Prosto z Madrytu: Zdobyć podpisy piłkarzy
Relacja spod Valdebebas
Piłkarze Realu Madryt trenują na co dzień w miasteczku sportowym Valdebebas. Kompleks położony jest poza miastem, niedaleko lotniska Barajas. Nietrudno jednak tam dotrzeć. Wystarczy pojechać linią metra na stację Campo de las Naciones. Stamtąd to już jedynie 15-20 minut piechotą.
Kiedy już dotrzemy do Valdebebas przed naszymi oczami rozpościera się bardzo dobrze strzeżony obiekt. Ochroniarz (a w sumie ochroniarka, w dodatku bardzo ładna) strzeże wejścia na teren miasteczka. Wstęp mają jednie piłkarze, których nie trudno rozpoznać (samochody marki Audi, bądź Porsche w przypadku Ronaldo i Ramosa), działacze, członkowie sztabu szkoleniowego, dziennikarze, którzy okażą akredytację oraz kibice, posiadający carnet madridista. Każdy inny zostanie zatrzymany i nie ma szans na wejście.
Kibicom, którzy nie są dziennikarzami, ani nie posiadają carnetu madridista pozostaje nic innego, jak cierpliwie czekać pod bramą na swoich ulubieńców. W poniedziałek trening zaplanowano na 10:30. Liczba kibiców dopisała, bowiem stawiło się około pięćdziesięciu madridistas.
Godzinę przed treningiem pojawiają się pierwsi piłkarze oraz trener. Jako ostatni z trenujących zawodników stawia się José María Gutiérrez. „Na ostatnią chwilę” pojawia się Royston Drenthe.
Minuty pod Valdebebas mijają bardzo wolno, aż do momentu, kiedy wyjeżdżają pierwsi piłkarze. Nie zwracając najmniejszej uwagi na kibiców, miasteczko opuszczają Xabi Alonso, Guti (wyjechał jako drugi), Van der Vaart. Brakiem czasu usprawiedliwia się Benzema i Casillas. Jako pierwszy zatrzymuje się Esteban Granero. Z mniejszym entuzjazmem czynią podobnie Gago, Higuaín i Metzelder. Bardzo cieszy postawa Pepego, który z uśmiechem na twarzy rozdaje autografy i pozuje do zdjęć. Na widok polskich kibiców zatrzymuje się również Jerzy Dudek. Kilku graczy (Garay, Drenthe, Arbeloa) „ulatnia się”, wykorzystując zainteresowanie innymi zawodnikami. Rozmową przez telefon i brakiem czasu („No time, sorry”) usprawiedliwiają się Raúl Albiol i Mahamadou Diarra. Jako ostatni pojawia się pod bramą Sergio Ramos. Czwarty kapitan, niejako zmuszony, decyduje się zatrzymać.
Kibice czekali przede wszystkim na Cristiano Ronaldo. Portugalczyk jednak rozczarował fanów, wyjeżdżając z Valdebebas za osobistą ochroną. Po odjeździe Cristiano, mniej więcej połowa czekających kibiców udała się do domu. Mimo to fani powinni być jak najbardziej zadowoleni.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze