Euroliga: Zwycięstwo na początek Top 16
Real Madryt 77:70 Efes Pilsen
Losy spotkania ważyły się do samego końca, co tylko utwierdziło w przekonaniu, że każda drużyna ma na tym etapie rozgrywek chrapkę na jak najlepsze wyniki. Ostatecznie Real Madryt zdołał pokonać Efes Pilsen (77:70), prowadzony przez Charlesa Smitha, dobrze znanego kibicom z Palacio Vistalegre.
Pamiętacie go jeszcze? A Kerema Tunçeriego i Igora Rakočevicia? Każdy z nich miał okazję gry w białej koszulce Realu Madryt i wydaje się, że etap ten powinni wspominać bardzo dobrze. Cała trójka zadomowiła się w obecnym sezonie w Stambule, a w walce o ćwierćfinał Euroligi będą musieli przeciwstawić się byłemu klubowi.
Co ciekawe, aż dziewięciu zawodników Efesu ma za sobą doświadczenia w ACB. Nie wiadomo, czy wpłynęło to na ich grę przeciwko drużynie Ettorego Messiny, jednak z początku potrafili postawić gospodarzom swoje warunki. Wytykali rywalom błędy w obronie, zbierali większość piłek i prowadzili, w drugiej kwarcie już nawet dziewięcioma punktami (22:13).
W tym momencie dodatkowe pokłady motywacji znalazło kilku koszykarzy Realu Madryt, wśród nich Dariusz Ławrynowicz, na którym oparł się proces odrabiania – skuteczny, warto dodać. Co prawda przed przerwą nie udało się jeszcze dogonić przeciwnika (30:33), ale po niej rywalizacja o prowadzenie rozpoczęła się na dobre.
W ciągu kilku minut narodziło się bardzo dobre widowisko, rozgrywane wedle zasady „punkt za punkt”. Szybka gra rozluźniła szyki obronne obu drużyn, co sprzyjało dobrym okazjom na zdobycie kosza. Nie było miejsca na rozkojarzenie, brak zdecydowania, spowolnienie akcji. Koszykarze wiedzieli, o co walczą. Nikt nie odstawiał już ręki.
Przez większość trzeciej kwarty różnica, dzieląca oba zespoły, balansowała na granicy jednego do trzech punktów, na korzyść Królewskich. Sytuacja zmieniła się na początku finałowej części, kiedy dwukrotnie, z rzędu, za trzy trafił Charles Smith, a następnie bezlitośnie zablokował Sergio Llulla, przy próbie rzutu z dystansu właśnie. Sytuacja rodem z finału Pucharu ULEB z 2007 roku, kiedy to Amerykanin rozszalał się zza linii 6,25 metra. Wtedy jednak reprezentował barwy Los Blancos.
Stopień skoncentrowania zawodników Realu Madryt znacznie się obniżył, z czego skorzystał nie kto inny, a Smith, zaliczając dwa przechwyty. Wystarczyły jednak dwie dynamiczne akcje Marka Jaricia i Llulla, aby La Arańa załapał przewinienia numer cztery i pięć, eliminujące go z dalszej gry.
Na pierwszy plan momentalnie wskoczył Llull. Najpierw skutecznie zakończył odważną, indywidualną akcję, po chwili blokując rywala przy rzucie za trzy. Przy siedmiu punktach straty (77:70), Efes się poddał.
Nie po raz pierwszy były madridista daje się we znaki drużynie Realu Madryt i nie po raz pierwszy o zwycięstwie decydują szczegóły. Koszykarze Messiny pokazali jednak sporo ambicji i walkę do upadłego, aby tylko rozpocząć drugi etap rozgrywek od wygranej i poczynić pierwszy krok ku ćwierćfinałom. Udało się.
77 – Real Madryt (13+17+26+21): Prigioni (7), Jarič (9), Kaukėnas (11), Veličković (6), Ławrynowicz (11) – Bullock (12), Reyes (9), Vidal (-), Garbajosa (6), Llull (6).
70 – Efes Pilsen (19+14+20+17): Arslan (6), Smith (18), Thorton (14), Peker (6), Kasun (8) – Popović (1), Kuqo (6), Shumpert (8), Tunçeri (3), Rakočević (-), Santiago (-).
- Skrót spotkania (Euroleague.tv, ACB)
- Statystyki
- Tabela grupy F
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze