Advertisement
Menu
/ guardian.co.uk

Jak rozwinie się taktyka w najbliższych latach?

Felieton Jonathana Wilsona

Jonathan Wilson jest felietonistą brytyjskiego The Guardian i autorem książek o futbolu.

--------------

Niełatwo jest przewidzieć przyszłość i to prawdopodobnie dlatego większość przepowiedni kończy się na totalitarnym koszmarze i zagładzie życia na ziemi. W przypadku piłki nożnej nie jest to aż tak skomplikowane.

Zasady futbolu zostały spisane 146 lat temu. Można więc przyjąć w miarę bezpieczne założenie - czas rewolucyjnych zmian już za nami, a rozwój w futbolowej taktyce będzie stopniowy, nie gwałtowny.

Wielkie rewolucyjne zmiany w piłce nożnej - przejście z systemu 2-3-5 na system W-M, catenaccio, rozwój linii defensywy złożonej z czterech piłkarzy, futbol totalny - zaistniały albo w odpowiedzi na zmiany w przepisach, albo powstały w krajach, które nie miały wcześniej wielkich futbolowych tradycji. Dzięki temu kraje te nie były zamknięte w obrębie "sztywnej myśli szkoleniowej", szukały własnych rozwiązań. Teraz, w czasie dominacji telewizji i Internetu, tak odciętych od świata krajów praktycznie nie ma, nigdzie nie powstaną taktyczne "dziwactwa" zmieniające futbol.

Jeżeli jakaś rewolucja nastąpi, przyjdzie z innej dyscypliny sportowej, a przynajmniej z kraju, gdzie inna niż piłka nożna dyscyplina sportowa dominuje.

Ewentualna możliwość rewolucyjnych zmian.
Dziwi mnie zawsze rozgardiasz w amerykańskich i japońskich artykułach o futbolu. Nie mam na myśli płaszczyzny językowej, a samo myślenie o piłce nożnej. Europejczycy traktuję piłkę jako całość, continuum, Amerykanie i Azjaci jako serię oddzielnych przypadków. W japońskich gazetach roi się od skomplikowanych diagramów i wykresów, które może i wyglądają dobrze, ale czy oddają, to, co w danym meczu było najważniejsze? Wątpię. Amerykańscy komentatorzy narzekają z kolei na piłkę jako sport, który nie poddaje się tak chętnie statystycznym analizom, jak ich futbol czy koszykówka.

Gdy napisałem książkę o historii i ewolucji taktyki w piłce nożnej, jedna z najdziwniejszych uwag przyszła właśnie ze Stanów - "140 lat historii taktyki i nie wymyślono nic bardziej skomplikowanego niż przesuwanie zawodników a to trochę do przodu, a to trochę do tyłu?" Następnie czytelnik zastanawiał się, jaki wpływ na futbol europejski mieliby amerykańscy trenerzy od ataku i obrony w futbolu amerykańskim. Uważam, że anarchiczna natura piłki nożnej, brak stałych, jak w futbolu amerykańskim, etapów spotkania, które mogłyby być do znudzenia powtarzane i ćwiczone, wskazuje na niewielki pożytek z ustalonych przed meczem, dokładnych, rozpracowanych co do każdego ruchu każdego zawodnika taktycznych zagrywek.

A jednak... nie jestem całkowicie tego pewien. Może taka współpraca przyniosłaby coś nowego, coś istotnego, coś, co obecnie jest nie do wymyślenia?

A na przykład taka Korea Północna, oddzielona od świata tak mocno, że mocniej już się nie da. Może właśnie skorzysta z tej izolacji i stworzy coś nowego? W końcu ten zespół grał w części meczów w eliminacjach do Mistrzostw Świata systemem 3-3-3-1. Może nie jest to ustawienie na miarę rewolucji, ale na pewno jest niezwykłe. Z drugiej strony izolacja ma swe minusy - wystawia bezbronną ofiarę na pożarcie myśliwym, przed którymi świat nauczył się już bronić. Tak było w przypadku Argentyny na Mistrzostwach Świata w 1958 roku. Kraj, odcięty od świata za prezydentury Peróna, kompletnie poległ na szwedzkim Mundialu.

Przykład samolotu.
Bez względu na to, czy rewolucja będzie czy nie, ewolucja będzie postępować. W połowie lat sześćdziesiątych Dynamo Kijów przeszło na ustawienie 4-4-2. (Niewiele później tę samą zmianę przeszła reprezentacja Anglii Alfa Ramseya.) Trener kijowian, Wiktor Masłow powiedział wtedy: "Piłka nożna jest jak samolot. Im większa szybkość, tym większy opór powietrza. Dlatego przód musi być bardziej opływowy."

Masłow miał sporo racji. W Anglii prawie każdy zespół gra obecnie systemem 4-4-2 lub 4-4-1-1. Reprezentacja Hiszpanii gra jednym napastnikiem w systemie 4-2-3-1, chociaż to ustawienie było akurat długo w futbolu nieobecne. W Barcelonie i w Arsenalu mają swoje sposoby, które zawsze lekko modyfikują - po bokach dwóch atakujących szeroko zawodników, drugi napastnik cofnięty aż do roli rozgrywającego w systemie 4-3-3.

Co fascynuje w systemie Barcelony? Jej droga do systemu 4-3-3 była zupełnie inna niż droga do systemu 4-3-3, jakim grała choćby Chelsea za trenera Mourinho. Barcelońskie 4-3-3 wyewoluowało z ustawienia 4-2-3-1, nie z ustawienia znanego powszechnie jako "diament". Dlatego też funkcjonuje w subtelnie inny sposób. Warto pamiętać, że taktyka to kombinacja ustawienia formacji i stylu gry. A poszczególne formacje są neutralne.

Słowa Masłowa o piłce i samolocie wymagają pewnego wytłumaczenia. W końcu stwierdzenie, że zespół powinien być opływowy większego sensu nie ma. Co Rosjanin miał naprawdę na myśli? W związku z tym, że piłkarze są coraz szybsi, coraz trudniej jest im znaleźć wolną przestrzeń na boisku. Dlatego zawodnicy ofensywni powinni zostać cofnięci bliżej środka boiska, aby mogli atakować stamtąd i być trudniejszym celem do przechwycenia.

Patrząc na strzeleckie popisy Cristiano Ronaldo czy ścinających ze skrzydeł pomocników Barcelony można tylko tej teorii przyklasnąć. Co więcej, ten sam tok myślenia przyświecał wprowadzeniu "fałszywych dziewiątek", środkowych napastników, którzy zmieniają się w rozgrywających. Tak grał na przykład Lionel Messi w majowym 2:6 z Madrytem.

I tu przechodzimy do dwóch kluczowych zmian, jakie mogą nastąpić w taktyce w ciągu najbliższych kilku lat.

Dwa kierunki rozwoju środkowego napastnika.
"Fałszywa dziewiątka" to jeden z dwóch kierunków, w jakim podąża ewolucja środkowego napastnika. Przynajmniej na najwyższym poziomie rywalizacji. Na niższych poziomach siła i szybkość nadal są ważniejsze od kontroli nad piłką i szerokiej wizji gry. Na rywalizacji poziomie najwyższym potężny środkowy napastnik albo znika z pola widzenia, albo czyni dokładnie przeciwnie - staje się wielkim liderem całej linii napadu i człowiekiem, który stwarza innym przestrzeń do gry. Przykładami na to są Didier Drogba i Emil Heskey. Z kolei Zlatan Ibrahimović i Dimityr Berbatow potrafią łączyć oba style gry.

W każdym razie jesteśmy świadkami sytuacji, w której najważniejszym zadaniem strzelca przestaje być strzelanie bramek, ale stwarzanie innym miejsca i możliwości ku temu. Jeżeli przy okazji napastnik bramki strzela, ba, zdobywa je tworząc sobie okazje bez niczyjej pomocy, tym lepiej. Dlatego właśnie Drogba i Fernando Torres są tak wyjątkowi. Podstawowym kryterium rozliczania napastnika przestaje być jednak ilość zdobytych bramek. Jeżeli gatunek klasycznego sępa na gole jeszcze nie wyginął, może wyginąć przez najbliższą dekadę.

Uniwersalność.
Zróżnicowanie roli napastnika jest wynikiem innego trendu, prowadzącego do większej uniwersalności zawodników. To idea po raz pierwszy sformułowana przez Masłowa, a rozwinięta przez Walerego Łobanowskiego i Arrigo Sacchiego w Dynamie Kijów i w AC Milan. A także w Celticu lat sześćdziesiątych, w Bayernie oraz Ajaksie lat siedemdziesiątych.

Te trzy ostatnie kluby miały wtedy młode zespoły, które wspólnie dojrzewały, miały czas poznać, jak wykorzystywać swą siłę i ukrywać słabości. Grały w sposób wyjątkowo płynny. W Dynamie i Milanie styl gry był efektem konsekwentnej polityki trenerów - wizjonerów. Wątpliwe, aby teraz, w erze celebrytów, takie rygorystyczne i sztywne podejście trenera do drużyny zdało egzamin. Nie zakłóca to jednak teorii o dążeniu do większej uniwersalności zawodników na boisku.

Zacznijmy od przykładu wziętego z popularnych w pubach piłkarzyków. Twoja pierwsza linia ataku staje się pierwszą linią obrony gdy piłkę wyprowadza rywal. Tak samo jest w prawdziwym futbolu. Dwóch napastników ma czas i miejsce, aby bronić dostępu do bramki w najwyżej ustawionej linii. Trzech pomocników tworzy następną linię blokujących. Tak jak boczni obrońcy zaczęli wykorzystywać całą dostępną im przestrzeń i stali się bardziej ofensywni, tak szeroko ustawieni pomocnicy musieli zacząć grać bardziej defensywnie, aby ograniczyć zapędy bocznych obrońców.

Kto ma więc teraz najwięcej przestrzeni na boisku, skoro boczni obrońcy już nie? Odpowiedź brzmi: drugi środkowy obrońca. I to zjawisko może prowadzić do powrotu tak zwanego libero. Teraz grę na pozycji libero widać w zasadzie tylko w poczynaniach Gerarda Piqué.

Jak to jest z tą ewolucją.
Ewolucja nie ma postępu liniowego. Podskakuje, idzie do przodu, cofa się, nie zawsze w dobrym kierunku. Dziesięć lat temu powiedzielibyśmy, że piłka staje się grą dla świetnie przygotowanych fizycznie potworów. A tu nastąpił sukces piłkarzy pokroju Messiego, Xaviego, Iniesty czy Arszawina. Owszem, piłkarze typu Cristiano Ronaldo mają pewne przewagi, ale nadal jest miejsce dla drobnych graczy posiadających odpowiednie umiejętności. 30 lat temu niemiecki boczny obrońca Hans-Pieter Briegel, wcześniej dziesięcioboista, został obwołany piłkarzem przyszłości. Po to, aby przyczynić się do utraty czterech z sześciu bramek, jakie wpadły do niemieckiej siatki w finałach Mundialów w Hiszpanii w 1982 i w Meksyku w 1986 roku. Siła i parametry są ważne, ale nie są wszystkim.

Ewolucję można porównać do gry w kotka i myszkę. Gdzieś pojawia się miejsce do gry, zostaje więc z czasem zamknięte, po to, aby pojawić się gdzie indziej. Tak jak w rugby. Kibice narzekają na brak ofensywnej gry na Mistrzostwach Świata. Dlaczego? Po każdych Mistrzostwach wprowadza się zmiany mające uczynić grę bardziej otwartą. Wystarcza to na rok, może dwa lata. A gdy przychodzą kolejne Mistrzostwa, trenerzy mają już opracowaną taktykę pozwalającą zmiany poskromić i gra znów staje się bardziej defensywna.

Według mnie w piłce nożnej zmiany przepisów tylko dwukrotnie wydatnie wpłynęły na zmiany w taktyce. W 1925 roku zmieniono przepis o spalonym, w 1992 zakazano podań nogą do bramkarza i ataków z tyłu na nogi przeciwnika. Piłka nożna i bez oficjalnych zmian potrafi kreować nowe sposoby ataku. Proces teza - antyteza - synteza cały czas trwa.

A za postępem czają się stare pomysły, czekające na powtórne wykorzystanie. Taka Grecja wygrała Euro 2004 stosując zapomniana sztukę indywidualnego krycia przeciwnika, z czym ten nie potrafił sobie poradzić. Sukces zespołu Stoke w ubiegłym sezonie w dużej mierze polegał na dalekich wyrzutach z autu Rory'ego Delapa. Teraz rywale już wiedzą, jak się przed nimi bronić, więc Stoke takich sukcesów nie odnosi.

W każdym razie przez najbliższe dziesięć lat trend będzie wiódł ku poznaniu holistycznej istoty futbolu. Jak mówił Łobanowski, poznania zespołu jako systemu wspólnej energii. Tym bardziej, że analizy statystyczne są coraz bardziej wyszukane i precyzyjne, a wpływ wydarzeń w jednej części boiska na wydarzenia w innej części jest przez nas coraz lepiej rozpoznawalny. Przypomnę tu starą zasadę. Nie wygrywasz meczu dlatego, że strzelasz bramki, strzelasz bramki dlatego, że wygrywasz mecz. A gdy rozgrywasz spotkanie na swoich warunkach, mnożysz siły swojej drużyny osłabiając przeciwnika.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!