Liga ACB: Styczeń miesiącem zwycięstw
Tym razem koszykarze wygrali z Unicają
Pojedynki Realu Madryt z Unicają do grona klasów koszykarskiej ligi hiszpańskiej być może zaliczyć nie wypada, lecz nie oznacza to, że mecze te nie przynoszą żadnych emocji (wszak drużyna z Málagi należy do europejskiej czołówki). Historia spotkań, w większości zaciętych, prezentuje się korzystniej dla Królewskich, co nie uległo zmianie po minionej kolejce – Real Madryt zwyciężył 84:67.
Gospodarze meczu z pewnością zdawali sobie sprawę, że jeżeli jest ktoś, kogo z ekipy przyjezdnej mieliby się obawiać szczególnie, to tym kimś jest Juan Dixon. Świeżutki nabytek Unicajy (kontrakt podpisał dwa tygodnie temu) już od debiutu notuje przyzwoite statystyki, momentalnie obejmując rolę lidera zespołu. Nie inaczej było i w Palacio Vistalegre, gdzie stan punktowy gości w dużej mierze zależał od jego dyspozycji.
Grę Królewskich prowadził Marko Jarič, wszechstronny jak zawsze. Mimo iż częściej na rozegraniu gościli Pablo Prigioni i Sergio Llull, doświadczony Serb często przejmował piłkę, uspokajając grę i szukając możliwie najlepszego wyjścia. Jakby za mało udzielał się w życiu ofensywnym drużyny, do przerwy zaliczył także cztery przechwyty.
Los Blancos już na początku uformowali bezpieczną, dziesięciopunktową przewagę i ściśle się jej trzymali, nie dopuszczając rywali do głosu. W drugiej kwarcie, mimo wciąż korzystnego wyniku, Ettore Messina musiał nieco podnieść głos na swoich podopiecznych, gdyż popełniali szkolne błędy, w niezwykle głupi sposób tracąc piłkę.
Kilka podobnych akcji wydarzyło się w trzeciej części spotkania, przez co Andaluzyjczycy, niepostrzeżenie, odrobili sześć punktów, tracąc już tylko cztery (44:40). Zabójcze okazywały się kontry Unicajy, a udany okres gry zaliczył Joel Freeland, pragnący za wszelką cenę zerwać madrycką obręcz. Właśnie po jednym z jego wsadów goście tracili już tylko punkt (50:49), chwilę później przekształcając wynik w prowadzenie (50:51).
Kibice, którzy poświęcili niedzielne popołudnie na wycieczkę do Vistalegre, byli wyraźnie niezadowoleni, bo ani mecz nie był zbytnio fascynujący, ani ich drużyna nie była pewna zwycięstwa. Na poprawę ich humorów Real Madryt miał dziesięć minut.
Długo nie zwlekał i już w pierwszych 180 sekundach niemal przywrócili rezultat sprzed trzeciej kwarty (60:51). Po raz kolejny jednak granica ta, oscylująca w okolicach dziesięciu punktów, okazała się dla Królewskich nie do przejścia. Przy pressingu przeciwników tracili oni piłkę już na własnej połowie, nie mogąc podwyższyć prowadzenia.
Z czasem, mocniejsza obrona gości gdzieś się ulotniła, podobnie jak ich zaangażowanie i motywacja, co pozwoliło na okazalszą przewagę, jak i pewne, pod względem wyniku, zwycięstwo – bodaj pierwsze, które z trybun Palacio Vistalegre miała możliwość obejrzeć Adriana Lima, żona Marka Jaricia.
Louis Bullock także śledził to spotkanie z poziomu kibica, z powodu urazu palca wskazującego prawej dłoni.
84 – Real Madryt (22+15+13+34): Prigioni (8), Garbajosa (4), Jarič (9), Veličković (18), Ławrynowicz (10) – Kaukėnas (14), Llull (10), Tomić (2), Reyes (7), Vidal (2).
67 – Unicaja (16+13+22+16): Cook (3), Printezis (6), Jiménez (7), Dixon (13), Archibald (14) – Rodríguez (5), Freire (2), Dowdell (2), Welsch (2), Rubio (-), Freeland (13).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze