Martínez: To nie ja puściłem Matę do Valencii
Wywiad z prezesem <i>cantery</i> Realu Madryt
Ramón Martínez to prezes cantery Realu Madryt, odpowiedzialny za wszystkie sekcje młodzieżowe królewskiego klubu. Funkcję tę pełnił w latach 1990-1996 i 2000-2006, a w roku 2009 rozpoczął się kolejny etap jego pracy w Madrycie. Ostatnio na naszym serwisie pojawił się wywiad z Martínezem dla El País. Dzisiaj publikujemy rozmowę prawej ręki Florentino Péreza z dziennikiem As.
Castilla wreszcie zaczęła odnosić dobre rezultaty. W czym tkwił problem?
To była kwestia zgrania. W debiucie przeciwko Atlético straciliśmy gola przez jeden błąd i później nie mogliśmy się podnieść aż do ostatnich zwycięskich meczów.
Pomyślał pan przez chwilę, że dla trenera Alejandro Menéndeza to zbyt trudne zadanie?
Wyniki były fatalne, jednak nigdy nie przyszło nam do głowy, aby Menéndez mógł odejść. Wiedzieliśmy, że w końcu zareaguje. Prawda jest taka, że nie mieliśmy czasu stworzyć drużyny. Przybyliśmy tu 15 lipca, a 20. rozpoczynał się sezon. Nie jesteśmy leniwi. Drużyny buduje się przez lata.
Ilu graczy krążyło wokół Castilli i Realu Madryt C?
To było trzydziestu dwóch piłkarzy. Zostaliśmy z tymi, których chcieliśmy, jednak kupowanie kolejnych w tydzień jest niemożliwe. Castilla ma drużynę na poziomie, jednak są piłkarze, którzy od wielu lat grają w Segunda B i to działa na nich negatywnie. Niektórzy powinni znajdować się w wyższych kategoriach.
Jak dotąd zwolnił już pan w obrębie całej szkółki osiemnastu trenerów, w tym Peinado, szkoleniowca Mistrzów Świata do lat 18. Skąd tak agresywne kroki?
Ponieważ lubimy mieć zaufanych ludzi. Nie było nic w złego z Peinado, jednak teraz na jego miejscu znajduje się osoba, która ma nasze zaufanie. Z czasów poprzedniego kierownictwa pozostali Toril, Ramis, Diezma... Reszta nie odeszła z jakichś osobistych powodów.
Można odnieść wrażenie, że w Castilli próżno szukać talentów...
Jedynymi, którzy odeszli - a myśleliśmy, że będą mogli pomóc Castilli - byli Bueno, jednak jego transfer był dogadany, oraz Agus, ze względu na jego wiek. Pozostali musieli odejść. Palanca nie chciał grać w Segunda B i wypożyczyliśmy go do Castellónu.
Kolejne wrażenie jest takie, że nie zainwestowano we wzmocnienia, a ci, którzy przyszli, jakoś szczególnie nie brylują.
Jesteśmy przyzwyczajeni do kupowania bez konieczności wydawania. Jedynie w poprzednim etapie zapłaciliśmy 500 tysięcy euro za Agusa. W tym roku po raz pierwszy zapłaciliśmy poważną kwotę 1,5 miliona euro za Joselu, który jest wypożyczony do Celty. Zakontraktowaliśmy czterech czy pięciu piłkarzy z wolną kartą, bez ich wcześniejszego obejrzenia. Nie śledziliśmy ich w tamtym roku, znaliśmy ich, mieliśmy informacje, jednak musieliśmy kogoś zakontraktować. Ciężko jest kogoś kupić w jeden tydzień.
Były pewne podejrzenia, ponieważ Joselu i Menéndez pochodzą z Celty, klubu, w którym pan był dyrektorem sportowym...
Menéndez trenował już w Madrycie przez dwa lata i był Mistrzem Hiszpanii w kategorii Juvenil. Ci, którzy przyszli później, zadecydowali o jego odejściu. W Celcie B zabrakło mu jednego punktu do strefy play-off. Przyszli dwaj piłkarze z Celty i młodzieżowi reprezentanci Hiszpanii, Joselu i Rodrigo. Ten ostatnio występował już w kadrze U-19 jako madridista i udało nam się go ściągnąć za darmo.
Kamal, Sarabia i Morata wygrali brąz na Mundialu U-17 i jako ostatni z tej kadry występowali jeszcze w Juvenilu. Dlaczego?
Lepiej rozegrać 40 meczów w Juvenilu, niż 5 w Tercera Divisón. Nie będziemy przystawiać trenerowi karabinu maszynowego do głowy, aby ktoś mógł grać. Teraz Morata rozpocznie grę w Castilli, ponieważ wierzymy, że mu się uda.
Jego kontrakt zostanie przedłużony. Czy to podobny przypadek jak sytuacja Maty?
Identyczny. Kontrakt kończy mu się 5 lipca 2010 roku. Przedłuży go do 2013. Z Sarabią zaś negocjujemy.
Mógłby pan wytłumaczyć, co dokładnie stało się z Matą?
Tutaj jest jego kontrakt. Otrzymaliśmy go z Federacji 17 sierpnia 2005 roku, wygasał w 2007. A nie piętnaście dni przed moim odejściem, jak to mówił ktoś, kto chciał mnie oczernić. Jaka jest różnica? Taka, że my przedłużamy kontrakt z Moratą, a oni z Matą nie przedłużyli. Wszystkim piłkarzom sporządzamy ten sam kontrakt, na pięć sezonów. Jeśli chodzi o Matę, to jego ojciec powiedział, że wolałby umowę na trzy sezony, ponieważ jego syn był dobrym studentem i wolał zakończyć swój etap w Juvenilu i wtedy zadecydowałby, czy woli grać czy studiować. Tak to było. Rok z groszami przed wygaśnięciem kontraktu rozmawialiśmy z jego ojcem, który powiedział nam, abyśmy się nie przejmowali. Jednak gdy Florentino podał się do dymisji, ojciec powiedział nam, że jeśli przyjdą inni, on wolałby rozmawiać z nimi. O wydarzeniach następujących potem powinien mówić już mój następca. Miał cały rok na przedłużenie umowy z Matą.
Míchel oskarżał pana, że podpisał pan papier, który dawał wolną rękę Macie.
Tutaj, na kontrakcie Maty, jest mój podpis. Nie ma innych dokumentów.
Oskarżył pana również o wyniesienie wszystkich kontraktów i dokumentów z La Fábrica.
Nie wyniosłem żadnego dokumentu. Przecież stąd nie ma nic do wyniesienia! Wszystkie informacje znajdują się w komputerach.
(W tym momencie interweniuje Alberto Giráldez, współpracownik Ramóna Martíneza.)
Giráldez: W dodatku my nawet fizycznie nie mamy tych kontraktów. Juan Carlos Hernández, szef administracji, trzyma je w kasie pancernej. Gdy przybyliśmy tu w 1996 roku, wszystko zinformatyzowaliśmy, jakieś 35 tysięcy dokumentów.
Co się dzieje z Opare? To Mistrz Świata U-20 i trzeci obrońca Castilli...
Tak to widzi Menéndez. Tych chłopaków wiele kosztuje adaptacja. Przyjechać tutaj z Móstoles a przybyć z Ghany to nie to samo.
A Szalai? W lecie otrzymał oferty, a teraz nie gra.
Chciał odejść, a my nie mieliśmy z tym problemu. Jednak zainteresowanie tych klubów nie było konkretne, tak jak w przypadku Schorcha i jego sprzedaży do FC Köln.
A co pan powie o Portugalczyku Alipio? Przeniesiono go niżej, do Juvenilu i też nie gra...
Trzeba o to pytać trenerów. Mówienie, że nie gra, bo to transfer poprzedników, jest głupotą. Moraty, na przykład, nie sprowadziliśmy my...
W lecie sprowadziliście czterech chłopaków z Hérculesa, a Miguel Aracil, tamtejszy szef cantery, stwierdził w wywiadzie dla naszej gazety, że tylko jeden chłopak był czegoś wart.
To jest opinia Aracila. Widzieliśmy ich i kupiliśmy, ponieważ byli wolni i potrzebowaliśmy piłkarzy do Juvenilu C i Cadete. Co jest dziwnego w sprowadzaniu piłkarzy bez płacenia za nich choćby jednej pesety?
Pan zawsze przypisywał sobie zasługi w sprowadzaniu piłkarzu do Castilli, którą dyrygował w Segunda Michel. To rzeczywistość czy samochwalstwo?
To prawda. Arbeloę, Negredo, Diego Lópeza, Matę - czterech reprezentantów Hiszpanii - sprowadziliśmy my. Casillasa na przykład wyłowili nasi ludzie z Torneo Social. Ja, fizycznie, go nie widziałem, jednak byłem wtedy odpowiedzialny za canterę. To my zobaczyliśmy Raúla i my go pozyskaliśmy. Teraz priorytetem jest szukanie chłopaków w Madrycie. Powiększyliśmy liczbę skautów z pięciu do czternastu.
Na koniec słówko o Pellegrinim. Ogląda chłopaków? Dostaje informacje?
Zna Castillę, ponieważ wszyscy pracowali z nim przez cały sezon.
Dlaczego Barça wykorzystuje większą liczbę canteranos?
Niech nikt nie zostaje zmylony. Mieli wyśmienite dwa lata, jednak kosztowało ich to dwadzieścia lat pracy. Zapewniam, że w La Fábrica pojawią się przyjemne niespodzianki.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze