RMPL: Enemigo en casa
Realny Mocnosubiektywny Przegląd Leraksujący
Tym razem szczególnie "leraksująco" nie będzie, gdyż temat to poważny, może nawet ten z kategorii najpoważniejszych z poważnych.
Real Madryt i FC Barcelona.
Podczas Świąt Bożego Narodzenia miałem ogromną przyjemność gościć w domu rodowitego Katalończyka i wielkiego kibica FC Barcelona. Manel (hiszpańska wersja tego imienia to Manuel), trafił do Polski z powodu, jakżeby inaczej, kobiety. Siostry autora poniższego wywiadu i tłumaczki przeprowadzonej rozmowy.
Postanowiłem skorzystać z nadarzającej się okazji i przeprowadzić z nim wywiad, aby lepiej go poznać, zweryfikować zasłyszane "prawdy i mity" i podzielić się tym z Wami.
Jaki jest stosunek takiego prawdziwego culé, rodowitego Katalończyka i mieszkańca tego regionu, do Realu Madryt. Jakie uczucia temu towarzyszą?
To wszystko zależy po prostu od danego człowieka, jego podejścia do tej kwestii. Zależy od punktu widzenia. Jest wiele różnych postaw, są i radykalne i takie, można powiedzieć, normalne. W Sant Joan, gdzie mieszkam i prowadzę pub, wygląda to w następujący sposób: to małe miasteczko, wszyscy się znają, wiadomo kto komu kibicuje, kto trzyma stronę Realu, a kto Barcelony. Oczywiście można sobie żartować z rywala, ale dopiero po meczu i to sporo po meczu. Mówię oczywiście o spotkaniach Barcelony z Realem. W Sant Joan są puby i dla kibiców Realu i dla kibiców Barcelony. Podczas meczu wielu fanów drużyny wygrywającej idzie do pubu rywali, żeby zobaczyć jak przeciwnik przegrywa i cieszyć się z tego widoku. Ale, co bardzo ważne, nikt się specjalnie nie odzywa, żeby nie prowokować. Mimo, że wszyscy się dobrze znają, to muszą upłynąć co najmniej dwa dni, żeby można było sobie żartować z przegranych.
Podczas Euro 2008 byłeś w Polsce i pamiętam, że podczas meczu Hiszpanii ze Szwecją ani raz nie spojrzałeś w kierunku telewizora. Kadra Hiszpanii w ogóle Cię nie interesuje?
Nie, nie mam żadnych uczuć wobec flagi czy hymnu Hiszpanii. Jest mi to obojętne, tak jak Tobie obojętna jest flaga, na przykład, Bułgarii. Ja kompletnie tego nie czuję. Chciałbym, żeby reprezentacja Katalonii mogła startować w oficjalnych rozgrywkach, ale przede wszystkim jestem kibicem Barcelony. Być może tak myślę, ponieważ nigdy nie mieliśmy reprezentacji grającej na poważnie, więc nie mogę za nią jakoś szczególnie tęsknić. Ponadto zgrupowania kadry często szkodzą zawodnikom. Trafiają się kontuzje, piłkarze przyjeżdżają zmęczeni i nie mogą grać tak, jak powinni.
Més que un club. Co to hasło dla Ciebie znaczy?
Katalonia jest bardzo silnie związana z Barceloną. Wiele lat temu, za dyktatury Franco, nie mogłeś posiadać katalońskiej flagi, zabroniony był nasz język. Nie było nic. Jedynym sposobem manifestowania naszej przynależności narodowej był klub FC Barcelona. I dlatego mówi się, że to més que..., że to coś więcej niż inny klub. Ponieważ ten klub to nasza historia. To nie tylko 11 piłkarzy na murawie.
Można spotkać się z teorią, że Real Madryt dawniej wygrywał, ponieważ wspierał go generał Franco.
Niejeden kibic Barcelony powie, że Real ma tylko trzy Puchary Europy, bo te pierwsze sześć wygrał dzięki pomocy Franco. Jest też pamiętna sprawa Di Stefano. To także po części takie mówienie, żeby dogryźć rywalowi. Lecz przede wszystkim; są różni ludzie i różne opinie. Zwłaszcza, że są tacy, którzy naprawdę nie lubią Realu, czy Espanyolu, czy jakiegokolwiek innego zespołu. Pamiętam wizytę na Bernabéu podczas finału Pucharu Hiszpanii w 1997 roku. Z Katalonii organizowane były wyjazdy autokarami. To był mecz Barcelona – Betis. Część kibiców Barcelony niszczyła krzesełka na stadionie, wyrywała je i rzucała nimi, niszczyła toalety stadionowe itp. Z drugiej strony ktoś rzucał kamieniami w nasz autokar. Cóż, takie uroki tej rywalizacji.
Co stało się, że Barcelona przeszła taką przemianę? Rok temu grała słabo, wielkich zmian też przecież nie było. Przyszedł nowy trener, trzech zawodników, dwóch odeszło.
Było dużo napięcia i niezdrowej atmosfery w szatni i to był chyba główny powód. Ronaldinho, Deco, oni mieli dawać tej drużynie najwięcej, a dawali niewiele. Może inni zawodnicy myśleli, że skoro tamci dwaj zarabiają więcej, a my mniej, to czego można od nas na boisku wymagać? Tak naprawdę nie wiadomo jak to wszystko wyglądało. A teraz mamy poważnego trenera, który zrobił z tym wszystkim porządek. Wracając do zawodników; jeżeli w paczce masz jabłka i jedno zaczyna gnić, choroba przenosi się na następne. I tak najwyraźniej było u nas. Rijkaard mógł myśleć, że ci piłkarze nie muszą ostro pracować, bo są przecież tacy dobrzy. Nie musiał ich kontrolować i choroba postępowała. A Ronaldinho? Sam nie wiem, co się z nim stało. Nie mam pojęcia, jak to wytłumaczyć.
Jak ocenia się w Katalonii obecny Real?
Pytasz, dlaczego gra tak fatalnie? To są cykle, jak Barcelona gra dobrze, to Real gra słabo i odwrotnie. Tak było zawsze i tak jest teraz. To jest chyba jakiś pakt, spisek, ktoś nas tu chyba robi w konia. Wiesz, w końcu to wielkie międzynarodowe firmy, kapitalizm pełną gębą, ogromne pieniądze. Oczywiście żartuję. W Katalonii ocenia się, że w Madrycie jest po prostu spory problem. Przykład idzie z góry. Mówi się, że obecny prezydent Realu nie został do końca wybrany uczciwie. Kilku ważnych zawodników ma już swoje lata. Dochodzą do tego kontuzje, jakich macie przecież masę. Nie wygrywasz, masz pecha, to wszystko się ze sobą przeplata i wiąże.
Na prezent świąteczny otrzymałem od Ciebie trzy białe chusty Realu Madryt. Bardzo ładne, ale...
No właśnie. Kupiłem Ci je, abyś w razie czego miał, no wiesz, czym machać na trenera czy piłkarzy Madrytu. Zresztą, pierwszy raz w życiu kupiłem coś Realu.
Dzięki za oryginalny prezent.:) Czy w Realu Madryt gra, lub grał, jakiś zawodnik, którego chciałbyś oglądać w Barcelonie?
Obecnie nie, ale jeśli już, to Iker Casillas. Kibice Barcelony mają bardzo dużo szacunku do Casillasa. Raúl? Nie. Różnica między Ikerem a Raúlem jest taka, że el Siete jest zdecydowanie za bardzo madrycki, żeby grać w Barcelonie. To symbol tego klubu. A z piłkarzy, którzy już nie grają w Madrycie, bardzo ceniłem Seedorfa. Pamiętam, że w Barcelonie było wtedy wielu Holendrów, ale akurat najlepszy grał w Madrycie. Gdy miał odchodzić z Realu, katalońskie gazety pisały, żeby przyszedł do nas.
Jakieś pamiętne Gran Derbi?
Na początku stycznia 1994 roku. 5:0, czyli klasyczna manita. Bramki zdobywali Romario, Koeman oraz Iglesias.
A w następnym sezonie to Real wygrał 5:0…
No widzisz? Specjalnie tak było. Mówiłem już o tym, oni się po prostu umawiają na te wyniki. To wszystko jest ustawione. Przecież to niemożliwe, żeby w tak krótkim odstępie czasu padły dwa tak wysokie i identyczne wyniki. Czy muszę dodawać, że żartuję?
I na koniec, Real – Barcelona w wielkim finale Ligi Mistrzów, co Ty na to?
Nie. Zdecydowanie nie. Wiesz dlaczego? Z powodu respektu i szacunku. Mam dla Realu Madryt bardzo dużo respektu i szacunku, jak dla wielkiego rywala. I jeśli Barcelona wygrałaby taki mecz to super, świetna sprawa, prawdziwe szaleństwo. Ale gdybyśmy przegrali… ech. Całe życie przypominaliby nam o tym. Wielu kibiców Realu mieszkających w Madrycie, których znam, też mówi mi, że nie chciałoby takiego meczu w finale Ligi Mistrzów. Z tego samego powodu. Może to trochę bojaźliwe, ale wynika z wielkiego respektu przed rywalem. Co innego przegrać z Chelsea czy Manchesterem czy kimś innym, a co innego przegrać z Realem Madryt. Kompletnie, zupełnie co innego.
Dziękuję za miłą rozmowę.
Ja również. Możesz dać tytuł "Nieprzyjaciel w domu". :)
Na zdjęciu, już po świątecznym pobycie w Polsce, w swym pubie w rodzinnym Sant Joan.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze