Liga ACB: Jednym punktem z Gran Canarią
Udana rozgrzewka przed <i>Gran Derbi</i>
Choć w głowach Barcelona, rzeczywistość wymusiła spotkanie z Gran Canaria 2014. Koszykarze Realu Madryt wygrali z nieźle grającymi Wyspiarzami minimalnie, jednym punktem (74:73), lecz mogą już w pełni skupić się na tym, co czeka ich w nadchodzącym tygodniu.
Na starcie Królewscy przodowali dzięki twardej obronie, wyraźnie męczącej rywali i utrudniającej im nawet oddanie rzutu. Zespół zdawał się trzymać zaleceń Ettorego Messiny, lecz po pierwszych minutach drużyna przegrywała 2:8.
Wielu zarzucało Realowi Madryt na przestrzeni sezonu problemy z koncentracją i było to częściowo widoczne podczas meczu z Gran Canarią. Goście tymczasem wyszli na parkiet wielce zmotywowani, gotowi udowodnić, że zasługują na play offy i nawet faworyzowany skład, zbudowany z myślą o największych trofeach, nie jest w stanie im przeszkodzić.
Pierwszą kwartę zakończyli na swoją korzyść, jednakże kiedy tylko na ławkę rezerwowych zajrzał włoski szkoleniowiec Los Blancos, ci odjęli prowadzenie w ciągu kilkudziesięciu sekund, puszczając w niepamięć kiepski początek.
Wśród zawodników w pomarańczowych koszulkach wyróżniała się dwójka Jaycee Carroll i Tomás Bellas, grająca niezwykle odważnie po obu stronach boiska. Pierwszy z wymienionych całkowicie zdominował obszar za obwodem, trafiając tego wieczoru sześć trójek, a w sumie gromadząc aż trzydzieści punktów.
Żaden z gospodarzy nie potrafił go powstrzymać, ale pojawiła się alternatywa – Ante Tomić. Młody podkoszowy, wciąż będący na etapie zgrywania się z nową ekipą i korzystania z każdej nadarzającej się okazji do zbierania cennego doświadczenia, zagrał bardzo pewnie i skutecznie. Uzbierał dziewiętnaście punktów, sześć zbiórek i cztery asysty, pozostawiając w tyle Dariusza Ławrynowicza i Felipe Reyesa.
Cóż by to był jednak za mecz, gdyby nie pojawił się w nim epizod, kiedy drużyna potrzebowała zrywu, który gwarantuje zazwyczaj wejście Sergio Llulla. Ulubieniec madryckiej publiczności pomógł w utrzymaniu prowadzenia, choć mało brakowało, a jego starania poszłyby na marne. W ekipie Messiny znów pojawiła się dekoncentracja i zdenerwowanie, co popchnęło Gran Canarię do odrobienia strat. Niemalże się im to udało i tylko szczęście w końcowych sekundach uratowało miejscowych przed porażką.
Koszykarze Realu Madryt wspięli się na drugie miejsce ligowej tabeli, jednak nadal nie potrafią przekonać swoją grą większości kibiców. Kolejna ku temu okazja już we wtorek, w euroligowym starciu z Barçą.
74 – Real Madryt (21+24+18+11): Prigioni (7), Kaukėnas (-), Jarič (8), Garbajosa (-), Tomić (19) – Hansen (4), Ławrynowicz (4), Reyes (8), Veličković (9), Llull (10), Bullock (3), Vidal (2).
73 – Gran Canaria 2014 (22+18+14+19): Fisher (2), Augustine (2), Norris (6), Carroll (30), McDonald (8) – Alvarado (-), Savané (14), Bellas (11), Moran (-), Dašić (-), Sanders (-).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze