Dwie porażki Castilli
Wychowankowie Realu Madryt wpadli w przedświąteczny dołek
Pomyślna passa towarzysząca rezerwom Realu Madryt na dobre opuściła drużynę Julena Lopeteguiego. W ostatnich dwóch kolejkach canteranos odnieśli dotkliwe porażki, tracąc tym samym pozycję lidera drugiej grupy Segunda División B. W jakich okolicznościach doszło to wspomnianych klęsk? Poniżej krótkie relacje obu potyczek.
Okupując pierwsze miejsce w tabeli, zawodnicy Castilli musieli być przygotowani na wzmożoną mobilizację rywali, nie ma bowiem lepszego prezentu dla kibiców niż detronizacja lidera. Z takimi ambicjami wyszli na murawę gracze Cartageny, klubu będącego w czołówce, i od pierwszych minut konsekwentnie wywiązywali się z nakreślonych zadań. Już po pięciu minutach zakotłowało się pod bramką Adána i to z fatalnym dla canteranos skutkiem. Pokaz nieszablonowych umiejętności Tato wykończył strzałem głową jego partner, Miki Roqué, otwierając wynik spotkania. Szybko zdobyta bramka pozwoliła graczom z Murcii skupić się na szczelnej defensywie i groźnych kontratakach.
Jak zareagowali na zaistniałą sytuację Królewscy? Głównym motorem napędowym ataków był, pracujący niczym wół, Samuel, jednak stwarzane przez niego sytuacje podbramkowe były regularnie marnowane. Najpierw w 14. minucie niecelnie uderzał Adam Szalai, po chwili ten sam zawodnik był sam na sam z golkiperem, lecz okazję zmarnował. I choć domagał się odgwizdania faulu w polu karnym, arbiter był nieubłagany. Były to praktycznie jedyne godne napomknięcia oznaki aktywności castillistas, którzy przygnębieni schodzili do szatni.
Trzy tygodnie bez zwycięstwa i dwa bez zdobytego gola to wystarczająco dobijający bilans, zatem w drugiej odsłonie Blancos starali się go poprawić. Przejęli wprawdzie inicjatywę, dłużej utrzymywali się przy piłce, jednak wynik pozostawał bez zmian. W 47. minucie indywidualną, acz nieefektywną, akcją popisał się Marcos Tébar, kwadrans później swój znak firmowy, potężny strzał z dystansu, zaprezentował Agus, ale na bramkarza Cartageny nie było mocnych.
Jakby tego było mało, w końcówce meczu Mariano Sánchez był o krok od podwyższenia prowadzenia, co zupełnie podcięłoby skrzydła canteranos. Ostatecznie i tak nie udało im się doprowadzić do remisu, a porażka kosztowała ich fotel lidera, bowiem Castilla została wyprzedzona przez Cartagenę oraz Leganés.
Cartagena: Rubén; Txiki, Armando, Miki Roqué, Cabrejo; Mariano Sánchez (Mena, min. 64.); Tato, Carmona, Falcón, Nano; Juan Pablo (Aliso, min. 77.).
Real Madryt Castilla: Adán; Villafańe (Oparé, min. 45.), Schorch (Gorka, min. 64.), Gary, Agus; Palanca, Mateos, Tébar, Zamora; Samuel i Szalai (Vázquez, min. 80.).
Bramki:
1:0, min. 5.: Miki Roqué.
Sędzia: González Mateo.
: Szalai, Palanca, Adán, Oparé (Castilla) oraz Mariano (Cartagena).
Gdyby o końcowym zwycięstwie decydowała pierwsza odsłona, Castilla bez wątpienia pokonałaby Lanzarote, z którym przyszło jej się zmierzyć w siedemnastej kolejce Segunda División B. Niestety niezliczone przeprowadzone przed przerwą akcje nie zostały przypieczętowane golem, a druga część spotkania nie była już tak pomyślna. Niestety, w kolejnym pojedynku widać brak skuteczności, który opuścił nawet takich goleadorów jak Adam Szalai czy Alberto Bueno.
Początkowe dwadzieścia minut mogłoby kandydować do miana najnudniejszego rozpoczęcia meczu w tym sezonie. Oba zespoły grały zachowawczo, niejako poznając potencjał rywala, co przełożyło się na brak absolutnego zaangażowania w ofensywę. Dopiero w 24. minucie publiczność doczekała się pierwszej sytuacji bramkowej, w której pomylił się Javi Hernandez.
Na szczęście po chwili canteranos odzyskali młodzieńczy polot i coraz częściej gościli w szesnastce przyjezdnych. Wybornym dośrodkowaniem popisał się Schorch, na bramkę Reguero uderzał Gary, jego strzał dobijał Mateos… gol dla Królewskich wyraźnie wisiał w powietrzu. Ostatnią przed zejściem do szatni okazję zmarnował Vázquez, który nie potrafił wykończyć indywidualnej akcji skrzydłem.
Druga połowa rozpoczęła się od pojawienia się na boisku Alberto Bueno, który miał uleczyć nieskuteczność Królewskich. Dwanaście minut później na podopiecznych Julena Lopeteguiego spadło wiadro lodowatej wody. Po złym wybiciu Gary’ego futbolówka trafiła pod nogi Nichego, który wykorzystał prezent od obrońcy i wyprowadził swój zespół na prowadzenie.
Tradycyjnie, castillistas rzucili się do ataków. Jako pierwszy przypomniał o sobie Szalai, bądź co bądź najskuteczniejszy napastnik rezerw Realu Madryt, niecelnie strzelając po podaniu Bueno. Niedługo potem dwie sytuacje wypracował sobie David Mateos: najpierw minimalnie pudłował, aby po chwili trafić w słupek. Swoim talentem zdążył się też popisać bramkarz Lanzarote, który wybitnie interweniował po strzale Javiego i sytuacji jeden na jeden z Mateosem.
Real Madryt Castilla: Adán; Opare, Schorch (Tebar, min. 42.), Gary, Nacho (Gorka, min. 59.); Zamora, Mosquera, Mateos, Vázquez (Bueno, min. 45.); Szalai i Javi H.
Lanzarote: Reguero; Ángel Gil, Raúl García, Adrián Martín; Oscar Martín (Niche, min. 51.), Rubén Rodríguez, Vladimir, Maciot (Yeray, min. 59.); Jonathan (Vicky, min. 82.) i Jotha.
Bramki:
0:1, min. 57.: Niche.
Sędzia: Sagués Hoscos
: Gary, Schorch, Nacho, Javi H. (Castilla) oraz Dani Pelaez, Vladimir, Jota (Lanzarote).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze