LLL: Czy Marca zmusi Calderóna do rezygnacji?
<em>La Liga Loca</em> prosto z Madrytu
La Liga Loca to forma blogu, prowadzona przez dwóch brytyjskich dziennikarzy, Tima Stannarda i Simona Talbota. Ich wpisy zamieszczane są w serwisie magazynu FourFourTwo, jednego z największych i najbardziej poczytnych magazynów piłkarskich na Wyspach Brytyjskich i w Europie.
------------------------------------------------
Redaktor Marki Eduardo Inda musiał być lekko poddenerwowany w poniedziałkowy wieczór.
I nie miało to wiele wspólnego z faktem, że Kapitana Planety (Raúla) nie było nigdzie w pobliżu, gdy FIFA rozdawała nagrody dla najlepszych zawodników świata.
Ingla musiał pokazać, że ma jaja, że jest dziennikarzem z krwi i kości. Musiał zgodzić się na opublikowanie artykułu, który może być początkiem końca Calderóna w roli prezydenta Realu Madryt.
Ingla może też sprawdzić, czy (a jeśli tak, to w jaki sposób) doniesienia jego gazety zostaną wysłane w stan niepamięci przez szefa z Concha Espina 1.
La Liga Loca nie ma zamiaru przyłączać się do tej „zdrady” i przyczyniać do prawdopodobnego zejścia Calderona, będzie się więc opierać tylko na tym, co we wtorkowym, wyjątkowym wydaniu, opublikowała Marca. A opublikowała takie rzeczy, że nam rano bekon z kanapki wypadł, gdy kupowaliśmy gazetę.
Calderón i King przeglądają papiery. Jest pewne... podobieństwo.
„Calderón okradł Walne Zgromadzenie” - Marca zarzuciła tytułem, nawiązując do spotkania tak zwanych compromisarios, czyli członków klubu, którzy posiadają prawo głosu.
Marca podaje, że Calderon i jego ludzie, którzy pomogli mu wygrać wybory w 2006 roku, teraz przeforsowali swoje racje i sfałszowali wyniki wyborów Walnego Zgromadzenia. A owe Zgromadzenie zajmowało się między innymi zatwierdzeniem budżetu i wydatków Realu Madryt.
Głosy oddawali ci, którzy prawa głosu nie mieli. Byli to albo fałszywi compromisarios, których prawo głosu już wygasło, lub tacy, którzy prawa głosu jeszcze nie zyskali (liczy się długość stażu bycia socio). Dla tych intruzów na Walnym Zgromadzeniu przygotowane były sfałszowane akredytacje, podaje gazeta.
Fałszywych compromisarios było wystarczająco dużo, aby obrady i głosowanie przebiegało zgodnie z wolą rządzących. Co więcej, fałszywi compromisarios mieli zastraszać tych prawdziwych.
Na tym polu najbardziej aktywna była grupka Ultras Sur, która w jakiś sposób dostała się na obrady Walnego Zgromadzenia i krzyczała stronę compromisarios, będących opozycją dla Calderóna: „Antimadridistas, skurwysyny.”.
Na artykuł Marki odpowiedział Luis Bárcena, dyrektor klubu do spraw socjalnych.
Ta cała, opisana przez Marcę historia, niekoniecznie musi być kroplą, która przepełni czarę goryczy i nastąpi koniec Calderóna, ale z pewnością będzie o tym głośno, bardzo głośno.
W ciągu kilku ostatnich miesięcy prezydent Realu Madryt musiał odpierać zarzuty o fałszowanie list kibiców, którzy oczekują na przyznanie statusu socio. Był także oskarżany o używanie oficjalnych kart kredytowych klubu do prywatnych wydatków. A w ubiegłym tygodniu został oskarżony o korupcję przy przeprowadzaniu transferów i nielegalnie pobieranie pieniędzy jako prowizji od transakcji.
Mowa oczywiście o wywiadzie opublikowanym przez magazyn Interviú, przeprowadzonym z byłą pracownicą klubu, Cristiną Bermúdez Powell. Był to artykuł, który przyjęto w Hiszpanii naprawdę poważnie. Pomimo faktu, że na każdej rozkładówce magazynu Interviú widnieje roznegliżowany uczestnik programu Big Brother i inne tego typu fotki.
Pani Bermúdez pracowała w klubie do grudnia 2006 roku. Była sekretarką podległą dyrektorowi generalnemu za czasów prezydentury Florentino Péreza, a także przez pół roku rządów Calderóna.
Główne oskarżenie, skierowane przez panią Bermúdez w stronę Calderóna, dotyczy transferu Ruuda van Nistelrooya, a dokładnie daty prezentacji piłkarza na Estadio Santiago Bernabéu. Odbyła się ona jeszcze przed podpisaniem kontraktu z piłkarzem.
Stało się tak z powodu nagłego zawieszenia procesu transferowego, co z kolei było spowodowane wiadomością od Carlosa Bucero, asystenta dyrektora sportowego Realu Madryt, Predraga Mijatovicia. Bucero pisał, że potrzeba dodatkowo trzystu tysięcy euro na poczet prowizji od transakcji, aby transfer mógł dojść do skutku. – Nie wiem, czy ta kwota została podzielona między Calderóna, Mijatovicia i Bucero – dodaje Cristina Bermúdez.
Była sekretarka w gabinecie prezydentów Realu Madryt twierdzi także, że we wrześniu 2006 roku klub odrzucił możliwość kupna Gonzalo Higuaína za siedem milionów euro, by kupić piłkarza w styczniu 2007 roku, za 20 milionów euro. Podobnie rzecz miała się z innym Argentyńczykiem, Fernando Gago, który we wrześniu 2006 roku kosztował pięć milionów euro, a w grudniu tego roku Real Madryt zapłacił już 20 milionów.
Klub wydał oficjalne oświadczenie w tej sprawie, podważając wiarygodność Cristiny Bermúdez.
Cóż, jeżeli magazyn Interviú dostanie wezwanie do sądu, to możliwe, że jego przedstawiciele usiądą tam ramię w ramię z przedstawicielami dziennika Marca. Wtorkowe wydanie gazety zwróciło się do prezydenta Calderóna, aby ten, w świetle najnowszych doniesień, natychmiast podał się do dymisji.
Gdzie są kibice?
Gazeta wylicza, że ostatnie skandale to kolejne punkty na obszernej liście kompromitacji szefa Królewskich. „Farsa w Lidze Mistrzów, zamknięta dla kibiców prezentacja Lassany Diarry, ultrasi na obradach Walnego Zgromadzenia, rezygnacja koordynatora szkolenia młodzieży Michela, zwolnienie Schustera, galaktyczne bonusy za zwycięstwa w meczach, kompromitacja w sprawach transferów Cristino Ronaldo, Villi, Cazorli…”
Wniosek nasuwa się następujący: Real Madryt mógł polegać na hiszpańskiej prasie sportowej od wielu lat. Dzięki temu wygrywał poparcie kibiców i to poparcie utrzymywał. We wtorek władze Realu Madryt przekonały się, jak to jest, gdy takie poparcie obraca się w niwecz.
Calderón twierdzi od jakiegoś czasu, że w prasie hiszpańskiej są osoby, którym zależy na jego jak najszybszym odejściu, że część mediów jest wspierana przez jego rywali do prezydenckiego stołka w najbliższych wyborach, przez obecną, prezydencką opozycję.
Calderón może mieć rację. Tym niemniej, jeżeli wczorajsze publikacje Marki są prawdą to… to ciężko sobie wyobrazić, w jaki sposób utrzyma się na pozycji sternika klubu. Klubu, o którym mówi się, że jest największy na świecie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze