Dudek: Chciałbym, żeby Iker pauzował w finale Ligi Mistrzów
Kontrowersyjne słowa rezerwowego bramkarza Realu Madryt
Jerzy Dudek udzielił obszernego wywiadu "Dziennikowi Polskiemu" i wypowiedział w nim dość kontrowersyjne słowa na temat ewentualnej gry w finale Champions League. Polski bramkarz wyraził nadzieję, że Iker Casillas otrzyma żółtą kartkę w drugim półfinale rozgrywek i zostanie zawieszony na kolejny mecz, dzięki czemu w finałowym starciu turnieju zagrałby właśnie Dudek. Wypowiedź tę zacytował już na swojej stronie internetowej dziennik As.
Przez tydzień przebywał Pan w Polsce. W ostatnich latach chyba bardzo rzadko się Panu zdarzało spędzać w święta w kraju...
Udało mi się to dopiero po raz drugi. W ubiegłym roku także miałem wolne w święta. Teraz trener dał nam siedem dni wolnego. Byłem dzień w Krakowie, resztę dni spędziłem na Śląsku.
Dosyć często gości Pan w Krakowie. Wiem, że po zakończeniu kariery chce Pan w nim zamieszkać. Dlaczego akurat tutaj?
Ze względu na urok miasta, przyjaciół i znajomych, których tu mam. W Krakowie mieszka Tomek Rząsa, z którym przyjaźnię się od lat. Teraz przyjechałem załatwić kilka spraw związanych z budową domu. Nie wiem, ile lat będzie trwała moja kariera, być może kilka, ale po jej zakończeniu zamieszkam w Krakowie. Stąd będę miał blisko na Śląsk.
Przed wyjazdem z Madrytu piłkarze Realu odwiedzili szpitale i obdarowali dzieci prezentami. To stały zwyczaj klubowy?
Co roku przed świętami piłkarze i koszykarze naszego klubu odwiedzają szpitale, w tym roku byli w około dziesięciu. Ja razem z Kaką i Álvaro Arbeloą oraz jednym z koszykarzy byliśmy w szpitalu Dzieciątka Jezus. Real często też organizuje dla swoich kibiców różne imprezy. Przed świętami rozdaliśmy im podarki na naszym stadionie.
Święta to czas odpoczynku, ale i podsumowań, tego, co było i snucia planów na następny rok. Zastanawiał się Pan już, gdzie będzie grał w następnym sezonie? Podobno gotów był Pan odejść z Realu już nawet w przerwie zimowej?
Myślałem o tym po porażce w Pucharze Króla, gdy odpadliśmy po meczach z trzecioligowcem. Byłem zły, że nie będę już mógł występować w tych rozgrywkach. Mój kontrakt kończy się w czerwcu. Na razie na jego temat nie rozmawiałem z klubem. Być może w niedalekiej przyszłości ktoś będzie chciał ze mną rozmawiać, ale teraz jest na to za wcześnie.
Ma Pan jakieś propozycje z innych klubów?
Było kilka zapytań, jakie mam plany. To wstępne rozmowy, one zawsze się pojawiają. Kilku ludzi jest chętnych znaleźć mi nowy klub. W tym roku decyzja o moim pozostaniu w Realu była decyzją rodzinną. Rodzina chciała, żebym został w Madrycie i ja się zdecydowałem na to. Zobaczymy, jakie teraz będę miał opcje.
Jednym z powodów Pana pozostania w Realu było, jak Pan nam mówił w lecie, kontynuowanie nauki i gry - w bramce - w szkolnej drużynie piłkarskiej przez Pana 13-letniego syna Aleksandra. To znowu może mieć znaczenie?
W piłkę można grać wszędzie. Bardzo się cieszę, że Aleksandrowi idzie coraz lepiej. Byłem na jego dwóch meczach. I przeżywałem jego występy nie mniej niż mecze Realu. Ja w jego wieku dopiero zaczynałem trenować i grać. On trenuje dwa razy w tygodniu, a w soboty rozgrywa mecze. Jego drużyna występuje w lidze trampkarzy. Prowadzą ją trenerzy Realu.
W Madrycie ma Pan okazję grać w ulubionego golfa, nie obawiając się - tak jak w Anglii - deszczu...
W Hiszpanii jest pogoda i można grać cały rok. Jak są takie możliwości, to od czasu do czasu pozwalam sobie na grę. Głównie w poniedziałki, gdy mamy wolne.
Po 15. kolejkach ligowych Real jest wiceliderem tabeli. Ma 2 punkty straty do Barcelony. Liczy na skuteczny pościg za nią?
Będziemy walczyć do samego końca. Być może o mistrzostwie zdecyduje jeden czy dwa punkty. Na pewno Barcelona nie odda tytułu, jeśli przegra z nami w Madrycie, ani my nie odpuścimy walki o mistrzostwo, gdy przegramy z nią. Cały sezon musimy być bardzo mocno skoncentrowani.
Barça od dłuższego czasu zachwyca dyspozycją. W tym roku zdobyła aż sześć trofeów. Jak więc ją można przegonić w lidze?
Czytałem artykuł hiszpańskiego dziennikarza, który wyliczył, że gdyby sezon w Hiszpanii trwał tak jak w Rosji - od marca do listopada - to mistrzem byłby Real, który wyprzedziłby Barcelonę o jeden czy dwa punkty. Nie jest więc tak źle. Projekt prezydenta klubu Florentino Pereza powoli jest wdrażany w życie. Mamy świetnych zawodników, z meczu na mecz gramy coraz bardziej "otwartą" piłkę, strzelamy mnóstwo bramek. Barça w końcu znuży się swą grą. Trudno grać na wysokim poziomie z meczu na mecz. Przyjdzie kryzys, zmęczenie materiału. Musimy to wykorzystać. My też w ubiegłym sezonie przeżywaliśmy taki kryzys i trwał on aż miesiąc.
Barcelona triumfuje w La Liga, a Real - po finale w Madrycie - w Lidze Mistrzów. Bierze Pan taki scenariusz wydarzeń w ciemno?
Wiadomo, że obie drużyny chcą wygrywać wszystko. My w tym sezonie nie zdobędziemy Pucharu Króla. Ale jeśli miałbym wybrać - wybrałbym wygranie Ligi Mistrzów. To zapewnia największy splendor, honor, w tych rozgrywkach pokonuje się wszystkie najlepsze drużyny w Europie. O tym, żeby wygrać finał na własnym stadionie, mówią wszyscy nasi kibice. Byłoby to spełnienie ich marzeń.
Najpierw jednak Real musi wyeliminować Olympique Lyon. Jest faworytem dwumeczu, ale o awans na pewno nie będzie łatwo...
Z historii wynika, że Olympique był bardzo trudnym rywalem dla Realu. Nie liczymy na spacerek. To przecież wielokrotny mistrz Francji. Karim Benzema i Mahamadou Diarra pomogą nam jednak rozpracować zespół swoich byłych kolegów klubowych.
Zdaniem angielskich mediów, Benzemę chciał pozyskać Manchester United, ale on sam nie zamierza odchodzić z Realu...
Karim gra coraz lepiej, aklimatyzuje się w Madrycie, zaczyna rozmawiać po hiszpańsku, a braki, które zdobywa i wkład w grę świadczą o jego wielkim talencie. Bardzo przypomina Cristiano Ronaldo, ale chce przypominać... Benzemę z czasów swojej gry w Olympique Lyon.
Benzema w tym sezonie ligowym zdobył 5 goli i zaliczył 3 asysty. Najlepszy w Realu jest pod tym względem Gonzalo Higuaín - aż 10 bramek i jedna asysta.
Pamiętam, jak jeden dziennikarz dzwonił do mnie i pytał, co to będzie po odejściu Robinho. Dzięki temu jednak Gonzalo potwierdza swój talent, strzela mnóstwo bramek i udanie zastąpił chimerycznego Brazylijczyka. Bardzo dobrze wykorzystuje swój czas. Jest bardzo szybki, strzela lewą i prawą nogą.
Kilku graczy Realu - Pepe, Kaká, Guti, czy Ruud van Nistelrooy - nadal leczy kontuzje. Kiedy wrócą do gry?
Wszyscy byliśmy smutni, kiedy okazało się, że Pepe może pauzować od sześciu do dziewięciu miesięcy. Skreśla go to z udziału w Mistrzostwach Świata, a te są przecież tylko raz na cztery lata. Najwcześniej do drużyny wróci Kaká. Trenuje on indywidualnie. Może jeszcze nie zagra w najbliższą niedzielę na wyjeździe z Osasuną, ale powinien być gotowy do gry w następnej kolejce. Guti jest nadal kontuzjowany, nie trenuje w ogóle. Ruud jest po operacji migdałków, ale myślę, że wkrótce zacznie trenować.
W mijającym roku wszelkie możliwe tytuły i nagrody zgarnął as Barcelony Lionel Messi. Pana też oczarowuje swoją grą?
Jest wspaniałym piłkarzem i gra w drużynie, która odnosi sukcesy. Jest jakby kluczem do jej zwycięstw. Gdyby nie grał w Barcelonie, miałaby ona problemy z uzyskiwaniem wielkich wyników. Na nagrody zasłużył ze względu na wkład w grę Barçy. W reprezentacji Argentyny nie gra tak dobrze.
W Jedenastce Roku FIFA znaleźli się dwaj Pana obecni koledzy klubowi Iker Casillas i Cristiano Ronaldo oraz jeden były - z Liverpoolu - Steven Gerrard. Chyba nie jest Pan tym zaskoczony?
Wybór Ikera potwierdza moją ciężką sytuację w klubie, skoro mam konkurować z najlepszym bramkarzem na świecie. Cristiano potrafi przesądzić o losach meczu bardziej niż Messi. Steven jest sercem Liverpoolu i od kilku lat gra na wysokim poziomie.
Casillas jest wspaniały, ale w tym sezonie w lidze puścił 13 goli, a bramkarz Barcelony Victor Valdés tylko 9...
Można porównywać średnie straconych goli obu graczy, ale Casillas popełnił mniej błędów niż Valdés, choć puścił więcej bramek. Barça to drużyna-supergrajek, która gra bardzo ofensywnie. Bramkarzowi ciężko się gra, gdy w meczu ma tylko jedną czy dwie groźne sytuacje. Dlatego Valdés ma problemy z koncentracją i czasami popełnia proste błędy.
W Lidze Mistrzów Casillas ma na koncie dwie żółte kartki. Jeśli zobaczy trzecią, będzie musiał pauzować w kolejnym meczu. Zapewne Pan nie chce, żeby go to spotkało, ale z drugiej strony stworzyłoby to Panu okazję gry w elitarnej lidze...
A dlaczego zakłada Pan, że nie chcę, żeby Iker nie dostał kartki? Chciałbym, żeby ją zobaczył w... drugim meczu półfinałowym. To byłaby piękna nagroda za cierpliwe siedzenie na ławce rezerwowych, gdybym zagrał w finale i wygrał z kolegami Ligę Mistrzów. Iker w meczach z FC Zürich i Olympique'em Marsylia miał ogromne szczęście, że nie wyleciał z boiska za faule.
W lidze nie zagrał Pan ani minuty od początku ubiegłego sezonu. Czy trener Manuel Pellegrini nie mógł dać Panu szansy gry na przykład w ostatnim meczu z Realem Saragossa, wygranym 6-0? Przecież po 34 minutach Real prowadził już 4-0.
Ja bym chciał zagrać, ale to jest decyzja trenera. Podejmuje ją z myślą o zespole. Nie ważne, że jest 4-0. Real jest klubem bardzo medialnym i każde lekceważenie przeciwnika - przez wpuszczanie zawodników rezerwowych czy juniorów - byłoby naganne. Mógłby to uczynić, gdyby to był mecz sparingowy czy towarzyski.
Powrócił Pan do drużyny narodowej po trzyletniej przerwie, zagrał w meczu ze Słowacją i... więcej w kadrze nie zagra?
Żeby występować w kadrze, muszę dawać trenerowi Franciszkowi Smudzie jakiś argument do ręki. Na razie go nie mam. Choć przecież trener Stefan Majewski powołał mnie do kadry, mimo, że nie grałem w klubie. Uznał jednak, że może na mnie liczyć.
Gdy w 2006 roku trener Paweł Janas niespodziewanie nie powołał Pana do kadry na mistrzostwa świata, powiedział Pan nam, że marzy o grze na mundialu w RPA. To marzenie nie może się spełnić. Podczas Euro 2012 roku będzie miał Pan 39 lat. Pojawia się jeszcze myśl, żeby pojechać na tę imprezę w roli kadrowicza?
Gdybym był młodszy, to mając przed sobą wiele lat grania, znowu marzyłbym o grze w Mistrzostwach Świata czy Europy. Mając 36 lat, tak daleko myślami nie wybiegam. Nie wiem, czy będę jeszcze wtedy grał. Na razie skupiam się na kolejnym sezonie, na utrzymaniu formy fizycznej. Gdybym grał na dobrym poziomie, to nigdy nic nie wiadomo. Bramkarze występują na boisku coraz dłużej. Wielu gra na bardzo wysokim poziomie. Nie mam wpływu na to, gdzie się znajdę za kilka lat, trudno więc mówić o przyszłości. Na Euro 2012 zawsze mogę pojechać jako... kibic.
Jak Pan, z pewnego dystansu, ocenia prezesurę Grzegorza Laty, który skupia na sobie gniew kibiców i część futbolowego środowiska na nieudolne, ich zdaniem, rządy PZPN?
Lato zbiera cięgi za brak elokwencji. Trudno powiedzieć, że jest winny temu, co się działo w polskiej piłce w ostatnich 15 latach. Wydaje się jednak, że konstrukcja PZPN jest przestarzała. Przyjęło się, że są w nim "leśne dziadki". Potrzebne są reformy, żeby w związku nie byli "koledzy kolegów". Protesty kibiców świadczą, że ludzie mają odmienne zdanie na tematy polskiej piłki i może w przyszłości wpłyną na jej zmianę. Ważne jest, żeby reformatorzy zaczęli działać.
Podczas ostatniego zjazdu sprawozdawczego PZPN opozycja wobec rządzących polskim futbolem podjęła pewne starania, by zmienić istniejący stan rzeczy, ale ze średnim skutkiem...
To na razie przypomina burze wiatrów. Kiedy reprezentacja nie odnosi sukcesów, wtedy podnosi się szum. Gdy przez 12 lata awansowała do mistrzostw świata (1974-1986 - przyp. red.), to nikt nie mówił, co jest złego w polskiej piłce - że brakuje szkoleniowców, drużyn, bazy - tylko wszystko było zamiatane pod dywan. A nasz futbol powinniśmy oceniać nie po wynikach reprezentacji, ale drużyn klubowych. Mieliśmy ostatnio upragnione awanse do mistrzostw świata i Europy, jednak to klubowa piłka świadczy o jakości całego naszego futbolu. Pamiętam, że gdy grałem w Concordii Knurów, to miała ona 12 drużyn młodzieżowych, a dziś ma tylko 4. I to jest problem - jak przyciągnąć młodzież do piłki?
Trudno ją przyciągnąć, gdy brakuje piłkarskich obiektów.
Pierwszoligowcy nie mają dobrych boisk, a co dopiero mówić o trampkarzach. Jak się nie ma bazy, to trudno o dobre wyniki. Same Orliki nie wystarczą.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze