Advertisement
Menu
/ soccernet.espn.go.com

Superrezerwowy załatwił sprawę

Echa klasyku w felietonie Phila Balla

Poniżej felieton Phila Balla, dziennikarza zajmującego się piłką hiszpańską w ESPN.

----------

Specjalnie zapisałem sobie minutę - osiemdziesiąta czwarta. Leo Messi był na lewym skrzydle i najwyraźniej miał zamiar przytrzymać piłkę w okolicy rogu boiska, aby zdobyć trochę cennych sekund. Nagle wyrósł obok niego Raúl, ośmieszył odbierając piłkę i... wpadł na Carlesa Puyola, który wybił futbolówkę na aut. Zanim zdążyłbyś zadać pytanie, "co robi w tym sektorze boiska Raúl?", musiałbyś zadać to samo pytanie o Puyola.

I taki właśnie był ten mecz - otwartym el clásico, w którym oba zespoły były zdeterminowane w dążeniu do zwycięstwa. To dobry znak, gdy tak szeroko zapowiadane wydarzenie okazuje się być naprawdę dobrym piłkarskim meczem. W ostatnich latach różnie z tym bywało, pomimo ostatniego wysokiego wyniku na Bernabéu. Wiele potyczek obu zespołów cechowała, przede wszystkim, dbałość o uniknięcie porażki. Tym razem, na tym etapie sezonu, Real Madryt wyczuł, że warto iść po zwycięstwo, a ewentualna porażka o niczym jeszcze nie zadecyduje. I tak właśnie zagrał.

Ustawienie 4-2-3-1 było ustawieniem ofensywnym, a w defensywie wymagało bardzo wiele od małego Lassa Diarry. Francuz miał zapewniać Xabiemu Alonso czas do rozegrania, a zarazem hamować prędkość rozegrania Barcelony w środku pola. Real pracował ciężko nad posiadaniem piłki w tym miejscu boiska, a dzięki Cristiano Ronaldo Xabi zawsze miał jak zagrać piłkę, na krótszy lub dłuższy dystans.

Barça zaczęła nieźle, ale szybkość i ruchliwość Higuaína i Ronaldo sprawiły, że szybko powściągnęła swe zapędy. Za tą parą krążył Kaká, niebezpiecznie wypełniając każdą pojawiającą się lukę. Ronaldo powinien był zdobyć gola, gdy otrzymał świetne podanie od Kaki. Miał czas i miejsce, aby pokonać Valdésa. Niestety strzał był zbyt przewidywalny i zatrzymał się na nodze bramkarza gospodarzy. Bar, w którym oglądałem mecz zamarł, jakby za chwilę miało uderzyć tsunami, by po chwili wybuchnąć ulgą. Sympatia dla Katalończyków w Kraju Basków, a tam właśnie przebywałem, jest spora, a wypełniony szczelnie bar wspierał Barcelonę. Co istotne, w sposób niezbyt głośny i podszyty poddenerwowaniem - najlepszy znak, że Real Madryt grał dobrze.

Niewiele później szansę na bramkę miał Marcelo, zablokowany ostatecznie przez Puyola, najlepszego zawodnika Barcelony na murawie. Brazylijczyk powinien był jednak uderzyć szybciej.

Akcja Ronaldo została powtórzona w drugiej połowie, tylko że przez Messiego i tym razem to noga Casillasa zatrzymała piłkę lecącą do bramki. Gdyby jednak Real Madryt pozostał wierny swojej tego-sezonowej tradycji wyciskania jak najwięcej z posiadanych szans, Barça miałaby problemy z powrotem do gry. Zwłaszcza w obliczu wykluczenia Busquetsa.

Jedyna bramka? Pożyteczne przypomnienie tego, co mówi fizyka o wzajemnie działających na siebie siłach. Jedynym sposobem zatrzymania biegającego prawą stroną boiska Daniego Alvesa i jego zabójczych dośrodkowań, jest angażowanie go w obronę własnej bramki. To właśnie z dobrym skutkiem czynił Ronaldo. Z czasem przyszło jednak zmęczenie, Portugalczyk miał w końcu dwumiesięczny rozbrat z futbolem. Wtedy Alves ruszył do przodu i posłał dokładne podanie do Ibrahimovicia, który dobrze wiedział, co z piłką zrobić. Gdzie był Sergio Ramos? O to mógł zapytać Pepe, który również ponosi winę za utratę gola.

Słowem podsumowania - to spotkanie było odpowiednim zwieńczeniem roku 2009 w hiszpańskiej piłce. Taki piłkarski gwiazdozbiór na katalońskim, w niedzielę, niebie, to kulminacja ostatniego trendu w futbolu, jaka rozgrywa się na naszych oczach. Kolejne wydarzenia, nie zawsze planowane, nie zawsze przewidziane, prowadzą do nieuchronnego powrotu la Liga na szczyt futbolowej drabiny. Nic innego w futbolowym świecie nie potrafi wywołać większego zainteresowania. El clásico zawsze frapuje światową prasę sportową i telewizję. Rzadko kiedy jednak gromadzi tylu zawodników najwyższej światowej klasy w tym samym miejscu i czasie. Z Ibrahimoviciem na ławce.

Mój syn, rozwijający się ładnie jako zawodnik, nie potrafiący jednak jeszcze szerzej otworzyć oczu na piłkarską analizę, ma denerwującą tendencję do zasypywania mnie podczas wspólnie oglądanych meczów pytaniami w stylu - "Tato, a czy Gerrard jest wśród dziesięciu najlepszych na świecie, czy Iniesta jest w pierwszej trójce?". Tak jakby futbol dało się opisać cyferkami, niczym w castrol index, od numeru jeden do sześćset, jak ranking ATP. Odpowiadam, że możliwa jest dyskusja o wyższości jednego piłkarza nad pozostałymi albo o dwóch (jak Ronaldo i Messi), idących łeb w łeb w publicznej dyskusji i analizie, lecz takie rozmowy zawsze zmierzają ku nieuchronnemu końcowi.

Dlaczego? Ponieważ właściwe pytanie brzmi, który zawodnik może zostać określony najlepszym w swoim typie, a nie najlepszym w ogóle. Gdy Wayne Rooney powiedział, że Iniesta jest najlepszy na świecie, mógł mieć rację. Pod warunkiem, że uważa Iniestę za najlepszego floatera na świecie, czyli piłkarza, który bez przerwy zmienia pozycje i tempo gry, co czyni go wyjątkowo trudnym do powstrzymania. Ale najlepszy na świecie? Nie zgodzę się.

Dzięki określeniu pewnych ram oceny możemy układać sobie wspaniałe listy piłkarzy najlepszych na świecie w swoim typie, tudzież kategorii, grających w ostatnim el clásico. I tak Xavi jest najlepszym środkowym rozgrywającym, Xabi Alonso prawdopodobnie najlepszym głęboko ustawionym dystrybutorem piłek, Casillas prawdopodobnie najlepszym bramkarzem, Alves najlepszym atakującym obrońcą, Piqué staje się jednym z najlepszych środkowych obrońców grających piłką, a Kaká, gdy ma swój dzień, jest bez wątpienia dominującym, najlepszym media punta, facetem od wypełniania luk w defensywie rywala. I tak dalej, i tak dalej...

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!