszyć Ángel Portugal? Przede wszystkim już, ale jeszcze nie Królewskim Canalesem oraz Kongijczykiem Mohamedem Tchité jako najbardziej ofensywnymi zawodnikami. Na bokach towarzyszyć tej dwójce mają ex-madridista Munitis oraz Óscar Serrano.
Spotkanie trzeba wygrać, a do Madrytu powrócić jako lider bez kontuzji. Łatwiej napisać, trudniej zrobić. No, ale kto, jak nie Ty, Madrycie?
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze