Operacja - kryptonim Valencia
Czy Florentino wykorzysta fatalną sytuację finansową klubu z Walencji?
W mętnej wodzie najłatwiej złowić rybę - powiadają ludzie biznesu. To powiedzenie doskonale odzwierciedla sytuację finansową Valencii i to, jak zamierza wykorzystać ten stan nowy prezes Realu Madryt, Florentino Pérez.
Klub pełen gwiazd stoi na skraju bankructwa, dochodowy klub. Aby zrozumieć stan zaniepokojenia, panujący w Valencii, trzeba się dokładnie przyjrzeć sytuacji ekonomicznej tego klubu. Klub zakończył obecny sezon mając trochę ponad 500 milionów euro długu. Prace nad budową stadionu zostały sparaliżowane, a firma realizująca zlecenie potrzebuje 19 milionów, by ruszyć ponownie. To wszystko sprawia, że Valencii brakuje 250 milionów. Roczny budżet wymknął im się z rąk. Wydatki na przyszły sezon sięgną 150 milionów euro, a spodziewane wpływy z UEFA i nowego kontraktu z telewizją wyniosą około 95 milionów. Łatwo więc policzyć, iż deficyt budżetowy Valencii będzie na poziomie ponad 60 milionów euro. Prawie połowa pięćsetmilionowego długu (240 milionów euro) należy do Bancaja, banku z główną siedzibą w Walencji.
Finansowa perła
Patrząc na wartość ekonomiczną, Valencia jest ogromnym skarbem: 128 tysięcy metrów kwadratowych powierzchni, którą można dedykować pod budowę domów, centrów handlowych, hoteli i biur: 73 tysiące metrów kwadratowych pod obecnym Mestalla (które zostanie zburzone) oraz 55 tysięcy, gdzie budowany jest nowy stadion. Tereny pod budowę nowego, monumentalnego stadionu zostały wygospodarowane przez radę miasta, a część pieniędzy zainwestowały urząd miejski i parlament autonomii. Problem w tym, że były prezes klubu, Soler, rozpoczął budowę nowego obiektu, nie sprzedając gruntów pod starym. Valencia zainwestowała już w tę budowę ponad 100 milionów własnych pieniędzy.
Mając ten obraz, łatwiej zrozumieć, dlaczego władze Valencii nie mają innego wyboru, niż sprzedać najcenniejsze aktywa, jakimi są najlepsi piłkarze (Villa, Silva, Albiol). Tymczasowy prezes Nietoperzy, Javier Gómez, wyjaśniał wczoraj: "Valencia zamierza sprzedawać i kupować piłkarzy, ale czego na pewno nie zrobi, to nie odda swojego majątku". Ceny największych gwiazd, Davida Villi i Davida Silvy, to odpowiednio 45 milionów i 35 milionów euro. Na ustalenie kwot na takim poziomie wpływa kilka czynników. Wysuwając żądania, Valencia może argumentować je faktem, iż na przykład Diego Forlán kosztuje 36 milionów euro, mimo że jest starszy i mniej uniwersalny niż jej gwiazdy.
Los Che mogą również przywołać 65 milionów, jakie Królewscy zapłacą za Kakę, by porównać ceny. Musi mieć jednak na uwadze, że w tamtym roku Juventus odrzucił propozycję zakupienia Silvy za 30 milionów, a Real Madryt nie przystał na kwotę 40 milionów za Davida Villę.
Zdawać się może, że okoliczności stawiają Valencię w tym roku na jeszcze słabszej pozycji. Valencia potrzebuje 240 milionów euro, by spłacić Bancaja i Juana Solera, będącego głównym akcjonariuszem banku.
Nowy zarząd
Bancaja zaczęła działać wczoraj. Uformowała nowy zarząd złożony z siedmiu osób. Były CEO Valencii z czasów ostatnich tytułów, Manuel Llorente, jest dyrektorem wykonawczym i prawą ręką tymczasowego dyrektora, Javiera Gómeza.
Do wczoraj Llorente był prezesem sekcji koszykarskiej klubu, Pamasy Valencia. Prywatnie jest przyjacielem byłego zwierzchnika klubu, Juana Roiga. Florentino Pérez kilkakrotnie miał już styczność z obecnym dyrektorem Valencii, kiedy chciał sprowadzić Mendietę, Baraję i Ayalę. Za każdym razem Real Madryt nie mógł dojść do porozumienia z Valencią za sprawą Manuela Llorente.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze