Serbskie zwycięstwo na rozpoczęcie roku
Real Madryt 88:72 Ayuda en Acción Fuenlabrada
Derbowy maraton koszykarze Realu Madryt mają już za sobą. Po meczach z Barceloną i Estudiantes, w niedzielne popołudnie czekało ich starcie z Fuenlabradą, oddaloną od stolicy Hiszpanii o nieco ponad dwadzieścia kilometrów. Pojedynek ten od lat nazywany jest „małymi derbami Madrytu”. Było to także pierwsze spotkanie w nowym roku, niosące ze sobą nadzieję na poprawę gry i rezultatów.
Jak zaczął się ten 2010 rok dla koszykarzy? Pozytywnie, od przechwytu Marka Jaricia. Serb był też pierwszym zawodnikiem, któremu udało się trafić do kosza, a zrobił to po indywidualnej, pozbawionej kompleksów akcji. Zdobył bardzo potrzebne drużynie punkty – przegrywała ona bowiem 0:5.
Wydawało się, że Real Madryt zapomniał już o zeszłorocznych wygłupach i strzelaninie zza 6,25 metra, lecz zwolenników takiego stylu gry gracze Ettorego Messiny nie zawiedli. Ci, którzy mają inne zdanie na temat zbyt dużej liczby prób „za trzy”, także nie mieli powodu do narzekań, bowiem zarówno Jorge Garbajosa, jak i Rimantas Kaukėnas (dwukrotnie) wykonali swoją pracę bezbłędnie, pozwalając drużynie na zmniejszenie dystansu do rywala.
Jarič, prowadzący grę Królewskich i w ciągu tygodnia stający się na parkiecie liderem zespołu, często szukał piłek pod kosz. Nie najlepiej radził sobie jednak nasz jedyny obecnie center, Dariusz Ławrynowicz, Novica Veličković nie mógł znaleźć czystej pozycji, natomiast nie od dziś wiadomo, że Garbajosa bardziej od gry pod koszem upodobał sobie przechadzki po obwodzie.
Realowi Madryt nadal nie szło. Ciężko było rozegrać składną, zespołową, chociażby dwójkową akcję, a wynik ratowały celne trójki. Po raz kolejny nastąpiły również problemy z upilnowaniem wyróżniającego się gracza na pozycji dwa/trzy – tym razem był to Gerald Fitch.
Przewaga miejscowych wynosiła w trzeciej kwarcie już nawet dziesięć punktów, jednak Fuenlabrada nie przyjechała do Palacio Vistalegre w celach turystycznych, co wspomniany Amerykanin chciał za wszelką cenę udowodnić. Pragnęli zwycięstwa i przedłużenia madryckiego kryzysu. Potencjalna różnica, mająca dzielić oba zespoły, z racji wyrównanej gry, była niemal niewidoczna.
Trzecia kwarta była pewnego rodzaju przełomową, albowiem w czasie jej trwania przebudziła się dwójka podkoszowych – Ławrynowicz i Veličković. Zliczając błędy i przyrównując je do pozytywnych osiągnięć, bezdyskusyjnie lepszy był drugi z nich. On też, wraz ze swoim rodakiem, Jariciem, najbardziej przyczynił się do dobrego nastroju kibiców z Vistalegre, mogących, po czterech porażkach z rzędu, wreszcie zaspokoić głód wygraną (88:72).
Być może to przypadek, ale po przybyciu do Madrytu Marko Jaricia, gra Novicy Veličkovicia choć trochę przypomina to, co podziwialiśmy na początku sezonu. Można także odnieść wrażenie, że doświadczony koszykarz potrafi rozruszać kolegów w ataku, zagrać świetne podanie, którego wykończenie nie powinno sprawić problemów, a także, kiedy zaistnieje taka potrzeba, zdecydować się na samodzielną akcję. Przejawia on dużą parkietową dojrzałość, której tak często brakuje reszcie madryckich koszykarzy.
88 - Real Madryt (17+17+30+24): Prigioni (13), Bullock (9), Jarič (14), Garbajosa (10), Ławrynowicz (10) – Kaukėnas (14), Veličković (18), Vidal (-), Dašić (-).
72 - Ayuda en Acción Fuenlabrada (19+13+25+15): Thomas (4), Fitch (19), Sandes (5), Berzins (2), Tskitishvili (10) – Mainoldi (3), Lavińa (7), Colom (8), Batista (14), Cortaberría (-).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze